Yuki - 2012-02-03 15:22:14

Kierownik: Witaj, przyszedłeś w sprawie pracy czyż nie? Tutaj możesz być kucharzem, sprzątaczem lub kelnerem. Możesz także pracować na zmywaku, to zależy od twej woli. Twoje obowiązki tutaj obejmują tylko 2 dni: poniedziałek i niedziele. Za dobrze wykonaną prace dostaniesz od 150 do 500 zł. Toteż lepiej się postaraj...

Ares - 2012-02-05 18:40:00

1- 250zł
2- 200zł
Tak, wiem jestem zUy

Morlun - 2012-03-03 18:04:19

1 dzień
Wstałem rano szybko się ubrałem i ruszyłem do nowej pracy od samego rana ciężko pracowałem najpierw jako Kelner klienci byli mili i dawali duże napiwki
Jeden z nich zapytał się mnie- Chłopcze mam dla ciebie małe zadanie czy mógłbyś udać się na pocztę i odebrać moja paczkę?. Był mały ruch zapytałem się szefa czy mógł bym udać się na pocztę odebrać paczkę jednego z naszych klientów.On odpowiedział Możesz iść mamy teraz mały ruch więc udaj się na pocztę i odbierz paczkę wtedy wyruszyłem w drogę na pocztę.Pogoda nie były najlepsza więc się spieszyłem gdy dodarłem na miejsce postanowiłem wykonać moje zadanie. Dzień dobry- powieszałem Witamy w czym mogę służyć?. Chciałem odebrać paczkę. sprzedawczyni podała mi dziwną paczkę i powieszałaUważaj ta paczka jest bardzo delikatna jak najszybciej dostarcz ją właścicielowi. W ziołem paczkę i udałem się s powrotem do Restauracji było spokojnie i cicho nawet za cicho. Za rogu wyłonił się cień jakiegoś stworka. Nie wiedziałem jakie ma zamiary. Zatrzymałem się żeby schować paczkę do plecaka.pomyślałem sobie w moim plecaku będzie bezpieczna. Ruszyłem dalej nie zdając sobie sprawy ze ten tajemniczy stworek mnie śledzi. Nagle znalazł się przede mną i zatrzymał się było widać ze coś go martwi.Przykucnąłem przed nim i się zapytałem Co się stało maluchu?. Chyba chciał żebym za nim poszedł. Wiedziałem ze mam jeszcze dużo czasu wiec postanowiłem pomóc mu. Zaprowadził mnie pod drzewo. Chyba chciał żebym pomógł mu zrywać jagody. Za czołem zrywać jagody po jakimś czasie skończyłem i dałem mu jagody> Stworek był zadowolony po pewnej chwili udał się w swoim kierunku. Udałem się wtedy do Restauracji i oddałem paczkę właścicielowi był bardzo zadowolony z mojej pracy.
Wypłata + spore napiwki proszę ;)

Kacwol7 - 2012-03-09 18:42:17

Zainteresowany nową pracą szybko skierował swe kroki do restauracji. Po wejściu, przebrał się w fartuch, wziął nóż i był gotowy do objęcia stanowiska kucharza. W kuchni nie czekał długo, bo kelnerzy co chwilę przynosili zamówienia. Pierwsze z nich było na sałatkę z kurczakiem. Wiedziałem że czas mnie goni, więc pokroiłem szybko piersi z kurczaka, i wrzuciłem na patelnie. Następnie kroiłem warzywa. Gdy skończyłem, wrzuciłem do nich upieczonego już kurczaka, wymieszałem i nałożyłem porcję oddając kelnerowi. Lecz to nie koniec, czekało jeszcze czterech kelnerów. Przyjąłem więc następnego. Miałem wykonać gyrosa z frytkami, a do tego sałatka z kapusty pekińskiej, Tym razem resztę pokrojonego kurczaka, opanierowałem odpowiednio wrzucając na patelnię, w tym czasie frytki piekły się już w frytownicy. Wziąłem się za surówkę. Zacząłem od obrania jednej marchewki i pokrojenia w wiórki. Następnie, wziąłem mój ostry nóż i starał się jak najlepiej pokroić kapustę. Gdy i to uczyniłem, pomieszałem marchew z kapustą i dodałem trochę Deepu by była lepsza.W tym czasie upiekły się frytki i mięso. Wszystko wyłożyłem na talerz i dałem kelnerowi. Następne zamówienia były proste bo były to np. frytki z ketchupem. Przyszedł ten czas, ostatnie zamówienie, pochodziłem do tego z radością dopóki go nie zobaczyłem. Było to największe możliwe zamówienie i to na koniec pracy...Zacząłem je robić. Najpierw rozbiłem kotlet z karkówki i opanierowałem go wrzucając na patelnię. W między czasie rozpocząłem gotowanie ziemniaków na parze.Surówka, była to zwykła marchewka z sosem czosnkowym. Smakowała nieźle, ale nie mi oceniać. Oddałem odpowiednią porcję na talerz, w tym czasie ziemniaki się dogotowały więc i je nałożyłem. Popatrzałem na kotleta i odwróciłem go zaczynając robić koktajl czekoladowy.Gdy skończyłem koktajl, ściągnąłem z patelni kotleta i gotową potrawę dałem. Po tym wszystkim, dałem brudny fartuch do mycia i poszedłem odebrać kasę za robociznę

Yuki - 2012-03-09 21:01:58

Zarabiasz 350 zł.

Kacwol7 - 2012-03-11 10:14:00

Pewnego słonecznego dnia w małym miasteczku mieszkał sobie chłopak, który potrzebował pieniędzy.Bla bla bla i wybrał się do restauracji pracować jako kucharz. Chłopak wybrał się do kuchni ubrał tą fajną czape i fartuch.
-Jestem gotów!Czekam na zamówienia -Powiedział i wyszczerzył się. Pierwsze zamówienie brzmiało następująco
- Przygotować pierogi ruskie - Chłopak szybko wziął się do roboty. Zrobił ciasto i te inne co było potrzebne i pyszny twaróg. Wkładał twaróg do ciasta i robił uszka. Wkładał do garnka z gotującą się woda i po chwili były gotowe. Wyciągnął je położył na talerz i do tego jeszcze przystroił. Kelner po chwili wziął i zaniósł. Kolejne zamówienie:
-Przygotuj bigos- Mmm bigos. Chłopak szybko wziął się do roboty i poszedł po kapustę,kiełbasę i zaczął robic. Po 15 minutach bigos był gotowy i kelner zaniósł. Kolejne zamówienie
-Biały barszcz - Borgal usłyszywszy to szybko wziął się do roboty i starał się jak mógł. Zdarzyło jej się trochę podjeść bo to jego ulubione danie ale wszystko zrobił na czas i wyglądało nawet estetycznie. Nastepnie ktoś zamówił zestaw śniadaniowy. Chłopak szybko robił omlety i polał ja syropem klonowym. Wycisnął sok z najładniejszych pomarańczy i i dał kelnerowi zamówienie. Wszyscy którzy zjedli bardzo chwalili restauracje. Następnie Borgal dostał zamówienie żeby przygotowac 5 dań polskich gdyż przyjechali krytycy z Francji.Chłopak postanowił zrobić sękacza. Szybko zrobił i sie starał wyszedł lecz nie mogła jeszcze podac zostały jej jeszcze 4 dania. Bigos juz wcześniej zrobił więc postanowił zrobić pyszny,niedzielny w jej domu rosół. Zawsze pomagał mamie więc zrobił ową zupe bardzo szybko. Postanowił jeszcze zrobić galaretkę mięsną.Wiedział co to jest ale wyglądało ładnie i pysznie więc według przepisu zrobił. Sękacz,rosół,galaretka mięsna jeszcze dwa! Borgal szybko dorobił gołąbki i zrobił zupę krupnik. Zawołał kelnera, a ten zaniósł francuskim krytykom. Kiedy jedli gadali coś tam lecz nikt ich nie rozumiał bo mówili po francusku. Po kilku minutach krytycy dali restauracji 4 gwiazdki i wyszli. Szczęśliwy chłopak  poszedł do domu.

Yuki - 2012-03-11 10:15:48

300 zł zarabiasz...

Deikoe - 2012-04-01 14:21:04

Wszedłeś do ogromnego budynku. Jak przystało na najlepszą restaurację w takim mieście jak Hearthome widok był zachwycający. Dziwił cię tylko mały ruch. Podchodzisz do pierwszego napotkanego pracownika i pokazujesz mu ogłoszenie na którym pisze że w restauracji potrzebują pracowników. Młoda dziewczyna widać że zabiegana tylko pokazała ci schody na wyższe piętro. Wszedłeś po nich i zrozumiałeś że jesteś w czymś w rodzaju biura. Zobaczyłeś osobę na której biurku widniała tabliczka z informacją że zajmuje się rekrutacją pracowników. Podszedłeś do niego i po kilku pytaniach mogłeś zacząć pracę jako kelner. Osobnik kazał ci zejść na dół i udać się do kobiety o imieniu Sēji. Gdy dowiedziałeś się od innego pracownika kto to jest, okazało się że to ta sama dziewczyna którą spotkałeś zaraz po wejściu. Zajmowała się ona szkoleniem nowych którzy chcieli być kelnerami. Po wytłumaczeniu Sēji o co chodzi ta pokazała byś szedł za nią. Poszliście na zaplecze gdzie dała ci taki strój, jaki noszą wszyscy kelnerzy w Restauracji. Gdy z powrotem byliście na sali wytłumaczyła ci co i jak: na czym polega praca kelnera, jak zwracać się do gości, co robić by dostać większe napiwki, jakie dania akurat są w modzie, a jakie poleca dziś szef kuchni. Po teorii przyszedł czas na praktykę. Dziwiłeś się czemu gdy przyszedłeś był mały ruch. Był wtedy ranek. Teraz zbliżała się pora obiadu i ludzi było tyle, że aż zabrakło stolików. Był istny zawrót głowy. Poproszę bigos, dlaczego ta kawa jest letnia, ja nie wierzę że szef kuchni poleca to świństwo, a tutaj to ktoś rozlał rosół, ile to kosztuje? Tak minęła większość czasu. Po skończonym pierwszy dniu w nowej pracy byłeś wykończony. Myślałeś że gorzej już być nie może. Z tego błędu wyprowadziła cię Sēji która powiedziała że tego dnia były straszne luzy. No cóż. Zostało już tylko odebrać wypłatę i zastanowić się jak przeżyć "ciężkie dni".

Anastazja - 2012-04-11 17:31:18

Poniedziałek (dzień 1)
Nastał jasny i ciepły, poniedziałkowy ranek. Na ulicach miasta roiło się od turystów oraz trenerów poszukujących przygód. Jednym z nich jest młoda Anastazja. Jej sen o zostaniu mistrzem pokemonów duchów może się spełnić, ale jest jeden problem. Anastazja pochodzi z biednej rodziny, a sama podróż trenera jest bardzo droga. A więc czy jest lepszy sposób na zarobienie pieniędzy niż praca w Restauracji im. Growlith'a? Zwłaszcza, że młoda trenerka, gdy rodzice byli w pracy sama musiała gotować. Jej pierwsza rozmowa w cudnym lokalu odbyła się z wysokim i niezwykle przystojnym właścicielem, który był także szefem kuchni. Ten widząc zapał dziewczyny przyjął ją bez zastanowienia. Niestety nie na takie stanowisko jakie by chciała młoda Anastazja. Wyszedł do pomieszczenia służbowego, a gdy wrócił wręczył jej mopa i wiadro... Mimo rozczarowania trenerka dumnie chwyciła wiadro i wyszła na salę. Gdy zamoczyła mopa w wodzie wszystkie oczy zwróciły się ku niej. Może nie wywarło to by na niej wrażenia gdyby narzędzie pracy nie wymsknęło się z spoconych ze zdenerwowania rąk. Cała woda z wiadra wylała się wprost na drogie czółenka zamożnej kobiety. Zaczerwieniona ze wstydu, w śród głośnych śmiechów i gwizdów wytarła dokładnie wodę i weszła do kuchni. Szef widząc to podszedł do niej i zaproponował jej pracę przy zmywaku. Zgodziła się. Najpierw starannie by wynagrodzić swoje winy umyła stos naczyń, następnie wytarła je i poukładała elegancko na półkach, a na sam koniec umyła pochlapaną podłogę. Ale to nie był koniec pracy. Dobiła godzina szesnasta. Godzina szczytu. Anastazja ze spoconym czołem myła naczynia jak szalona byle nie zostać zawalona stertą sztućców. Gdy uporała się ze wszystkim postanowiła pomóc przy gotowaniu. Podeszła do jednego z kucharzy który gorączkowo biegał po kuchni. Spytawszy go czego potrzebuje, zaczęła mu podawać wymienione rzeczy. Dzień dobiegł końca. Wszyscy kucharze już porozchodzili się do domów, lecz Anastazja postanowiła jeszcze umyć szyby i podłogi. W samą północ zmęczona i śpiąca wyszła w raz z szefem na puste ulice miasta, a następnie rozeszli się, każdy idąc w przeciwną drogę. Może w niedziele pójdzie jej lepiej?

Niedziela (dzień 2)
Nareszcie nadeszła niedziela. Anastazja wyczekiwała tego dnia. Z samego ranka w raz z pierwszym śpiewem Dodrio trenerka wybiegła do pracy w restauracji im. Growlithe'a. W drzwiach uśmiechał się do niej szef. To dziwne ale dopiero poznała jego imię i to na dodatek z plakietki, na której widniało tłuste imię ,,Tony,,. Szef oznajmił, że widział wczoraj jak sobie radzi w kuchni i zaproponował jej by przygotowywała pokekarmę dla pupili gości. Na szczęście miała przy sobie Gastly'ego który postanowił pomóc jej kosztując jej wyrobów. Najpierw przygotowała stanowisko pracy. Umyła blaty, kuchenkę, podłogę oraz poukładała przyprawy na miejsca. Wybiła godzina siódma. Za godzinę otwarcie. Anastazja postanowiła najpierw przygotować karmę dla pokemonów typu ognistego. Szło jej zaskakująco dobrze, a to dzięki Magmarowi Tony'ego. Główny dodatek to papryczki chili. Następnie powstała karma dla typu trawiastego i latającego z szczyptą kiwi. Na sam koniec powstała karma uniwersalna oraz dla typu kamiennego, robaków, duchów oraz psychicznych z dodatkiem czekolady. Skończywszy pracę wzięła na tacę trochę karmy z każdego rodzaju i na wrotkach z kółkami w kształcie masterball'i wyjechała na salę. Wszystko szło dobrze. Ostatnią klientką zamawiającą pokarm dla pupila była ta sama kobieta którą ochlapała w poniedziałek. Jednak widząc u jej boku lewitującego Haunter'a zapałała do niej sympatią. Gdy taca opróżniła się znów postanowiła pomóc kucharzom. Lecz sprawy potoczyły się inaczej. Gdy weszła do kuchni zobaczyła, że każdy kucharz śpi. Zapewne była to sprawka Gloom'a jednego z chrapiących. Goście powoli zaczęli się denerwować. Co innego było zrobić? Chwyciła za nóż, założyła fartuch w Magikarp'y i zaczęła przygotowywać sałatki wszelkiej maści, a Gastly latał po kuchni i próbował budzić śpiących. Jednak gdy mu się to udało było za późno. Każda potrawa była gotowa zaskakująco szybko, a kelnerzy już podali je głodnym gościom. Ku zdumieniu wszystkich pracowników jedzący na głos zachwalali potrawy. Szef podszedł do niej i uroczyście włożył jej czapkę kucharską mówiąc: ,,Od tego momentu jesteś jedną z nas. Nie zawiedź nas" Lepszego zakończenia dnia nie mogła sobie wyobrazić. Szkoda, że niedługo będzie musiała odejść z pracy.

Ps.wiem, że zalatuje to opowiadaniem i operą mydlaną ale tylko tak umiem pisać więc proszę o wyrozumiałość.

Ash1 - 2012-04-15 10:45:22

dzień 1
Michał wstał o 8:00.Ubrał się i pomyślał-przydałoby się więcej kaski.Zjadł śniadanie i wziął swoje pokemony do restauracji.Najpierw umył naczynia.Potem przywołałem Shieldona i kazałem mu układać talerze.Przybył 1 klient.
-Dzień dobry co podać?-spytałem
-Steki z ziemniakami i sałatą-odpowiedział
-Dobrze będą za chwilę-odpowiedziałem
Wezwałem Pichu zabraliśmy się do pracy.Ja umyłem i obrałem ziemniaki,Shieldon obrała sałatę a Pichu ugotował steki i ziemniaki.Zrobiliśmy to w 10 minut.
Podałem potrawę klientowi.Zjadł w 10 minut.Zapłacił i wyszedł.Następny klient poprosił o szef kuchni poleca, czyli hamburger z frytkami z podwójnym sosem.Zjadł w 5 minut zapłacił.Umyłem naczynia i wróciłem do domu.

Deikoe - 2012-04-15 11:29:31

Przyszedłem kolejny raz do swojej pracy, kolejny nudny dzień z ciekawymi klientami w swojej robocie. Przy wejściu spotkałem Sēji. Uśmiechnęła się do mnie, ja odwzajemniłem uśmiech. Pracuję tu dość krótko, jednak zdążyłem się już zaprzyjaźnić z niektórymi pracownikami. Podoba mi się to, że panuje tu rodzinna atmosfera. Wszyscy znają tu każdego, wszyscy pomagają na tyle ile mogą. Oprócz Sēji zaprzyjaźniłeś się także dobrze z kucharzem o imieniu Gūsu. Był to staruszek, miał już siedemdziesiąt kilka lat, jednak ciągle chce pracować w tej restauracji. Szefowie nie mają serca go wyrzucić, więc penie jeszcze kilka lat tu popracuje. Dzisiejszy dzień był zadziwiająco ciężki, gdyż w jednym skrzydle restauracji odbywało się wesele. Główną nadzorczynią tego wesela była Sēji. Oczywiście mnie wzięła do pomocy przy strojeniu sali, podawaniu ludziom wszystkiego co sobie zażyczyli oraz sprzątaniu. Jeszcze kilka godzin po końcu mojej zmiany musiałem pomagać innym pracownikom sprzątać. Zadziwiła mnie ilość jedzenia jaką może spożyć sto pięćdziesiąt ludzi. Ja, Sēji i ośmiu innych kelnerów bez przerwy kursowaliśmy z kuchni na salę i z powrotem. W kuchni dowodzić dziadek, bo tak wszyscy nazywają staruszka Gūsu. Pracowało też czterech innych kucharzy.Gdy wyszedłem z restauracji, mimo swojej wytrzymałości wszystko mnie bolało. Jednak cieszyłem się z dobrze wykonanej pracy oraz kilku napiwków od młodych i ich rodziny.

99dawid999 - 2012-04-15 18:36:15

Dzisiaj mój pierwszy dzień w pracy,miałem posprzątać więc przyszedłem wcześniej po drodze spotkałem szefa który mnie zawiózł do pracy i powiedział co mam robić,na początku miałem umyć okna i podłogę następnie wynieść śmieci i założyć nowe worki na śmietniki na końcu przygotować stoliki.Więc poszedłem do składzika
i wyjąłem płyn do mycia szyb i podłogi,kilka ścierek i mop ledwo wziąłem to wszystko na raz ale się udało.umycie okien zajęło mi około 2godziny,podłogi trochę krócej bo 1,5 godziny bo umyciu znowu odwiedziłem składzik żeby schować płyny i mop a ścierki wrzuciłem do kosza który zaraz miałem wynieść,i tak też zrobiłem śmietników było chyba z 11 ale nie zajęło mi to długo bo tylko 20minut,ale już założenie nowych worków zajęło około 30minut.na końcu poszedłem przygotować stoliki.Jak wychodziłem minąłem się z kelnerem który przyszedł do pracy.I tak skończył się mój pierwszy dzień w pracy

Mako - chan - 2012-04-15 21:05:30

Dzień 1
Wchodziłam do restauracji z mieszanymi uczuciami, niepewna, co będę robić, jednak pełna zapału i chętna do pracy. W drzwiach minęłam się z jakimś młodą dziewczynę, która wybiegała z lokalu tak szybko, że nawet nie zauważyła, że mnie potrąciła... Kiedy weszłam do środka, usłyszałam wściekły głos, należący, jak wywnioskowałam, do właściciela:
- Kolejna, która myślała, że dostanie kasę za darmo? Czy naprawdę nie przyjdzie dzisiaj nikt nadający się do tej pracy!?
- Ja chętnie spróbuję - odezwałam się, podchodząc bliżej.
-Świetnie! Każda para rąk zdolnych do pracy się dzisiaj przyda, w mojej restauracji jadają teraz trenerzy biorący udział w tygodniowej konferencji na temat żywienia Pokemonów. Kilkadziesiąt osób. Sama rozumiesz więc, że jest dużo do zrobienia - opowiadał, prowadząc mnie do kuchni.
- A czym konkretnie miałabym się zająć? - zapytałam, naiwnie nie podejrzewając jeszcze najgorszego.
Gdy dotarliśmy do kuchni, moim oczom ukazały się hałdy brudnych naczyń, góry sztućców wręcz proszących się o kontakt z wodą i stosy garnków i im podobnych kuchennych sprzętów.
- Możesz pracować na zmywaku - rzucił krótko, jakbym nie mogła sama się tego domyślić - Kiedy skończysz, Paul, chłopak, który będzie ci pomagał, powie ci, co dalej. A jak masz właściwie na imię?
- Makoto - powiedziałam, zawiązując fartuch. Teraz rozumiałam spotkaną wcześniej dziewczynę.
Zmywanie mimo najszczerszych chęci szło mi dość opornie. W każdym razie dopóki nie przyszedł Paul. Razem jakoś uporaliśmy się z tym całym myciem, wycieraniem i czyszczeniem. W międzyczasie wpadł do nas szef, żeby sprawdzić, jak nam idzie.
- No i jak tam, Minako, podoba ci się u nas? - spytał.
-Mako, nie Minako - poprawiłam go, wściekła, że nie zwrócił na to najmniejszej uwagi.
- Dobrze, dobrze, Minako, cieszę się - wybiegł tak szybko, jak się pojawił.
- Nie gniewaj się na niego, z powodu konferencji jest ostatnio strasznie zabiegany - powiedział Paul.
- Mam tylko nadzieję, że znajdzie trochę czasu, żeby zapamiętać moje imię - odparłam ze śmiechem.
Po skończonym zmywaniu przyszła kolej na dalsze obowiązki. Ja zajmowałam się przygotowaniem sali na obiad: ustawianiem stołów, kładzeniem obrusów i zastawy, ustawianiem wazonów z kwiatami. Poza tym pomagałam kucharce w przygotowaniu potraw: kroiłam warzywa, myłam owoce, zajmowałam się również mięsem. Musiałam też wyskoczyć do sklepu, ponieważ zabrakło ziemniaków, zgłosiłam się chętnie, miło było się przewietrzyć po tak długim siedzeniu w kuchni. Potem cały czas pracowałam w kuchni. Kiedy goście zaczęli się schodzić, wyznaczono mnie do podawania  bycia kelnerką. Podawałam gościom potrawy i zbierałam brudne naczynia. Po zakończeniu obiadu i wyjściu wszystkich gości skończyła się moja praca na dzisiaj. Na odchodne usłyszałam ze strony szefa "Do widzenia, Minako!", co osłabiło mnie chyba bardziej niż cały dzień pracy. Miałam nadzieję, że jutro, kiedy tu wrócę, zdołam uświadomić mu, jak mam naprawdę na imię...

99dawid999 - 2012-04-16 15:50:22

Jako nowy trener pokemonów postanowiłem trochę zarobić żeby mieć pieniądze na różne wydatki i postanowiłem pracować w restauracji miałem kilka zadań do wyboru ale postanowiłem posprzątać ponieważ to było na rano a później miałem wybrać się w dalszą podróż.Do pracy pierwszy przyszedł kierownik a drugi byłem ja dał mi listę prac które trzeba wykonać.Na początku postanowiłem naoliwić drzwi ponieważ musiałem to zrobić jak najszybciej bo niedługo zaczną się schodzić klienci a strasznie skrzypiały,więc starannie wysmarowałem je i chodziły gładko następnie starannie umyłem je,później miałem wypastować podłogę więc zrobiłem to najlepiej jak umiałem starałem się żeby nie było żadnej smugi i nic podobnego,  następnie umyłem dokładnie stoliki i dałem tam serwetki i widelce.Jako 4 na liście było umycie blatu więc dokładnie go umyłem aż błyszczał>Następnie miałem umyć okna nie zajęło mi to długo ale długo szukałem płynu do mycia szyb>Na końcu musiałem wynieść śmieci i założyć nowe worki na śmietniki szybko się z tym uwinąłem,pożegnałem z kierownikiem i poszedłem do domu odpocząć przed kolejną wyprawą.

Chinchou - 2012-04-16 20:36:47

Szukając jakiejś pracy trafiłam do restauracji, która od początku mnie urzekła. Pyszne jedzenie, ładne dekoracje... ale przecież nie byłam tutaj, aby coś zjeść. Od razu udałam się do kelnera i powiedziałam "Ja tutaj sprawie pracy." Ten odpowiedział, aby udać się do szefa kuchni i zapytać w czym można pomóc.
Tak też zrobiłam. Przecisnęłam się między stolikami, a kelnerami dochodząc po chwili do dużych stalowych drzwi. Zapukałam lekko, jednak nie usłyszałam odzewu. Mogłam zapukać mocniej, jednak zdecydowałam się po prostu wejść. Kiedy kucharz mnie zobaczył krzyknął:
- Ej, co mi tu tak dzieci wchodzą! To kuchnia wyjdź w miejsce dla gości. - mężczyzna miał na sobie biały fartuch i czapkę. Był gruby, wysoki, a w ręce trzymał nóż, którym coś kroił. Mówił stanowczym, niskim głosem co lekko mnie speszyło, ale po chwili wyprostowałam się i powiedziałam śmiało:
- Jestem tutaj w sprawie pracy. Kelner mnie do pana przysłał, abym się zapytała czy mogę w czymś pomóc. -
kucharz speszył się oraz przyklęknął coś niewyraźnie na kelnera.
- Oj, przepraszam, że na ciebie nakrzyczałem. Nawet brakuje mi kilku pomocników. - tym razem uśmiechnął się , a jego głos wydawał się być bardzo przyjemny oraz zachęcający - Umiesz dobrze gotować malutka?
- Dosyć dobrze jeżeli mam przepis. - odpowiedziałam
- Hahaha! - kucharz zaśmiał się donośnie - Oczywiście! Będziesz mi pomagała ok? Na początek pokrój te ogórki w kostkę tak jak ja to zrobiłem, a przy okazji umyj sobie ręce.
- Dobrze proszę pana. - rzekłam nie wyrażając zbytnio emocji
- Wiesz nie mów do mnie pan... mów do mnie szefie! - powiedział kiedy szłam w stronę umywalki, a potem
zaczął się znowu śmiać, wracając do swoich obowiązków.

Krojenie ogórka nie sprawiało mi trudności, nie jestem osobą, która się łatwo ulega skaleczeniu nawet długim nożem, więc wykorzystałam ten czas niezbyt naprężonej pracy, aby rozejrzeć się po kuchni.
Znajdowały się tam rzędami ustawione cztery długie, od ściany do ściany, stoły. Przy każdym pracowało
dwóch lub jeden z pomocników/pomocnic szefa, który cały czas chodził po pomieszczeniu i nadzorował pracę
oraz wydawał instrukcję. Tylko czasami (przy trudniejszych czynnościach) sam coś wykonywał.
Sporadycznie do kuchni wchodzili kelnerzy i przekazywali szefowi kartki z zamówieniami. Ten zwykle wtedy pokrzykiwał na wszystkich, aby się spieszyli oraz dawał nowe zadania. Po pocięciu warzyw podszedł do mnie kucharz, a ja spytałam:
- Co mam dalej robić szefie? - ten uśmiechnął się lekko i powiedział.
- Zmieszaj szklankę mąki z dwoma szklankami cukru i mleka oraz dwoma jajkami, łyżką. Wszystko znajdziesz w szafce pod spodem - już chciałam coś zapytać bo, zaczynałam wątpić w  higienę restauracji, ale facet  mnie uprzedził - Tak, nie martw się tam jest lodówka! Hahaha! - znów zaśmiał się basowo.

Wyjęłam więc wszystkie składniki razem ze szklankami i miską. Przypomniałam sobie co mówił "...szklankę mąki z dwoma szklankami cukru i mleka", więc wrzuciłam je i zamieszałam. Mieszam tak i coś się nie klei jakieś dziwne to co z tego wychodzi czegoś brakowało... Wtedy pacnęłam się w głowę. "No jasne jajka!",
schyliłam się po nie, a kiedy je w końcu znalazłam, rozbiłam o krawędź miski. Jakimś cudem udało mi się
nie wrzucić go razem ze skorupkami (!), więc zabrałam się do mieszania. Z początku nie szło mi najlepiej,
ale im dłużej to robiłam, tym lepiej mi to wychodziło. W końcu udało mi się rozmieszać, ale strasznie bolała mnie ręka. Szef kuchni miał teraz jednak inne zmartwienia.
- Jak to za mało kelnerów w stosunku do gości?! - krzyczał on na pewnego drobnego kelnera z czarnymi krótkimi włosami.
- Jest nas tylko trzech i po prosu nie wyrabiamy. Niektórzy goście odchodzą, bo nikt nie przyjął ich zamówienia. Przydałby się przynajmniej jakiś pokemon, aby rozdawał dania, ale z kelnerów nikt nie ma...
- Ej, słuchajcie czy ktoś ma przy sobie jakiegoś pokemona? - powiedział donośnie szef
Wszyscy zaczęli kiwać przecząco głowami tylko ja niepewnie się zgłosiłam.
- Emm... ja mam, ale jest mały i jeszcze młody...
-  Nie ważne pokazuj go!
W tym momencie wyciągnęłam pokeball i wyrzuciłam moją Chinchou. Szef przez chwilę ją oglądał, a potem powiedział szybko.
- Ok, nada się. Daj mu, jednak tylko lekkie rzeczy do noszenia, rozumiemy się?
- Oczywiście! - powiedział kelner i wyszedł razem z niepewnym Chinchou. Pokemon spisał się, jednak świetnie.

W końcu skończyłam, ale byłam padnięta. Z resztą nie tylko ja. Pokemon siedział mi na rękach z przymkniętymi oczami. Zostało mi już tylko pójść do szefa po zapłatę....

CornJis - 2012-04-22 09:12:21

Pewnego dnia przyszedłem do Restauracji w sprawie pracy. Zgłosiłem się na zapleczu i zostałem kucharzem. Klient poprosił Szynkę w miodzie z goździkami. Niestety nie miałem składników!
-Co ja pocznę?! Powiedział z chisterią. Szybko pobiegł do sklepu i kupił:
szynkę wieprzową-3 kilogramy 
sok pomarańczowy-0.25 litra
Marynata do mięs Knorr-3 łyżeczki 
brandy-100 mililitrów
goździki-1 łyżka
oliwa-10 mililitrów
miód-50 gramów
Po szybkich zakupach szybko wziąłem się do gotowania. Przepis był taki:
1.Szynkę umyj i osusz, następnie za pomocą cienkiego noże lub szpikulca gęsto ponakłuwaj całą górną powierzchnię mięsa.
2.Natrzyj mięso Marynatą Knorr a w powstałe szczelinki powtykaj całe goździki.
3.Mięso obsmaż na rozgrzanej oliwie z każdej strony. Sok podgrzej i wymieszaj z miodem i brandy.
4.Przełóż następnie szynkę do brytfanki i polej przygotowanym sokiem z pomarańczy. Tak przygotowane mięso wstaw do nagrzanego piekarnika do 140 stopni na ok. 3 godziny. Podczas pieczenia polewaj sokiem znajdującym się wokół mięsa. Podawaj na ciepło, jak i zimno.
Do domu wróciłem wykończony! A z drógiej strony ugotowałem tylko jedną potrawę.

Minoru - 2012-04-22 09:16:52

Kolejny piękny dzień aż chce się spać ale nie pora na to trzeba iść do pracy.
Minoru zerwał się na równe nogi, zjadł oraz załatwił swoje potrzeby w toalecie.
Minęło kilka minut a trener był już ubrany oraz czekał na przystanku na swój autobus.
Mimo, że autobus się spóźnił o kilka minut Minoru był w pracy 30 minut przed czasem, wykorzystał to by rozejrzeć się co dzisiaj restauracja oferuje. Karta dań nie była wyrafinowana kilka rodzai ryb, mięsa oraz surówek nic nadzwyczajnego.
Nadszedł czas otwarcia ludzie zwalili się całymi rodzinami Minoru pomyślał Że ci ludzie na prawdę nie mają co robić w niedziele, choć w sumie im więcej tym lepsze zarobki po kilkunasta minutach trener miał już 12 zamówień. Zabrał więc się za robotę i po upływie godziny wszyscy mieli już zrobione swoje potrawy teraz robota należy do kelnerów. Poranna godzina szczytów minęła nowy kucharz mógł chwilę odpocząć. Po kilku godzinach ludzie znowu zaczęli przychodzić teraz po obiad. Minoru dwoił się i troił żeby nadążyć z zamówieniami, było ciężko ale się udało. Wrzawa w restauracji cichła a Minoru spocony mógł odsapnąć w chłodni. Czas na podwieczorki minął spokojnie, ale podczas kolacji do restauracji przyjechała znana diva poke pokazów a w raz z nią połowa jej ludzi. To był prawdziwy sprawdzian dla Minoru po półtorej godzinie wszyscy mieli swoje zamówienia a po kolejnych półtorej godzinie nikogo w restauracji nie było mino, że nie usłyszał dziś od nikogo, że jedzenie było smaczne sama liczba napiwków cieszyła go. Nigdy w życiu aż tylu nie zebrał.
Teraz trzeba iść do szefa po wypłatę Należy mi się pomyślał i ruszył frontowymi drzwiami do Szefa Restauracji.

Yuki - 2012-04-23 17:08:26

Dzień 1

Kolejny słoneczny dzień nastał w regionie Kanto, słońce szczególnie świeciło w Pewter city, gdzie młoda trenerka Kanade przyszła w sprawie pracy, zamierzała pracować w pobliskiej restauracji jako kucharz,a dokładniej kucharka. Chciała gotować potrafy dla ludzi i pokemonów. Tak więc szybkim krokiem wkroczyła do budynku restauracji i podeszła do szefa, który od razu rzekł do niej : - To widać, że przyszłaś do mnie w sprawie pracy, kim chcesz być? - Zapytał dziewczyne. Na co Kanade odparła : - Dzisiaj zostanę kucharką, by gotować pokemonom i klientom. Słysząc to wypowiedzenie zaprowadził trenerkę do kuchni i powiedział, że musi wykonać 2 dowolne zupy, 3 różne obiady i coś na kolacje. A potem coś jeszcze ugotować dla pokemonów, najlepiej samorobne pufinki. Po czym wyszedł załatwiać swoje sprawy, zostawiając Kanade samą w ogromnej kuchni. Dziewczyna od razu wzięła się do roboty, na początek umyła wszystkie szafki, blaty, naczynia, sztućce i inne przedmioty i meble na błysk, gdyż nie lubiła pracować w brudzie. Potem wzięła się za gotowanie zup, zamierzała zrobić rosół oraz pomidorówkę, toteż przygotowała wszystkie składniki. Po ugotowaniu się makaronu i ryżu, wzięła z 20 misek, przygotowała kubły w których była pomidorówka i rosół, po czym dała do misek makaron i wlała zupy, postawiła miski z zupami na blacie, aby kelner potem je rozniósł, dodała obok nich po kilkanaście sztućców. Po zakończeniu tego krótkiego zadania, wzięła się za obiady, szybkim tępem zrobiła smażone ziemniaki, smażone warzywa, kotlety mielone, surówkę jajeczną, surówkę jarzynową, oraz wiosenną. Po czym złączyła wszystko tak aby powstały 3 różne dania. Świetnie jej to wyszło, więc po położeniu na blat dla kelnera talerzy z obiadami, zaczęła robić kolacje. Na kolacje zrobiła 15 misek płatków z mlekiem, dała również 3 chleby, dżem, krem czekoladowy i miód. Do tego zrobiła ciepłą zupe mleczną z ryżem. Kolacje też dała do rozniesienia kelnerowi. Na koniec za pomocą masy truskawkowej wykonała około 40 pufinek dla pokemonów i samodzielnie je im zaniosła. Zakończywyszy swoja prace, posprzątała po sobie, umyła wszystkie naczynia i blaty. Poszła do szefa po swoją wypłate, a gdy już ją otrzymała, wyszła z restauracji z uśmiechem na twarzycce.

Dzień 2

Nad regionem Sinnoh pojawiły się chmury deszczowe, najciemniej było w miasteczku Eterna, w którym aktualnie przebywała srebrnowłosa dziewczyna o imieniu Kanade, widząc iż za chwilę spadnie deszcz, wbiegła do budynku restauracji. Podeszła do szefa i ppo krótkiej konsultacji, zorganizowała sobie kilku godzinną prace jako kelner by przeczekać deszcz, oraz by zarobić trochę pieniędzy na dalszą podróż. Tak więc przebrała się w strój kelnerski i weszła na sale, gdzie było z 8 stołów z krzesłami, do otwarcia restauracji było jeszcze 35 minut, toteż szybkimi oraz zgrabnymi ruchami umyła wszystkie blaty mebli i przetarła krzesła, następnie rozłożyła solniczki i pieprzniczki na każdy stół, nie zapomniała także o serwetkach. Dzisiaj był dzień zup, więc na otwarcie każdy klient dostawał ciepłą zupę. Rozłożyła sztućce i miski, w których znajdowała się już pomidorówka. Klienci zaczęli przychodzić. Po 40 minut było wszystko zjedzone, więc zaczęła brać puste naczynia i zanosić je do kuchni, a przynosiła z powrotem czyste i nowe. Na talerzach miała gorący obiad, który składał się z kotleta, surówki i ziemniaków. Nie zapominała także o napojach, czyli o kompocie, wodzie i sokach. Gdy zjedli i wyszli w swoją stronę, Kanade ponownie wszystko posprzątała i pozanosiła do kucharza, gdzie pozmywała i umyła naczynia. Na koniec wyczyściła wszystkie blaty stołów. Tak zakończyła się jej praca i kolejny pracowity dzionek. Z pensją otrzymaną od szefa wyszła z restauracji.

No cóż, kasa poszła to mogę wziąć stare zapisy i dać teraz dla Kirako ^^
Poproszę o wypłate oddzielnie za 1 i 2 dzień.

Chinchou - 2012-04-23 19:35:48

Przyszłam tutaj z uśmiechem na ustach i weszłam od razu do kuchni. Szef kuchni obrócił chaotycznie głowę i krzyknął:
- Kto... - po chwili przypomniał sobie kim jestem, uspokoił głos i powiedział miło - Ach, to ty! Przepraszam cię bardzo, ale mamy już dość pomocników, może przydasz się u kelnerów. Poczekaj dziecinko zapytam.
Potem poszedł w stronę drzwi i zawołał jakiegoś faceta. Miał on na sobie śnieżnobiałą koszulę, czarną kamizelkę, muszkę oraz proste spodnie w tym samym kolorze. Na przedramieniu przewieszony miał biały kawałek materiału. Był trochę starszy niż większość kelnerów miał około trzydziestu pięciu lat. Jego twarz pokazywała pewność siebie. Miał krótkie włosy koloru brązowego, które kontrastowały z niebieskimi oczami. Wyglądał jak przeciwieństwo kucharza poważny, szczupły i wysoki.
- Tak? Czemu pan mnie wołał? - zapytał wysokim, ale spokojnym głosem
- Masz może jakąś pracę dla niej? - szef rzekł do niego chłodnie, najwyraźniej niezbyt się lubili
- Ok, potrafisz utrzymać prosto potrawy? - zapytał
-Znaczy tak, ale.... nie chciałabym czegoś strącić, albo... - lekko przeraziłam się, ponieważ jestem trochę niezdarna widząc, jednak, że kelner patrzy się na mnie złowrogo wyjęłam mojego pokeballa i wyrzuciłam z niego Chinchou. Kiedy wyszedł zwinął się w kulkę, ospały, a potem popatrzył się na trenerkę. - Ale mój pokemon spisuje się świetnie! Potrafi utrzymać metalową tacę na swoich czułkach z obciążeniem. - widząc, iż facet nadal nie rozumiał mojej koncepcji wytłumaczyłam - Ja mogę przyjmować zamówienia, a ona będzie dawała je gościom.
- Rozumiem. - powiedział krótko - masz tutaj fartuch i notes do zapisywania. Jak zapiszesz od jednego stolika to koniecznie zaznacz od którego, a potem daj go komuś w kuchni. Zrozumiano?
- Tak - odparłam krótko dodając po chwili - Choć Chinchou!

Teraz wiem jaka ciężka jest praca kelnera. Ciągłe bieganie po sali (do tego z towarzyszem) jest bardzo męczące, tym bardziej, że pomieszczenie jest bardzo duże i znajduje się w nim masa stolików. Zachwycałabym się nimi, ich pięknymi obrusami, pachnącymi świecami, idealnie ułożonymi antycznymi talerzami, ale nie mogłam też dlatego, że o tego ciągle słyszałam coś na kształt: "Kelner, natychmiast!", "Ej, co tak długo!", "Choć tutaj natychmiast, chciałbym zamówić!", "Ta mała dziewczynka jest za wolna!". Jak się już przyszłam to zamiast podziękować krzyczą: "Co tak długo!", "No, nareszcie!". Myślałam wtedy ze wstydem, że sama kiedyś strasznie nakrzyczałam
na kelnera, który pomylił stoliki. Tymczasem chodziło tylko o rodzaj soku. Ja popełniałam o wiele poważniejsze błędy zaczynając od przyjęcia zamówienia od gości, którzy dopiero przyszli nie patrząc
na to, że inni goście czekają już dziesięć, piętnaście minut do pomylenia wszystkich potraw z trzech stolików. Nie wyglądało, aby ktoś się, jednak tym przejmował. W restauracji panowało spore zamieszanie, więc każdy zajmował się swoimi problemami. Mój towarzysz sprawił się świetnie.
Widać było, że po poprzednim razie kiedy nosił talerze wiele się nauczył.

Zdjęłam fartuch i podałam go wysokiemu kelnerowi. Mój pokemon siedział mi na rękach i spał.
Ja też byłam już mocno wykończona, ale w lepszym stanie niż Chichou. Jest tak słodka, a w szczególności jak śpi. Po prostu nie miałam serca schować ją do czerwono-białej kuli.
Odebrałam pieniądze, a chwilę potem poszłam do domu niosąc pokemona...

CornJis - 2012-04-23 21:01:32

Przyszedłem na zaplecze w sprawie zgłoszenia o pracę. Pracowałem na zmywaku. To nie była bowiem łatwa praca. Gdy u myłem jeden talerz na stercie pojawiały się 3 następne. To była bardzo męcząca praca. Ale gdy pracownicy mieli przerwę, ja nadal musiałem myć naczynia. Wreszcie powiedziałem:
-Budew, leć! Po czym z pokeball wyłonił się pokemon. Moim następnym rozkazem było nawodnienie w górę talerzy. Nagle wszystkie talerze były natychmiastowo wyczyszczone. Mogliśmy się już obijać. Gdy uzbierała się większa ilość talerzy natychmiastowo mogliśmy je wyczyścić.

Minoru - 2012-04-29 10:08:18

Piękny niedzielny poranek idealny by iść do pracy i zmarnować cały dzień. Nie minęła nawet szósta a termometr wskazywał 15 stopni. To będzie upalny dzień pomyślał Minoru i ruszył w drogę ku restauracji. O 6.30 był już na miejscu, jako kucharz miał jeszcze 30 minut na obejrzenie dzisiejszego menu po czym ruszył do garów.
7.00 Drzwi się otworzyły i pierwsi klienci zaczęli wchodzić, nie było ich za dużo ale tak właściwie było jeszcze wcześnie. Większy ruch zaczął się o 8.00 ludzie przychodzili, żeby pożywić się pysznym śniadaniem złożonym z 3 potraw- naleśników na cieście cienkim, słynną na całą okolicę jajecznicę a'la de Minoru oraz babeczek z nadzienia śmietankowego. Wszystko to można było popić sokiem pomarańczowym lub wodą mineralną. Takie potrawy serwował kucharz jeszcze przez najbliższe godziny a z każdą godziną przybywało ludzi. Około 12.30 zaczął się okres obiadowy i Minoru zaczął myśleć nad potrawami, po około dwóch kwadransach wpadł na wyśmienity pomysł, a mianowicie: Ziemniaki duszone na małym ogniu, soczysta polędwiczka długo smażona oraz do tego trzy rodzaje surówek. Jako drugie danie miały być dwie zupy do wyboru- pomidorowa oraz rosół. Mijały godziny, aż nadszedł czas podwieczorków i tutaj Kucharz zaszalał można było wybrać 5 rodzajów lodów: śmietankowe, czekoladowe, waniliowe, toffi oraz orzechowe. Prócz tego było wiele rodzai galaretek oraz puddingów. Na kolację zaserwował wykwintnego homara długo duszonego na niewielkim ogniu żeby wydobyć jego wyrazisty smak oraz podkreślić ognisty kolor, ludzie byli bardzo zachwyceni tą potrawą do której kucharz dorzucał rożne dodatki zależnie z czym, kto chciał jeść tą potrawę.
Dzień się skończył a trener ruszył po zasłużoną wypłatę.

Takeru - 2012-04-29 23:57:17

Dobrze Dziś Przyszedłem pierwszy raz do pracy na Stanowisko Kucharza .Przebrałem się w szatni po czym odrazu zawaliła mnie lawina zamówień.
Stolik nr 5 spaghetti bolognese . Kiedy otrzymałem zamówienie natychmiast wziołem się do pracy
Oto składniki których użyłem
Składniki makaron spaghetti      400 gramów      +
oliwa      1 łyżka    

Ząbki czosnku      2 sztuki    
mięso mielone      250 gramów      +
sól,pieprz,słodka papryka      1 szczypta    
pomidory w puszce      400 gramów      +
czerwone wino      0.5 szklanki    
przecier pomidorowy      4 łyżki    
suszony tymianek      1 łyżeczka    
świeża bazylia      1 łyżeczka
Po czym przeszedłem do przyrządzania
Na patelni rozgrzać oliwę.
2

Czosnek obrać i przecisnąć przez praskę. Podsmażyć.
3

Dodać mięso mielone, podsmażać 5 minut, aż się przyrumieni. Rozdrobnić, doprawić solą, pieprzem i słodką papryką.
4

Do mięsa dodać pomidory z puszki wraz z zalewą, łyżką rozgnieść wszystkie grudki mięsa.
5

Dołożyć przecier pomidorowy,wlać wino(ewentualnie wodę), wymieszać, doprowadzić do wrzenia. Sos gotować 10 minut, następnie wsypać tymianek i bazylię.
6

W osolonej wodzie z dodatkiem 1 łyzki oliwy ugotować makaron al dente. Odsączyc w durszlaku. Można podawać z tartym parmezanem. Po czym podałem kelnerowi .
Następnie wymyłem naczynia i ogarnołem kuchnię .
Dostałem jeszczę parę zamówień na mojej nocnej zmianie między innymi na Risotto ,Pizze z Peperoni czy
Włoskie zrazy wołowe w pomidorach . Wyokonując następujące dania jeszcze raz wymyłem naczynia i posprzątałem swoje stanowisko pracy przebrałem się . W reszcie nadszedł koniec mojej zmiany .

santos050 - 2012-04-30 08:47:03

przyszedłem do pracy, i od razu po rozmowie z szefem zabrałem się do roboty.
-Co mam zrobić-zapytałem
-To zależy gdzie chcesz pracować-powiedział.-Możesz na zmywaku, jako kelner, lub kucharz albo sprzątacz.Możesz także to wszystko zrobić po kolei.
-Dobrze, dziękuje-powiedziałem i wziąłem się do pracy.
Przebrałem się i podeszłem do stolika numer 4.Zapisałem to co klienci zamówili to było
2x kawę
herbatę
lasagne
kotleta, ziemniaki, sałatkę z pomidorów i cebuli
Spaghetti.

Poszedłem do kuchni wziąłem się do obierania ziemniaków, jednocześnie makaron podgrzewając na patelni.Czajnik zaczął ,,gwizdać".Zostawiłem na chwilę makaron i wrzuciłem ziemniaki do garnka.Zalałem herbatę i dwie kawy.Postawiłem to na tacy i zgasiłem makaron który był już gotowy.Zaniosłem klientom kawy i herbatę oraz powiedziałem, ze trzeba chwile jeszcze zaczekać.
-Dobrze-odpowiedzieli
Zgasiłem ziemniaki i odcedziłem pod zlewem, ponieważ patelnia była pusta zacząłem podgrzewać.Przywołałem machop'a aby pilnował koleta.Zacząłem obierac pomidory i cebule, następnie wrzuciłem je do miski i wymieszałem.Kotlety zgasiłem.Lista wyglądała tak:
2x kawę                        jest
herbatę                        jest
lasagne
kotleta, ziemniaki, sałatkę z pomidorów i cebuli               jest
Spaghetti          jest.
A więc zapomniałem o lazanii!-powiedziałem i szybko się do niej zabrałem.Przypiekany ser przekładałem z mięsem i koncentratem pomidorowym.Dodałem śmietany i dałem do mikrofalówki na 15min.Gdy czas minął dałem wszystkie dania na talerze i przyszedłem do stolika nr 4.Wróciłem do miejsca pracy i umyłem naczynia.Pokemon mi pomagał podawawszy talerze.Myłem i myłem, myśląc, że ich cały czas przybywało.W końcu skończyłem.Szef zawołał mnie jeszcze do stolika numer pięć bo poprzedni kelner skończył prace.Było to dwoje dzieci i poprosiły 2x lody i 2x sok.Poszedłem do kuchni i nałożyłem dzieciom lody i nalałem soku.Zaniosłem im to.Zająłem się teraz w pełni pracą kelnera.Zanosiłem zamówienia sprzątałem talerze i szklanki oraz sztuczce.Gdy restauracje zamykano posprzątałem w kuchni i na sali.Następnie umyłem to co zaniosłem przedtem na zmywak.Przy okazji wysłałem pokemona do domu.
-Idź, dziękuje za pomoc już sobie poradzę-powiedziałem mu.
Gdy umyłem wszystko był już wieczór.Wróciłem do domu i rzuciłem się na łóżko po ciężkiej pracy.
-Jutro odbiorę wynagrodzenie-powiedziałem bardziej do siebie, niż do pokemona.

Takeru - 2012-04-30 09:55:14

Kolejny piękny dzień W którym trzeba pójść do pracy . Tak samo jak wczoraj przebrałem się po czym zaczołem sprzątać kuchnię jeszcze raz i dokładniej przed pierwszymi gośćmi . Po około godziny . Restauracja Została Otwarta .A do kuchni znów spływala masa zamówień lecz jest wczesna pora więc nie było tłoku i ścisków .
Wyszedłem na salę zebrać zamówienia i poprawić stoliki po czym weszłem do kuchni i zaczołem solidną pracę .
Dzisiaj wykonałem takei dania jak:
Calzone z warzywami
Chłodnik z pomidorów
Cappuccino Blanco
Deser z lodów kawowych i pomarańczy
Fettuccine Alfredo z kurczakiem
Krem kawowy z bitą śmietaną
Granola z rodzynkami
Farfalle ze szpinakiem
Najtrudniejsze było w moim odczuciu Fettuccine Alfredo z kurczakiem ponieważ pierwszy raz wykonywałem te danie .
Oto składniki których użyłem
Makaron fettuccine  - 450 g
Pierś z kury  - 60 dkg
Masło  - 10 g
Ser Parmezan  - 10 dkg
Śmietana kremowa  - 200 ml
Pietruszka nać  - 0.5 pęczka
Pieprz czarny  - wg. uznania
Sól Sól
Przepisy z Sól - wg. uznania
A tak przygotowujemy
1. Makaron gotujemy al-dente w lekko osolonej wodzie.
2. Pierś dokładnie płuczemy, kroimy w nieduże paski i smażymy na patelni z obu stron na złoty kolor. Usmażone kawałki kurczaka wyjmujemy na półmisek.
3. Na patelnie wrzucamy masło, wlewamy śmietanę i całość mieszamy. Do powstałego sosu dodajemy ugotowany makaron, kurczaka oraz garść startego parmezanu.
4. Smażmy wszystko na małym ogniu, cały czas mieszając. Makaron podajemy w głębokim talerzu i dekorujemy natką pietruszki.
Po przygotowaniu potraw ruszyłem na Salę jako Kelner by podać wszystkim gościom swoje zamównia.
Kiedy obsłużyłem wszystkich klijentów wziołem miotłe i zamiatałem następnie zmywałem naczynia i ogarnołem stanowisko pracy . Przebrałem się i wyszedłem z uśmiechem .

Grapevine - 2012-04-30 13:33:16

Przyszłam do Kierownika restauracji i powiedziałam do niego :
- Witam pana, przyszłam tu w sprawie pracy.
- Oczywiście. Dobrze, że jesteś, bo nasz kelner się rozchorował i akurat kogoś potrzebowaliśmy.
Od razu wzięłam się do pracy. Goście zamawiali, a ja im z chęcią podawałam. Po chwili pewna kobieta zamówiła, tak dużo, że ledwo zaniosłam jej to co chciała. W końcu tak mnie rozbolał kręgosłup, od noszenia takich dużych zamówień, na raz, że poszłam do kierownika i powiedziałam mu :
- Przepraszam, może mogę teraz pozmywać, bo już boli mnie kręgosłup.
- Oczywiście. Akurat przyszła kolejna osoba na kelnera. - odpowiedział z uśmiechem na twarzy.
Powoli brałam naczynia i myłam je dokładnie. Robiłam dużo piany, nie zużywając zbyt wiele płynu. Chciałam zrobić jak najlepsze wrażenie. Najgorzej myło się talerze, z zaschniętym tłuszczem. W takim wypadku mocno przyciskałam gąbką w płynie. Gdy skończyłam, poszłam do Kierownika po wypłatę. Gdy tylko ją otrzymałam, podziękowałam i wyszłam.

CornJis - 2012-04-30 18:11:17

DZIEŃ 1
Przyszedłem do pracy pracować XD. Byłem kelnerem. Wbrew pozorom to nie była taka prosta praca jak się wydaję. Prawie w biegu nie można nic upuścić. Latałem z tacom tam i z powrotem. Ale to nic! Mieliśmy gościa specjalnego. To była Magda Deser! Szybko musieliśmy pracować. Taki gość nie zdarza się na co dzień. Ale po pewnym czasie wreszcie sobie poszła. Staraliśmy się ale i tak ona nic nie zamówiła.
DZIEŃ 2
Czarno widziałem drugi dzień w pracy. Musiałem gotować! Przepis był następujący:
Namocz żelatynę w niewielkiej ilości wody.Połowę cukru zalej gorącą wodą. Następnie dodaj napęczniałą żelatynę i zagotuj.
Dodaj sok z cytryny i ozięb roztwór.
Umyj jajka i wyparz je we wrzątku. Utrzyj żółtka z cukrem. Utartą masę połącz za pomocą miksera z płynną galaretką.
Rozlej do spodków i pozostaw, aż zastygnie.
To było proste lecz robiłem tego bardzo dużo.

White - 2012-05-06 09:25:20

Dzień pierwszy. Poniedziałek
Wbiegłam do "Restauracji im. Growlithe" w której od dzisiaj mam pracować. Spojrzałam na zegarek by zobaczyć czy się nie spóźniłam, na moje szczęście byłam dziesięć minut przed czasem. Poszłam na zapleczy by zostawić rzeczy oraz włożyć ubranie charakterystyczne dla tej restauracji. Wychodząc z małego pomieszczenia usłyszałam głos szefa. Szybko pobiegłam do niego, a ten na progu swojego biura wręczył mi kartkę z zadaniami na dzisiaj. Głównie było to sprzątanie, w sumie nie byłam zdziwiona, gdyż jestem tu nowa i było to oczywiste. Nie marudząc schowałam kartkę do kieszeni spodni, wzięłam wszystkie potrzebne rzeczy z magazynku, a następnie poszłam umyć łazienki. Zajęło mi to ponad trzy godziny, miałam nadzieję, że nie będę musiała szybko tam wracać. Po krótkim odpoczynku złapałam za ścierkę i wytarłam wszystkie stoły oraz krzesła które były wolne, a  przy tych zajętych wytarłam tylko stół. Po wykonaniu tej czynności złapałam za szczotkę i zaczęłam zamiatać całe pomieszczenie. Miałam szczęście, gdyż było mało ludzi, prze co mogłam sobie pozwolić na takie dokładne sprzątanie. Gdy podłoga była wolna od kurzu złapałam za mopa,  a następnie równie szybko wyczyściłam podłogę do połysku. Odłożywszy wszystkie przedmioty do sprzątania poszłam do kuchni gdzie w wazonach stały kwiaty. Wzięłam je i zaczęłam układać na stolikach. Byłam dumna z mojej pracy, gdyż lokal wyglądał na prawdę ładnie. Po spojrzeniu na zegar zauważyłam, że jest już pora powrotu do domu. Poszłam się przebrać, zapukałam do gabinetu szefa by się pożegnać, a następnie z zadowoleniem wyszłam z lokalu.

Dzień drugi. Niedziela
Z szerokim uśmiechem weszłam do lokalu z myślą, że sprzątanie również pójdzie mi tak sprawnie. Jednak tłok ludzi sprawił, że trudno było mi się przedostać. Będąc w kuchni zauważyłam zdenerwowanego szefa, który wymachiwał rękoma. Po pewnej chwili zauważył mnie i wskazał dłonią bym podeszła. -Touko zajmujesz się dzisiaj obsługą klientów!- Wykrzyczał mi prawie, że do ucha te słowa, a następnie podał mi fartuch. Szybko włożyłam ubranie, złapałam za tackę, notes oraz długopis, po czym jak z procy wyszłam na główną salę. -Dzień dobry nazywam się White i będę dzisiaj państwa obsługiwać...- Ciągle powtarzałam te słowa, a następnie brałam się za pisanie, gdyż zniecierpliwieni klienci szybko zaczęli dyktować swoje zamówienia. Biegałam od kuchni do sali zanosząc zamówienia klientów i idąc do nowych. Po chwili kucharz mnie zawołał trzymając w ręku talerze. -To do stolika 2 i 7.- Powiedział głośno podając mi jedzenie. Złapałam za talerze, po czym szybko podeszłam do ustalonych stolików. Po chwili zauważyłam, że wszyscy przy stolikach mają jedzenie, odetchnęłam z ulgą po czym zaczęłam rozluźniać bolący nadgarstek.  Co jakiś czas ludzie mnie wołali by poprosić o rachunek bądź zamówić coś więcej. Posłusznie wykonywałam ich polecenia starając się wszystko zrobić by byli zadowoleni. W końcu widząc uśmiech klienta ma się największą satysfakcję. Około godziny dwudziestej drugiej ludzie zaczęli powoli wychodzić. Stałam przy jednym ze stolików trzymając rachunek i czekając na zapłatę. W końcu wszyscy zadowoleni, najedzeni, rozliczeni powoli wyszli z lokalu. -Dziękujemy za przybycie!- Pomachałam dłonią do ostatnich klientów, po czym wykończona usiadłam na stoliku kładąc głowę  na dłoni.

Anastazja - 2012-05-06 13:44:21

Nastał jasny i ciepły, poniedziałkowy ranek. Na ulicach miasta roiło się od turystów oraz trenerów poszukujących przygód. Jednym z nich jest młoda Anastazja. Jej sen o zostaniu mistrzem pokemonów duchów może się spełnić, ale jest jeden problem. Anastazja pochodzi z biednej rodziny, a sama podróż trenera jest bardzo droga. A więc czy jest lepszy sposób na zarobienie pieniędzy niż praca w Restauracji im. Growlith'a? Zwłaszcza, że młoda trenerka, gdy rodzice byli w pracy sama musiała gotować. Jej pierwsza rozmowa w cudnym lokalu odbyła się z wysokim i niezwykle przystojnym właścicielem, który był także szefem kuchni. Ten widząc zapał dziewczyny przyjął ją bez zastanowienia. Niestety nie na takie stanowisko jakie by chciała młoda Anastazja. Wyszedł do pomieszczenia służbowego, a gdy wrócił wręczył jej mopa i wiadro... Mimo rozczarowania trenerka dumnie chwyciła wiadro i wyszła na salę. Gdy zamoczyła mopa w wodzie wszystkie oczy zwróciły się ku niej. Może nie wywarło to by na niej wrażenia gdyby narzędzie pracy nie wymsknęło się z spoconych ze zdenerwowania rąk. Cała woda z wiadra wylała się wprost na drogie czółenka zamożnej kobiety. Zaczerwieniona ze wstydu, w śród głośnych śmiechów i gwizdów wytarła dokładnie wodę i weszła do kuchni. Szef widząc to podszedł do niej i zaproponował jej pracę przy zmywaku. Zgodziła się. Najpierw starannie by wynagrodzić swoje winy umyła stos naczyń, następnie wytarła je i poukładała elegancko na półkach, a na sam koniec umyła pochlapaną podłogę. Ale to nie był koniec pracy. Dobiła godzina szesnasta. Godzina szczytu. Anastazja ze spoconym czołem myła naczynia jak szalona byle nie zostać zawalona stertą sztućców. Gdy uporała się ze wszystkim postanowiła pomóc przy gotowaniu. Podeszła do jednego z kucharzy który gorączkowo biegał po kuchni. Spytawszy go czego potrzebuje, zaczęła mu podawać wymienione rzeczy. Dzień dobiegł końca. Wszyscy kucharze już porozchodzili się do domów, lecz Anastazja postanowiła jeszcze umyć szyby i podłogi. W samą północ zmęczona i śpiąca wyszła w raz z szefem na puste ulice miasta, a następnie rozeszli się, każdy idąc w przeciwną drogę. Może w poniedziałek pójdzie jej lepiej?

Alice - 2012-05-06 14:56:09

Dziewczyna, która miała około 15-stu lat, postanowiła sprawdzić swoje umiejętności kucharskie i związku z tym chciała zatrudnić się jako kucharz. Wierzyła w swoje umiejętności kucharskie, tak jak jej mama, która także miała niezwykłe umiejętności kucharskie. Gdy już naszykowała się do drogi do restauracji, mama młodej trenerki dała jej szczęśliwy fartuch, który nosiła zawsze gdy gotowała w kuchni.
- Oto dla ciebie kochanie. Mam nadzieje że przeniesie ci szczęście w nowej pracy. I nie stresuj się.
- Dziękuje mamo.
Córka przytuliła swoją matkę i schowała fartuszek do torby. Po chwili Alice była już gotowa do drogi. Mama jeszcze raz przytuliła córkę.
- Powodzenia skarbie, wiem że dasz sobie radę
- Ja nie za bardzo wierzę w to że raczej no ale mam nadzieje że nie zepsuje żadnego dania.
- Na pewno dasz sobie radę, przecież świetnie gotujesz
- E tam....no dobrze mamo, będę się zbierać.
- No dobrze idź już córeczko
Gdy dziewczyna wyszła z domu i zmierzała w stronę restauracji mama jeszcze krzyknęła:
- I niczym się nie martw.
- Dobrze mamo.
Kilka minut później była już przed restauracją. Na pierwszy rzut oka było bić od niej klasą. Uwielbiała taki styl, chociaż nie było po niej tego widać. Gdy weszła do środka od razu podeszła do recepcji. Za ladą siedziała recepcjonistka, widać było że jest bardzo zajęta. No ale cóż.
- Witam chciałabym....
[b]- Zaraz się panienka zajmę, dobrze.

- Oczywiście poczekam.
Wcześniej wspomniana młoda kobieta, rozmawiała właśnie najprawdopodobniej z kimś ważnym, w drugiej dłoni miała drugi telefon.
- Tak tak wszystko jest gotowe Cynthio, czekamy tylko na twój przyjazd.
Kobieta miała troszeczkę załamany głos.
- Na pewno, słyszę że jesteś trochę podłamana?
- No dobrze, kucharz zachorował i nie mamy kucharza głównego.
- To nie dobrze
Nastolatka słysząc rozmowę, poczuła że musiała się wtrącić, to była jej chwila.
- Przepraszam...
- Tak...
- Ja mogłabym zastąpić tego kucharza.
- Hm...
Cynthia akurat słyszała wtrącenie młodej damy.
- Sally zgódź się, trzeba szlifować umiejętności młodych ludzi.
- No dobrze i tak nie mamy dziś kucharza. A więc Cynthio jesteśmy gotowi w 100%-tach.
- Dobrze, dziękuję ci Sally to dla mnie bardzo ważne spotkanie.
- Dowodzenia.
- Dowodzenia i jeszcze raz dziękuję.
Kobieta wróciła do drugiego telefonu.
- Nie pan się nie martwi, mamy już zastępce. Niech się pan nie martwi...dowodzenia. Nie pan wyzdrowieje i wróci do nas jak najszybciej.
- Dobrze, postaram się, dowodzenia.
I tak kobieta odłożyła słuchawkę. Po chwili zwróciła się do dziewczyny z uśmiechem.
- Nie wiem jak ci dziękować. Mamy dziś bardzo ważne spotkanie, nie wiem co bym zrobiła gdybyś nie przyszła.
- Nie mam sprawy, polecam się na przyszłość. Przyszłam tu trochę zarobić, ale skoro mam już pracę do zrobienia to zrobię to już za darmo. To zaszczy gotować dla takiej ważnej osoby jak Cynthia.
- Nie mów tak, oczywiście dostaniesz wypłatę. A poza tym to nie będzie tutaj gościć tylko Cynthia.
- To znaczy?
- Widzisz nasz droga Cynthia ma dziś spotkanie z Alderem i Steven.
Widać było że młoda trenerka aż zbrakło jej powietrza w płucach. Nie wiedziała co powiedzieć. Przecież to Championi z Unova i Hoenn. Nie wierzyła że będzie gotować dla takich osobistości. To spowodowało że poczuła nie pokój i strach.
- Wszystko w porządku?
- Jestem troszkę zestresowana.
- Nie martw się dasz radę.
- Mam nadzieję.
- Mówmy sobie po imieniu, Sally Honsen.
Podała dłoń...[/b]
- Alice Asai, miło poznać
Ścinała dłoń.
- Mi również. A teraz przedstawię cię zespołowi i kucharzą.
- Dobrze.
Po kilkunastu sekundach były już w kuchni.
- Kochani chciałam was poprosić o uwagę.
Wszyscy pracownicy kuchni skierowali się w stronę recepcjonistki.
- Sally gdzie jest pan, Hashimoto?
- Zachorował i nie przyjdzie, ale mam dla was nowego kucharza.
Młody chłopak, który pytał się o kucharza głównego, spoglądnął właśnie na Alice. Musiał przyznać że była ładna, ale czy sprawdzi się w kuchni, kto to wie.
- Nie wiedziałem, że istnieją tak piękne kucharki. Przyda nam się tutaj kobieca ręka.
Alice spoglądając na chłopaka, zaśmiała się pokręciła głową.
- Oj Tommy, Tommy. No dobrze do roboty, dziś mamy bardzo ważnych gości... przyjeżdża Cynthia, Alder i Steven. Postarajcie się, nie chcemy się przecież skompromitować, prawda. Mam również nadzieje że przywiać naszą główną kucharkę Alice z sercem.
Po tych słowach recepcjonistka wyszła z kuchni i pozostawiła wszystko w rękach kucharzy i wcześniej wspomnianej dziewczyny.
- A więc witamy cię Alice, w naszych skromnych progach.
Podszedł do niej i podał jej rękę.
- Tommy Sanshiro, bardzo miło mi cię poznać. Jestem tu drugi po kucharzu głównym, czyli w tej chwili po tobie.
- Alice Asai, mi również miło cię poznać. Zawsze współpracę z kobietą rozpoczynasz, próbując ją poderwać?
- Rzadko się zdarza, ponieważ nie często współpracuję z kobietami.
- A to ciekawe.
- No dobrze, przebierz się i zaraz wybierzemy potrawy które ugotujemy.
- Dobrze, w takim razie zaraz wracam.
Po kilku minutach, Alice wyszła przeprana, miała na sobie biały fartuszek mamy. Włosy związane w kok.
- A więc możemy zaczynać.
- No dobrze to jaką potrawę ugotujemy najpierw?
- To może nasza nowa kucharka coś zaproponuje? - Zaproponował pracownik.
- Wspaniały pomysł, a wiec co Alice nam zaproponujesz?- Spytał Tommy, z zaciekawieniem w głosie.
- Hm...Bruschetta z dwóch rodzajów pomidorów na przystawkę?
- Wiesz co robisz to bardzo skomplikowane danie. - Tommy nie ukrywał się troszeczkę zaniepokoił.
- Zgadza się... spokojnie damy sobie radę, wieże w was i wasze umiejętności.
- No dobrze, skoro tak twierdzisz, podaj czego potrzebujesz.
No dobrze, skoro mamy mieć trzech gości więc poproszę wszystko po trzy. A więc potrzebuję
6 posiekanych pomidorów śliwkowych
55 g (1/2 szkl.) suszonych pomidorów w oleju
3 ząbki rozdrobnionego czosnku
60 ml (3/4 szkl.) oliwy z oliwek
2 łyżki octu balsamicznego
10 g liści świeżej bazylii
3/4 łyżeczki soli
3/4 łyżeczki czarnego mielonego pieprzu
1 bagietka
220 g tartego sera mozzarella Za chwilę ma niech tu będzie.

Po chwili na blacie znajdowały się wszystkie składniki, które wymieniła dziewczyna.
Tommy był pełen podziwu jak szybko, Alice zaaklimatyzowała się w kuchni. Tym bardziej że jest w ich zespole jedyną kobietą.
- A co ja mam zrobić?
- A ty kochany mi pomożesz? Włącz piekarnik. Robienie niego to kwestia 15 minut.
- Będziemy mieć dużo czasu na danie główne.
- Tak, danie główne musimy zrobić solidnie.
Powiedziała, połączając w dużej misce oba rodzaje pomidorów, dodając jeszcze do tego czosnek, oliwę, ocet, bazylię, sól i pieprz. Po wykonaniu czynności odstawiła to.
- Tommy, pociąć bagietkę na dwu centymetrowej grubości kromki i ułożyć je w jednej warstwie na blasze do pieczenia. Piec przez 1 do 2 minut, aż lekko się zarumienią.
- Robi się szefowo.
- Jestem tu kilkadziesiąt minut i już nazywasz mnie szefową, no nieźle.
- Rzadko się to zdarza, no ale zawsze.
Tommy gdy robił wyznaczoną mu rzecz. W tym samym czasie Alice właśnie porozkładała pomidorowy sos równomiernie na przygotowane tosty, a wierzch każdego posypać mozarellą. Tommy zerkał co chwilę tylko, czy Alice radzi sobie, tak jak mówiła. Nie mógł uwierzyć że tak dobrze można sobie radzić w kuchni. Po ok 5 minutach, przystawka była gotowa. A po ok 2 godzinach były gotowe dania główne i desery. Alice zobaczyła przez okrągłe okienka w drzwiach że goście specjalni właśnie przyszli. Cieszył ją fakt że zdążyli wszystko przygotować. Nagle do kuchni wszedł kelner, który miał już brać przystawki lecz naglę, odezwał się głos w sali.
- Serdecznie zapraszam, Tommiego Sanshiro, naszego kucharza który pomagał kucharzowi głównemu przyrządzać dania dla naszych gości specjalnych. Pragnę również przedstawić wam i naszym gościom naszą nową kucharkę główną, która zastąpiła dziś naszego kucharza, który niestety zachorował. Panie i panowie, zapraszam serdecznie, Tommiego Sanshiro i ALice Asai!!!.
Dwoje kucharzy wyszli z kuchni i trochę zakłopotani podeszli do recepcjonistki. 
- Proszę wnosić dania dla naszych gości.
Reszta wieczoru minęła bez przykrych informacji, i Tommy i Alice byli bardzo zadowoleni z tego co dziś ugotowali i z personelu który im pomagał. Gdy Alice wróciła do domu, nie mogła przestać mówić jak było w nowej pracy.
- ....i nagle recepcjonistka, ta która wzięła mnie do pracy, zawołała mnie i Tommiego na salę. Nie mogłam uwierzyć że nasze dania tak bardzo im smakowały.

Takeru - 2012-05-06 16:32:53

Dobrze Dziś Przyszedłem ponownie do  pracy na Stanowisko Kucharza .Przebrałem się w szatni po czym odrazu zawaliła mnie lawina zamówień.
Stolik nr 5 spaghetti bolognese . Kiedy otrzymałem zamówienie natychmiast wziołem się do pracy
Oto składniki których użyłem
Składniki makaron spaghetti      400 gramów      +
oliwa      1 łyżka     

Ząbki czosnku      2 sztuki     
mięso mielone      250 gramów      +
sól,pieprz,słodka papryka      1 szczypta     
pomidory w puszce      400 gramów      +
czerwone wino      0.5 szklanki     
przecier pomidorowy      4 łyżki     
suszony tymianek      1 łyżeczka     
świeża bazylia      1 łyżeczka
Po czym przeszedłem do przyrządzania
Na patelni rozgrzać oliwę.
2

Czosnek obrać i przecisnąć przez praskę. Podsmażyć.
3

Dodać mięso mielone, podsmażać 5 minut, aż się przyrumieni. Rozdrobnić, doprawić solą, pieprzem i słodką papryką.
4

Do mięsa dodać pomidory z puszki wraz z zalewą, łyżką rozgnieść wszystkie grudki mięsa.
5

Dołożyć przecier pomidorowy,wlać wino(ewentualnie wodę), wymieszać, doprowadzić do wrzenia. Sos gotować 10 minut, następnie wsypać tymianek i bazylię.
6

W osolonej wodzie z dodatkiem 1 łyzki oliwy ugotować makaron al dente. Odsączyc w durszlaku. Można podawać z tartym parmezanem. Po czym podałem kelnerowi .
Następnie wymyłem naczynia i ogarnołem kuchnię .
Dostałem jeszczę parę zamówień na mojej nocnej zmianie między innymi na Risotto ,Pizze z Peperoni czy
Włoskie zrazy wołowe w pomidorach . Wyokonując następujące dania jeszcze raz wymyłem naczynia i posprzątałem swoje stanowisko pracy przebrałem się . W reszcie nadszedł koniec mojej zmiany .

99dawid999 - 2012-05-06 21:10:29

Kolejny dzień pracy w resteuracji, miałem zostać kelnerem, pomyślałem że to nawet dobrze bo mogę dostać napiwek, przyszedłem szybciej do pracy żeby się przygotować. Tak się złożyło że akurat kiedy zbliżałem się do resteuracji przyjechał też mój szef podszedłem do drzwi i zaczekałem na niego, gdy podszedł do mnie zacząłem rozmowę:
-Dzień dobry szefie
-Witaj, ty jesteś tym nowym kelnerem?
-Tak to ja
-To dobrze, widzę że jesteś przed czasem
-Tak
-Idź lepiej się przygotować
-poco ta wcześnie?
-klienci przychodzą nie raz 30 minut przed otwarciem
-To już biegnę się przebrać
-To do zobaczenia później
-Dobrze
po tej rozmowie z szefem udałem się na zaplecze byłem pierwszym pracownikiem który dzisiaj przyszedł ale za nim się przebrałem kucharz zdążył stawić się do pracy, gdy mnie zobaczył od razu się przywitał
-Hej, ty co tak wcześnie?
-A tak jakoś szybko szedłem
-Prędzej bym się spodziewał że nie przyjdziesz niż że przyjdziesz tak szybko
-Też możliwe
-Dobra muszę iść się przebrać ale i tak się będziemy widzieć, w końcu przynosisz mi zamówienia
-Co racja to racja
Siadłem sobie na krześle czekając na pierwszego klienta, w końcu ktoś przyszedł, wstałem wziąłem notes, podszedłem i zapytałem:
-Dzień dobry, co podać?
-Dzień dobry, poproszę jedną pizze
-Dobrze, coś do picia?
-Wodę mineralną
-Dobrze
Zapisałem wszystko co trzeba było wydarłem kartkę, i poszedłem do kucharza
-Hej, masz zamówienie
-Okej już się za to biorę, o znowu jakiś klient
szybko zabrałem notes i długopis i podszedłem do klienta
-Dzień dobry, co podać?
-Proszę zapiekankę
-coś do picia?
-tak, proszę colę
I znowu podałem kartkę kucharzowi. Kiedy się odwróciłem zobaczyłem siedzących przy stoliku jakąś dziewczynkę i najwidoczniej jej tatę, więc szybko podszedłem do nich
-Dzień dobry co podać?
-2razy hamburger i 1 colę i 1piwo
-Dobrze
Takich zamówień miałem dzisiaj jeszcze dużo, po ciężkim dniu udałem się do szefa po moją wypłatę, przeliczyłem wypłatę i zarobione napiwki wyszło mi że zarobiłem...

Takeru - 2012-05-07 16:50:01

Kolejny Dzien w Pracy . Przyszedłem przebrałem się i ogarniałem kuchnię . Następnie obrałem warzywa i pozamiatałem podłogę . Zanim się obejrzałem kuchnia lśniła i wszystko było gotowe do pracy . Po chwili wyszedłem z kuchni zebrać zamówinia na salę . Następnie wruciłem do kuchni by przyrządzić wszytkim ich dania .
W zamównieniach między innymi przyrządzałem takie dania jak Chłodnik gazpacho dla stolika 34 a także Słynne placki tortilla stolik 16 oraz butelke czerwonego wina .
Gazpacho przyrządziłem następująco :
składnikiem są pomidory, podawane z jajkami oraz szynką hiszpańską), porra antequerana (gazpacho przygotowane w Maladze), ajo blanco (rejon Andaluzji, chłodnik bez pomidorów, przygotowane z migdałów, czosnku, oliwy oraz chleba, dodatkowo dekoruje się je białymi winogronami), gazpacho tostado (rodzaj gazpacho podawanego na gorąco, dodawane są do niego owoce pomarańczy lub sok pomarańczowy).

Do gazpacho podaje się dodatki, które umieszczane są w osobnych miskach: chleb, warzywa pokrojone w kostkę, oliwki, orzechy, jajka, różnego rodzaju szynki).

Przepis na gazpacho:

Czas przyrządzenia: 45 minut (plus 30 minut na chłodzenie potrawy)

Składniki na 4 porcje:

-500 gram dojrzałych pomidorów

-mały ogórek,

-jedna czerwona papryka,

-zielona papryka,

-łyżka pasty pomidorowej,

-ząbek czosnku,

-łyżka oliwy z oliwek,

-kilka kromek białego pieczywa,

-łyżka świeżych ziół.

Przygotowanie gazpacho:

Pomidory zanurzyć na 40 sekund we wrzątku, odsączyć, kiedy są jeszcze ciepłe obrać ze skórki. Wyciąć szpulki, pokroić na ćwiartki. Obrany ogórek pokroić w kosteczkę. Czerwoną i zieloną paprykę kroić w paski. Odłożyć trochę ogórka i papryki oraz jednego pomidora. Pozostałe warzywa rozdrobnić w mikserze i pomieszać. Dodać czosnek wraz z oliwą i pastą pomidorową. Przyprawić solą i pieprzem. Podawać w małych miseczkach, udekorowane ziołami i pozostałymi warzywami. Najlepiej smakuje z grzankami z białego pieczywa smażonymi na hiszpańskiej oliwie z oliwek.

Gazpacho można przyrządzić na wiele sposobów. Jest to zupa niebywale prosta w wykonaniu. Idealna na upały. Kosztując ją możemy przenieść się do dalekiej Hiszpanii, uciec na chwilę do andaluzyjskich ogrodów, gdzie dojrzewają soczyste owoce pomidorów dodawane do gazpacho… .
Po przygotowaniu dań podałem je gościom życząc smacznego następnie odebrałem tależe do kuchni .
Moja zmiana po woli sie kończy . Pozmywałem naczynia ,zamiatałem i myłem podłogi po czym przebrałem sie  i zamknołem Restaurację .

Rival - 2012-05-10 17:54:23

99dawid999 - 220$

Takeru - 270$

Jeśli pieniądze nie będą dodane po poście, to poczekajcie drobną chwilkę.

santos050 - 2012-05-13 11:47:33

przyszłem do pracy, chcąc pracować na zmywaku i jako kelner.
-Witam, to ty, ten nowy.Dobrze.Bardzo dobrze.Klienci czekają, więc przebierz się i zaczynaj pracę.-powiedział mój nowy szef-Tam jest szatnia-powiedział i wskazał szare drzwiczki.
-Dziękuję i już się zbieram-odpowiedziałem.
Wszedłem do szatni.Była bardzo mała.Szybko przebrałem się i zacząłem prace.
-Stolik numer 3 czeka-powiedział pewien kucharz i skierowałem się tam.
-Poproszę nóżkę kurczaka, tłuczone ziemniaki i surówkę-powiedział klient-to dla mnie.Dla małego kotlet, frytki i również surówkę-dodał, a ja to wszystko zapisałem
-Może jeszcze jakąś zupę-zapytałem
-dobrze-odpowiedział klient-No to ogórkową i pomidorową-powiedział, a ja to zapisałem i pobiegłem do kuchni.
-to zamówienia, ja znowu lecę-powiedziałem do kucharza.
teraz podeszłem do stolika nr. 8 a klienci złożyli następujące zamówienia:
2x Herbatę;
1x Kakao;
1x lody;
2x paczkę herbatników;
3x kotlet i frytki.
Zapisałem to i podeszlem do stolika obok:
-Witam co podać?
-poproszę ziemniaki i rybę.Do tego sok wiśniowy lub wodę mineralną
-Dobrze zaraz będzie
-Kelner!!!-zawołał ktoś, rozejrzałem się i podeszłem do pewnej kobiety.
-Słucham co podać?
-Poproszę tylko herbatę i kanapkę z serem i szynką.
-Ok.
Po raz drugi dałem zamówienia kucharzowi, lecz tym razem wziąłem poprzednie, a więc:
nóżkę kurczaka, tłuczone ziemniaki, surówkę, kotlet, frytki, surówkę i zupy: ogórkową i pomidorową.
-I teraz po raz kolejny do stolika nr 3-pomyślałem i gdy tam doszedłem, dałem zamówienia.
Przyszedłem do kuchni i wziąłem resztę, ponieważ zatrzymał mnie klient, ale nic nie zamawiał, i wszystko było gotowe.Rozdałem zamówienia, a szef powiedział , a jego głos rozbrzmiał w głośnikach:
-Zaraz zamykamy!!
Ja poszedłem na zmywak.
-Machop, shuppet pomożecie mi!-wezwałem dwa pokemony-shuppet, podawaj mi i machopowi talerze, a ty machop zmywaj je.Już to kiedyś robiłeś pamiętasz?-rozkazałem, a na koniec zapytałem pokemona.
Zmywaliśmy łyżki, tace, talerze, kubki i kieliszki, aż do 22:00.
Zmęczony zapytałem szefa:
-skończyłem, jutro przyjdę po wypłatę.Może tak być?
-Oczywiście, bardzo mi pomogłeś-Odpowiedział szef.
Przespałem się, i obudziłem się o 12 godzinie.Ubrałem się i zostawiłem pokeballe na stole.
Witam znowu, przyszedłem po wypłatę-powiedziałem do szefa, z którym umówiłem się wczoraj.
-Trochę późno nieprawdaż?Ale dobrze oto twoja wypłata-odpowiedział
wyszedłem ze sklepui  w domu wysypałem złote monety na stół. po dokładnym przeliczeniu okazało się, ze na stole leży:

Rival - 2012-05-13 12:48:13

... 315$! - Co za sknera! - Mruknąłeś do siebie.

Jeśli pieniądze nie zostaną wpisane po dodaniu tego posta, proszę poczekać drobną chwilę.

Aiwlyss - 2012-05-13 17:14:01

Uch… Nie wiem, co za wariat wymyślił, że pogoda, która sprawa, że pot leje się z ciebie strumieniami, jest najlepsza do życia człowieka. Dużo lepiej radzą sobie w niej ogniste pokemony, szczęściarze.
Spojrzałam na niebo. Mimo usilnych modłów i dziwacznych tańców kilku mniej znanych grup religijnych, na niebie nie pojawiała się nawet najmniejsza chmurka, a słońce nadal zamieniało ziemię w olbrzymi piec. „Jeszcze kilka szerokości geograficznych i by obowiązywała sjesta” – pomyślałam z żalem.
W końcu stanęłam przed ładnym, piętrowym budyneczkiem z wielkimi szybami wprawionymi w ściany. Sprawdziłam jeszcze raz adres na pomiętym w dłoni świstku. Tak, to na pewno tu.
Weszłam do środka. We wnętrzu panował cudowny chłód, widać było, że klimatyzacja działa pełną parą. Przy szklanych, nowoczesnych stolikach siedziało kilka starszych dam i kanapowych pokemonów, jak na przykład siedzący na kolanach jednej Buneary. Wnętrze lśniło bielą i chirurgiczną czystością. Ocieplało go wiele gatunków kwiatów, pływających swobodnie w wielkich, szklanych misach. Widać było też ukwiecony ogródek, a na tarasie stały identyczne stoły pod kremowymi parasolami. Ogólnie - lokal z klasą, jakich mało. I dobrze - pewnie więcej płacą.
Poszłam do kuchni. Na wejściu zauważyłam wielkiego mężczyznę, basem wydającego rozkazy. To na pewno był szef. Podeszłam do niego.
-Chcę zdobyć pracę - olbrzym odwrócił się do mnie.
-Zdajesz sobie sprawę, że nie przyjmujemy tu każdej osoby z ulicy?
-Mam rekomendację
-podałam mu oficjalny papier, a on go przeczytał, westchnął parę razy i oddał mi.
-Dobra, przyjmę cię na próbę. Będziesz kelnerką. Pójdź do przebieralni po ciuchy, a potem zgłoś się do Mirka od lodów. Będziesz roznosiła jego zamówienia.
Po przebraniu się w koszmarnie krótką spódniczkę udałam się do kuchni. Przypominała raczej taśmę produkcyjną niż miejsce przygotowywania posiłków - kucharze ustawieni przy długich blatach, podawali sobie dania. Ruch był jak na targu.
Ktoś pomachał mi nad głowami ludzi. Może pomoże odnaleźć się w tym ludzkim mrowisku? Tym człowiekiem okazał się dwudziestoletni blondyn w kucharskiej czapce. Wyciągnął do mnie rękę.
-Mirek. To ty jesteś nową kelnerką?
-Aiwlyss. Rozumiem, że to u ciebie mam pracować? Wtajemniczysz mnie w system panujący przy zamawianiu?
-Jasne. To nie jest takie trudne. Klienci mają przy stolikach wbudowane małe tablety, na których wybiera się danie. Zamówienie i numer stolika trafiają do odpowiedniego stoiska, a ty je roznosisz i sprzątasz. Talerze zanoś do zmywalni. A to jest twoja nowa koleżanka, Anna
- uśmiechnął się do czarnowłosej dziewczyny, ubranej w taki sam strój jak ja.
Zaczęłam pracę. Najpierw liczyłam stoliki, które obsługiwałam, ale gdzieś przy dwudziestym straciłam rachubę. Ciągle miałam w ręku albo mrożone w ciekłym azocie delicje Mirka, albo puste pucharki. Wszystko wydawało się straszliwie monotonne, do czasu...
Poszli na pierwsze piętro, gdzie sala była poprzedzielana parawanami, dającymi prywatność klientom. Zamówili dwie malinowe fantazje i jedną czekoladową pychotę. Kiedy zanosiłam im te lody, usłyszałam kawałek rozmowy.
- To na kiedy dostarczyć towar?
- 20 lipca. Podstawimy wam ciężarówkę, nikt się nie dowie...
- tupnęłam cicho, jakbym jeszcze była na początku korytarza, a potem coraz bardziej natężałam dźwięk. W końcu weszłam do małego pokoiku, położyłam pucharki na stoliku i bez słowa uciekłam.
Tuż po tym zdarzeniu Mirek zarządził przerwę. Pokazał mnie i Annie mały stolik z boku sali, po czym zniknął. Wrócił za swoim popisowym daniem. Postawił przed nami czekoladowo-waniliowo-owocowe lody, polane kremem waniliowym i posypane kawałkami mango oraz wiórami białej czekolady.
- A więc jesteś koordynatorką? - tym pytaniem zaczął dość ciekawą rozmowę. Okazało się, że moi współpracownicy są bardzo mili, więc szybko się z nimi zaprzyjaźniłam. Poza tym oboje uwielbiali pokemony, a Mirek chciał nawet zostać koordynatorem (co mnie trochę zdziwiło, bo w wieku odebrania startera chłopcy zwykle chcą zostać trenerami.) Nagle Anna dała mi znak, abym podeszła do niej.
- Chyba mogę ci zaufać - powiedziała i wyciągnęła czarny portfel, w którym zamigotała..., biało-błękitna odznaka policjantki. - To ty zaniosłaś lody do pokoju numer 23? Jedna z osób, które widziałaś to międzynarodowy przemytnik, personaliów drugiej nie znamy. Są bardzo niebezpieczni. Pomożesz mi dowiedzieć się co knują? - skinęłam głową, ledwo przytomna. Zaraz, byłam zanieść lody przestępcom? I cudem uniknęłam śmierci?
Przez resztę dnia chodziłam na samych oparach porannej energii, prawie się nie odzywając do Mirka, a tym bardziej do Anny. Kiedy skończył się czas pracy, dodałam wypłatę od wyraźnie zadowolonego szefa do napiwków i przez skwar zachodu poczłapałam do domu.

Sorki, że takie długie, nudziło mi się

Rival - 2012-05-13 18:27:26

475zł

Po dodaniu tego posta, poczekaj drobną chwilkę, a dopiszę pieniądze.

Mugetsu - 2012-05-13 21:05:30

Zobaczyłem napis zatrudnię kucharza to też natychmiast wszedłem i zapytałem się o to stanowisko, gdyż naprawdę kocham gotować i potrafię przyrządzić kilka wyśmienitych potraw. Poszedłem do szefa kuchni, a ten zapytał.
- Czego chcesz! Nie widzisz, że jestem zajęty! Szybko mów o co chodzi albo wyjdź!
- J..j...j..ja w s...s...s...sprawie pra...pracy
wyjąkałem Słyszałem, że poszukuje pan kucharza, więc przyszedłem.
- Dobrze zaczniemy od sprawdzenia twoich umiejętności póki jeszcze nie ma klientów. Tam jest stanowisko, a w szatni strój, idź i się przebierz.

   Po przebraniu się w fartuch wróciłem do kuchni.
-Zaraz jeden z pracowników przyniesie Ci trochę składników, z których masz mi przygotować trzy potrawy: przystawkę, danie główne i deser. Na przygotowanie tego masz godzinę. Wiem, że to mało czasu, ale dobry kucharz sobie poradzi. A teraz idź i zaskocz mnie!
   
   Odwróciłem się i podbiegłem do stanowiska gdzie stała skrzynka z składnikami, a właściwie z resztkami składników. Znajdowało się tam trochę mięsa, ryb, warzyw, 1 śmietana, cukier, mąka, kilka jagód, olej, przyprawy i ryż. Szybko zacząłem zastanawiać się co można z tego przyrządzić.
   
   Wpadłem na pomysł aby na przystawkę zrobić zupkę według przepisu starej babki z Nimbasa City, ponieważ ugotowanie jej zajmowało ok 10 minut. Wziąłem się za obranie warzyw i w tym samym czasie wstawiłem wodę w garnku aby się zagotowała i przyprawiłem ją odrobiną soli, ostrej papryczki jaką znalazłem w skrzynce i słodkim sosem po czym wrzuciłem warzywa i gotowałem przez 25 minut. W czasie gdy zupa się gotowała, wymyśliłem danie główne.
   
   Szybko wrzuciłem mięso to przygotowanej marynaty z przypraw i oleju, a gdy mięso trochę nasiąkło wywarem wrzuciłem je na patelnię i smażyłem przez około 10 minut obracając raz z jednej strony na drugą. W między czasie spróbowałem bulionu, który zaczynał bulgotać i stwierdziłem, że wystarczy gotowania, więc przykręciłem gaz tak aby utrzymywał ciepło zupki.
   
   Gdy mięso równomiernie się zarumieniło zdjąłem je z patelni i ułożyłem na talerzu wraz z kilkoma startymi warzywami jako surówka i polałem marynatą, w której na początku marynowałem mięso.
   
   Teraz przyszedł czas na deser z śmietany, cukru i jagód zrobiłem przepyszną polewę, upiekłem również biszkopt, z którego wykroiłem kilka krążków. Pobiegłem do szefa zapytać czy jest mleko lub gotowa bita śmietana. Ten wręczył mi małą miseczkę z bitą śmietaną dodając:

- Śpiesz się. Kończy ci się czas.

   Wróciłem do stanowiska by dokończyć deser. Na przemian przekładałem do kufelka biszkopt i bitą śmietaną wymieszaną z jagodami, a wszystko zwieńczyłem polewą, którą przygotowałem wcześniej.
   
   Gdy usłyszałem, że zostały mi 2 minuty, akurat nalewałem zupę do miseczki, następnie postawiłem wszystko na tacy i zaniosłem Szefowi do stolika. gdy ten sięgał po potrawę tłumaczyłem jak to przygotowałem, a ten próbując każdej po trochu komentował, krytykował i chwalił za smak, pomysł i podanie.

   W końcu powiedział: Dobra jesteś przyjęty, jako że zupa wyszła ci najlepiej idziesz na stanowisko z przystawkami, a twoja zupa idzie do menu jako danie dnia. Powodzenia i bierz się do roboty!

   Wiedziałem co oznacza danie dnia w restauracji, przez niską cenę i pochwałę dania przez Szefa kuchni, klientela będzie ciągle je zamawiała co oznaczało przygotowanie wielkiej ilości tego dania. Gdy zabrzmiał dzwoneczek wiszący u drzwi, oczekiwałem zamówienia i spodziewałem się usłyszeć- DANIE DNIA!- i tak też się stało.
   
   Gdy klienci wpadali hurtowo do restauracji i tak samo zamawiali musiałem dorobić zupy, co zajęło mi 10 minut i za co zostałem skrzyczany przez Szefa, że długo mi to zajmuje. W sumie ugotowałem 3 gary zupy i wydałem ok 60 porcji tego wywaru.

   Po zamknięciu restauracji Szef podszedł do mnie i powiedział, abym przyszedł jeszcze i jeśli dobrze mi pójdzie to może dostanę stałą posadę. Po czym wręczył mi wypłatę, a ja dziękując wyszedłem zadowolony i chętny tu wrócić.

xEwAx - 2012-05-13 21:39:30

Był piękny dzień w Violet City. Słońce przebijało się przez firanki, a ja pełna entuzjazmu zbudziłam się. Razem z moimi pokemonami wstaliśmy i poszliśmy do restauracji. Podobno potrzebowali kucharza na jeden dzień. A że potrzebowałam kilku groszy poszłam do miejsca zatrudnienia. Powiedziałam do kierownika:
- Witam pana kierownika! Mam pytanie.... Czy mogłabym tu popracować przez jeden dzień ? Bardzo potrzebuję kilku groszy. - zapytałam się skromnie.
Mój nowy szef zgodził się. Poszłam więc przebrać się do szatni. Moim pierwszym zleceniem było zrobienie puffinek dla pokemonów. Wzięłam się do pieczenia. Moja mała Skitty uwielbiała je i pomagała mi je zrobić. Gdy ciasteczka były gotowe dałam zamówienie kelnerowi, który zaniósł ciasteczka do pokemona.

Moja praca ciągnęła się dalej. Zrobiłam kilka potraw dla klientów. Nagle szef zawołał mnie i powiedział:
- Liso! Mamy tutaj krytyka kulinarnego! Dowiedział się, że jesteś najmłodszą dziś kucharką i chce wiedzieć czy jesteś godna pracować w tej jakże ekskluzywnej restauracji. To nie jest zwykły krytyk ale również założyciel całej tej restauracji. Dasz sobie radę ? Aha ! I musisz dostarczyć zamówienie osobiście ! Zrozumiałaś???
- Tak! Nie zawiedzie się pan na mnie szefie!- odpowiedziałam stanowczo. Moje zamówienie było takie:

* Puffinki dla jego pokemona
* Zupę pomidorową
* Lody śmietankowe z czekoladą i bitą śmietaną

Od razu wzięłam się do roboty. Mały kotek pomagał mi przy robieniu ciasteczek dla pokemonów. Przy robieniu zupy musiałam się na pracować. Miała być najpyszniejszą zupą jaką kiedy kolwiek wdział świat!
Lody śmietankowe poszły mi już szybciej niż te dania.

Gdy wręczałam dania krytykowi i jego Growlithe ' owi jedzenie powiedziałam:
- Mam nadzieję, że będzie smakowało panu. Życzę z całego serca smacznego!

Gdy założyciel restauracji już dokończył danie zawołał mnie i rzekł :
- Wyszło ci to bardzo dobrze! Jesteś godna tu pracować. Więc jeśli będziesz miała ochotę tu popracować to możesz tu przyjść!

Miałam dzień pełen przygód, więc z bananem na twarzy wróciłam do domu.

99dawid999 - 2012-05-14 14:39:02

Dzień pierwszy




Pierwszy dzień w pracy, hmm... ciekawe co będę musiał robić, podobno miałem zmywać naczynia oby nie było za dużo klientów, no ale koniec tych rozmyśleń czas iść do pracy, no kawałek mam ale to nic pokemony schowałem do balli i włożyłem do plecaka który zabrałem ze sobą ,,Oby było mało ludzi dzisiaj" błagałem w duchu nie wiadomo kogo, po dojściu do pracy przywitałem się z  klientami i pracownikami a potem poszedłem do    szefa, który siedział w swoim biurze:
-Dzień dobry szefie
-Witaj, to ty jesteś Chilikis tak?
-Tak, to ja mam tutaj pracować
-Tak wiem, będziesz zmywał naczynia
-Dobrze
-Idz się przebrać i do pracy
-Dobrze, już idę
Po tej niezbyt miłej rozmowie przebrałem się w strój pracowniczy i udałem się zmywać naczynia, ledwo zacząłem a przyszedł do mnie kierownik
-Słuchaj musisz iść do sklepu brakuje nam składników
-Ale, ja dopiero co zacząłem tu zmywać
-Zmywanie ci nie ucieknie, co najwyżej dojdzie, masz tu listę co masz kupić powiedz że przychodzisz ode mnie i że zapłacę jutro
-No dobrze już idę
-Tylko się pośpiesz, być może dostaniesz premię jak szybko ci pójdzie, a oto twoja lista nie przegap nic, najlepiej wykreślaj to co masz
-Okej a do którego sklepu?
-Widać go stąd przez okno, nie przegapisz go
-Dobrze idę
No masz co ja jestem chłopiec na posyłki, może przynajmniej zarobię więcej niż normalnie, przynajmniej sklep nie daleko hmm... na liście też dużo nie ma
-jakby nie mógł pójść ktoś inny tylko ja co nie pichu?
Wreszcie doszedłem do sklepu wziąłem wózek, a pichu pakował rzeczy z listy, gdy było już wszystko poszedłem do kasy mówiąc że właściciel zapłaci jutro niechętnie ale się zgodziła i poszedłem z powrotem do resteuracji i od razu poszedłem do szefa
-Wreszcie jesteś, co tak długo?
-Kolejki w sklepie były długie...
-Dobra nie ważne tylko zanieś szybko kucharzowi te składniki i idź zmywać te naczynia trochę się tam tego nazbierało
-Dobrze, już idę
Szybko ze składnikami pobiegłem do kucharza
-Proszę oto twoje składniki
-Wreszcie klienci już się niecierpliwią
Nie zaczynałem nawet rozmowy tylko poszedłem zmywać naczynia, to co zobaczyłem zwaliło mnie z nóg cała sterta brudnych talerzy i sztućców, i cały czas coś donosili w końcu klientów już nie było, kucharz też skończył zmianę a ja jeszcze zmywałem naczynia
-Wreszcie koniec!
Poszedłem się przebrać a potem po plecak, to teraz tylko powiedzieć szefowi że skończyłem
-Szefie skończyłem już zmywanie
-Wreszcie, trwało to wieki
-Było tego strasznie dużo
-No nie ważne, widzimy się jutro



Dzień drugi



No nie kolejny dzień w pracy może dzisiaj będzie mniej roboty, i klientów przy okazji
-Pichu chodź idziemy
Byłem ciągle zmęczony z poprzedniego dnia, ale w końcu dotarłem do resteuracji, tak jak poprzedniego dnia poszedłem najpierw do szefa
-Dzień dobry
-O Cześć Chilikis już jesteś? jeszcze 30minut do rozpoczęcia twojej pracy, ale dobrze że jesteś szybciej mam dla ciebie zadanie
-Tak, jakie?
-Pamiętasz ten sklep w którym byłeś wczoraj?
-Tak, robiłem tam zakupy do resteuracji
-To teraz pójdziesz i za to zapłacisz, radze ci się pośpieszyć po później znowu nazbiera ci się strasznie dużo naczyń
-No, dobrze pójdę skoro trzeba
-No to masz tu pieniądze i zapłać a reszta jest dla ciebie za fatygę
Wziąłem swojego pichu i poszedłem do sklepu, nie było tam w ogóle ludzi i szybko zapłaciłem a reszte wziąłem dla siebie tak jak kazał kierownik, to teraz trzeba wracać do pracy, widziałem tam mało klientów a moja zmiana zacznie się za 10 minut pewnie nie ma dużo naczyń. Tak jak myślałem naczyń było tyle że uporałem się z tym z godzinę a później przychodzili tylko pojedynczy klienci więc dzień zleciał mi milion razy lepiej niż wczorajszy


Jeśli można proszę oddzielną wypłatę za każdy dzień

Airie - 2012-05-14 17:24:53

Po ostatniej pracy moje zarobki wręcz wyparowały, no i w gruncie rzeczy nudziło mi się, więc wybrałam się do restauracji, w której nigdy nie brakowało rzeczy do roboty.
We wnętrzu panował chłód klimatyzacji, a ja z uśmiechem podeszłam do lady, za którą kręciła się starsza kobieta. Nie zdążyłam jednak nic powiedzieć, bo ona od razu zagoniła mnie do pracy, rzucając śmieszny fartuszek, który tu nosili. Zabrałam się więc za zamiecenie całej sali. Była to ciężka robota, a cały czas ktoś przychodził i brudził to, co zdążyłam sprzątnąć. Kiedy w końcu mogłam zostawić to na rzecz kogoś innego, biegałam od stolika do stolika, zbierając brudne naczynia i układając je w śmiesznym wózku, który po wypełnieniu zawiozłam na zaplecze. Zabrałam się za mycie tego wszystkiego. Niektóre talerze trzeba było naprawdę szorować, żeby je domyć, no i ciągle musiałam uważać, żeby czegoś nie stłuc. Potem musiałam wszystkie te naczynia powycierać i poukładać w szafce.
Liczyłam na chwilę przerwy, ale nie było na to szans, bo zagonili mnie do obierania ziemniaków. Była to okropna robota i narobiłam sobie odcisków, mimo że miałam na rękach gumowe rękawiczki. Po obraniu dwóch kilogramów zwiałam z kuchni, bo miałam już tego dość. Kobieta przy ladzie zawołała mnie jednak do siebie i musiałam teraz przyjmować zapłaty za posiłki i wydawać im resztę. Z tego wszystkiego to było najprzyjemniejsze zajęcie, jednak jakąś godzinę później wygonili mnie do ludzi i zaczęłam przyjmować od nich zamówienia, a potem ganiać do kuchni i tam je przekazywać.
Na koniec dnia jeszcze raz zamiotłam całą salę i wyrzuciłam śmieci i poszłam odebrać zapłatę.

Mugetsu - 2012-05-14 18:18:28

- Ach dzisiaj drugi dzień pracy, ciekaw jestem co przygotuje dla mnie Szef, po czym pełen wigoru ruszyłem do pracy.

   Poszedłem wpierw się przebrać w fartuch i czepek i poszedłem do kuchni. Kilka osób krzątało się w tą i tamtą stronę. Podszedłem do szefa i zapytałem się co dzisiaj mi wyznaczy do zrobienia.

- Dobrze, że jesteś.  Dzisiaj zaczniesz od obrania i starcia warzyw na surówki, następnie filetujesz ryby i przygotujesz je do smażenia i na koniec nagotujesz ryżu, po czym zgłosisz się do mnie a ja wyznaczę Ci stanowisko w kuchni, a teraz idź.

  Poszedłem i zacząłem od obierania warzyw. Gdy już skończyłem, starłem je i wrzuciłem je do wielkiej miski, po czym wymieszałem według polecenia Szefa. Następnie wziąłem się za ryby zajęło mi to trochę czasu, ponieważ robiłem to tylko 2 razy w życiu, jednak Szef podszedł do mnie i pokazał mi szybki sposób dzięki, któremu poradziłem sobie z tym zadaniem. Przygotowanie ryby położyłem na wielkiej desce i posypałem je mąką. Ostatnią rzeczą było ugotowanie ryżu, było to najprostsze zadanie jednak wymagające uwagi czy aby ryż nie przypala się przy dnie garnka i czy czasem nie został przegotowany.

   Po zakończonych czynnościach poszedłem do Szefa, aby przydzielił mi stanowisko, a ten kazał mi iść na desery. Gdy restauracja została otworzona od razu wsypali się klienci, a wraz z nimi posypała się masa zamówień.

   Do przygotowania miałem niezliczoną liczbę deserów rozmaitych smaków miedzy innymi:
- Banan w cieście z polewą czekoladowa,
- Pucharek lodów z ciastkami biszkoptowymi,
- Deser o nazwie "Czekoladowa fantazja",
- Napoje mleczne z owocami (prawie wszystkie smaki).
   Było tych zamówień znacznie więcej, lecz akurat te zapadły mi najbardziej w pamięć, z powodu licznych zamówień.

   Klientów powoli ubywało a 15 minut przed zamknięciem sale była już pusta, wtedy Szef wszystkim pogratulował dobrej roboty i wyznaczył nowego na zmywak. Tym nowym byłem oczywiście ja.
   
   Idąc na zmywak zastałem tam wielką górę brudnych naczyń i resztek które miałem wrzucać do specjalnego pojemnika, a następnie wynieść je na śmietnik za restauracją.  Gdy skończyłem zmywać stos naczyń, poukładałem je na miejsce i poszedłem szukać Szefa aby odebrać swoje wynagrodzenie.
   Gdy tak szukałem nagle podszedł do mnie jeden z kelnerów, który kończył sprzątać salę jadalną i powiedział, że Szef już wyszedł i zostawił mu wypłatę dla mnie, po czym wręczył mi pieniądze, a ja dziękując opuściłem restauracje.

Minoru - 2012-05-18 20:52:12

Mugetsu: z niedzieli: 400  z poniedziałku: 250
xEwAx: 250
99dawid999: pierwszy dzień: 250 (choć dialog jest najprostszą formą- mało wymagającą wole, opowiadania, ps. KROPKI)  dzień drugi: 50
Airie: 250

Dodane

Mugetsu - 2012-05-20 12:55:40

- To już trzeci dzień mojej pracy.

   Ruszyłem w stronę restauracji po nowe obowiązki i nauki, które dostanę od Szefa. Lubiłem tę pracę, mimo tego, że Szef był bardzo wymagający i krytyczny, ale dzięki jego uwagą mogłem nabrać wprawy w tym fachu.
Wchodząc do budynku od zaplecza i kierując się do szatni zawołał mnie Szef, więc od razu do niego pobiegłem.

   - Dlaczego jeszcze jesteś nie przebrany!? Za co Ci płacę!? Z resztą nie ważne. Jak już się przebierzesz, idź na zaplecze, mamy dziś dostawę, więc pomożesz ją rozładować. Następnie pójdziesz do sklepu po potrzebne mi składniki, które masz tu na liście.

   Lista zawierała tytuł "Złota Pagoda" a pod nim składniki takie jak:
- filet z piersi kurczaka
- parę plastrów boczku wędzonego
- kawałek boczku świeżego (około 15 dag)
- czosnek
- cebula
- sos sojowy
- dwa jajka
- sól pieprz

   
   Oraz opis przygotowania, który zawierał niezbędne informacje jak przygotować ten przysmak.

   Po przebraniu się, poszedłem na zaplecze i oczekiwałem na dostawę, która przyjechała dopiero po 15 minutach. Pomogłem w rozładowaniu i wszystko przeniosłem do spiżarni. Nagle przypomniałem sobie, że muszę jeszcze iść do sklepu, wiec czym prędzej wyruszyłem i pomyślałem, że pójdę na targ, ponieważ dostanę tam świeższe produkty potrzebne na ten przepis.

   Szukałem najlepszych i najbardziej świeżych składników, wszystko szło oczywiście na rachunek restauracji, a pieniądze przynieść miał kurier, ja musiałem zapisywać gdzie dokładnie kupuje. Gdy wracałem zastanawiałem się po co ten przepis szefowi, oraz myślałem nad tym, że nie jest on dzisiaj w sosie, więc lepiej nie będę pytał.
   
   Gdy wróciłem do restauracji Szef natychmiast odebrał ode mnie produkty po czym poszedł do kuchni i krzyknął do nas.

    Do roboty! Otwieramy za 15 minut.

   Od razu ruszyłem do stanowiska mięsnego, które dzisiaj mi było przydzielone i rozpocząłem przygotowywanie mięs, przyprawianie i marynowanie.
   
   I jak w poprzednich dniach, gdy drzwi wejściowe zostały ledwo otwarte, klientela zasypała salę jadalną swoimi osobami, a kuchnię zamówieniami. Tego dnia chyba wszyscy chcieli zjeść odrobinę mięsa, więc zamówienia kierowane w stronę działu mięsnego, na którym stałem. Nie brakowało smażonych kotletów, które wymagały rozbijania aby były cieńsze, maczania w jajku i bułce tartej, aby panierka była złocista i oczywiście smażenia, które podzieliłem na cztery z sześciu możliwych patelni i po dwa kotlety na jedną.
W następnej kolejności były mięsa grillowane takie jak robione na miejscu kiełbaski wymagające zmielenia i przyprawienia mięsa, a następnie wciskanie ich w jelita wieprzowe i wrzucanie na grill. Na grillu trzeba było tez robić steki, które trzeba było wpierw pokroić na plastry trzy centymetrowe, wrzucić to poprzednio przygotowanej marynaty, aby nabrały aromatu i smaku przypraw i dopiero na końcu wrzucić na grill gdzie trzeba było pilnować aby były wedle zamówienia, czyli krwiste, średnio wysmażone i wysmażone.

   Ludzie zamawiali wszystkie mięsa jakie tylko mogły znaleźć się w menu, od roladek z pysznym farszem, kotletów, steków grillowanych i smażonych, zapiekanek mięsnych z warzywami i serem mozzarella, aż do najprostszych kiełbas z  grilla.

   Dzień ten był wyjątkowo ciężki, wiele dań wracało, bo były źle zarumienione, przysmażone i tak dalej jednak kolejna wydana porcje nie miała prawa już wrócić. Po wyjściu ostatniego klienta restauracja została zamknięta, po czym każdy dostał pochwałę od Szefa.

   Podchodząc do mnie powiedział abym został, ponieważ ma do mnie jakąś prośbę. Po czym powiedział aby każdy wysprzątał swoje stanowisko. Po skończeniu sprzątania i czyszczenia stanowiska, skierowałem się do Szefa i gdy do niego podszedłem aby zapytać się o co chodzi ten mi wszytko wytłumaczył.

   - Pamiętasz po co szedłeś do sklepu, prawda? Te składniki potrzebne były mi, aby przygotować danie dla mojej rodziny i mam prośbę abyś mi pomógł. Zajmie ci to nie wiele czasu, tym bardziej z moja pomocą.

   Zgodziłem się, po czym otrzymałem przepis od Szefa i poszedłem po składniki, które były w spiżarni na osobnej półce. Wróciłem do kuchni i od razu zabrałem się do przyrządzenia potrawy. Zmieliłem mięso kurczaka i boczku, po czym je wymieszałem. Następnie dodając jajko, drobno posiekaną cebulę, łyżkę sosu sojowego i przyprawy, które wybrał Szef i wymieszałem wszystko do jednolitej konsystencji. Wyszło z tego coś w rodzaju farszu, który należało wyłożyć na plastry boczku posmarowane przyprawionym jajkiem, i zawinąć w roladkę, po czym wstawić do piekarnika.

   Pieczenie tych roladek zajęło około 30 minut, w tym czasie Szef przygotował puree ziemniaczane. Gdy przyszła rodzina Szefa, danie było gotowe i wyłożone na talerzyki.

   Szef wręczył mi wypłatę mówiąc abym już uciekał ii nie przeszkadzał, więc podziękowałem i odszedłem do szatni, aby się przebrać i opuścić restaurację

Minoru - 2012-05-20 17:37:26

Mugetsu mam dobry dzień niech będzie 350

Mugetsu - 2012-05-27 17:02:21

  - I znów moja ukochana praca. Coś czuję, że ten dzień będzie naprawdę udany.
  Przekraczając próg drzwi dało się wyczuć przepyszną woń smażonych, gotowanych i pieczonych potraw. Czym prędzej przebrałem się zakładając fartuch i stawiłem się w kuchni. Szef szybko podszedł do mnie gdy tylko dostrzegł, że czekam na jakieś zadanie.
  - Dobrze, że cię widzę.  Mam dla ciebie kilka zadań, które musisz koniecznie wykonać. Mam nadzieję, że nie sprawią ci kłopotu. Po pierwsze musisz iść na zakupy. Masz prawo jazdy??. Super weź furgonetkę bo w rękach tego nie przyniesiesz. Po drugie, pójdziesz do radiostacji i powiesz im, że pojawię się po zamknięciu restauracji. Kolejnym zadaniem jest abyś tu powrócił i wziął się za gotowanie. No i na koniec posprzątasz kuchnię i sale jadalną, ponieważ kelner musi szybciej wyjść. Zresztą nie powinno być trudno. A teraz leć bo się nie wyrobisz!
  Pobiegłem po kluczyki do furgonu i wsiadłem do niego. Pomyślałem, że szybciej mi pójdzie przekazanie informacji dla radiostacji o przyjściu szefa, jednak myliłem sie co do tego. Ulice były zapchane pojazdami, ludzie wybiegali pod koła, więc musiałem zachować bezpieczną prędkość, a po za tym te ciągłe światła, które jak na złość zawsze były czerwone. To wszystko znacznie wydłużyło moją podróż. Jak by tego było mało przy wejściu zatrzymała mnie ochrona, która nie chciała mnie za nic przepuścić. Dopiero gdy upewnili się, że oczekują takiego gościa pozwolili mi wejść. Po dojściu do studia nagraniowego od razu przekazałem informację i dodałem, że nie będę nic wyjaśniał, ponieważ nic nie wiem i mi się śpieszy. Czym prędzej opuściłem stację i wróciłem do furgonu. Tym razem pojechałem obrzeżami miasta które nie były tak tłoczne i dzięki temu szybciej dotarłem do targu. Gdy wszedłem na targ i po raz pierwszy spojrzałem na listę zakupów to o mało nie zemdlałem. Szef nie żartował, że nie uniosę tego w rękach. Na liście znajdowało się masę produktów między innymi:

-15 kilo soli
-20 kilo mięsa wołowego
-30 kilo sałaty
-20 kilo jagód
-15 kilo cukru
-20 litrów oleju
-przyprawy do wołowiny
-100 szt jaj
-30 litrów mleka
-45 filetów rybnych
-20 kilo parmezanu
-20 kilo włoszczyzny

i
-25 kilo czekolady
   Zakupy doniosłem do furgonu dzięki temu, że po każdej kupionej rzecz leciałem i zanosiłem od razu do auta. Po zapłaceniu i włożeniu wszystkiego do furgonetki, ruszyłem do restauracji, aby tam to wszystko rozładować i zabrać się do gotowania.
  Szefowi przekazałem, że ludzie z radiostacji zgodzili się na to, a zakupy zostały rozładowane.
Szef tylko skinął głową i rzucił abym poszedł na stanowisko z rybami.
  Nigdy nie lubiłem za bardzo smażenia ryb, ponieważ wymagało to pewnej wprawy, której to zbytnio nie posiadałem. moje przygotowanie polegało na filetowaniu i patroszeniu ryb. Oczywiście nic nie mogło się zmarnować więc z flaków ryb była robiona przepyszna zupa rybna. Głowy i kości były wyrzucane do worka który potem wywożono do schroniska dla pokemonów i dawane pokemonom "kot". Filety natomiast były głównym celem w restauracji. Każdy gatunek ryby był inaczej przyrządzany, potrzebowała ona innej przyprawi i czasu smażenia lub pieczenia, każda z nich różniła się także smakiem, a każda sekunda dłużej na patelni psuła cały smak. Dlatego nie lubiłem tego zadania i dlatego tyle potraw rybnych nie wychodziło z kuchni, co nie podobało się szefowi.
  Tak więc musiałem się zmobilizować. Starałem zapamiętać jaka ryba potrzebuje czasu na patelni, aby jej nie zepsuć. Kolejne wychodziły mi już całkiem nieźle. Gdy wydawano ostatnie porcje mogłem chwilę odpocząć, jednak nie trwało to dość długo, gdyż szef kazał mi iść umyć naczynia. Jest to najgorsza robota w całej kuchni, szczególnie gdy się widzi górę naczyń, które trzeba umyć, wysuszyć, i pochować na miejsce.
Kolejną rzeczą było umycie blatów w kuchni, zamiecenie podłogi i wyniesienie śmieci. No i w końcu największy burdel w całej restauracji. Nie było brudniejszego miejsca, które byłem w stanie zobaczyć. Ludzie zachowywali się jak na pastwisku lub w chlewie, a nawet gorzej. Wszędzie można było znaleźć resztki jedzenia, które walało sie po ziemi, krzesła były tłuste od sosów i tym podobnych substancji, niektóre rzeczy wyglądały tak, że wolałbym nie wiedzieć co to takiego. No ale niestety obowiązek to obowiązek, chwyciłem za szmatką, płyn i miotłę i rozpocząłem wielkie sprzątanie. Zacząłem od zdjęcia każdego obrusu i wrzucałem je do kosza na brudy, następnie spryskiwałem blaty i porządnie szorowałem tak samo jak krzesła. Na koniec zamiotłem podłogę, wyrzuciłem resztki do worka i wystawiłem na zaplecze, a brudy wrzuciłem do pralni, która znajdowała sie w piwnicy, po czym zmęczony wyszedłem z restauracji zamykając za sobą drzwi.

Rival - 2012-05-27 20:33:53

Turum, turum, zarobiłeś 415zł.

Alice - 2012-05-28 18:29:16

Poniedziałek...dzień nie lubiony przez większość mieszkańców tego świata. Trzeba znów iść do pracy, zarobić i utrzymać rodzinę. Niektórych takie życie wykańczało i fizycznie i psychicznie. Główne narzekali ludzie po 40-stce. No ale znajdą się jeszcze na tym świecie ludzie którzy kochają pracować. Zwłaszcza gdy pracują w takim miejscu w którym swobodnie się czują i mają wokół siebie niesamowitych ludzi z którymi dogaduje się bez pomocy słów. Gdy dziewczyna szła właśnie z Zoruą i Mienfoo. Obie chciały dziś pomóc w pracy Alice. Wiedziała co dziś będą robić. Ale w restauracje goście nie mieli pojęcia że dziś bedą przeżywać inny wieczór niż zwykle. Nagle cała trojka zauważyła coś dziwnego, zza szklanych drzwi widać było jak ktoś biegł w ich stronę. Znała z kąś to twarz, tylko nie pamiętała z skat. Po kilki sekundach coś sprawiło że odwróciła się tyłem do drzwi. Chyba zdawało jej się że ktoś ją wołał. Nagle poczuła dość silne uderzenie na plecach, upadła na ziemię.
- Auć...moja głowa...mógłbyś bardziej uważać
Gdy się odwróciła dostrzegła swoimi błękitnymi oczami dobrze znaną jej twarz. To był Tommy... z którym pracowała niedawno jako kucharz. Nie wiedziała że go dziś tu spodka z tego co wcześniej się dowiedziała od znajomej, która tam pracuje to on dziś miał mieć wolne....
- To...Tommy? Co tu tutaj robisz? Przecież dziś nie pracujesz w restauracji
Chłopak zanim się otrząsnął minęła chwila, gdy się już zorientował co się stało szybko wstał i spojrzał na Alice.
- O Alice jak miło cię widzieć. Takie samo pytanie mogę zadać tobie. Co ty tu robisz?
Chłopak podał dziewczynie dłoń i pomógł jej wstać, po chwili pomógł jej pozbierać pogubione rzeczy z torby.
- Dzięki...ja właśnie szłam dziś trochę popracować. Brakuje mi pieniędzy.
Nastolatka przez chwilę rozmawiała z chłopakiem, no ale nie przyszła tu na pogaduchy.
- A tak właściwie to czemu tak wyleciałeś z restauracji?
Tommy natychmiast zrobił się smutny, jego radosna mina obrazu mu zeszła z twarzy.
-Eee...no wiesz. Dziś miałem nie pracować ale nagle kierwonik do mnie zadzwonił i kazał przyjść, no to przyszłem. No ale jak już dodarłem i dowiedziałeś się o co chodzi to aż zabrakło mi powietrza.
Alice nie ukrywała że była troszkę zdziwiona, chciała by zobaczyć tą minę. No ale cóż...nie można mieć wszystkiego. Tak naprawdę dobrze wiedziała o tej całej sytuacji i o tajemniczej propozycji kierownika dla Tommy'iego. Dziewczyna postanowiła udawać że nic o tym nie wiem i że zrobi mu takiego małego psikusa.
- A co takiego się dowiedziałeś?
- .....Że dziś miałbym wystąpić publicznie w restauracji...mam śpiewać...
Dziewczyna udawała bardzo zaskoczoną, ale nie mogła powstrzymać śmiechu. Gdy już się uspokoiła postanowiła że pójdzie już do restauracji. Chłopak poszedł z nią.
- Wiesz co jeszcze się dowiedziałem...że będę to śpiewał z jakaś dziewczyną. Nie mam zielonego pojęcia z jaką.
- To nie masz za wesołej sytuacji...ale nie martw się wszystko będzie ok. Uwierz mi.
Po kilku sekundach byli już w środku. Za ladą w recepcji przywitała ich uśmiechem recepcjonista Sally. Z Alice i Tommy znali się już dłuższy okres. Sally spojrzała na chłopaka. Od razu chciało jej się śmiać, no ale zepsułaby niespodziankę.
- To co Tommy dziś ważny występ?
Nastolatek jeszcze bardziej się zdołował. Oparł się blat wzdychając. Gdy o tym pomyślał robiło mu się słabo. Rzadko co przełamywał się do publiczności, nie lubił zbytnio występów przed publicznością.[/b]
- Weź mnie nie dołuj, chyba się pójdę powiesić Snivy mi pomoże.
Alice spojrzała na niego z szerokim uśmiechem na twarzy. Jak by znał całą prawdę. To byłby ubaw.
- Nie będzie aż tak źle. Zaśpiewasz jedną lub dwie piosenki i będzie po sprawie.
Po tych słowach podszedł do nich kierownik restauracji, z uśmiechem na twarzy. Spojrzał na młode twarze, po czym pojawił się jeszcze szerszy uśmiech.
- Witaj Tommy, Witaj Sally....O Alice witaj z powrotem.
- Witam panie kierowniku czy....
- Oczywiście możesz, zapraszam cię do garderoby...
...I tak kierownik i Alice zniknęli za drzwiami...Nagle Tommy ocknął się i spojrzał dziwnie na drzwi...
- Garderoby...hm...
Sally widząc dziwną minę Tommy'iego zachichotała cicho. Tymczasem Alice i kierownik dodarli do garderoby.
- Mówiłaś coś Tommy'mu?
- Na całe szczęście nie.
- No dobrze przebież się i spotykamy się na chwilę za kulisami...
Po tej krótkiej rozmowie kierownik kierował się już ku drzwi.
- Panie kierowniku...
- Tak?...
- Myśli pan że to się uda?
- Na pewno Alice, wszystko jest gotowe i przygotowane. Tylko meteor może nam przeszkodzić.
Mężczyzna uśmiechnął się do dziewczyny i wyszedł, pozwalając się jej przebrać. Alice podeszła do szafy przeglądając suknie. Długo nie mogła sobie nic znaleźć. Po długim wybieraniu suknie znalazła. Była w kolorze złotym. Materiał był śliski i błyszczący. Miała średnie wycięcie w okolicy biustu. Suknia była falowana. Do kompletu była złota biżuteria...kolczyki, naszyjnik, bransoletki. Dziewczyna uśmiechnęła się i zaczęła przebierać się...po kilku minutach zabrała się za robieniem makijażu. Po pół godzinie była gotowa. Gdy spojrzała w lustro sama siebie nie poznała. Szpilki które założyła do kompletu dodawały jej uroku. Nagle do garderoby weszła Sally.
- Gotow....O Mój Boże...Wyglądasz przepięknie.
Dziewczyna odwróciła się w stronę Sally. Miała na twarzy szeroki uśmiech, w jej błękitnych oczach były iskierki.
- No to idziemy.
- Tak...
Dziewczyny ruszyły za kulisy, po paru minutach już tam były. Gdy Alice spojrzała na scenę ktoś ją zawoła.
- Alice wyglądasz przepięknie...Tommy'iemu na pewno się spodoba.
- Mam nadzieje panie kierowniku.
Po wypowiedzianym zdaniu na scenę wszedł obcy mężczyzna. Alice go nigdy nie widziała ani nie znała, ale wiedziała co za chwilę powie.
- Dasz sobie radę Alice
Sally uśmiechnęła się do niej serdecznie.
- W tę szczególna, rozgwieżdżoną i rozedrganą noc przed wami niezrównana i niezbadana, nieokiełznana panna Alice!!!
Alice weszła na scenę i podeszła do mikrofonu. Dziewczyna wzięła głęboki oddech.
- Chciałabym zadedykować tę piosenkę Tommy'iemu Sanshiro. Mam nadzieje że prezent który dla niego przygotowaliśmy mu się spodoba.
Dziewczyna zaczęła śpiewać piosenkę Kasi Cerekwicka "Ballada o Miłości". Wszyscy goście byli wzruszeni gdy dziewczyna zaczęła śpiewać piosenkę. Nigdy nie słyszeli takiego głosu. Uważali że było to naprawdę niesamowite.
- Ale ona ma głos.....niewiarygodny
- Tak to prawda...powinna śpiewać jako zawodowa piosenkarka
Po ok 4 minutach piosenka się skończyła na scenę wjechał ogromny tor. Wszyscy pękali z wrażenia.
- A teraz chciałabym zaprosić na scenę Tommy'iego. Chodź to mi zapraszamy...
Chłopak niepewnie wszedł na scenę.
- Tommy w imieniu całego personelu chcielibyśmy ci złożyć życzenia z okazji twoich urodzin. To wszystko to była jedna wielka ściema. Inaczej byś nie przyszedł do restauracji.
19-sto latek był w niezłym szoku, nie wiedział co powiedzieć.
- Dziękuję kochani...z brakło mi słów jeszcze raz dziękuję.
Koło Alice stał pan kierownik, wziął drugi mikrofon.
- Podziękowania należą się Alice, to ona wszystko zorganizowała i wymyśliła.
Koło Alice stały dwa pokemony wspomniane na początku, podeszły one do niego dały mu prezent. Kazały mu otworzyć później. Chłopak podszedł do dziewczyny. Ona stała w tej chwili sama pod drugiej stronie sceny.  Ten uśmiechnął się do niej. Po chwili przytulił ją...
- Dziękuję ci kochana.
- Nie ma sprawy...to nic...
Po całej imprezie Alice stała przed wejściem z restauracji. Podszedł do niej kierwonik.
- A oto twoja wypłata
- Ale ja..
- Weź. Zasłużyłaś
Nagle podszedł do nich Tommy.
- Zasłużyłaś. Przynajmniej tak mogę ci się odwdzięczyć.
- Dziękuję.

Chinchou - 2012-05-28 21:42:40

Dziś był dość chłodny dzień. Nudziło mi się strasznie, więc chodziłam po mieście tak, bez celu.
Kopnęłam jakiś szary, kanciasty kamień. Wtedy zobaczyłam tą restaurację, w której pracowałam
raz czy dwa. Pomyślałam, że może pójdę dziś trochę zarobić. Weszłam, więc do
budynku. Nie kręciło się tam zbyt wiele ludzi, ale definitywnie był ruch.  Szef kelnerów, którego poznałam wcześniej podszedł do mnie. Jego brązowe włosy dumnie opadały na ramiona, a niebieskie oczy patrzyły się na mnie chłodno z góry, ponieważ był dość wysoki, do tego dużo starszy.
Rzekł do mnie pewnie, ale bez emocji:
- Witam Cię. Przyszłaś tutaj, aby coś zamówić czy popracować?
- Przyszłam do pracy. Czy dzisiaj potrzeba kogoś w kuchni? – zapytałam niepewnie.
- Tak, trochę mało pomocników. Udaj się tam, kucharz powie ci więcej. – rzekł, a zanim zdążyłam mu podziękować odwrócił się gwałtownie i odszedł.
„Marnuje się tutaj. – pomyślałam. – Powinien być w jakiejś szefem policji w jakiejś tajnej organizacji.”- uśmiechnęłam się szyderczo pod nosem, następnie ruszyłam do wskazanego miejsca.

Weszłam przez duże drzwi, a jakiś pomocnik popatrzył się na mnie ze zdziwieniem, zbliżył się
do mnie mówiąc:
- Przepraszam, ale nie możesz tu wchodzić. – był jakby zbyt pewny siebie.
Przewróciłam oczami, denerwowało mnie, że jakiś typek chce mnie wyrzucić. -  To jest... – nie dokończył swojej wypowiedzi. Do niego podszedł grubawy szef kuchni i odepchnął go lekko.
- Co ty robisz chłopcze? – zapytał zdenerwowany, następnie zwrócił się do mnie. - Przepraszam cię dziecinko on pracuje tu pierwszy dzień.
- W porządku. – rzekłam, patrząc się na chłopaka. Miał zielone oczy, szczupłą sylwetkę, łagodne rysy twarzy oraz blond włosy do ramion, przez co wyglądał trochę jak dziewczyna. Zdawał się być lekko urażony. Chwilę po tym wrócił do pracy.
- No, więc... – przełożony zastanowił się oraz obejrzał wokoło.  – Aha! Może idź tam pomożesz przy sushi.
- Tak jest szefie! – widziałam, że tym zwrotem wywołałam satysfakcję u faceta z wąsem.
Zaprowadził mnie do stolika, na których znajdowały się składniki do owej potrawy.
Ryż, nori, wasabi, surowe ryby, warzywa itp.
- Tutaj będę ci dawał kartki z zamówieniami... – pokazał na miejsce na stolikiem. – Dzisiaj mamy
promocję na to danie, więc postaraj się. Wiesz jak się robi sushi?
Pomyślałam jak często wieczorami z mamą robiłam ów rzecz. Rzekłam niepewnie:
- Tak, wiem. Myślę, że dam radę.
-Dobrze! – uśmiechnął się szef.

Zaraz po tym jak poszedł otrzymałam pierwsze zamówienie. Praca szła mi dość sprawnie, szybko wykonywałam polecenia. Tylko raz się pomyliłam co do rodzaju ryby, ale naprawiłam to od razu.
Przygotowałam około siedemnastu zestawów, a po skończeniu, podszedł do mnie główny kucharz ze słowami:
- Świetnie się spisałaś dziecinko!
- Dziękuję... – odparłam lekko zmęczona.
- No, to teraz pozmywasz! – zaśmiał się swoim basowym głosem, trzymając się za brzuch.
- Ale szefie... – próbowałam się jakoś wymówić, jednak on zaprotestował.
- Żadnych ale! – widząc moją smutną minę dodał. – Nie dużo dzisiaj szybko się uwiniesz.
Teraz idź.
Nie mając za bardzo wyboru poszłam do osobnego pokoju na zmywak. Wtedy ujrzałam... jeżeli to było mało to nie chciałabym wiedzieć kiedy jest dużo! Cała góra brudnych naczyń piętrzyła się
w wielkim zmywaku. Obok mnie stała jeszcze jedna dziewczynę z taką samą górą talerzy, sztućców itp. Nawet się na mnie nie popatrzyła, ale po chwili rzekła nie podnosząc głowy.
- Spokojnie... może ci się wydawać, że to sporo, ale naprawdę szybko idzie...
Słowa dodały mi otuchy, od razu zabrałam się do roboty. Istotnie nie było to tak dużo jak się wydawało – skończyłam po ok. połowie godziny. Moje ręce stały się wtedy strasznie „zmęczone”
oraz „przemoczone”. Podeszłam do szefa, który po krótkim „Skończyłaś?” dał mi wypłatę.

Mugetsu - 2012-05-28 23:58:09

  -Hej ho, hej ho. Znowu robota czeka. Jeśli dzisiaj znowu dostanę tyle do zrobienia to chyba nie wyrobię.

  Jak zwykle przyszedłem do pracy od strony zaplecza, przebrałem się w fartuch, na głowę założyłem białą czapkę kucharską i poszedłem do szefa po zadania, które wymyślił na dziś.
  - No w końcu się znalazłeś. Już myślałem, że nie przyjdziesz.
  - Nie mógł bym Szefie. To nie w moim stylu. Po za tym potrzebuję gotówki jak kwiaty słońca i nie myślę opuszczać dni pracy.
  - Cieszy mnie to. dzisiaj masz kilka drobnych rzeczy do zrobienia, a mianowicie wyprawiamy dzisiaj przyjęcie urodzinowe dla naszego stałego bywalca i wszyscy zajmują się tortem. Następnie gdy tort będzie gotowy zabierzesz go do chłodni i pójdziesz na stanowisko mięsne, aby przygotować obiad dla naszych gości. Na koniec zostawiam ci sprzątanie kuchni. Sądzisz pewnie, że się nad tobą znęcam, jednak tak nie jest i chcę abyś kuchnię traktował jak dom, nawet jeśli jest tam większy bajzel niż tutaj. No to chyba wszystko więc teraz idź do reszty i pomóż im z tym tortem.
  - Tak jest Szefie!


  Podchodząc do reszty ekipy zostałem poproszony o zapoznanie się z planem tortu jak ma wyglądać i co ma zawierać oraz przydzielili mnie to rozrabiania masy cukrowej i tworzenia szczegółów tortu na przykład zrobienie czarnych róż z czekolady.

  Więc zabrałem się za rozrabianie masy cukrowej która miała iść na wierzch ciasta z kremem i tworzyć pewnego rodzaju powłokę. Miałem zrobić takich pięć w innych kolorach na każdą warstwę tortu. Pierwszą zabarwiłem na błękitno, po czym ją rozwałkowałem i z pomocą kolegów rozłożyłem na pierwszej warstwie. Druga była zielona, potem żółta, beżowa i na koniec biała. Następnie zabrałem się za wykonywanie szczegółów, które odlewałem z czekolady z poprzednio przygotowanej formy. Formę zrobiłem z miękkiego tworzywa które można było formować w dowolny kształt. Gdy odlałem już róże pomyślałem, że świetnym pomysłem będzie na czubku tortu postawić pokeball zrobiony z ciasta i kremu oraz masy cukrowej w kolorach, które odpowiadały realnym kolorom. Następnie miałem utworzyć figurki pokemonów, które miały odzwierciedlać ich życie na wolności. Zrobiłem więc kilkanaście figurek które ukazywały pokemony w czasie posiłku, odpoczynku, ruchu i tym podobne. Gdy tort był już gotowy odwiozłem go do chłodni i wróciłem na stanowisko mięsne, na które kazał mi iść Szef.

  Na "mięsnym" miałem zadanie przygotowania roastbeefów, kotletów i innych potraw mięsnych, na przykład roladki mięsne zapiekane w serze czedar. Gdy wszystko miałem już przygotowane wystarczyło czekać na przyjście gości i ich zamówienia. Gdy w końcu do tego doszło okazało się, że tylko nie wielka część zaproszonych chciała skosztować potraw mięsnych. Jednak nie nudziłem się i co trzecie zamówienie zawierało mięso za, które byłem odpowiedzialny. W pośpiechu smażyłem, piekłem i grillowałem aby wydać danie na czas, a goście nie musieli zbyt długo czekać.

  Gdy impreza się zakończyła restauracja została ponownie otwarta dla wszystkich gości. Tym razem szef osobiście zajmował się działem mięsnym, przerzucając mnie na warzywa. Nie było w tym nic trudnego, wystarczyło, że posiekam i wymieszam warzywa do sałatki część z nich ugotuję, a nie które podsmażę na patelni. W sumie było to najprostsze do ogarnięcia stanowisko gdyż przygotowanie warzyw zajmowało kilka minut.

  Oczywiście jak zwykle na końcu zostało mi sprzątanie. Nie miałem sił już wykonać tej pracy więc strasznie się ociągałem ze zamiataniem i myciem podłóg. Naczynia były nieznośnie brudne i zmycie ich zajęło mi więcej czasu niż zwykle. No i nie wykorzystane produkty musiałem zanieść do chłodni, aby przypadkiem się nie zepsuły. Gdy wynosiłem śmieci to nie bardzo mi się śpieszyło, dlatego też posiedziałem też trochę na zewnątrz, aby odetchnąć świeżym powietrzem i odsapnąć, po czym powróciłem do kuchni dokończyć sprzątanie i odebrać należne wynagrodzenie za ten dzień. Pocieszało mnie tylko to, że teraz będę miał trochę czasu na odpoczynek i zajęcie się własnymi sprawami. Jednak z drugiej strony wiedziałem, że tu wrócę po kolejne zarobki.

Minoru - 2012-05-29 07:38:41

Alice: 400 -Dodane
Chinchou: 300 -Dodane
Mugetsu: 350 -Dodane

Alice - 2012-06-03 01:41:49

Młoda dziewczyna, którą zwali Alice znów chciała zarobić troszkę pieniędzy i dlatego postanowiła znów pójść do pracy. Zorua jej towarzyszyła. Z wielkim zapałem szła przed siebie. Już nie mogła się doczekać gdy dotrą na miejsce. W domu bardzo jej się nudziło, a tam to przynajmniej mogła coś porobić. Nie koniecznie przyjemnego no ale zawsze coś. Przez chwilę dziewczyny podziwiały piękno ich rodzinnego miasta. Wszędzie było pełno budynków między innymi sklepów. Znajdowały się również dom mody. To miejsce było magicznie. Gdy Alice była mała to uwielbiała tam przychodzić, właścicielka była bardzo miła i zawsze zapraszała ją by obejrzała jak projektuje swoje kolekcje. Gdy o tym pomyślała miała ciarki. Nagle zauważyła jak Zorua coś pokazuje. Gdy spojrzała przed siebie dostrzegła wielki budynek. Na jego widok nastolatka aż uśmiechnęła się szerzej. Po kilku sekundach znajdowała się w środku. Zaraz gdy dziewczyna weszła do środka skierowała się w stronę przebieralni. Dziś Alice miała sprzątać magazynek. Nie spodziewała się dziś wyjątkowej niespodzianki. Minęło kilka minut, a trenerka była gotowa, Zorua zresztą też. Obie uśmiechnęły się do siebie. Kilka minut później dziewczyny były już w magazynie i sprzątały. Panna Asai właśnie ustawiała pudła w jednym miejscu, pokemon próbował jej jakoś pomóc...no ale jakoś jej to specjalnie nie wychodziło. W końcu kilka razu prób później Zorua znów próbowała podnieść ten sam mały kartonik Alice gdy zauważyła że kolejna próba zakończyła się niepowodzeniem postawiła kolejne pudło w koncie i podeszła do Zorua biorąc pudełko w ręce.
- Może tak ci pomóc co?
Spytała z uśmiechem na ustach. Zorua nie wiedziała przez chwileczkę co się dzieje ale po ok 3 sekundach spojrzała na swoją trenerkę i uśmiechnęła się szeroko. Dziewczyny sprzątały jeszcze przez 15 minut w magazynie, lecz ktoś nagle zapukał do drzwi.
- Proszę wejść.
Do środka weszła młoda kobieta o czarnych włosach i ciemnej karnacji skóry. Była elegancko ubrana.
- Sally?
- Alice?
I Sally i Alice były bardzo zdziwione swoimi widokami. Nie wiedziały że jeszcze się ze sobą spotkają. No ale cóż życie płata niezłe figle.
- Alice co ty tutaj robisz?
- Jak widać pracuje.
- Powiem ci jestem w lekkim szoku. Ostatnio organizowałaś przyjęcie urodzinowe, a jeszcze przed ostatnio byłaś głównym kucharzem i gotowałaś dla mistrzów regionów. A teraz...pracujesz jako sprzątacza?
- Nie zawsze jest się na pierwszym miejscu. A po coś przyszłaś?
- Ach tak, dyrektor wzywa cię do siebie. Chyba chodzi o coś ważnego. A racze ci się przebrać.
- Dzięki...już się boję.
- Nie bój się, wszystko będzie dobrze, a teraz le.
Młoda Alice podeszła do przyjaciółki i ją przytuliła.
- Dzięki kochana, do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Po kilki minutach Alice siedziała już przed biurkiem dyrektora. Dziewczyna czuła olbrzymią presję. Nie wiedziała czego ma się spodziewać po tym spotkaniu. Może będzie to coś pozytywnego a może raczej negatywnego. Przed trenerką siedział dość starszy mężczyzna, ok. 50 lat. Miał siwe włosy oraz brodę. Jak zawsze był spokojny i opanowany. Widząc jak nastolatka się stresuje uśmiechnął się.
- Alice wiesz że i ja i personel mamy do ciebie wielkie niezaufanie.
Dziewczyna przełknęła ślinę, kiwnęła lekko głową, lecz po chwili opamiętała się powiedziała.
- Dziękuję bardzo.
- I związku z tym mam dla ciebie propozycję...
Dziewczyna zaczęła coraz bardziej wsłuchiwać się w wypowiedzi dyrektora. Jaką to miał by dla nie propozycję. Bardzo ją to ciekawiło.
- ...jak wiesz dziś organizujemy bardzo ważny bal i chciałbym byś była główną gwiazdą tego wieczoru.
Trenerka nie wiedziała dokładnie co miał na myśli starszy mężczyzna. Że co niby to miało znaczyć. Ciekawiło ją to, więc nie czekając ani chwili spytała:
- To znaczy?
- Chciałbym być zaśpiewała na dzisiejszym balu.
Po słowach wypowiedzianych przez mężczyznę, dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. Nagle w środku, w sercu poczuła ciepło. Była szczęśliwa.
- Zgadzasz się?
- Oczywiście.
- Dobrze. Masz pół godziny na przygotowanie się.
Alice uśmiechnęła się tylko. Kilka minut później 15-latka była już gotowa do balu. Była ubrana w śliczną złotą kreację. Miała na sobie lekki makijaż i rozpuszczone włosy które dodawały jej uroku. Po kilkunastu sekundach była już na dole. Widać byli że na nią czekali.
- A teraz zapraszam na scenę gwiazdę dzisiejszego wieczoru...PRZED PAŃSTWEM PRZEPIĘKNA I NIEPOWTARZALNA UROCZA....ALICE ASAI!!!
Nastolatka która szła z gracją przez salę, modliła się by nie zrobić z siebie pośmiewiska. Zaraz koło niej szła Zorua. Próbowała naśladować swoją trenerkę. Widać było że bardzo jej się udawało. Wszyscy byli pod wielkim wrażenie. Gdy Alice weszła na scenę stanęła przed mikrofonem.
- Dziękuję wszystkim bardzo.
Młoda dziewczyna zaczęła śpiewać. Wszyscy byli oczarowani jej głosem. Cały tłum który był zgromadzony z sali był wpatrzony w nią jak w najpiękniejszy obraz. W tej chwili Alice czuła się jak w niebie. Scena to była jedna z najlepszych miejsc, w których czuła się najlepiej. Po całym bali dyrektor podszedł do dziewczyny z wynagrodzeniem.
- Proszę bardzo, oto twoje wynagrodzenie.
Dyrektor wyciągnął do niej rękę z....

xEwAx - 2012-06-03 11:51:47

Pewnego dnia w Violet City w regionie Johto  w pobliskiej restauracji znajdowało się ogłoszenie o pracę na jeden dzień. Pomyślałam, że może ta praca być dla mnie! Weszłam więc do czerwonego budynku i poszłam do gabinetu właściciela. Powiedziałam:
-Witam! Nazywam się Lisa i szukam pracy! Mogłabym być tu kucharzem! Razem z moim Arcaninem możemy zacząć od razu! To jak?
- Dobrze... Idź załóż fartuch i do roboty!
Jak szef powiedział tak też zrobiłam. Poszłam ubrać fartuch i zabierałam się za robotę. Moje pierwsze zlecenie było na pizze dla trzyosobowej rodziny. Wzięłam się do roboty. Arcanine podawała mi przyprawy i inne składniki potrzebne do zrobienia przepysznej Pizzy. Powiedziałam w końcu:
-Piesku! Jak myślisz czy będzie pyszna?- pokemon ruszył głową i oblizał się po pyszczku. Dostarczyłam danie do rodziny. Gdy skończyli jeść byli zachwyceni posiłkiem. Gdy wyszli szef pochwalił mnie i powiedział abym tak pracowała aż do końca pracy.

Pracowałam tak cały czas. Nagle dostałam zlecenia na:
*Zupę pomidorową
*Krokiety
*Poffinki

Zaczęłam więc robić pyszne dania. Psiak oczywiście mi pomagał ile może. Po całym dni wróciłam do domu.

Alice - 2012-06-03 13:31:10

Nastąpił poranek. Słońce świeciło bardzo jasnym światłe, oświetlając ulice rodzinnego miasta naszej bohaterki. Promienie słoneczne oświetlały twarzy mieszkańców, którzy byli w drodze do pracy.  A ci co byli już w niej, czekali niecierpliwie by jak najszybciej ją skończyć i wrócić do domu. A niektórzy nie musieli zbytnio pracować i zostawali w domach, wygrzewając się w swoich łóżkach. Jedną z takich osób była Alice, dziewczyna która była niezwykle zmęczona i pragnęła tylko jednej rzeczy...porządnie się wyspać. No i tak też robiła, spała ile wlezie. od pierwszego obudzenia minęło kilka minut. Nie miała zamiaru wstawiać, lecz ktoś chyba chciał pokrzyżować jej ten plany. Młoda rangerka usłyszała pukanie. Nie miała zamiaru ruszać się z łóżka,  ponieważ później musiałaby już zjeść śniadanie i zabrać się za porządki.
- Mamo jeszcze 5 minut.
Po tych słowach pukanie które wcześniej się wydobywało ucichło. Alice odetchnęła z ulgą teraz mogła sobie jeszcze troszeczkę pospać. Po chwili jednak ktoś chyba wchodził,  ponieważ Asai słyszała kroki. Dobrze wiedziała że to jej mama. Po kilku sekundach, wcześniej wspomniana dziewczyna poczuła ciepło na szyi, czyiś oddech. Już miała się odwracać, lecz nagle usłyszała czyiś głos. Taki łagodzący...
- Kochani, Pan Minisent do ciebie.
Jeszcze tego brakowało. Pan Minisent w ich domu. Ciekawe czego chciał...
- Tutaj, u nas w domu?
- Tak jest w kuchni.
Dziewczyna usiadła na łóżku, przeciągnęła się i ziewnęła leniwie. Potrząsnęła głowę, w nadziei że to pomoże jej się, w chociaż najmniejszy sposób obudzić. Lecz jednak to niewiele dało.
- Powiedz że zaraz przyjdę. Muszę się odświeżyć.
Nastolatka weszła do łazienki, ochlapała sobie twarz wodą. Szykowała się do zejścia na dół.
- Dobrze to w takim razie czekamy na ciebie.
Gdy rangerka odświeżyła się w łazience,  podeszła do szafy, otworzyła ją i szukała wzrokiem jej codziennego ubrania. Po kilku sekundach już go znalazła. A po kilkunasty minutach była już gotowa. Podeszła do lustra by zobaczyć czy wszystko jest w porządku. Kilka sekund później była już na dole. Mama i Pan Minisent czekali już na dole. Rozmawiali...dziewczyna nie wiedziała zbytnio o czym, ale zaraz z pewnością się dowie.
- O kochanie, rozmawialiśmy właśnie o tobie.
Nastolatkę których zdziwił ten fakt. Była strasznie ciekawa o czym oni mogli rozmawiać. Alice usiadła koło mamy przy stole.
- Witaj Alice.
- Dzień dobry panie dyrektorze.
- Nie wiem czy ci mama powiedziała ale przyszedłem do ciebie z jedną sprawą.
- Tak?
- Pewnie jak wiesz dziś w naszej restauracji odbędzie się Pokaz mody...
Dziewczyna tylko przytakiwała głową głową. Słuchała bardzo uważnie, ponieważ chciała wszystko dokładnie zrozumieć i dowiedzieć się o co chodzi.
...i związku z tym chciałbym byś go poprowadziła. Nikt nie będzie do tego lepiej się nadawał niż ty. Już wiele razy u nas pracowałaś, mam do ciebie na tyle zaufanie że mógłbym ci powierzyć jakże trudne zadanie.
Alice nie wiedziała co powiedzieć, nie ukrywała że była niezłym szoku. Ona...taka prosta dziewczyna, która marzyła by zasłynąć w świecie mody, teraz ma okazję by w pewnym stopniu spełnić to marzenie. Za wszelką cenę nie chciała zmarnować tej jakże rzadkiej okazji.
- Nie wiem co powiedzieć. Jestem bardzo zaskoczona.
- Zgadzasz się?
- Oczywiście.
- Dobrze to my będziemy na ciebie czekać w restauracji. Do widzenia
- Do wiedzenia.
- To nie do wiary...
Po kilku godzinach bardzo wyczerpujących przygotowań, Alice była gotowa do wyjścia. Była obrana w zwiewną śnieżno białą sukienkę, podkreślającą jej kształty. Miała na sobie również bardzo twarzowe dodatki. Gdy Pani Asai zobaczyła swoją córkę to łzy stanęły w jej oczach.
- Wyglądasz w tym tak śliczne jak twoja babcia za młodu.
- Dziękuję mamo, chcę by dziś mi coś o niej przypominało.
- O kochana jesteś córeczko. Ona na pewno by była z ciebie dumna.
- Szkoda że jej tu nie ma.
- Ależ jest...nie czujesz...ci których raz pokochaliśmy zostają już z nami...na zawszę.
Pani Asai przytuliła córkę, była z niej taka dumna że aż nie da się tego opisać słowami. Nagle obie panie usłyszały klakson. Alice wyjrzała przez okno. Przed domem stała limuzyna. Dziewczyna nie spodziewała się tego. Nie wiedziała że Panu prezesowi aż tak na tym zależy by dziewczyna była na miejscu.
- No dobrze to już będę się zbierać.
- Dasz sobie radę skarbię. Będę cię oglądać w telewizji i trzymać za ciebie kciuki.
15-latka podbiegła do swojej mamy i dała jej buziaka w policzek na pożegnanie.
- Dziękuję mamo...do zobaczenia.
Aice szybko zeszła na dół, po drodze wzięła torbę i płaszcz. Gdy stała pod drzwiami, wzięła głęboki oddech. Nie wiedziała czy dobrze robi jadąc tam. Ale z drugiej strony to zawsze było jej wielkie marzenie a teraz miałabym taką okazję by spełnić to marzenie odrzucić. Niedoczekanie. Nastolatka otworzyła ostrożnie drzwi, jakby się czegoś bała. Już niestety nie mogła się wycofać. Po ok. 15 minutach jazdy limuzyną dodali do restauracji. Przed wejściem był ułożony szeroki czerwony dywan, a z każdej strony było pełno ludzi. Od razu było wiadomo że ten pokaz mody to wielkie wydarzenie. Dziewczyna wzięła głęboki oddech i wyszła z limuzyny. Zaraz koło niej z wielką gracja szła Zorua. Miała na sobie przepiękny naszyjnik i bransoletki. Nastolatka czuła się troszkę niepewnie, ale jak weszła do środka od razu poczuła się lepiej. Jeden z personelu zaprowadził ją i jej pokemona do wielkiej sali, naprawdę wielkiej. Gdy dziewczyna stała już przed wejściem na sale usłyszała głos który już gdzieś słyszała. Po kilku sekundach zdała sobie sprawę że to był Pan Minisent.
- A teraz chciałbym pragnę przedstawić młodą dziewczynę, która poprowadzi dzisiejszy pokaz. A oto przed wami Alice Asai!!!
Dziewczyna weszła do wielkiej sali. Była ona przepiękne przystrojona świecidełkami, kokardkami i innymi dodatkami. Wszystkie oczy były zwrócone na nią. Niektórzy komentowali jej świetny styl. A nie którzy dziwili się że zwykły ranger ma takie wyczucie stylu. Gdy Alice była już na scenie wziała drugi mikrofon.[/b]
- Witajcie kochani!!!
Tłum zaczął krzyczeć z zachwytu...
- Dziękuję Panu Miniseny za to zaproszenie. Jestem bardzo zaszczycona że mogę poprowadzić tegoroczny pokaz mody. Mam wielką nadzieje że godnie poprowadzę dzisiejszy pokaz....
W trakcie maleńkiego wprowadzenia Asai, Pan Miniset zasiadł do jury.
... a teraz czas przedstawić nasze grono jurorów. Mamy wielki zaszczyt gościć w gronie jurorów ikonę stylu Unovy. Powitajcie piękną niepowtarzalną liderkę sali z miasta Nimbasa, czyli Elese!!!
Elesa wstała ze swojego miejsca i ukłoniła się się w każdą stronę do swoich fanów.
- Witam was serdecznie, oraz witam nasza nową prowadzącą.
- Dziękuję bardzo. A teraz mężczyzna którego dobrze już znacie. Właściciel tej pięknej restauracji...Pan Miniset!!!
Mężczyzna robił to samo co wcześniej wspomniana Elesa.
- Po raz drugi witam was serdecznie.
Nastolatka odwróciła się znów do publiczności. Miała na twarzy szeroki uśmiech.  Co bardziej przykuwała uwagę publiczności.
- Kochani, rozpoczynamy nasz spektakl wdzięku i urody. A teraz zapraszam parę numer jeden..
Minęło ok 2 godziny, a występy dobiegły końca. Wszystkie pary pięknie się prezentowały. Jury miało ostry orzech do gryzienia. Nikt się nie spodziewał że będzie tyle świetnych występów,.
- Moi drodzy...występy dobiegły końca. Związku z tym teraz zapraszam wszystkich uczestników pokazu na scenę.
Po kilku sekundach na scenie było kilkunastu uczestników i kilkanaście pokemonów.
- Czas wyłonić trzy nagrody, w tym jedną za pierwsze miejsce.
Nagle zapanowała napięta atmosfera. Światła przygasły, jedynym środkiem światła malutki światełeczka, które lekko oświetlały scenę.[/b]
- Nagrodzone specjalną za trzecie miejsce otrzymuje para nr 5!!! Gratulujemy
Para numer 5 odebrała nagrodzone specjalną za trzecie miejsce. Byli bardzo zadowoleni. Teraz z każdą chwilą napięcie rosło. Nawet Alice czuła trochę presję.
-Nagrodę za drugie miejsce otrzymuje para nr 2.
Tak samo jak poprzednia para, para numer 2 otrzymała nagrodę i stanęła w miejscu w którym stała przed chwilą.
- A teraz przedstawimy szczęśliwego zwycięzce naszych pokazów, który otrzyma niezwykła nagrodę. Sesję zdjęciową w Pokeszuku. Naszym zwycięzcą zostaje...PARA Z NUMEREM 1!!!!! Zapraszamy!
Para numer 1 podeszła do Alice. Na scenę weszli również jury, czyli Elesa i Pan Miniset. Przy okazji pogratulowali zwycięzcami. Alice również to zrobiła. To było dla niej niesamowite doświadczenie.
- Jeszcze raz gratulujemy.......

Mugetsu - 2012-06-03 23:55:53

Nastał kolejny dzień, a właściwie wieczór i nie zapowiadał się on ciekawie. Całe popołudnie padał deszcz wiec nie było nic ciekawego do roboty po za siedzeniem w mieszkaniu, które raczej przypominało szopę niż miejsce, w którym można mieszkać. Gdy wychodziłem do pracy poczułem coś na wzór szczęścia, ponieważ mogłem oderwać się od rutyny, w którą popadłem.

No i jak zwykle wszedłem od zaplecza, włożyłem strój kucharski i poszedłem do szefa, aby przydzielił mnie na któreś ze stanowisk. Ten kazał mi iść na desery. Po chwili zaczęło się. Z pierwszego zamówienia usłyszałem nazwę deseru, który mam przygotować. Były to lody czekoladowe z ciastem bananowym i polewą migdałową. Szybko więc ukręciłem lody wymieszane z kawałkami czekolady, po tym wyrobiłem ciasto bananowe, dodałem utarte banany i zapiekłem w piekarniku, no i na koniec polewa migdałowa z mleka cukru i roztartych migdałów.
Podałem deser szefowi, wróciłem na stanowisko i zaraz usłyszałem kolejne zamówienie. Z deserów został wybrany sorbet. Przygotowanie go to nie lada sztuka, gdyż trzeba było wykonać wiele szczegółowych i drobnych "operacji" aby się udał. Zacząłem oczywiście od sorbetu, którego skład prezentował się właściwie skąpo ponieważ była to zwykła masa czekoladowa z dodatkiem szampana. Następnie należało przygotować mus malinowy i czekoladowo-truskawkową piankę. Wszystko to szło na górną warstwę deseru. Na wierzch i ostatnią warstwą były wiórki czekoladowe z odrobiną jadalnego złota. Deser ten nie należał do najtańszych więc musiała go zmówić jakaś ważniejsza osobistość. Kolejnym deserem był najlepiej się sprzedający Poke-creme. Jego skład był bardzo prosty. Na spód szklanki wrzucano owoce w najlepszym wypadku drobno posiekane jagody. Następnie ukręcało się krem z mleka jajek i wanilii i na koniec posypywało się wierzch cukrem i rozpuszczało palnikiem, by powstała cienka warstwa chrupiącego karmelu. Danie te nie wymagało wiele wysiłku i równie dobrze można było przygotować je w domu, ale w restauracji wszystko smakuje lepiej. Następne zamówienia szły tak szybko, że trudno było zapamiętać co ludzie zamawiali. Pamiętam tylko suflety czekoladowe, lody w zapiekanym chrupkim cieście, szarlotki i ciasta.
Przygotowanie jednego deseru zazwyczaj nie zajmowało więcej jak 15 minut, choć czasami trzeba było poświęcić dużo uwagi.
Tego dnia szef zorganizował ankietę dla klientów, aby przekonać się co im najbardziej smakuje , co najczęściej zmawiają i czy spróbowali by czegoś nowego, jeśli tak to czego. Klienci podali kilka swoich dan, które z chęcią zobaczyli by w karcie restauracji.
Szef zawsze dbał o zdanie klienteli i przez to zarządził szkolenie. Każdy z nas miał przygotować danie składające się z przystawki, dania mięsnego, rybnego i deseru, aby szef mógł ocenić, kto najlepiej nadaje się na dane stanowisko. Na przystawki przygotowałem rissotto z warzywami, które składa się z smażonego ryżu z warzywami z odrobiną wina. Na danie mięsne przygotowałem grillowane medaliony wołowe na ostro z warzywami. Rybne, był to halibut smażony w panierce z dodatkiem wanilii, a na deser przygotowałem ubitą śmietankę, lekko zmrożoną aby nabrała konsystencji galaretki i dodałem do tego mus i sok owocowy.
Szef spróbował każdego dania po trochu i stwierdził, iż ciężko by było teraz nas podzielić dlatego o przydzielonych stanowiskach poinformuje jutro przed rozpoczęciem pracy.
Odebrałem swoją wypłatę, podziękowałem i powróciłem do mieszkania.

Rival - 2012-06-04 13:32:27

Alice - 415zł, 430zł
xEwax - 305zł
Mugetsu - 465zł

Kyoraku - 2012-06-04 20:03:06

Prolog

Pewnego pięknego dnia Kyoraku obudził się w swoim pokoju. Leżał jeszcze przez ok. 20 min. po czym wstał, ubrał się i zszedł na dół. W kuchni Rei przywitała go uderzeniem patelnią przez łeb.
-Przepraszam, tak mi przykro - powiedziała dziewczyna szukając panicznie bandaży.
-Nic mi nie... - nie dokończył Kyoraku, ponieważ dostał patelnią po raz drugi, w tył głowy.
-Co ja narobi... - tym razem to Rei nie dokończyła zdania, ponieważ jej ręka została złapana przez silniejsze ramię poturbowanego albinosa.
-Słuchaj, najpierw odłóż tę patelnię, ok? - powiedział Kyo - A tak w ogóle, to co gotujesz?
Dziewczyna odłożyła mordercze narzędzie, po czym odpowiedziała:
-Chciałam nam zrobić naleśniki, ale widzisz co z tego wyszło.
Kyoraku podrapał się po głowie, wziął do ręki patelnię i odłożył ją na półkę.
-Może ja się tym lepiej zajmę. Nakryj do stołu.
Dziewczyna skinęła głową i ruszyła w stronę jadalni.
-Ok - pomyślał Kyo - jak to było... Jajka, mleko...
Nie minęło pół godziny, a na szafce stały już dwa talerze gorących naleśników z nutellą oblanych czekoladą.
-Hej! - zawołał - Zrobione!
Rei siedziała już przy stole, a Mismagius i Riolu zajadali się karmą dla Pokemonów z dodatkiem ich ulubionych jagód zebranych w przydomowym ogrodzie.
Gdy wszyscy skończyli posiłek, Rei powiedziała:
-To niesamowite, że jesteś takim dobrym kucharzem.
-Eee tam - powiedział Kyoraku - Nic nadzwyczajnego.
-Jak to? - odparła zdziwiona Rei - To najlepsze naleśniki jakie jadłam!
-Może powinienem zostać zawodowym kucharzem? - zaśmiał się Kyoraku.
-W sumie - odpowiedziała dziewczyna - to nie jest taki głupi pomysł. Wszyscy mogliby poznać smak twoich placuszków.
-Za rogiem otworzyli restaurację - westchnął Kyo oblizując widelec z reszty nutelli - może tam?
-Pewnie - ucieszyła się Rei.

Dzień 1

Kyoraku złożył swoje dość ubogie CV w biurze dyrektora restauracji im. Growlithe'a w Twinleaf Town.
Mimo małych szans nie tracił nadziei. Dziesięć minut później drzwi do sekretariatu otworzyły się ponownie i wyszedł z nich mężczyzna w średnim wieku. Widać było, że lubił zjeść.
-Gratulacje - powiedział - witamy na pokładzie Kyoraku.
Kyo ucieszył się. Wiedział, że po raz kolejny został doceniony.
-Kiedy zacznie się moja praca? - spytał.
-Właśnie w tym momencie - odparł dyrektor - Zejdź na dół. Dostaniesz przydział w kuchni.
-Sir - odparł zakłopotany albinos - czy nie za wcześnie? Przed niespełna kwadransem nie byłem nawet pracownikiem, a teraz...
-Chłopcze - nie pozwolił mu dokończyć mężczyzna - W naszej restauracji liczy się czas. W jednej chwili wrzucasz na patelnię porcję warzyw, a w następnej cały budynek staje w płomieniach. Do później człowieku pracujący - zakończył grubasek machając wesoło ręką.
Kyoraku westchnął głęboko i zszedł na dół.
Natychmiast po wejściu do kuchni został zaatakowany teflonową patelnią. Nie było to jednak przypadkowe uderzenie, lecz celowe, skierowane prosto w niego.
-Widziałeś co jest na drzwiach? - usłyszał wzburzony głos.
Przez chwilę widział wszystko jak przez mgłę, ale po chwili obraz się wyostrzył. Stał nad nim umięśniony facet o śniadej cerze i włosach czarnych jak smoła.
-Ale o co chodzi - spytał nadal lekko oszołomiony albinos.
-Tutaj obowiązuje nakaz spinania włosów - odrzekł facet wyglądający jak Meksykanin.
-Ale od razu z patelnią? - spytał Kyoraku.
-Gdyby nie mój cios, twoje białe kudły wylądowałyby zapewne w zupie, którą przed chwilą niósł Josuke - tu wskazał około trzydziestoletniego mężczyznę w okularach. Był całkiem łysy, więc nie musiał się obawiać patelni Meksykanina.
Kyoraku pozbierał się z podłogi, założył na głowę czapkę z daszkiem i spytał szefa:
-To co mam teraz robić? - spytał.
Meksykanin ochłonął lekko i wskazał albinosowi wysokiego blondyna, który "czarował" na kuchence gazowej.
-To jest Yugi - powiedział Meksykanin - On ci powie, co masz robić.
Kyoraku podszedł powoli do mężczyzny.
W momencie, w którym podszedł do kuchenki, mężczyzna zwany Yugim podrzucał akurat filet z Magikarpia. Pech chciał, że wyrzucił go w górę tak mocno, że ryba poleciła prosto na Kyoraka. Nie sięgnęła jednak celu, gdyż blondyn złapał ją w ostatnim momencie.
-Sorki, tak jakoś wyszło - powiedział zakłopotany Yugi.
-Nie ma sprawy - odrzekł albinos - Przydzielono mnie do ciebie. Co mam robić?
-Mamy mały zastój w deserach. Wiesz jak się robi naleśniki?
Kyo tylko czekał na to pytanie.
Już tego samego wieczoru piętnastolatek został wytypowany jako specjalista od deserów, gdyż zarówno jego naleśniki, jak i inne wypieki (drożdżówki, banany w cieście) zdobyły sobie uznanie klienteli. Również relacje z szefem się polepszyły. Gdy Kyoraku wychodził do domu, Meksykanin uścisnął mu (dość mocno) rękę i powiedział:
-Jesteś teraz jednym z nas, Białasku.
Po tych słowach albinos poszedł do domu i oczekiwał na kuriera z pierwszą wypłatą.

xEwAx - 2012-06-04 20:29:34

Przychodzę do restauracji w regionie Johto ponownie. Miałam się zgłosić jeszcze tego dnia na zlecenie szefa. Powiedział, że jeszcze dzisiaj mogę popracować, gdyż kucharz którego zastępuję przyjdzie jutro. Więc wzięłam się do roboty. Na początek wzięłam się za robienie ciasta cytrynowego. W więc były mi potrzebne jajka, mleko, mąka itp... Gdy ciasto było gotowe poszłam dostarczyć danie do klienta. Niestety Sentret plątała mi się pod nogami i wywaliłam ciasto na klienta. Powiedziałam:
-Och... Przepraszam za to co się stało! To nie moja wina! Po prostu...
-Ty, ty, ty... Ty ciamajdo coś ty mi zrobiła! Moja sukienka kosztowała fortunę! Dostaniesz ode mnie rachunek z pralni wiesz dziewczynko!- odparła rozzłoszczona kobieta
-Aa.... Ale ja... Przecież .... Nie... Chia....łam! To, to ,to, to mój pokemon poszedł mi pod nogi, bo się bawiła! Przepraszam!- rzekłam wystraszona.
-Och... Już się nic nie stało troszkę mnie poniosło ale... Mój Flareon już jest gotowy do ataku. Och nie wolno powrót maluszku!
- Czy o oznacza, że się pani na mnie nie gniewa już więcej ?
już na pewno nie gniewam. Proszę wiewióreczko zjedź ciastko!- Nie... Spokojnie nic się nie stał.... Podaj mi ręcznik jeśli łaska. Och jaka urocza Sentret! To już się na pewno nie gniewam! Proszę wiewióreczko zjedz ciasteczko!- kobieta wręczyła wiewiórce smakołyk. Sentret wręcz skakała z radości na wieść o tym, ze ja nie będę miała przechlapanie i o tym, że zje swoje ulubione ciastko z cukrem. Pociągnęła mnie za fartuszek i wskoczyła mi na ramię.
- He he.... Ucieszyła się. Taka szczęśliwa była po swojej pierwszej walce. I to jeszcze wygranej. Ubóstwa takie pochwały, a szczególnie takie z prezentem!- miła pani uśmiechnęła się i poprosiła mnie, abym upiekła jej jeszcze jedno ciasto. Wzięłam się do roboty.
                                                     ****
Po tej wpadce miałam jeszcze jedno takie sobie wspomnienie. Do naszej wspaniałej restauracji przybyła super koordynatorka z Hoenn. Jej wspaniała Miltank zawsze była podziwiana za to, że jej ataki są silne a zarazem przepiękne. Byłą ulubienicą wszystkich koordynatorów.

Miałam, więc zamówienie na naleśniki, pizze, muffnki, ciastka bananowe, Lody z posypką i jogurt. Wzięłam się do roboty. Miałam zamiar zrobić te dania jak najlepiej. Niestety kiedy podawałam Lody i Jogurt kelner Potknął się i na mnie niestety wpadł. Wszystko tak samo jak na poprzednią kobietę wyleciało. Oczywiście przeprosiłam, a że ona była zwaną na najmilszą dziewczynę na świecie powiedziała, że nic się nie stało. Po całym dni pełnym niesamowitych wpadek : D wróciłam do domu.

Mugetsu - 2012-06-04 23:38:25

Tego dnia wstałem wcześniej, ponieważ poproszono mnie abym zjawił się w restauracji najszybciej jak się da.

Wchodząc, przebrałem sie i pobiegłem do szefa gdzie stała już reszta ekipy. Szef przydzielił każdemu stanowisko, mnie wysłał na ryby. I znowu miałem do roboty nic po za filetowaniem patroszeniem i smażeniem ryb. Klientela najchętniej zamawiała halibuta w sosie śmietanowym, łososia z cytrynami, a najbardziej cieszyła sie najbardziej popularna ryba wśród pokemonów, a mianowicie Magikarp zasmażany z jagodami i w wersji sushi. Jego mięso jest tak delikatne, że wymaga specjalnej uwagi i delikatności w przygotowywaniu i smażeniu.

Po zakończeniu pracy w kuchni szef zapowiedział przyjście telewizji z lokalnego studia i nakręci odcinek kulinarny z udziałem każdego pracownika. Kucharze mają przygotowywać dania, które widzowie będą mogli sami przygotować w domu. Dania te oczywiście wybrał szef z każdej kategorii czyli ryby, mięsa, desery i przystawki. kelnerzy mieli opowiedzieć o pracy na sali i postrzeganiu restauracji przez klientów.
Ja dostałem oczywiście danie rybne które miałem przygotować od podstaw. Daniem tym był Magikarp w pomidorowym pesto. Czytałem przepis i potrzebne składniki, na szczęście wszystko byłem w stanie dostać ze spiżarni restauracyjnej.
Gdy przyszła telewizja kazali nam tylko przygotować po jednej porcji dania i rozpoczęli swoją pracę od nagrywania relacji kelnerów. Następnie gdy dania grzały się jeszcze w piekarnikach, przeszli do kuchni i zaczęli nagrywanie od przystawek, następnie były mięsa, ryby i na koniec desery. Gdy przyszła moja kolej czułem lekkie zdenerwowanie i traumę, ale jeden z kamerzystów powiedział żebym się nie przejmował i zachował sie jak trener na polu bitwy. Od razu poczułem się pewniej i posłuchałem rady. No i się zaczęło. Kamerzysta zaczął odliczać od 5 do 2, a gdy miał powiedzieć 1 machnął tylko ręką abym zaczynał.
- Magikarpa myjemy, aby na mięsie przypadkiem nie znalazła się jakaś łuska. Uwierzcie mi nie wiecie jak trudno taką łuskę przełknąć.
Następnie mięso suszymy papierowym ręcznikiem, a gdy mięso będzie już osuszone od zbędnej wody i kroimy na mniejsze porcje.
Najlepiej będzie jak skropimy go sokiem z cytryny, jednak jeśli chcemy aby miało trochę słodki smak polecam dodać sok z jagód które możecie znaleźć praktycznie wszędzie.
Skropione mięso powinno trochę poleżeć, aby soki te wsiąkły w głąb i mięso nabrało ich słodkości lub kwaśności.
Następnie musimy posypać je solą i pieprzem.
Układamy w naczyniu żaroodpornym skórką do dołu. 
Pesto mieszamy ze śmietanką i rozsmarowujemy po filetach. Pesto możecie kupić w każdym sklepie spożywczym lub większym markecie.
W końcu na wierzch kładziemy plasterki pomidora, posypujemy szczypiorkiem.
Tak przygotowanego Magikarpa wstawiamy do nagrzanego do temperatury dwustu stopni piekarnika i pieczemy około dwadzieścia minut.
W między czasie sprawdzamy widelcem, czy mięso ryby jest już miękkie.
Po wyjęciu posypujemy jeszcze odrobiną świeżego szczypiorku i podajemy z brokułami i ryżem. Proszę zobaczyć jak wyszło to mi, a smak opisze wam jeden z obecnych pracowników telewizji. Może kamerzysta


Po tym wystąpieniu pogratulowano mi i podziękowano.
Gdy ludzie z telewizji wyszli Szef podszedł do każdego i wręczył mu należytą wypłatę dodając, że się świetnie spisaliśmy i widzimy się za tydzień.
Odebrałem swoją kopertę i opuściłem budynek restauracji.

Minoru - 2012-06-05 00:07:54

Kyoraku: 450 Dodane
xEwAx: 400 Dodane
Mugetsu: 450 Dodane

Kyoraku - 2012-06-10 11:08:31

Dzień 2
Pewnego pięknego czerwcowego dnia, Kyoraku obudził się w swoim cieplutkim łóżeczku, ale obudził się, kiedy budzik ustawiony w komórce zaczął grać "There's no sympathy for the death". Albinos uderzył odruchowo w telefon, przeciągnął się i zwlókł niewyspane ciało z łóżka. Zszedł na dół i poczuł na swojej głowie silne uderzenie patelnią.
-Jakaś tradycja? - spytał ironicznie samego siebie.
Otrząsnął się i spojrzał w górę. Rei stała nad nim w fartuszku, trzymając w ręku teflonową patelnię.
-Nic ci nie jest? - spytała - Chyba jeszcze nie wszystko opanowałam.
-Nie... - odpowiedział chłopak.
Po kilkunastu minutach oboje zasiedli do stołu. Tym razem nie było naleśników, tylko placuszki jabłkowe z cukrem. Pokemony też nie mogły narzekać: wszystkie dostały dużą porcję karmy, wzbogaconą o ich ulubione owoce. Kyoraku wstał od stołu i pożegnawszy się z Rei poszedł do pracy. W restauracji został ciepło przywitany przez Meksykanina, po czym zajął swoje miejsce przy kuchence obok Yugiego. Od dzisiaj miała zostać wprowadzona specjalna "karta śniadaniowa", więc w całej kuchni pachniało tostami z dżemem, jajecznicą i smażonym bekonem. Kyoraku jako spec od deserów dostał przydział przy robieniu babeczek z konfiturą lub czekoladą. Wszystko poszło w miarę sprawnie, a zapach świeżych wypieków zwabił dużą grupę klientów, którzy mieli jeszcze co najmniej pół godzinki do pracy lub szkoły. O dwunastej przyszedł czas na przerwę. Albinos rozpakował zawiniątko, w które zapakował kilka śniadaniowych placuszków z jabłkami. Gdy przerwa się skończyła, do kuchni wbiegł Meksykanin i powiedział donośnym głosem:
-Dziś przyjmujemy znanego krytyka. Wszystko musi być idealne.
-Jak zawsze szefie, jak zawsze - powiedział Yugi uśmiechając się - Co pan się przejmuje? Czy kiedykolwiek coś nam źle wyszło?
-Chyba nie muszę przypominać kwietniowego pożaru, który pochłonął wiele czasu i pieniędzy? - spytał rozdrażniony Meksykanin.
Yugi zaniechał dalszej kłótni, tylko skupił się na własnych zadaniach. Około godziny 18 do restauracji wszedł wspomniany jegomość. Był to mężczyzna średniego wzrostu o przenikliwym wzroku i zielonych jak świeża trawa włosach. Był on jedynie krytykiem, więc nie miał charakterystycznego dla właściciela restauracji "brzuszka", lecz niewykształcony w pełni, ale przebijający się delikatnie przez koszulę "kaloryfer". Świadczyło to o jego sportowej lub wojskowej przeszłości. Człowiek podszedł do stolika i zasiadł czekając na obsługę. Podeszła do niego Anzu, młodziutka kelnerka, przyjęta zaledwie kilka dni wcześniej ode mnie. Odebrała zamówienie i wróciła do kuchni, gdzie krzyknęła z siłą wuwuzeli:
-Polędwiczki wieprzowe w sosie pieprzowym, chłodnik z botwiny i sernik rumowy!
Dziękować Bogu, że stworzył dźwiękoszczelne ściany i drzwi! Natychmiast zabrałem się za sernik. Głównym składnikiem był twaróg, który leżał w lodówce na drugim końcu kuchni. Po kilku stłuczkach dopchnąłem się w końcu do chłodziarki, gdzie leżały jeszcze dwa wiaderka białego sera. Pozostałe składniki były w pobliżu, więc Kyoraku nie musiał narażać się na więcej nieprzyjemności. Twaróg był już zmielony, co oszczędziło albinosowi kłopotu. Dzięki różnym kuchennym sztuczkom (i drobnej pomocy Charmeleona Yugiego) ciasto było gotowe w niecałe 30 minut, podczas gdy normalnie piecze się ok 1,5 h. Najpierw podano chłodnik. Krytyk uznał, że "nie był zły, ale sporo brakowało do pełni szczęścia". Na drugi ogień poszły polędwiczki, które otrzymały nieco lepszą ocenę, jednak gwoździem programu stał się sernik. Mężczyzna kazał przywołać do siebie Kyoraka, aby osobiście mu pogratulować, co skromny chłopak przyjął z radością. Obiecał, że będzie polecał restaurację wszystkim znajomym, którzy akurat będą tędy przejeżdżać. Po tych słowach wyszedł z budynku, a wszyscy nareszcie mogli odsapnąć, gdyż był to ich ostatni klient. Tak skończył się drugi dzień albinosa w pracy.

Mugetsu - 2012-06-10 23:06:03

Kolejny dzień pracy w dusznym, parnym i gorącym od gotowanych potraw, miejscu zwanym restauracja. Nie zniechęcało mnie to, ponieważ bardzo lubiłem tą pracę i wprowadzała mnie w stan upojenia szczęściem, gdy mogłem gotować dla klientów spragnionych nowych doznań kulinarnych.
  Spokojnym marszem powędrowałem w kierunku pracy, a po drodze gwizdałem i oglądałem bloki, w których paliły się światła i od czasu do czasu pojawił się cień jakiegoś człowieka. Mijałem małą polanę gdzie trenerzy urządzili sobie arenę do treningów i pojedynków oraz do zwyczajnych spotkań, by porozmawiać i wymieniać wrażenia. Niestety musiałem trochę przyśpieszyć gdy spojrzałem na zegarek, a ten wskazywał iż pozostało mi 20 minut do rozpoczęcia pracy.
  Jak zwykle wszedłem do szatni, aby się przebrać, a następnie poszedłem do kuchni aby uzyskać polecenia od szefa. Ten podał mi kartę menu i powiedział - Naucz się tych nowo wprowadzonych dań. Zmieniamy kartę, aby odświeżyć trochę restaurację.
  Chwyciłem za kartę i poszedłem przestudiować dania, które zostały wprowadzone. Z dań rybnych, za które byłem odpowiedzialny nie wiele się zmieniło. Doszło tylko kilka gatunków ryb, które musiałem nauczyć się przygotowywać, a były nimi Finneon zapiekany w chrupkim cieście w sosie orzechowym, duszone mięso Mantyke w bulionie, zupa z mięsem Remoraida i a la nuggetsy z odnóży Octillery. Dania te nie wydawały się trudne do przygotowania i szybko nauczyłem się tych przepisów.
  Restauracja została otwarta, bardzo długo czekaliśmy na zamówienia, ale to była normalna reakcja ludzi na coś nowego. Musieli oni się namyśleć, zapytać kelnera co to za danie i czy je poleca. W końcu do kuchni doszły pierwsze zamówienia, a wśród nich było kilka dań rybnych. Szybko zabrałem się do pracy i dbałem o każdy szczegół dań, by czasem nie wróciło ono do kuchni, bo klientowi nie smakowało dlatego gotowanie, smażenie i duszenie tych dań zbierało mi więcej czasu niż poprzednio. Najbardziej klientom posmakowały nuggetsy z odnóży Octillery i duszone mięso Mantyke w bulionie. Dania te wyjątkowo szybko się rozchodziły.
  Nagle zawołał mnie szef i kazał mi przejść się po stolikach pytając jak smakują nowe dania. reakcje ludzi były przeróżne, od pełnych uwag, aż do gratulacji. Wróciłem do szefa i zdałem mu relację i krytyki przekazane od klientów. Szef nic nie mówił tylko z zamyśloną miną potakiwał i na koniec dodał, abym został i posprzątał w kuchni.
  Zrobiłem to o co mnie poprosił, wysprzątałem całą kuchnię i pozmywałem naczynia. Na koniec poszedłem odebrać należną mi wypłatę.

Mugetsu - 2012-06-11 23:06:00

Tego dnia szybko wyruszyłem do pracy po nowe wrażenia, myślałem że tego dnia nic minie nie zaskoczy, ale życie lubi płatać figle jak okazało się później.
  Wchodząc do pracy od razu skierowałem się ku szatni, aby tam ubrać swój fartuch i czym prędzej pobiegłem do szefa po zadanie, które mi przygotował. Okazało się, że dziś mamy dostawę produktów i trzeba to rozładować i po chować do spiżarni.
  Gdy przyjechała ciężarówka z dostawą pobiegłem na zaplecze, aby pomóc w rozładunku, zajęło mi to trochę czasu ponieważ musiałem biegać z wózkiem towarowym od ciężarówki do spiżarni i z powrotem. Wtedy okazało się, że jest to ciężarówka tylko z warzywami i za chwilę ma przyjechać kolejna. W miedzy czasie oczekiwania na kolejną dostawę pobiegłem do szefa i zapytałem się czy zdążę jeszcze wrócić do kuchni na swoje stanowisko. Ten powiedział żebym się nie śpieszył, ponieważ dzisiaj sprawdza nowego pracownika i zajmie on moje miejsce w kuchni na sprawdzian.
  Nie rozumiałem dlaczego szef nie posłał nowego do pomocy w rozładunku i później go sprawdził, no ale cóż praca to praca i trzeba ją wykonać. przez cały dzień biegałem z wózkiem towarowym od ciężarówek, które przyjeżdżały pod restaurację od strony zaplecza. Rozładowywałem różne towary: warzywa, mięsa, ryby, mrożonki, wodę, przyprawy, a nawet lód do przygotowywania deserów lodowych. Na koniec pozostało mi poukładanie mi tego wszystkiego na odpowiednich regałach w spiżarni, aby wszystko można było szybko i łatwo znaleźć. Po tym wszystkim poszedłem do szefa zapytać czy mam zrobić coś jeszcze a ten jak zwykle odparł, że mam posprzątać kuchnię i pomóc kelnerowi na sali jadalnej. W kuchni miałem do zrobienia to co zawsze, czyli pozamiatanie i zmycie podłóg, blatów i kuchenek oraz zmycie i poukładanie na miejsca wszystkich naczyń. Następnie przeszedłem na stronę jadalną, aby pomóc kelnerowi, był on bardzo miłą osobą, z którą prowadziło się ciekawą konwersacje. Pomagałem mu w wymianie obrusów, zamiataniu sali i umyciu okien od strony ulicy. Gdy skończyłem całą zleconą mi robotę, poszedłem do szefa po należną wypłatę i opuściłem miejsce pracy.

Minoru - 2012-06-13 20:07:17

Kyoraku: 400zł dodane
Mugetsu: za obydwa 600zł dodane

Mugetsu - 2012-06-17 23:49:55

- Ach jaki piękny dzień. Czas wybrać się do pracy. Coś mi się wydaje, że nie będzie to łatwy dzień. No ale cóż jak to mówią "Żadna praca nie hańbi" więc nie ma co marudzić. Muszę się wziąć w garść i przyjąć to wszystko na klatę.
Dzień faktycznie był piękny. Świeciło słońce, na niebie nie było żadnej chmurki i co jakiś czas zawiał chłodny orzeźwiający wiatr, niosąc wszelkiego rodzaju zapachy. Po drodze mijałem wiele znajomych twarzy, w większości byli to trenerzy, z którymi stoczyłem walki. Część z nich przechodziła obojętnie, a część się ze mną witała i pytała kiedy rewanż. W końcu dotarłem do restauracji, gdzie poszedłem się przebrać w strój kucharski i poszedłem do szefa po zadanie na dziś. Ten zlecił mi abym przygotował nowego kucharza do pracy i nauczył go gotować potrawy z naszego menu. Więc poszedłem do nowego i rozpocząłem naukę.
- Cześć jestem Mugetsu, a ty?
- Renji. To ty masz pomóc mi w nauce gotowania tych potraw?
- Dokładnie tak. Wiesz myślę że powinniśmy zacząć od potraw mięsnych, następnie rybnych, a na końcu warzywnych i desery. Co ty na to?
- Mi to tam pasuje więc zaczynajmy. Pamiętaj, że musimy zdążyć przed otwarciem restauracji.
- Spokojnie mamy sporo czasu. Trzymaj, tu jest przepis pierwszej potrawy jaką musisz przygotować i zdjęcie jak to mniej więcej wygląda.

Były to roladki mięsne zapiekane w serze i polane sosem z jagód. Renji rozpoczął gotowanie, niestety nie szło mu to zbyt szybko więc upomniałem go, żeby się trochę pośpieszył. Gdy skończył pierwsze danie musiałem je spróbować czy czasem go nie zepsuł na szczęście było idealne. Wręczyłem mu kolejne przepisy i kazałem przygotować te dania, a w razie problemów miał do mnie przyjść. Ja natomiast poszedłem przygotowywać własne stanowisko do pracy. Myłem ryby, patroszyłem je i dzieliłem na filety lub dzwonki. Następnie wróciłem do Renjego i spróbowałem każdego przygotowanego dania. Musiałem mu to powiedzieć.
- Człowieku ty po prostu masz talent do gotowania. Szef na pewno będzie się cieszył z tej informacji.
Poszedłem do szefa i poinformowałem go, że nowy nadaje się do pracy i jest obeznany z aktualnym menu oraz bez problemu je przygotuje. Szef podszedł do niego i kazał mu iść na stanowisko mięsne, gdy w tym czasie ja wróciłem na swoje i przygotowywałem się do pierwszych zamówień. Do restauracji, zawsze przychodziło mnóstwo klientów, ponieważ było to najlepsze miejsce do zjedzenia przyzwoitego posiłku za niewielką cenę.
Gdy nadeszły pierwsze zamówienia, praca w kuchni ruszyła pełną parą. Było mnóstwo zamówień rybnych i mięsnych, ale nie zabrakło też dań warzywnych. Musiałem się nieźle namachać patelniami i łyżkami, którymi obracałem ryby na grillu, aby nadążyć za zamówieniami. Tego dnia po wyjściu jednego klienta zjawiał się następny i od razu zamawiał danie. W kuchni aż skwierczało i huczało od gotowanych, smażonych i grillowanych potraw, a dźwięk metalowych garnków i patelnie rozbrzmiewał po całej kuchni i co jakiś czas tą całą gwarę przeszywał głos szefa wykrzykującego kolejne zmówienie. Muszę przyznać, że było to dobre szkolenie pamięci, ponieważ gotując jedną potrawę, zamawiane były kolejne dwie, a gdy zapomniało się co się miało przygotować i poprosiło szefa o powtórzenie, można było dostać po łbie za krótką pamięć.
W Końcu został obsłużony ostatni klient, a restauracja została zamknięta. Szef pogratulował każdemu i kazał posprzątać swoje stanowiska, po czym podszedł do każdego i wręczył mu kopertę z wypłatą. Gdy wręczał ją mi dodał.
- Posprzątasz kuchnię.
- Znowuuuu?!
- Słucham?
- Nie, nie nic. To znaczy tak jest szefie.

Wziąłem kopertę, włożyłem ją do fartucha i ruszyłem szukać miotły. Jak zwwykle sprzątanie spadło na mnie, nie rozumiałem dla czego za każdym razem jestem to ja, no ale cóż przecież nie powiem "nie" bo to by pogorszyło tylko sprawę. Pozamiatałem całą kuchnię, pozmywałem naczynia i poszedłem do szatni się przebrać w swoje ubranie, po czym opuściłem budynek restauracji i wróciłem do domu.

Mugetsu - 2012-06-18 22:55:51

- Kolejny dzień, który zmusza mnie aby iść do pracy, tylko po to by wypełnić pustkę w portfelu. Po za tym każdy grosz się przyda.
Szedłem do pracy, radośnie pogwizdując i uśmiechając się do mijających mnie ludzi. Z nie którymi zatrzymywałem sie na krótką pogawędkę, po czym ruszałem w dalszą drogę do pracy. Gdy dotarłem do budynku i wszedłem do szatni, spotkałem Renjego. Przywitałem się i przeprowadziliśmy krótką rozmowę. Pośmialiśmy się z kawałów i znaleźliśmy wspólny temat, gdyż on też był trenerem. Zaproponowałem mu nawet walkę, lecz nie wiadomo dlaczego odmówił. Razem skierowaliśmy się do szefa po zadania, które dla nas przygotował. Mnie wysłał na zakupy po potrzebne mu składniki. Wyszedłem więc z restauracji i skierowałem się w stronę targu na którym dostać można było produkty najwyższej jakości i świeżości. Do zakupienia miałem kilka pęczków warzyw takich jak marchew czy rzodkiew, kilkanaście rodzajów ziół i przypraw oraz kawałek mięsa =, którego nie mogłem dostać u żadnego sprzedawcy. Na szczęście jeden z nich pokierował mnie na pobliski sklep, w którym mogłem dostać potrzebny produkt, więc tam poszedłem i znalazłem to czego było mi potrzeba.
Wróciłem do restauracji i przekazałem szefowi zakupione składniki. Ten odebrał je i kazał mi zasuwać na stanowisko. Gdy do niego podszedłem wszystkie ryby były wypatroszone i podzielone na odpowiednie kawałki. Nie pozostało mi nic jak krzyknąć "Dzięki!" .
Restauracja została otwarta i po chwili posypały się zamówienia, a za nimi kolejne i kolejne. Tępo pracy było niesamowite, moje ręce chodziły jak maszyny, a nogi wariowały gdy stałem w jednym miejscu. Jednak udało się wydać wszystkie zamówione dania, z czego wszyscy byli zadowoleni. Na koniec szef wręczył każdemu kopertę z wynagrodzeniem i się pożegnał. Na szczęście tym razem ominęło mnie sprzątanie kuchni, ponieważ zostało to zlecone "nowemu". Poszedłem się przebrać i opuściłem budynek.

Lioli - 2012-06-24 17:01:17

Kiedy otworzyłeś koperty znalazłeś w nich 500 zł (300+200)

crossmoto1 - 2012-06-25 17:22:12

Dzień Pierwszy
Wchodzę do pięknej restauracji i podchodzę do lady. 
- Dzień dobry ja w sprawie pracy. - powiedziałem.
- To na co czekasz?! Potrzebujemy kucharza. Tam jest kuchnia. - Wskazał białe drzwi które różniły się wyglądem.
Nie mówiłem nic tylko poszedłem do kuchni. Przebrałem się i zacząłem krajać warzywa, chyba z braku zajęcia.
Po chwili przyszedł kelner i powiedział: "Pizza z pieczarkami i kiełbasą." . Pizza tutaj? Na chwilę wyłączyłem się
ale zaraz się obudziłem. Zrobiłem ciasto, włożyłem do piekarnika i zacząłem krajać pieczarki. Skończyłem gdzieś
tak 5 minut później. Nie mogłem znaleźć kiełbasy więc stwierdziłem, że jej nie ma. Poszedłem do sklepu który był zaraz za
rogiem. Gdy była moja kolej kupiłem wszystko i pobiegłem do kuchni. Zobaczyłem tego samego kelnera. Powiedział do mnie:
"Gdzie byłeś?" . Odpowiedziałem mu: "Nie było kiełbasy więc..." . Ale on mi przerwał: "Jak to nie było?" .
Zajrzał do półki i powiedział: "Jak to nie ma?" . Wyjął kawałek kiełbasy. Zawstydziłem się ale po chwili powiedziałem: "N... no dobrze "
Pokrajałem i położyłem na upieczoną pizze. Kelner wyszedł, usłyszałem jeszcze: "On ie umie robić Pizzy. " . Zobaczyłem, że kończy się moja zmiana. Poszedłem do szefa i odebrałem pieniądze. Miałem nadzieje, że starczy na 2 TM.     





     

Lioli - 2012-06-25 17:41:58

Otworzyłeś kopertę. Znajdowało się w niej 150 zł i karteczka. Ciężko było odczytać treść, która była na niej zapisana.
Następnym razem postaraj się bardziej


Proszę nie pisz w ten sposób.

Yuki - 2012-07-08 20:00:47

Piękny, słoneczny, lecz trochę wietrzny dzień nastał nad regionem Johto, gdzie obecnie przebywała młoda członkini mafii Kanra Heiwajima. Dziewczyna wiedziała, że niedługo pieniądze jej się skończą, zatem przydałoby się pójść do pracy. Toteż wymyśliła iż przyjedzie do Violet city, gdyż to właśnie w tym miasteczku urzędowała największa restauracja w regionie. Dziewczyna miała zamiar pracować w tamtejszym miejscu jako kucharz, by móc gotować smakowite potrawy dla ludzi oraz pokemonów. Zatem po wtargnięciu do budynku od razu podeszła żwawym krokiem w kierunku szefa, a po krótkiej konsultacji z mężczyzną załatwiła sobie kilku godzinną prace jako kucharz. Kanra miała nadzieje, ze zarobi dosyć dużą kwotę pieniędzy, by móc ulepszyć swe stworzenia. Nie tracąc cennego czasu poszła do kuchni, gdzie najpierw wyczyściła brudne naczynia, które zostały z poprzedniego dnia, po czym wytarła ścierką oraz płynem do mycia wszystkie szafki oraz blaty, gdyż niezbyt dobrze się pracuje w zabrudzonym miejscu. Gdy już całe pomieszczenie błyszczało z czystości trenerka wzięła się za gotowanie. Zamierzała zrobić na początek zupe warzywną, toteż wyjęła marchewkę, fasolkę szparagową, kalafior oraz brokuły i zaczęła je gotować. Oprócz tego miała też przygotowane skrzydełka (1/2 kg), sól, pieprz, ziele angielskie oraz listki laurowe.  Na skrzydełkach ugotowała bulion z dodatkiem przypraw, a gdy bulion był gotowy wyjęła mięso dodała warzywa oraz pokrojone wcześniej w kostkę ziemniaki. Na końcu po zrobieniu już zupy, zaprawiła ją trochę mlekiem. Gotowe danie wystawiła w 30 miskach, by kelner je zaniósł. Następnie zrobiła też Zapiekankę ziemniaczaną z kiełbasą, którą robiła około półtorej godziny, gdyż musiała pobiec do pobliskiego sklepu po potrzebne składniki. Trochę też jej zajęło wykonanie Ryżu z cukinią, a także jajkiem oraz Spaghetti z kurczakiem. Wiedziała, że dzieci też odwiedzą restauracje, toteż zrobiła dla nich Parówki z makaronem w sosie pomidorowym i zwykłe naleśniki. Na wszelki wypadek ugotowała rosół, jako dodatkowe danie dla maluchów. A jeżeli chodzi o desery, to kelnerzy wynosili z kuchni Desery w różnych smakach, różnorakie cista, ale nie zabrakło również lodów. W końcu w ciepłe dni właśnie one dawały najwięcej ochłody. I tak Kanra spędziła dużo więcej czasu niż na początku przypuszczała w restauracji. Wieczorem udała się ponownie do właściciela restauracji, by odebrać u niego swą wypłatę. Gdy już ją otrzymała, zmęczona dosyć ciężkim dniem pełnym pracy wyszła z budynku i ruszyła przed siebie siną w dal.

Lioli - 2012-07-08 23:02:45

400zł

Waljor - 2012-09-16 14:53:55

Kolejny słoneczny dzień w regionie Hoenn ani jednej chmury na niebie. Chodziłem po mieście szukając ciekawej pracy. Nagle zauważyłem ciekawy budynek z napisem Restauracja im. Growlithe. Na oknie była ulotka z której dowiedziałem się, że potrzebują pracownika. Gdy to przeczytałem od razu wszedłem do budynku. Skierowałem się do kasy i zapytałem sie
-Dzień dobry! Gdzie mógłbym porozmawiać z kierownikiem. - zapytałem się pewnym głosem.
-Dzień dobry! Nie musi pan już szukać, ponieważ to ja jestem kierownikiem. - odpowiedział mi mężczyzna.
-To świetnie, ponieważ jestem tu w sprawie pracy. - powiedziałem.
-To dobrze! Na początku zobaczę jak sobie radzisz jako kelner. - powiedział i skierowałeś się do gabinetu. Po kilku minutach wyszedł z fartuchem dla mnie.
-Proszę zabierz się za to od razu! - kazał mi mój nowy szef. Poszedłem do przebieralni, żeby ubrać się w strój roboczy. Gdy wyszedłem po pięciu minutach zebrało się całkiem dużo klientów. Dlatego podszedłem do stolika numer jeden.
-Dzień dobry! Co podać? -zapytałem się klientów.
-Poproszę jedną szklankę wody i jedną porcje schabu z ziemniakami i z buraczkami. - odpowiedział mężczyzna w średnik wieku.
-Oczywiście! Już się robi! - po tych słowach skierowałem się do kuchni. Dałem kucharzowi kartkę z zamówieniem. Gdy obsłużyłem resztę klientów zrobiłem sobie przerwę, ponieważ nie było klientów. Kierownik podszedł do mnie i powiedział
-Hej, a może chciałbyś spróbować pracy jako kucharz? -zapytał się kierownik.
-Z wielką chęcią! - krzyknąłem.
-To wspaniale! - rzekł kierownik i skierował się do gabinetu. Przyniósł mi tą fajną czapkę kucharza :). Poszedłem do kuchni i czekałem na następne zamówienie. Po kilku minutach dostałem swoje pierwsze zamówienie. Grzmiało ono następująco: Kurczak z ziemniakami i trzy naleśniki z dżemem truskawkowy. Na początku zabrałem się do robienia naleśników. Na początek zrobiłem ciasto i nalałem je na patelnie. Na końcu posmarowałem naleśniki dżemem. Dałem je kelnerowi, a potem zabrałem się do robienia kurczaka. Nałożyłem świeżego kurczaka na stojaku do pieczenia kurczaka. Doprawiłem go i włożyłem do piekarnika. Gdy kurczak był gotowy go również dałem kelnerowi. Po zrobieniu swojego pierwszego dania, podszedł do mnie szef.
-Zrobiłem kawał dobrej roboty! - po tych słowach dał mi kopertę z kwotą ....

Aiwlyss - 2012-09-16 14:59:49

450 zł.

Mugetsu - 2012-09-16 21:24:38

Dziś rano dostałem telefon by zjawić się w pracy. Mianowicie miałem zastąpić kolegę z branży, który miał zająć się kolacjamii.
  Ubrałem się i ruszyłem do restauracji. Gdy przeszedłem przez drzwi od razu skierowałem się do szatni i ubrałem fartuch kucharza. Następnie poszedłem do szefa by dowiedzieć się więcej o moim zadaniu.

- Jesteś nareszcie. - w głosie szefa wyczuć można było nutkę zdenerwowania - Zapoznaj się z menu i ogarnij stanowisko, no i bierz się do pracy. Zrozumiano?

- Oczywiście szefie.

  Poszedłem do kuchni i pomyślałem, że dawno tu nie bylem. Było to widać po przez syf jaki tu panował.
  Wysprzątałem stanowisko i mniej więcej posprzątałem kuchnię, aby można było się po niej swobodnie poruszać. A następnie rozpocząłem studiowanie menu. Zajęło mi to kilkanaście minut po czym zabrałem się do szykowania potrzebnych mi składników.
  Potrzebowałem mleka, mąki, cukru, jagód, ryżu, oleju, kilka sałat, pomidorów i innych warzyw oraz przypraw do mięsa.
  Klientów nie było wielu dlatego dawałem radę wszystko przygotować na czas. Najczęstsze zamówienia to danie główne i desery, rzadziej sałatki.
  Na szczęście zrobienie jednego pełnego dania szło dość szybko i nie było ono zbyt skomplikowane. Co rusz smażyłem steki, ryżowe kuleczki z kawałkami kurczaka lub rybę z cytryną. Najczęstsze desery to oczywiście lody w naleśniku i szarlotka.
  Po wyjściu wszystkich obsłużonych klientów dostałem kolejne zadanie od szefa, miałem jak zwykle posprzątać całą kuchnię. Tym razem brud był nie miłosierny. Zastygnięte sosy, po przypalane patelnie i tłuste piekarniki.
  Trzeba było używać silnych chemikaliów żeby to usunąć, ale na szczęście mi się udało.
  Na koniec przemyłem podłogi i poszedłem do szatni się przebrać po czym przyszedł szef wręczając mi kopertę i dodając.

- Dobrze, że wróciłeś z tego urlopu. Z resztą sam widzisz jaki bałagan tu panował póki nie wróciłeś.

Waljor - 2012-09-17 15:57:48

Kolejny słoneczny dzień w regionie Hooen. Wstałem dość wcześnie rano. Ubrałem się i ruszyłem do pracy. Gdy wszedłem do restauracji było dość dużo klientów. Widziałem, że mój kolega nie radzi sobie sam, więc wziąłem swój mały zeszyt do zamówień i powiedziałem do kolegi.
-Usiądź sobie! Teraz ja będę kelnerem ty siedź za kasą ok? - zapytałem się kolegi.
-Okey! Dzięki wielkie! - odpowiedział zapracowany kolega. Gdy pracownik zasiadł za kasą zabrałem się do roboty. Podszedłem do pewnej kobiety, która czekała dość długo.
-Dzień dobry! Co podać? - zapytałem się kobiety w średnim wieku.
-Dzień dobry! Poproszę jedną wielką pizze, ponieważ przyjdzie tu niedługo mój mąż dlatego proszę o dwa talerze i o dwa zestawy sztućców. - odpowiedziała klientka. Od razu poszedłem do kuchni i podałem wyrwaną kartkę z zamówieniem kucharzowi. Obsłużyłem jeszcze kilku klientów i poszedłem kupić kilka składników, ponieważ nie może zrobić kilku dań. Szybko wybiegłem z restauracji i pobiegłem do sklepu na przeciwko. Kupiłem wszystkie potrzebne składniki i wróciłem do budynku pracy. Gdy miałem chwile przerwy zobaczyłem, że kucharz też jest dość zmęczony. Dlatego po mojej przerwie podszedłem do kucharza.
-Hej! Zrób sobie przerwę! - powiedziałem do zapracowanego przyjaciela.
-Dzięki! - po tych słowach wyszedł z kuchni i usiadł na krześle. Gdy kelner przyniósł mi zamówienie zabrałem się do pracy. Miałem zrobić pyszny placek o nazwie 3-Bit. Bardzo mi się to spodobało, ponieważ ciągle robiłem go z mamą. Na początku zrobiłem krem do tego ciasta. Wyłożyłem blaszkę herbatnikami nasączonymi mlekiem. Drugą warstwą wyłożyłem kremem, który wcześniej przygotowałem.Trzecią warstwę wyłożyłem znowu herbatnikami.Czwartą zaś polałem toffi, a piątą wypełniłem bitą śmietaną. Wszytko posypałem kruszoną czekoladą. To było ostatnie zamówieni, ponieważ już zamykaliśmy. Gdy ostatni klienci wyszli kierownik zamknął restaurację. Gdy wychodziłem szef dał mi kopertę. Było w niej równe ......

Lioli - 2012-09-17 20:50:59

Mugetsu: 400zł
Waljor: 350zł

Mugetsu - 2012-09-17 22:49:11

Dziś pełen werwy i chęci do pracy wyruszyłem z domu w kierunku restauracji. Jak to miało się na co dzień poszedłem do szatni, a następnie do szefa po przydział obowiązków.

- Dzień dobry Szefie.
- Witaj Mugetsu mam dla ciebie dzisiaj kilka zadań. Oczywiście jako kucharz bedziesz gotował ,ale to nie wszystko. Po pierwsze wybierzesz się na targ po produkty, które zamówiłem. Sam bym je odebrał ale mam jeszcze trochę papierkowej roboty, tak więc tu masz kluczyki do furgonetki. Następnie przywieziesz to wszystko  i rozładujesz do spiżarni, po czym wybierzesz się do biura rachunkowego i odbierzesz nasze rozliczenie podatkowe. Ostatnim zadaniem będzie ustalenie daty i godziny mojego wywiadu telewizyjnego. To jest szansa na promocję naszej restauracji i potraw, tu dodatkowo masz mój grafik kiedy jestem wolny, dostosuj się do niego proszę. No i na koniec wrócisz do kuchni i staniesz na stanowisku mięsnym.


Od razu popędziłem do pojazdu by nie tracić na nic czasu i ruszyłem w stronę targu. Po drodze musiałem zatankować furgon, gdyż wskaźnik paliwa znajdował sie na rezerwie. Gdy w końcu dotarłem do targu rozpocząłem poszukiwanie danych stanowisk. Każde z nich miało swój numer i nazwę więc było dość łatwo, jednak zapomniałem wózka z furgonetki i musiałem się zawrócić. Do odebrania miałem różnego rodzaju warzywa, owoce, mięsa, ryby oraz przyprawy.

Następnie, gdy już wszystko zapakowałem do samochodu ruszyłem ku restauracji, by rozładować zakupiony towar. Rozładunek zajął mi nie wiele czasu jednak produkty należało poukładać na odpowiednich półkach co zajmowało więcej czasu, gdyż było ich naprawdę sporo, a odnalezienie właściwej nie było łatwe.

Gdy już skończyłem natychmiast ruszyłem do biura rachunkowego, które znajdowało się na drugim końcu miasteczka. Zanim odebrałem papiery co zajęło kilkanaście minut, zdążyłem poznać nowe menu restauracji. W końcu kadrowa dobrała się do sterty papierów i mi je wręczyła. Pozostało mi tylko umówić szefa na wywiad. Po chwili dyskusji z redaktorem udało nam się ustalić wspólny termin, który natychmiast zanotowałem w otrzymanym kalendarzu szefa.

Wróciłem do restauracji i oddałem wszystko szefowi i przekazałem informację, że wszystko ma zapisane.
Nareszcie mogłem iść do kuchni i zająć się tym co najbardziej lubię, a mianowicie gotowanie. Dziś głównymi daniami były makaron z klopsami, steki z grilla i ryba w sosie majonezowym.
nie było wiele dań mięsnych z czego trochę się cieszyłem, nie ukrywam. Jedyne co musiałem zrobić to ulepić klopsiki mięsne a następnie lekko je podsmażyć i wrzucić do gotującego się sosu do makaronu. Ze stekami było nie inaczej, jednak haczyk był w tym, że mięso nie było podzielone na plastry, więc sam musiałem się tym zająć. Dania rozchodziły się po sali, gdzie było słychać odgłosy pałaszowanych dań i zachwyt klientów.

Po wydaniu ostatniego dania można było wyłączyć wszystkie urządzenia i rozpocząć sprzątanie.
Nie zgadniecie komu ono przypadło. Tak jak zwykle to ja musiałem zostać i posprzątać. Szef chyba przez to chce abym zjednoczył się z tą kuchnią i traktował ją jak drugi dom, a może nawet jak jedyny dom.
No cóż nie miałem wiele do gadania więc chwyciłem za gąbkę i zacząłem mycie naczyń, a gdy skończyłem tą czynność, zabrałem się za mycie posadzki.

Ostatnim co musiałem zrobić to odebrać wypłatę u szefa. Ten wręczył mi kopertę i wrócił do swoich czynności. Ja natomiast się pożegnałem, poszedłem się przebrać i opuściłem lokal.

Lioli - 2012-09-18 20:13:51

w kopercie znajdowało się 500zł

www.pokemon-sapphire.pun.pl