Yuki - 2012-02-03 15:56:46

Komisarz: Witaj młody człowieku, chciałbyś się oddać służbie policyjnej? Tak? To chodź ze mną, pokaże ci co masz robić, od razu ci powiem iż może pracować w komisariacie w piątki i soboty, a zarobisz od 50$ do 400$. Toteż popisz się, a dostaniesz wysoką pensje.

Yuki - 2012-02-03 16:43:17

Dzień 1

Region Sinnoh, Veilstone city. Yukane przyszła w sprawie pracy ponownie do budynku w którym mieścił się komisariat, no cóż aby zaopatrzyć swojego startera Pawniarda w nowy atak, musi się postarać jak najlepiej. Od razu gdy weszła, podeszła do porucznik Jenny, która stała przy jednym z biurku, kobieta zerknęła okiem na młodą trenerkę i powiedziała: - Witaj Yuki, przyszłaś w sprawie pracy tak? Na początek dam ci listę rzeczy do zrobienia, a potem wybierzesz się ze mną na popołudniowy patrol po Veilstone. Tak jak usłyszała, tak srebrnowłosa zrobiła, wzięła od porucznik kartkę z listą do zrobienia. - Hmmm...Co my tutaj mamy... Posegregować papiery w głównym biurze, nakarmić Growlithe i Arcanine, wynieść śmieci, odkurzyć w każdym pokoju, przesłuchać pocztę głosową z doniesieniami i napisać z nich raport... Najpierw pobiegła do głównego biura i szybkimi, oraz sprawnymi ruchami posegregowała wszystkie raporty i inne papiery, było ich z 8 stert, więc zajęło jej to z godzinę czy dwie. Potem jeszcze będąc w tym samy pokoju odkurzyła i umyła okna, następnie tak samo zrobiła w 6 innych pomieszczeniach. Po tym wyszła do zagrody z Growlithe i Arcanine'ami i nakarmiwszy je, dokładnie wyczyściła. Gdy to wykonała podeszła do każdego śmietnika znajdującego się w komisariacie i wyniosła śmieci na zewnątrz do specjalnego pojemnika na nie, oraz założyła nowe worki na śmieci do kubłów. Na koniec zostało jej tylko wysłuchanie zgłoszeń, toteż usiadła sobie przy jednym z biurek i zaczęła odsłuchiwać doniesienia, jednocześnie spisując je na kartkę w formie raportu. No mało ich nie było, zajęło to Yuki aż 3 godziny. Wykonawszy to ostatnie zadanie zaniosła raport sierżant Jenny. Policjantka schowała go do biurka i rzekła: -Świetnie się spisałaś Yuki i nawet dużo ci to nie zajęło czasu. Masz jeszcze siły, żeby iść ze mną na patrol? - Yuki nie zwlekała z odpowiedzią. -Jasne że idę! - Oznajmiła z uśmiechem na twarzy. Obie kobiety wyszły z komisariatu, Jenny wzięła swojego Growlithe i wsiadła razem z naszą bohaterką na swój motor. Pojechały w stronę miasta. Lecz gdy jechały przez las, Yukane zauważyła 2 ranne Pichu, były złapane w sidła kłusowników. Natychmiast zareagowała i powiedziała Jenny aby się zatrzymała, po czym podbiegła do pokemonów. - Biedactwa, jak oni mogli wam to zrobić..., wypuściła Pichu z pułapek po czym zastosowała pierwszą pomoc za pomocą apteczki z opatrunkami. Stworki od razu poczuły się lepiej, były wdzięczne trenerce, przytuliły się do niej i pobiegły w las. - Te sidła są świeże - Zauważyła policjantka. - A to znaczy że kłusownicy są niedaleko - Dodała. Postanowił złapać tych opryszków. Dlatego weszły w las, Growlithe zaczął węszyć za zbirami. Po 20 minutach wędrówki, znalazły ich obóz w środku lasu. Było to 2 mężczyzn, mieli tylko swojego jednego pokemona, Zubata. Yuki zauważyła w klatce obok ich samochodu Scythera, na szczęście nie był ranny. Trenerka wypuściła z pokeballa swojego startera Zaangoose i rozkazała mu zaatakować Zubata z zaskoczenia Miotaczem płomieni i dobić Drapaniem. Natomiast sierżant Jenny powiedziała swojemu Growlithe aby użył Podwójnej drużyny i otoczył rozbójników, którzy aktualnie sobie drzemali. Ta strategia z łatwością się udała, Zubat w mig został pokonani, a kłusownicy oszołomieni i otoczeni po chwili związani, natomiast Scyther wypuszczony przez srebrnowłosą trenerkę. Pokemon-robak podziękował jej kiwnięciem głowy i poleciał w las. Można powiedzieć iż cała akcja zakończyła się sukcesem. Sierżant Jenny wezwała posterunkowych, którzy zabrali kłusowników. A potem rzekła do Yuki. - Jestem z ciebie dumna, już w pierwszy dzień swej pracy tutaj, przyczyniłaś się dla dobra pokemonów. Po czym wręczyła jej w nagrodę kopertę z pieniędzmi. Yukane, oraz jej starter z uśmiechem odeszli w swoją drogę. Tak zakończyła się ich pierwsza, lecz nie ostatnia przygoda w komisariacie.

Dzień 2

Region Kanto. Alabastia.Kolejny dzień w pracy, tym razem Yukane zaczęła swoją pracę od naprawienia każdego komputera w komisariacie, gdyż wszystkie zostały zhakowane i zepsute, udało się jej odzyskać wszystkie dane, zainstalować antywirusa, oraz doszczędnie naprawić urządzenia. Potem ugotowała zupę ogórkową w kuchni komisariatu, ponieważ Kucharz miał dzień wolnego, potem w jadalni rozłożyła obrus, talerze i sztućce, na koniec postawiła serwetki i nalała zupę. Zawołała wszystkich na obiad, po którym sprzątnęła myjąc stół, ławki, naczynia oraz meble kuchenne. Następnie zaczęła w każdym pomieszczeniu myć mopem podłogi, w toaletach umyła kible, oraz umywalki jak i prysznicówki. Po umyciu podłóg odkurzyla wszędzie i starła z mebli kurze za pomocą ścierki i płynu do mycia. W głównym holu jak i w gabinetach podlała donicę z kwiatami, później przemalowała ściany z beżowego na brzoskwiniowy. Zajęło jej to 2 godziny. Gdy zakończyła to zadanie, w głównym biurze posegregowała raporty od A do Z i posprzątała biurko szefa. Potem poszła do zagrody z Aracnine'mi i Growlithe, po umyciu tych stworzeń, oraz wypielęgnowaniu i uczesaniu, nakarmiła je i wysprzątała im doszczętnie aż do błysku klatki. Gdy komisarz Jenny przywiozła dwójkę złodziejaszków razem z Pawniardem zamknęła ich w celi, a po godzinie dała im więzienne jedzenie, czyli bułki i zupę, ale nie ogórkową lecz grochową. Dała im do celi też poduszki i koce, gdyż noc zapowiadał sie zimna, a nawet złodzieje mają prawo do ciepła. Po tym umyła każdego okno płynem do mycia okien i naoliwiła każde drzwi. Pomogła także komisarz Jenny w jej obowiązkach, razem pojechały na codzienny obchód po mieście, ale nic ciekawego się nie zdarzyło. Tak zakończył się jej pracowity dzień w miłej atmosferze komisariatu. Z uśmiechem wróciła do domu, a w dłoni trzymała swoją pensje.

Prosiłabym o wypłate oddzielną za 1 i 2 dzień.

Ares - 2012-02-03 16:51:01

Chłopak wstał dziś dość szybko by nie spóźnić się do nowej pracy. Właściwie, to ta praca zaczynała się wieczorem, lecz on cały dzień się do tego przygotowywał. W końcu nadszedł na to czas. Założył specjalne spodnie, mundur i czapkę policjanta. Ruszył przez miasto, droga nie była zbyt długa, gdyż komisariat był na drugim końcu ulicy. Gdy tam dotarł, stanął przed drzwiami i wyglądało jakby na coś czekał. To było u niego normalne, zawsze tak robi. Wszedł do środka i poszedł w stronę biura kierownika. Wsiadł do windy i nacisnął guziczek by jechać na ostatnie piętro. To było bardzo wysoko, gdyż budynek nie jest wcale mały. Ma ponad 25 pięter nie licząc piwnicy i strychu. Na strych jest wyraźny zakaz wchodzenia, kto wie co tam trzymają. Dojechał na ostatnie piętro i leciutko otworzył drzwi gabinetu. Na fotelu, odwrócona do okna, siedziała kierowniczka: Nina. Nie odwróciła się, tylko mruknęła coś pod nosem.
- Wszystkie informacje znajdziesz w szatni. Chłopak skierował się w dół, tym razem schodami. To się ciągnęło sporo czasu, bo jak już mówiłem, budynek jest wielki. Doszedł do szatni i przeczytał karteczkę. Roboty nie było zbyt dużo, lecz też nie mało. Ruszył w stronę wielkiego parkingu, wiecie tego wielkiego. Stanął i zaczął gadać ze stojącą obok Oficer Jenny. Gadali chyba pół godziny @.@ Chłopak znienacka uciekł i pobiegł w stronę autostrady. Tej wielkiej autostrady łączącej Francję z Hiszpanią. Nagle zaczął padać śnieg i chłopak wypuścił jednego ze swoich kompanów: Absola. Absol to wierny przyjaciel chłopaka, chłopak darzy do niego wielką sympatią, lecz nie tak wielką jak do swojego startera, Treecko. Chłopak wsiadł na Absola i pobiegli w stronę tej wielkiej autostrady. Zdawało im się, że idą tam wieczność, lecz było to tylko 5 minut @.@ Po długiej i ciężkiej drodze trwającej 10 minut dotarli do celu. Zauważyli 15 złoczyńców uciekających z banku z workami pełnymi kasą. Ja bym chciał tyle mieć  No ale ja bym je zdobył uczciwie nie kradnąc. Zaczął ich ścigać i kazałAbsolowi nauczyć się kuli cienia by w nich strzelać xD Nie no, żartuje. Na nowy ruch przyjdzie jeszcze czas  Tak na prawdę, kazałem Absolowi użyć Cienistego Pazura i Pulsu Wodne(kupiłem TM). Złoczyńcy padli na ziemię, lecz szybko wstali i wypuścili swe pokemony. Były to Mareep, Axew i Tirtouga. Każdy oczywiście miał jednego z tych, nie, że tylko 3 miało pokemony. Liczebnie było więcej Axew.
Zaczęła się prawdziwa walka. Absol, Treecko i Deino vs 5 Mareep, 7 Axew i 3 Tirtougi.
To było nie fair! Ich było 15 a nas tylko 3 D:
Cóż, takie życie. Zaczęła się walka. Absol walczył z Mareepami i jak się zapewne każdy domyślał, wygrał
Treecko walczył z Axewami. Tu też, jak zapewne się każdy domyślał, walka została wygrana przez Treecko.
Deino, za to przegrał z Tirtougami, chociaż było ich tylko 3. Nie ma co się dziwić, dopiero wykluł się z jajka...
Tirtougi pokonał mój wierny Absol. Złoczyńcy próbowali uciec, lecz im się nie udało. Absol i Treecko ich zatrzymali.
Zrobili to tak, że prawie nie pojechali do szpitala xDD Po chwili zjawiła się Jenny i zabrała ich do więzienia.
Ja wróciłem na komisariat i poszedłem po wypłatę.

Semiramide - 2012-02-04 15:12:26

Yuki... Pięknie :3 1 dzień 400$, drugi $399. Muahahahha, jestem zUa c: Ares 380$

Kacwol7 - 2012-03-05 15:12:52

Region Unova,Nimbasa City.Borgal przyszedł w sprawie pracy ponownie do budynku w którym mieścił się komisariat, no cóż aby zaopatrzyć swojego startera Snivy w nowy atak, musi się postarać jak najlepiej. Od razu gdy weszła, podeszła do porucznik Jenny, która stała przy jednym z biurku, kobieta zerknęła okiem na młodego trenera i powiedziała:
-Witaj Borgal, przyszedłeś w sprawie pracy tak? Na początek dam ci listę rzeczy do zrobienia, a potem wybierzesz się ze mną na popołudniowy patrol po Nimbasie. Tak jak usłyszałem, tak zrobiłem wziąłem  od porucznik kartkę z listą do zrobienia.
-Hmmm...Co my tutaj mamy... Posegregować papiery w głównym biurze, nakarmić Swanna, wynieść śmieci, odkurzyć w każdym pokoju, przesłuchać pocztę głosową z doniesieniami i napisać z nich raport...
Najpierw pobiegł do głównego biura i szybkimi, oraz sprawnymi ruchami posegregował wszystkie raporty i inne papiery, było ich z 8 stert, więc zajęło mu to z godzinę czy dwie. Potem jeszcze będąc w tym samym pokoju odkurzył i umył okna, następnie tak samo zrobiła w 6 innych pomieszczeniach. Po tym wyszła do zagrody z Swanna i nakarmiwszy je, dokładnie wyczyścił.Gdy to wykonała podszedł do każdego śmietnika znajdującego się w komisariacie i wyniósł śmieci na zewnątrz do specjalnego pojemnika na nie, oraz założył nowe worki na śmieci do kubłów. Na koniec zostało mu tylko wysłuchanie zgłoszeń, toteż usiadł sobie przy jednym z biurek i zaczął odsłuchiwać doniesienia, jednocześnie spisując je na kartkę w formie raportu. No mało ich nie było, zajęło to Borgalowi aż 3 godziny. Wykonawszy to ostatnie zadanie zaniósł raport sierżant Jenny. Policjantka schowała go do biurka i rzekła:
-Świetnie się spisałeś i nawet dużo ci to nie zajęło czasu. Masz jeszcze siły, żeby iść ze mną na patrol?
Borgal nie zwlekał z odpowiedzią.
-Jasne że idę! - Oznajmił z uśmiechem na twarzy. Borgal i oficer Jenny wyszli  z komisariatu, Jenny wzięła swojego Swanna i wsiadła razem z naszym, bohaterem na swój motor. Pojechali w stronę miasta. Lecz gdy jechali przez las, Borgal zauważyła 2 ranne Pichu, były złapane w sidła kłusowników. Natychmiast zareagował i powiedział Jenny aby się zatrzymała, po czym podbiegł do pokemonów.
- Biedactwa, jak oni mogli wam to zrobić..., wypuścił Pichu z pułapek po czym zastosował pierwszą pomoc za pomocą apteczki z opatrunkami. Stworki od razu poczuły się lepiej, były wdzięczne trenerowi, przytuliły się do niego i pobiegły w las. - Te sidła są świeże - Zauważyła policjantka. - A to znaczy że kłusownicy są niedaleko - Dodała. Postanowił złapać tych opryszków. Dlatego weszły w las. Po 20 minutach wędrówki, znalazły ich obóz w środku lasu. Było to 2 mężczyzn, mieli tylko swojego jednego pokemona, Woobata. Barokal zauważył w klatce obok ich samochodu Tranquilla, na szczęście nie był ranny. Trener wypuścił z pokeballa swojego startera Snivyego rozkazał mu zaatakować Woobata z zaskoczenia Akcją, i dobić Dzikim Pnączem. Natomiast sierżant Jenny powiedziała swojemu Swannie aby użył Podwójnej drużyny i otoczył rozbójników, którzy aktualnie sobie drzemali. Ta strategia z łatwością się udała, Woobat w mig został pokonan, a kłusownicy oszołomieni i otoczeni po chwili związani, natomiast Tranquill wypuszczony przez trenera. Pokemon-Ptak podziękował mu kiwnięciem głowy i poleciał w las. Można powiedzieć iż cała akcja zakończyła się sukcesem. Sierżant Jenny wezwała posterunkowych, którzy zabrali kłusowników. A potem rzekła do Borgala:
- Jestem z ciebie dumna, już w pierwszy dzień swej pracy tutaj, przyczyniłeś się dla dobra pokemonów. Po czym wręczyła jej w nagrodę kopertę z pieniędzmi. Borgal, oraz jego starter z uśmiechem odeszli w swoją drogę. Tak zakończyła się ich pierwsza, lecz nie ostatnia przygoda w komisariacie.

Kacwol7 - 2012-03-09 21:57:24

Przychodzę w Sobotę wieczór do pracy.
-Witam panią Oficer.
-Och witaj dobrze zaczynaj prace.
Najpierw zacząłem sprawdzać radiowozy, potem sprzątałem na biurkach, zrobiłem kawy. Pojechałem na zwiad nocny, gdzie zauważyłem Naoshiego zacząłem gadać i gadać wróciłem na komisariat zamówiłem pączki. Potem patrzę na pani oficer która mówi że mam do zrobienia misję znalezienia przestępcy. Wychodzę z komisariatu oglądam się przed siebie i idę. Widzę uciekającego mężczyzne, gonie go i krzyczę aby się zatrzymał potem biorę auto i taranuje mu drogę ucieczki idę do pani oficer. Oficerka dała mi listę zadań

-Posprzątaj w biurze.
-Jedź do głównej komendy po nowe motory.
-Jedź na patrol drogowy.
-Złap dużo zbirów.

Poszedłem powoli do biura gdzie zacząłem sprzątanie papiery z finansami do zielonej teczki, z kartotekami do czerwonej. itd.
Potem umyłem dokładnie motor ale dla upewnienia pojechałem na myjnię i do warsztatu aby sprawdzić gdy jechałem mało nie wypadłem z motoru, ale jestem. Po rozmawiałem z komendantem ten powiedział że jutro można odebrać motory ale żebym najpierw je umył. Umyłem je i pojechałem na komisariat.
Wyjechałem Oplem Astrą Diesel 1.4 na patrol niczym batman. Tam zobaczyłem jedącego za szybko pijanego rowerzystę, tam go przymknąłem wziąłem na izbę wytrzeźwień odebrałem nagrodę i skończyłem noc w pracy.

Kacwol7 - 2012-03-09 21:58:42

Wszedłem do wielkiego budynku o dźwięcznej nazwie komisariat. Po chodziłem po patrzyłem, po gadałem itd.
-Przepraszam, czy znajdę może tu pracę.
-Aha a co chciał byś robić.
-Nie wiem jestem pisarzem więc nie wiem ale jakiś patrol to dla mnie pikuś.
Tak zacząłem prace na komisariacie, usiadłem za biurkiem i zacząłem uzupełniać papiery, przy okazji sprzątając szafki i teczki

Czerwona Teczka-2009-10
Zielona-2008-9
Żółta-1990-2000
Biała-Teraz
Potem wsiadłem do radiowozu i pojechałem zwalczać przestępczość. Po drodze nie obyło się bez awarii chłodnica nawaliła i musiałem do czołgać się do warsztatu tam naprawili radiowóz i zacząłem, najpierw nie oznakowany pieszy ubrany na czarno potem piany rowerzysta, kierowca bez prawka ale w końcu był wypadek na Daszyńskiego, pojechałem tam i zacząłem śledztwo. Po zrobieniu śledztwa zrobiłem wierszyk w końcu jestem poetą.

Policjant to polski batman nasz Mutant.
Krąży dzielny posterunkowy niczym wojskowy chorąży.
Milczy chodząc odzywa się w nim instynkt wilczy.
Droga jest dla niego jak niebo dla Boga.
Wypadek dla niego jest jak dla misia obiadek.

Gdy wywiesiłem to w holu wszyscy byli zdziwieni kto mógł zrobić takie coś.

Yuki - 2012-03-10 07:44:22

Za pierwsze dostaniesz: 150zł
Za drugie dostaniesz: 200zł

Kacwol7 - 2012-03-10 11:56:13

Kolejny dzień, kolejna praca, kolejny dobry uczynek i... kolejna wypłata! Haha. Jak zwykle myślę przede wszystkim o forsie. To moja wada, ale cóż poradzić, że gdy tylko widzę żółty krążek rzucam się na niego z nadzieją, że to pięciozłotówka. Taki już jestem i pretensje zgłaszajcie do rodziców. To po nich mam wszystkie wady oraz zalety. Przechadzając się po obrzeżach miasta zauważyłem czarno-niebieski plakat. Był ciemny, ale przyciągał wzrok. Podszedłem do niego i zacząłem czytać. Było tam napisane: "Dyrektor komisariatu w Nimbasa City serdecznie zachęca wszystkich młodych trenerów i koordynatorów do pomocy na policji. Możliwość zarobienia  pieniędzy. Zapraszamy w piątki i soboty". Ciekawe, to może być kolejny grosz do kieszenie.Nimbasa City to właśnie to miasto na którego obrzeżach sobie spacerowałem. Niecałe dwa kilometry wędrówki i byłem już w centrum miasta. Od pewnego starszego mieszkańca dowiedziałem się, gdzie jest posterunek policji. Wybrałem się tam. Budynek był duży i wysoki. Ma chyba z 3 piętra. Po cichu wślizgnąłem się do środka i zerknąłem na plan pomieszczeń w tym budynku. Gabinet dyrektora znajduję się na pierwszym piętrze. Pojechałem tam starą windą. Po dość zwięzłej rozmowie z porucznikiem Firim dostałem zlecenie na pracę. Jeżeli chcę zarobić muszę na początek zaparzyć kawę i uprać mundury niektórych pracowników. Kawę z mleczkiem podałem dokładnie o 11.04. Do 12.00 obrobiłem się z mundurami. Wszystkie ładne, bez żadnych plamek i pachnące. Rozwiesiłem je na sznurku i czekałem na dalsze polecenie. Nagle zadzwonił alarm. Dowiedziałem się, że  na Groggy Street był wypadek. Porucznik wraz z dwoma pomocnikami pojechali na miejsce zdarzenia. Nikomu nic się nie stało, ale na posterunek oprócz trzech mężczyzn przybył również sprawca stłuczki. Dwudziestoletni Victor Prue, który miał w sobie niecały promil alkoholu. Pokręciłem głową zastanawiając się czy ten facet dobrze się czuję jadąc samochodem, kiedy jest się pijanym. Wpuszczono mnie na rozprawę i wszystkiemu się uważnie przysłuchałem. Na koniec miałem jako zadanie napisać protokół z rozprawy. Usiadłem do nowiutkiego notebooka i w niecałe 45min obrobiłem się z zadaniem. Teraz zostaje tylko wyruszyć po należną sumkę pieniążków, a potem do marketu!

Kacwol7 - 2012-03-10 12:01:44

Pod duży budynek przyszedł chłopak, z nadzieją zarobienia pieniędzy, za trud włożony w pomoc. Wiedział że to miejsce dobre i złe, zależy kto na to patrzał, dobre, bo można zgłosić np. zaginięcie pokemona, ale złe dla tych którzy odsiadują swoje wyroki. Po pokonaniu kilku stopni i otwarciu ciężkich drzwi,Borgal wszedł do środka. Szybko znalazł osobę poszukującą pracownika. Otrzymał od niej listę zadań, podobną jak w przychodni, lecz zadania znacznie różniły się. Patrząc na pierwszą pozycję na liście, zauważył wyraźnie, że ma nakarmić więźniów dając im jedzenie naszykowane w kuchni. Wziął obecny tam wózek, i rozwiózł jedzenie. Pamiętając iż wózek nie jest jego postanowił odłożyć go na miejsce. Następne jego zadanie, to posegregowanie papierów z biurka, na trzy kupki, zadania wykonane, zadania w trakcie wykonywania i czyste arkusze zgłoszeniowe. Choć papierów była dość duża kupka i nie było to proste, bo trzeba było brać pojedynczo to i tak wykonał to szybko. Po odhaczeniu dwóch pozycji, bo nie miał wcześniej czasu na jedną z nich, zajął się trzecią. Na trzeciej z pozycji widniał wyraźny napis, by na drugim piętrze przyjął zgłoszenia zagubień itp. Mając do spisania grupkę dziesięciu osób, zaczął od najstarszej z nich. Na formularzu, było trzeba wpisać dokładne dane personalne, co zginęło, bądź co się stało, a zgłaszający musiał samodzielnie się podpisać, że tak zeznał. Gdy uporał się z całą grupą, spojrzał na kolejną pozycję, na której widniało wyraźnie polecenie by sprawdzić dokładność zamknięcia cel. Uporał się z tym bardzo szybko, i chwilę po tym był już po i odznaczał zadanie na liście. Zobaczył wnet na przedostatnią pozycje, na której było napisane, że Posterunek ma być zamieciony ze śmieci. Borgal  szybko chwycił za miotłę i zaczął zamiatać, kończąc zamiatanie 3 pięter, uzbierał wielką kupę kurzu, którą brał na szufelkę na cztery razy. Gdy się z tym uporał energicznie odhaczył pozycję, zostało mu tylko ostatnie zadanie, czyli zamknięcie wszystkich pokoi, i oczekiwanie na powrót kogoś z policjantów z patrolu, po zamknięciu, odhaczył ostatnie zadanie, położył listę i czekał na kogoś. Pierwszy policjant wrócił po godzinie, sprawdził rzetelność pracy po czym zadzwonił do pracodawcy, by przyjechał wypłacić należną kwotę.

Yuki - 2012-03-10 13:53:40

Za pierwsze: 300
Za drugie: 300

Kacwol7 - 2012-03-10 15:08:34

Był pochmurny sobotni wieczór. Stałem pod komisariatem sierżant Jenny by się zatrudnić. Do pokazów zostało tylko pięć dni więc trzeba było się przygotowywać w każdy możliwy sposób. Nagle zerwał się silny wiatr, a śnieg leżący na ulicach i chodnikach połączył się z wiatrem tworząc zamieć. Westchnąłem cicho i przekroczyłem próg komisariatu. Od razu zrobiło mi się cieplej. Było to w miarę spokojne miejsce. Zdjąłem kurtkę i powiesiłem na wieszaku. Zobaczyłem sierżant Jenny która właśnie pisała raport w swoim gabinecie. Snivy zaciekawiony wyszedł ze swojego PokeBalla i zaczęła biegać po całym komisariacie. Skierowałem się do gabinetu, a chwilę potem Jenny powiedziała:
- Witaj, Borgalu. Z tego co wiem przyszedłeś popracować tutaj trochę. Tak się składa,  że muszę pilnie wyjechać na kilka godzin do pobliskiego miasteczka, ponieważ zaatakował tam Zespół Plazma. Więc ty zostaniesz tutaj. Muszę ci jednak kogoś przedstawić czyli Obrońców Komisariatu.
Jenny wyszła z gabinetu, a ja za nią. Skierowaliśmy się do mniejszego pomieszczenia w którym zobaczyłem dwa pokemony: Scraggy i Krokorok.
Chwilę jeszcze porozmawiałem z panią sierżant, aż ta odjechała. Na początek miałem dokończyć pisanie raportów więc zająłem się tym od razu. Raportów było kilka więc szybk osię uwinąłem. Po chwili do drzwi komisariatu ktoś zapukał. Otworzyłem i moim oczom ukazał się wysoki człowiek o zielonych włosach. Wyjął zza siebie coś w rodzaju pistoletu jednak zamiast łądunku z broni wystrzeliła metalowa sieć która mnie złapała.
- HEJ!? Co się tu dzieje!
- Nie odzywaj się, lepiej! Jesteśmy Zespołem Plazma i chcemy podzielić świat na Czarno-Biały.  - powiedział znudzony człowiek i kiwnął głową w stronę drzwi.
Do komisariatu wdarła się grupa składająca się zarówno z kobiet jak i mężczyzn. Nie mogłem się wyswobodzić z sieci jednak wpadłem na pewien pomysł. Nie zauważyli, ze Snivy siedzi za kwiatem na parapecie. Zawołałem go, ponieważ Team Plazma rozszedł się po całym komisariacie.
- Snivy użyj Dzikich Pnączy by zniszczyć sieć! - szepnąłem.
Mój  starter od razu użył tego ataku, a po kilku takich próbach byłem już po za siecią. Otworzyłem drzwi i powiedziałem:
- Snivy musisz pobiegnąć  jak najszybciej i odnaleźć sierżant Jenny. Musisz doprowadzić do tego by wróciła na komisariat.
Starter pobiegł i po chwili zniknął. Miałem teraz do dyspozycji pięć pokemony: swojego Taurosa,Magby`ego,Dukllet oraz Obrońców Komisariatu czyli Krokoroka i Scraggy'ego. Po kilku minutach poszukiwań odnalazłem pokemony i wszystko im wytłumaczyłem. Wyglądały na zadowolone, że będą mogły zrobić coś po za strzeżeniem komisariatu. Przeszukując komisariat odnaleźliśmy Zespół Plazma w największym pomieszczeniu czyli tam gdzie trzymano niebezpieczne pokemony. Bez ostrzeżenia krzyknąłem:
- Scraggy użyj Salto Ciosu, a ty Krokorok musisz użyć Kamiennego Ostrza.
Wypuściłem Magbyego z PokeBalla.
- Teraz ty Magby zaatakuj Żarem.
Rozpoczęła się wielka walka jednak nie była wyrównana, ani trochę. Przegrywałem, a to mnie niepokoiło. Jeśli mnie pokonają, uwolnią i złapią te pokemony zanim sierżant Jenny tutaj dotrze. Po chwili jednak przez kraty w ścianie wszedł Snivy i użył Nasiennego Pocisku by pomóc innym pokemonom. Po kolnej turze udało mi się obezwładnić prawie dwunastu ludzi z Zespołu Plazma jednak z tego co się dowiedziałem od Snivy`ego nie odnalazł sierżant Jenny. Z tego co mówił pani sierżant zamierzała przybyć za kilka godzin, a minęła co najmniej jedna. Nie wiedząc co zrobić z Zespołem Plazma znalazłem pustą celę i zaciągnąłęm do niej nieprzytomnych ludzi z Zespołu. Na straży pozostawiłem Krokoroka i Scragg'ego którzy po kilku minutach wrócili do mnie podczas gdy ja sprzątałem recepcję. Te pokemony były naprawdę miłe i z tego co zobaczyłem wynikało, że nigdy nie zostali użyci podczas aresztowania kogokolwiek. Zawsze tylko pilnowali komisariatu i nic po za tym. Po jakichś dwóch godzinach na komisariat wróciła sierżant Jenny i gdy opowiedziałem jej całą historię nie wiedziałem co myślała, aż do czasu gdy wypowiedziała kilka słów:
- To świetnie, że udało ci się ich złapać. Wprawdzie to nie jest pewnie nawet połowa Zespołu Plazma, ale jestem naprawdę zadowolona. Możesz tu przychodzić by popracować kiedy tylko będziesz chciał, a tutaj masz swoją zapłatę.
Ucieszony zabrałem zapłatę i wraz ze swoimi pokemonami wyszedłem z komisariatu w stronę najbliższego Centrum Pokemon.

Kacwol7 - 2012-03-10 15:18:21

"No to czas coś zarobić." pomyślałem wchodząc do budynku komisariatu z Snivy stojącym dumnie obok mnie. W środku był wielki harmider.
"Co tu się stało?" pomyślałem znów i omijając stosy papierów i biegających z biurka do biurka policjantów dotarłem do biura szefa.
- Co chciałeś? - spytał się patrząc na mnie po czym wrócił do rozwiązywania krzyżówki.
- Jestem Borgal i ch...
- A to tobie siostra Jenny obiecała tutaj pracę? - przerwał.
- Tak i chciałem się s...
- Na początek możesz mi posegregować kartotekę zbrodniarzy. - przerwał znowu.
- Aha, a co j...
- Tu masz listę zbrodniarzy, którzy już zostali złapani.
- A czemu wła...
- No już idź! - powiedział, a ja wyszedłem z biura poirytowany. Ruszyłem do biurka z kartką, na której widniał jeden napis: Agordius. Usiadłem przed trzema wielkimi pudłami i zacząłem wyciągać powoli kartki.
-Dobra tutaj będą wszyscy na "A", tu na "B", a tam na "C". Szczęście, że facet dał mi tylko te trzy zbiory. - powiedziałem sam do siebie. Matt Adams, John Cors, Lee Badmen, Sophia Coory, Astin Opra...
Mijało wiele długich godzin aż wreszcie skończyłem.
-No, to na tyle. - powiedziałem do siebie samego kiedy nagle rozległ się alarm. "UWAGA! Prosimy wszystkie jednostki o podejście do wejścia głównego." - słychać było z głośników. Zerwałem się i podbiegłem do wejścia jednak nic nie było widać, ktoś widocznie użył granatu dymnego. Szybko wypuściłem wszystkie moje pokemony.
- Snivy ,Magby, Dukllet,Tauros, pokażcie się! - krzyknąłem podrzucając Pokeballe.
Cztery pokemony wyskoczyły z bojowym nastawieniem.
- Dukllet wzleć nad chmurę dymu i powiedz co się dzieje. - nakazałem pokemonowi lecz gdy ten wzleciał trafił go długi strumień wody. Pobiegłem w stronę, w którą pokemon poleciał po uderzeniu i złapałem go nad ziemią w ostatniej sekundzie. Nagle zobaczyłem Wartortla widocznie to on zaatakował Duklleta.
- Magbu atakuj żarem! - powiedziałem do pokemona a ten wykonał polecenia jednak otrzymał atakiem Wartortla i padł niezdolny do walki. Zawróciłem obydwa pokemony i stanąłem naprzeciw Wartortla. Gdy ten rzucił się na mnie szybko kazałem Snivy`emu zaatakować akcją. Odleciał pchnięty uderzeniem jednak wstał i zaatakował ponownie Armatką Wodną. Jednak Snivy już zdążył naskoczyć na niego z góry atakując go kulą energii. Wrzuciłem go szybko do klatki i biorąc do ręki jakiś dziwny metalowy przedmiot (dym ogarnął całe pomieszczenie) ruszyłem z krzykiem w kierunku drzwi aby nastraszyć napastników. Trafiłem w okno i wypadłem na zewnątrz gdzie czekała mnie miła niespodzianka. Odziały policji z pobliskich miast złapali już najwidoczniej Team R.
- Co tam robiłeś? Kazałem wszystkim wyjść. - powiedział do mnie jakiś człowiek. Był wysoki i widocznie pełnił funkcję oficera.
- Toczyłem bitwę z jakimś Wartortlem, jest zamknięty w klatce w środku. - powiedziałem.
- Brawo! Ale lepiej już wracaj do domu bo niektórzy członkowie Zespołu R poukrywali się dookoła komisariatu.
- Dobrze. - powiedziałem i odbierając wynagrodzenie wróciłem do dalszej podróży.

xEwAx - 2012-04-21 13:43:07

Ach Johto to piękny i malowniczy region. Jest tu tyle ciekawych rzeczy. Pewnego dnia w Violet City potrzebowałam paru groszy. Szukałam pracy, szukałam, szukałam i szukałam aż w końcu znalazłam odpowiednią dla mnie pracę. Był to komisariat policji. Pomyślałam sobie.
-Hmm... Może powinnam się czy mogłabym tu pracować.To coś dla mnie i mojego pokemona.
-Growlithe co ty na to?
Więc weszłam do budynku zapytać o pracę. Komisarz Jenny spytała się:
-Przepraszam co tu robisz?
- Ja chciałam podjąć tu pracę tylko na ten dzień, ponieważ muszę zarobić trochę pieniędzy.
- Dobrze a czy masz już partnera by tu nam pomagać.
- Tak oczywiście proszę . Flora wybieram cię !
- O ! Akurat taki policyjny pokemon. Mam nadzieję, że dasz sobie rade.
Wzięłam się do pracy. Komisarz Jenny powiedziała żebym rozprawiła się z bandytą, który obrabował sklep.
Powiedziałam:
- Zajmę się nim dam radę :3
-Dobrze jakby co to wezwij nas dobrze?
-Dobrze.
I poszła.
- Flora naprzód !

Gdy doszłyśmy powiedziałam:
- Stój, bo będzie źle.
- Ha ha i ty mnie powstrzymasz ? - zapytał się i wezwał Nidorana.
- Flora użyj żaru.
Flora zaczęła atakować . Najwyraźniej jego Nidoran był za słaby i zemdlał od razu.
  Wezwałam komisarz Jenny, która zabrałą go do więzienia.

Tak mój dzień się zakończył.


______________________________________________________________________________________

http://www.pokemon-sapphire.pun.pl/viewtopic.php?id=367  <--- KP :3

CornJis - 2012-04-21 20:06:05

Pewnego dnia przyszedłem na komisariat w sprawie pracy. Dziś akurat szkoła w pobliżu miała przyjść na komisariat. Czekałem 4 godziny. Wreszcie szkoła pojawiła się. Były tam dzieci około 8 letnie. Oprowadziłem je po całym komisariacie. Najpierw obeszliśmy cały budynek. A następnie poszliśmy do strzelnicy. Lecz to jeszcze nic, gdy zwiedzaliśmy strzelnicę Nagle maszyny zaczęły wariować! Drzwi się zatrzasnęły a pistolety strzelały byle gdzie. Wszystkie dzieci schowały się za tarczami. Lecz kto ujarzmi pistolety? Musiałem to zrobić ja. Przeczołgałem się do panelu kontroli i szczeliłem w panel. Wszystkie maszyny się uspokoiły. Ja tylko skaleczyłem sobie rękę jednym z pocisków. Na szczęście żadnemu z dzieci się nic nie stało. Ten dzień był okropny.

Chinchou - 2012-04-28 21:38:45

Na niebie zaczęły pojawiać się chmury. Duże, czarne i ciężkie wisiały mi nad głową. "Niedługo będzie padać" - pomyślałam - "Ale to nic nie szkodzi... Chinchou będzie się lepiej czuła."- popatrzyłam się w tym momencie na pokemona, który szedł obok mnie pewnym i dumnym krokiem. Nie ma się co dziwić. To nasz pierwszy dzień w policji i od razu powiedzieli, iż mamy przyjść na miejsce zdarzenia. Tak się cieszyłam, że zaproponowali pomoc w rozwikłaniu ciekawego zabójstwa, ponieważ od dziecka lubiłam zagadki.
W końcu doszliśmy. W wąskiej, ciemnej uliczce na poboczu, kręciła się już policja oraz wiele gapiów. Tuż obok komisarza, od którego dziewczyna wcześniej dostała zlecenie, stały trzy osoby. Jedna ładna, wysoka brunetka o długich nogach, przerażonym spojrzeniu, niebieskich oczach oraz ubrana w czerwoną sukienkę, na którą nałożyła dżinsową kurtkę. Mówiła coś gorączkowo do policjanta. Drugim człowiekiem był szczupły facet z czarnymi okularami na brązowych oczach, siwymi włosami, a ubrany był w długi różnokolorowy płaszcz. Stał pewnie i uśmiechał się lekko mimo powagi sytuacji. Miał zapewne z 65 lat, ale wyglądał na młodszego.
Ostatnią osobą był wysoki młodzieniec o umięśnionej budowie, zielonych oczach i krótkich włosach przystrzyżonych na jeża. Miał na sobie czarną kurtkę oraz buty w podobnym kolorze. Wyglądał na poddenerwowanego zapewne z powodu zeznań kobiety, bo parzył się na nią złowrogo.

Kiedy podeszłam do nich usłyszałam urwaną wypowiedz:
- ...wtedy zobaczyłam silnego faceta w skórzanej kurtce... to musiał być on panie komisarzu!
- Pani Black, proszę się uspokoić. - odpowiedział rozmówca. Był lekko gruby, niski, ubrany w brązowy płaszcz i czapkę. Na jego twarzy widniał długi czarny wąs.
- Ona bredzi! To nie ja! - odpowiedział chłopak.
- Ależ proszę się uspokoić! O! - krzyknął kiedy mnie zobaczył - Nareszcie przyszła pomoc. Od razu przedstawię ci sytuację. Mamy tu trzy bardzo nie spójne zeznania. Młoda dama stojąca za mną to Agnieszka Black. Jest ona dziewczyną zamordowanego. Ten został ugodzony prosto w serce. - rzekł i pokazał na ciało. Na ziemi leżał blady mężczyzna z pierwszym zarostem zapewne w wieku 16-18 lat. W jego piersi znajdował się zakrwawiony, niebieski nóż będący bez zwątpienia narzędziem zbrodni. Poza tym na jego ciele widoczne były liczne posiniaczenia. - Panna mówi, że wracała razem z nim z kina. Rozstali się na drugim końcu uliczki, tam skąd przyszłaś. W czasie kiedy odchodziła w swoją stronę widziała jeszcze jak szedł za nim mężczyzna, którego rozpoznała jako obecnego tutaj młodego człowieka Nigela Silver. Ten się oczywiście nie przyznaje, jest eks partnerem Agnieszki. Podobno widział, jednak jak uciekał, uliczką obok starszy człowiek, rozpoznany jako Moris Bunt. Mówił, że nie zwrócił na to uwagi, bo jest tu jak on to ujął "tutejszym dziwakiem." Ostatni z podejrzanych widział natomiast jak dziewczyna wchodziła z nim do uliczki co wyraźnie zaprzecza jej zeznaniom. Najzabawniejsze w tym jest to, iż nikt nie widział morderstwa.
- W takim razie mógł być to też jakiś obcy człowiek. - zauważyłam
- Nie do końca... na głównej ulicy zamontowana jest kamera. W tym czasie faktycznie przechodziła tylko ta trójka.
- Przecież oczywiście, że to pan! - krzyknął niespodziewanie Nigel - Przecież denerwowało go jak ciągle
pan dokarmia gołębie! Do tego pozwał restaurację "Pod Skorpionem" o niehigienicznie przyrządzanie jedzenia. To byłby koniec restauracji pańskiego wnuka. Szczególnie o ten obrzydliwy sernik. Sam jadłem, ble! - młodzieniec wzdrygnął się.
- Phi! Odezwał się ten bez motywu. - odparł starszy mężczyzna.
- Że co proszę?!
- Każdy w mieście wie, że nadal kochałeś Black. - w momencie wypowiedzenia tych słów chłopak zarumienił się - Nie mogłeś się z tym pogodzić i go zabiłeś z zazdrości.
- Nic cię nie obchodzą moje wewnętrzne uczucia, dziadzie!
- Ale i tak wiadomo, że zrobiło to to dziewczę. - rzekł i pokazał na dziewczynę.
- Ja?
- No, a kto?
- Niby dlaczego?
- Może dlatego - wtrącił się znowu chłopak - że między wami ostatnio się niezbyt układało.
- Bzdura. - odparła bez emocji odgarniając włosy. 
- Taak? A co to było przedwczoraj? Krótka wymiana zdań?
- Może mieliśmy drobną sprzeczkę, ale to nie oznacza, że go zabiłam!
- Na pewno?
I zaczęła się prawdziwa sprzeczka. Doszłam do związku, że więcej nic się nie dowiem, więc podeszłam do ciała. Siniaki znajdowały się na całym ciele. Popatrzyłam na tą trójkę i oczywiste było, że mógł to zrobić
tylko Silver. Pozostali byli definitywnie za słabi.
"Czy to znaczy, że najpierw pobił go, a potem zadźgał? Nie, nie to byłoby definitywnie za proste i do tego nie logiczne. Chłopak był dość drobny, więc zapewne nawet się nie bronił. Dlaczego ktoś tak silny miałby nagle pomagać sobie nożem? Chwileczkę... co on ma na szyi?" - zastanawiam się. I zbliżyłam się do jego
gardła. - "Obrzęk? Ktoś go dusił... to nie ma sensu..." - po chwili usłyszałam zza pleców zdanie, które było do przewidzenia. "Na nożu nie ma odcisków palców." - "Przecież to logiczne każdy trzeźwo myślący człowiek
miałby rękawiczki... albo wytarł nóż." - wtedy podeszła do mnie Chinchou i przyglądnęła się ciału z niesmakiem. Jej lampki zaświeciły się oświecając wszystko dookoła. Spojrzałam na niego jeszcze raz.
Trafił mnie grom. Tak, nareszcie wiedziałam co się stało.

- Mogłabym się wtrącić - powiedziałam nieśmiało, a kiedy ucichli kontynuowałam - Jesteście okropni. Wszyscy trzej. I wszyscy jesteście mordercami. - odparłam zagadkowo.
- Ale jako, to przecież nie możliwe! - krzyknął komisarz - Proszę nam to wyjaśnić.
- Oczywiście. Było tak: pani Black szła szczęśliwa ze swoim chłopakiem wąskimi uliczkami. Już mieli się rozstać, ale nagle jej ukochany strasznie ją rozzłościł. Zapewne powiedział coś na zasadzie "Zdradzam cię"
albo "Niestety, ale to koniec." Wtedy ona wpadła w furię i zaczęła go dusić. Wbiła swoje długie, czerwone
paznokcie...
- Mówisz, że to ja...! - przerwała kobieta.
- Proszę słuchać dalej. - odparłam - On był, jednak dobrym aktorem. Udawał, że się udusił, a kiedy odeszła pani wstał. Tu pojawił się pan Silver...
- O wszystko na mnie! - przewał.
- Proszę słuchać! - fuknęłam - Zobaczył pan go, słabego na ziemi, a odchodziła od niego kobieta, którą pan kochał. - po minie wspominanego myślałam, że zaraz to ja pożegnam się z życiem. - Nie wiedział pan, że
to był już koniec ich związku, więc rzucił się na niego i dotkliwie pobił. Proszę go, jednak nie nie doceniać.
I po tym chłopak podniósł się. Ostateczny cios zadał pan Bunt! Wymyślił sobie, że weźmie nóż i zabije denerwującego, zagrażającego restauracji jego wnuka, młodzieńca!
Po wypowiedzeniu moich słów Moris zaklaskał.
- Brawo. - rzekł bez emocji - Brawo młoda pani detektyw. Ale masz jakieś dowody na swoją teorię?
- Co do najmniejszego detalu. - powiedziałam i uśmiechnęłam się szyderczo. - Po pierwsze uduszenie.
Panie komisarzu niech pan się przypatrzy gardle zabitego. - ten nachylił się, ale nie mógł nic dostrzec.
- No, jest miejscami czerwone co z tego?
- Niech pan dokładnie na nie popatrzy. Chinchou poświeć policjantowi. - wydałam komendę. Tym razem
nie mógł wyjść ze zdumienia.
- To, to jest... lakier! - wykrzyczał w końcu
- Dokładniej: lakier do paznokci pani Agnieszki. - ta słysząc to spojrzała w dół. - Myślę, że to wystarczający dowód na...- chciałam dokończyć, ale dziewczyna przerwała mi
- Tak to prawda... chciał ze mną zerwać i... ja po prostu... - powiedziała i rozpłakała się
- Teraz po drugie - kontynuowałam nie zwracając uwagi na płaczącą - Tu chyba sprawa jest prosta wystarczy przyjrzeć się obrażeniom. To silne głębokie uderzenia nikt oprócz pana Nigela nie był w stanie ich zadać. - ten w tym momencie przygryzł wargę.
- Teraz najważniejsze: uderzenie nożem.
- No, jestem ciekaw dlaczego to mam być ja. Proszę, więc wyjaśniać! - zaśmiał się Moris
- Z chęcią. - po raz kolejny uśmiechnęłam się szyderczo - Ach... W świetle wszystko staje się prostsze
lakier, obrażenia, okruszki... - rzekłam i popatrzyłam się na starszego faceta. Stracił swój uśmiech, który towarzyszył mu cały czas i zbladł.
- C-co chcesz przez to powiedzieć?
- Proszę się jeszcze raz przyjrzeć zmarłemu. Jest w okolicy noża pokryty okruszkami. Musiały się panu wysypań jak zadawał cios albo zmywał odciski palców z noża, bo nie sądzę, aby pan posiadał rękawiczki.
- Tam są okruszki no i co z tego! - krzyknął oskarżony. - mógł je poosiadać zanim został zamordowany!
- Niestety nie, ponieważ są to okruszki z restauracji pana wnuka! Ze znanego sernika. Przecież można się domyślić, że do karmienia gołębi pański potomek dawał panu okruszki do karmienia ptaków.
Powiem więcej! Ofiara uważała, że restauracja jest niehigieniczna, więc na pewno tam nie przyszedł.
Proszę się teraz wytłumaczyć jakim cudem na zabitym chłopaku i to w okolicy noża (!), znajdowały się okruszki z restauracji, której nienawidził. Ekspertyza na pewno potwierdzi ich pochodzenie.
W tym momencie pan Bunt upadł na kolana i zaczął płakać. Równocześnie z tym z nieba
lunęła woda.
- Tak to wszystko prawda... i... o okruszkach.... i... o zabójstwie.... o wszystkim... ja po prostu...
- Niech pan wyjaśnienia składa w sądzie! - powiedział nagle policjant - A wy się tak nie cieszcie! - ryknął do
pozostałej dwójki - Usiłowanie zabójstwa nawet w złości podlega surowej karze! Możecie trafić do tej samej celi! Zabrać ich!

- Świetna robota dziewczynko! - powiedział do mnie potem - Jesteś genialna, a oto twoje wynagrodzenie.
Wzięłam pieniądze do ręki, przeliczyłam, schowałam do plecaka. Z satysfakcją wróciłam przez deszcz do
domu...

Anastazja - 2012-05-04 14:47:23

Region Kanto... Region atakowany przez Team Rocket. Co dziennie nowe problemy i akcje. Anastazja wraz ze swoimi Pokemon'ami postanowiła wspomóc tutejszy komisariat im. Squirtle'a. Przyjęto ją bez większych ceregieli, ponieważ potrzebne były ręce do pracy. Lecz nie można ufać żółtodziobom... O nie... Najpierw kazano jej odwalać papierkową robotę. Nastało południe, a ona nadal sprawdzała czy nie ubywa pieniędzy, czy liczba więźniów jest poprawna itp... W końcu gdy skończyła wybiła godzina czternasta. Anastazja otrzymała swoje pierwsze zlecenie ,,na próbę,, czy się nadaje. Wsiadła na swój motor, Pokeball'e ukryła w kieszeniach i ruszyła, by sprawdzić sytuację w jednym z barów. Gdy dotarła na miejsce zobaczyła latające krzesła i stoły. Wywołała Gastly'ego i jednym atakiem Hipnozy uśpiła wszystkich zebranych, których oficer Jenny zawiozła na przesłuchanie. Reszta dnia minęła w miarę spokojnie. Dopiero wieczorem Anastazja została wybrana wraz z piątka innych policjantów by odeprzeć atak Team Rocket na starą fabrykę. Gdy dojechali na miejsce przeciwnicy szykowali się do odwrotu. Oficer Jenny zagrodziła drogę Growlithe'm, zaś młoda trenerka swoim duchem uśpiłaś Pokemony... Bezbronni przeciwnicy poddali się bez walki. Nastała noc. Koniec pracy. Siedemnastolatka odłożyła mundur do szafki, przywołał do Pokeball'i Pokemon'y i wyszła przez ciężkie stalowe drzwi...

Aiwlyss - 2012-05-05 19:24:08

Burzowy dzień. Centrum miasta. Czarny asfalt wydawał się być rwącą rzeką brudnej deszczówki, a piorunochrony wieżowców rozbłyskiwały co chwilę złotem i błękitem piorunów. Biegłam, wciskając na głowę cylinder jedną ręką w obawie przed szalejącym wichrem. Drugą dłonią trzymałam jak najbliżej brzegi plastikowego płaszcza. W matowych listwach i ogromnych lustrach okien siedziby miejskiej policji widziałam przemoczony materiał mojej sukienki.
Przeszłam przez typowe dla tych budynków, szklano-metalowe drzwi i ostrożnie weszłam po szarych, poznaczonych odłamkami wtopionych w beton kamyków schodach. I one, i cała reszta klatki schodowej wyglądały, jakby w niedalekiej przeszłości zdarzył się tu biblijny Potop. Na samym szczycie musiałam jeszcze wykonać iście heraklesowe zadanie, by otworzyć drzwi - zwrócić uwagę grubej portierki, która wpatrywała się w przenośny, ośmiocalowy telewizorek, wpychając sobie do ust pączki, jeden za drugim. Pukałam i pukałam, próbując się ogrzać samym widokiem jasnego, nieco zagraconego pomieszczenia. W końcu wydarłam się, a portierka ledwie zaszczyciła mnie spojrzeniem nienawistnych, małych oczek i wróciła do oglądania telenoweli, naciskając czerwony guzik otwierający drzwi.
-Oficer Jenny, pokój 225, trzecie piętro-rzuciła jeszcze na odchodnym.
Kiedy weszłam do biura Oficer Jenny, zobaczyłam trzydziestoletnią kobietę siedzącą tuż obok przenośnego grzejnika, z którego płynęło zbawcze ciepło. Krzyknęła, patrząc na stróżki zielonkawej wody, zafarbowanej od mojego ubrania.
-Dziewczyno, jak ty wyglądasz! Przyszłaś, w taką pogodę? Chodź, ogrzej się- poczęstowała mnie "szatanem"-czarną kawą, gorącą jak piekło. Z wdzięcznością przyjęłam napój, gdyż trzęsłam się z zimna.
-Jesteś pierwszy raz, więc musisz trochę się pomęczyć w komendzie, zanim wyjdziesz w teren. Popracujesz u mnie, w tym pokoju. Ja za chwilę wychodzę, ale zostawię ci listę zadań-uśmiechnęła się, jakby przypomniał się jej żart.-Jednak najpierw pójdź na dół, do magazynu, dam ci pozwolenie na przydział ubrania. Przecież nie możemy pozwolić, aby po policji chodziła taka zmokła kura.
Gdy wróciłam na górę w cudownie suchym, pachnącym czystością mundurze, w pomieszczeniu nie znalazłam ani śladu Oficer Jenny, ale za to zauważyłam żółtą kartkę samoprzylepną, przyklejoną do biurka. Podeszłam do kinkietu przy drzwiach, by odczytać drobne, lecz staranne pismo. Miałam ułożyć alfabetycznie książki z jej biblioteczki, zetrzeć kurze i umyć kubki. Zaczęłam jednak od powieszenia przemoczonego ubrania na staromodnym, żółtym grzejniku. Potem podeszłam do drzwi i obejrzałam pokój. W powietrzu unosił się zapach bzu. Zdjęłam z półek książki i usiadłam na małej kanapie, by je posegregować. Potem poprzecierałam meble i poustawiałam z powrotem opasłe woluminy.
Kiedy wracałam z łazienki, niosąc wymyte naczynia, ktoś wpadł na mnie, przewracając się. Pomogłam mu wstać, a potem pozbierać rulony z brystolu. Zaciekawiły mnie postacie i kolorowe wzory na papierze. Po skończeniu oglądania rysunków oddałam owemu człowiekowi brystole. Był tak chudy, że już jego widok sprawiał, że coś mnie bolało. Podkrążone, czerwone oczy też nie dawały mu wyglądu okazu zdrowia. Obrazu dopełniał rozbiegany wzrok i lekko rozczochrane włosy.
-Dzień dobry. Nic się panu nie stało? -spytałam.
-Jeżeli chodzi o ten wypadek... nie. Ach, nie przedstawiłem się. Jestem Kapral McWish, szef grupy zajmującej się akcją uświadamiająca dotyczącą fali kradzieży pokeballi przez młodzież. Tylko... te projekty plakatów są do niczego! Wywalą mnie z pracy! -odbiegł szybko, najwyraźniej bardzo zdenerwowany.
Poszłam zamyślona do pokoju pani oficer. Może pomogę kapralowi? Przecież lubię rysować, jestem nawet niezła w te klocki. Na dodatek miałam narzędzia, chciałam po pracy zrobić kilka szkiców burzy. Wyjęłam śnieżnobiałą kartkę i przymocowałam do podstawki. Jednak gdy tylko zrobiłam kilka kresek, spostrzegłam, że mój projekt jest do niczego. Ze złością zamazałam rysunek. Tworzyłam takie kiepskie szkice dalej, aż stos  pogniecionego papieru i ogryzków ołówków w koszu osiągnął alarmujący poziom. Chyba trzeba wezwać kogoś, kto zawsze pomagał mi odnaleźć wenę.
-Przyjdź do mnie, Cacneo!-zawołałam, wzywając moją przyjaciółkę wśród pokemonów. Przywitałam ją i usiadłam obok niej na kanapie. Przecież muszę coś wymyślić! Przede mną, za wielką szklaną taflą walczyły ze sobą żywioły. Ciemne kolory świata, zaczynające się od purpury i atramentowego granatu po metaliczną czerń rozjaśniał tylko blask piorunów. Burza to najbardziej artystyczna pogoda! Jak miło było siedzieć w tak melancholijnym i sprzyjającym samotności czasie wśród przytulnego i ciepłego półmroku biura. Przymknęłam oczy. Świeży zapach ozonu mieszał się z ciężkim aromatem fioletowych kwiatów. Z boku usłyszałam pisk Cacnei, którą wystraszył grzmot. Odruchowo pogłaskałam ją.
-Au!-krzyknęłam, gdy natrafiłam na pokrytą kolcami, maczugowatą kończynę. Wtedy wymyśliłam. Przytuliłam pokemona.
-Jesteś wspaniała, Cacneo! Dziękuję! Bardzo dziękuję!
Zaczęłam rysować. Cienkie linie obrysowałam czarną kredką, nadając im siły i charakteru. Spod mojego ołówka wyszła ręka próbująca chwycić komiksowo narysowanego, kolczastego pokeballa, który szczerzył na nią zęby i warczał. Po szkicu przyszedł czas na moją ulubioną część. Wyjęłam z torby kilka słoiczków z akwarelami. Dolną część kuli pomalowałam czystym, krwistoczerwonym karmazynem, a oczy zaznaczyłam atłasową czernią. Skończony plakat zostawiłam na biurku razem z adnotacją, dla kogo jest, i poszłam do domu.

Tego samego dnia dostałam telefon od Oficer Jenny z podziękowaniami od kaprala, a mój pokeball, z drobnymi poprawkami, szczeżył w mieście zęby jeszcze przez miesiąc.



Z góry przepraszam za długość. Chyba za bardzo się rozpisałam.

Alice - 2012-05-05 20:23:50

W swoim rodzinnym mieście, czyli Icirrus City nasza droga Alice postanowiła zarobić. Chciała w końcu zacząć pracować, by utrzymać siebie i pokemony w podróży. Gdyby nie miałabym pieniędzy, nie mogłaby kupić żadnych lekarstw i pożywienia. A wracając do tematu. 15-latka ruszyła w stronę komisariatu. Słyszała że tam można zarobić, a zresztą to jest najbliższe miejsce w którym mogła by trochę popracować. Po wyjściu z domu jechała rowerem chyba z dziesięć minut i nagle jest......zauważyła wielki napis na dość sporym budynku. Niektórzy pewnie powiedzieli że ten napis to lekka przesada, no ale mieszkańcy tego miasta niektóre rzeczy lubią naprawdę duże. Weszła do pomieszczenia, widziała tam wiele znajomych twarzy. Z niektórymi osobami się przywitała. Razem z dziewczyną była jej najlepsza przyjaciółka a zarazem towarzyszka w nierozpoczętej jeszcze podróży, Zoruą. Nagle zauważyła że niedaleko niej stoi Oficer Jenny. Pani oficer przyjaźniła się z jej mamą. Więc i ona dobrze znała się z kobietą. Gdy podchodziła do wcześniej wspomnionej młodej kobiety, Zorua wskoczyła na jej ramie witając się.
- Zorua? Chwila moment....
Gdy się odwróciła ujrzała młodą trenerkę.
- Alice, jak miło cię widzieć. Dawno się nie widzieliśmy.
- Witam, tak trochę czasu minęło od naszego ostatniego spotkania.
- O mój boże, jak ty wyrosłaś, ostatnio jak cię widziałam to miała ile 6, 7 lat?
- A kto by to pamiętał? - Odpowiedziała trenerka śmiejąc się.
- To co kochana co cię tutaj sprowadza, coś z mamą?
- Nie z mamą wszystko w porządku pani oficer.
- Bardzo się cieszę. Moja droga chyba ci już wspominałam być mówiła mi po prostu Jenny. Przecież znamy się nie od dziś.
- Hehe, faktycznie. Ciężko się przestawić.
Obie wybuchnęły śmiechem, po dłużej chwili się uspokoiły, ale na ich twarzach pozostał szeroki uśmiech.
- No dobrze, a więc co cię tu sprowadza?
- Wiesz, przyszłam tu, ponieważ poszukuję pracy. Jestem w trakcie podróży i zatrzymałam się tu na kilka dni. Postanowiłam więc skorzystać z okazji i dorobić troszeczkę.
- No dobrze. Tacy jak ty chętnie przychodzą do nas pracować, bo nie muszą się narobić. Ale nie zawsze tak jest. Ale na twoje szczęście mam dla ciebie lekko robótkę, dokładniej mówiąc to papierową robotę.
[b]- Może być.

Dziewczyna cieszyła się że nie musi zbytnio ciężko pracować. Dobrze że miała tutaj znajomości. Ale szczerze mówiąc to wszyscy się tu znają, tylko rzadko się zdarza że tak dobrze. Nagle wszyscy w pomieszczeniu usłyszeli potężny wybuch, który wydobył się z pod ziemi. Nastolatka spojrzała na młodą kobietę troszkę przerażona, lecz troszkę zdziwiona, co mogła wydobyć tak potężny wybuch.
- Czy pod nami coś jest?
- Tak, mamy tam więzienia. To tam trzymamy najbardziej niebezpiecznych przestępców.
- Czyli... - Spytała troszkę przerażona.
- Członków zespołu Plazma. Widzisz nasz komisariat jest głównym komisariatem w regionie Unova. I to tutaj sprowadzają członków zespołu Plazma, ponieważ nasi policjanci są najlepsi w swoim fachu i nikt jeszcze im nie uciekł.
- Aż do teraz. Musimy iść szybko sprawdzić, czy jeszcze tam są, chociaż szczerze w to wątpię.
- Masz racje Alice chodźmy.
We dwie, razem z Zoruą zaczęły biec w stronę schodów które prowadziły do więziennych cel. Wcześniej Jenny, kazała zachować spokój i przeszukać komisariat wszystkim pracownikom.
- Wygląda na to że muszę ci wyznaczyć nowe zadanie.
- Na to wygląda.
Chwilę po wypowiedzi dziewczyn dotarły na miejsce. Widać było tunel, który prowadził na powierzchnię. Zaraz gdy dziewczyny go zobaczyły, pobiegły nim. Widać była jak na placu za budynkiem, było około 15 członków Zespołu Plazma.
- Powiedz mi kto był w tym więzieniu?
- Ghetsis...
Odpowiedziała cicho, z nienawiścią w głosie. Gdy 15 osobowa grupa otoczyła cała trójkę, ukazał się wcześniej wspomniany osobnik, czyli Ghetsis. Alice nigdy go wcześniej nie widziała, była trochę przerażona. Nie zdawała sobie sprawy że stoi oko w oko z największym złoczyńcą w całym regionie Unova.
- No, no, no, a kogo my tu mamy, Oficer Jenny, dawno się nie widzieliśmy. Nie za często odwiedzasz więzienne cele.
- Nie chodzę tam, ponieważ nie mam czasu, a poza tym nie mam ochoty was oglądać.
- Przemiła jak zawszę, a to kto, twoja nowa asystentka?
- Mam na imię Alice.
- Alice tak. Zaraz chwilę, czy to Zorua?
Zorua pokazała swoje białe ząbki. Była bardzo zdenerwowana, było to strasznie po niej widać.
- U, jaka zadziorna.
Alice zauważyła jak wszyscy pracownicy komisariatu otaczają Zespół Plazma, mają nad nimi przewagę. Na ich czele były pokemony i duże i małe. Sierżant Jenny miała już dość tej pogaduszki, najchętniej znów zamknęłaby lidera wcześniej wspomnianego zespołu za kratkami, razem z jego członkami.
- Alice, masz przy sobie resztę pokemonów. - Spytała cicho, by nikt nie słyszał.
- Tak zgadza się.
- Użyj więc ich jak użyję Arcanine.
- Dobrze.
- Arcanine wychodź.
- Miltank, Porygon, Mienfoo, Edan, wybieram was.
Przed Jenny i Alice pojawił się Arcanine, Miltank, Pyrygon, Mienfoo i Edan, który był Litwick'iem. Lider był zdziwiony, że taki zwykły trener posiada tak rzadkiego pokemona jak Pyrygon.
- Jestem pod wrażeniem, chętnie bym przyjął tak nie często pokemona jak twój Pyrygon.
- Tak, po moim trupie.
- To się da załatwić.
Pokemony Zespołu Plazmy zaatakowały trenerkę i panią oficer. Lecz i one postanowiły podgrzać, odrobinę tę atmosferę.
- Arcanine, miotacz płomieni.
- Zorua Giga wstrząs, Miltank Akcja, Pyrygon Odegranie, Mienfoo Klaps, Litwick Ognista Spirala.
Pokemony przeciwników trenerki i Jenny, były zbyt wolne by zaatakować i ich pokemony poległy po pierwszych atakach. Nagle wcześniej wspomniani pracownicy skuli cały Zespół Plazma, łącznie z liderem w kajdanki.
- Zabrać ich.
I tak podziemne cele wypełniły się najgroźniejszą organizacją w Unovie.
- Dziękuje wam powrót.
- Widzę Alice że świetny będzie z ciebie Ranger. Nie ukrywam że spełniłabyś się także jako policjantka. Jeśli chciałabyś, koleiny raz tutaj pracować to serdecznie zapraszam, ale następnym razem już bez takich niespodzianek.
I tak w dobrych humorach Alice, wraz z Zoruą zakończyły swój dzień, w nowej pracy.

Alice - 2012-05-05 22:35:53

Dziekuje pisałam to  prawie godzinę

Aiwlyss - 2012-05-06 08:58:48

Też dziękuję zajęło mi to podobną ilość czasu a ponadto niezliczoną ilość kubków z czekoladą (takie lekarstwo na wenę :D )

Anastazja - 2012-05-11 22:46:29

Kolejny dzień w komisariacie im. Squirtle...

Nastała noc. Czas przestępców... Młoda Anastazja Moon wzięła swój ciemno niebieski mundur, założyła swoim Pokemon'om obroże, a w szczególnych wypadkach jak u Gastly'ego i Yamask'a specjalne naklejki. Nie musiała czekać długo na pierwsze wezwanie.
- Anastazja! Wezwanie do Lavender Town! Miasto duchów zostało zaatakowane. Ty i twoje duchy dacie sobie radę prawda? - Powiedział szeryf, po odłożeniu telefonu.
- Jasne! Nie zawiodę! - Powiedziała pewnie. To jej drugie wezwanie. Nie może zawieść, a zwłaszcza, że chodzi o miejsce jej szczególnie bliskie... Wraz z nią wyruszał dwójka policjantek i oficer Jeny z którą Anastazja już walczyła. Na miejsce dotarła niecałe dziesięć minut później. Na pozór miasto wyglądało zwyczajnie. Ale tłum ludzi zgromadzonych wokół wieży cmentarnej wskazywała co innego...
- Zostańcie tu i mnie ubezpieczajcie. A ty Anastazjo idziesz ze mną! Duchy bardzo nam się przydadzą. - Powiedziała Jeny przeciskając się przez tłum. W końcu młoda trenerka dotarła do drzwi. A raczej tego co z nich pozostało, czyli sterty kamieni i drewna. Razem z oficer zaczęła wspinać się po schodach na wyższe poziomy cmentarza. W końcu spotkały pierwszego przeciwnika...
- Odsuńcie się i dajcie nam pracować! Zabierzemy co nam potrzebne i znikamy. Nie chcemy nikomu robić krzywdy! - Powiedział ubrany w czarny uniform z czerwoną literą ,,R,, mężczyzna.
- Czego szukacie?! Mówcie! - Odrzekła Jeny. Jednak Rocket już wyrzucił ball w powietrze. Na ,,arenie pojawił się Misdreavus.
- To coś dla mnie... - Powiedziała mijając Jeny Anastazja. Wyrzuciła w powietrze ball z którego wyszedł Gastly. Kula Cienia, Hipnoza, Pożeracz Snu, Lizanie, Złośliwość... Te polecenia padały niczym grad. Po chwili duch przeciwnika leżał oszołomiony na podłodze.
- Teraz gadaj czego szukacie! - Odrzekła Anastazja.
- Starego klejnotu mogącego zbudzić legendę stworzoną rękoma ludzi, a teraz panie wybaczą ale muszę uciekać... - I Rocket zniknął w chmurze dymu wraz z Pokemon'em. Młoda trenerka wraz z oficer ruszyły dalej. W końcu dotarły do najwyższego poziomu. Trzej ubrani na czarno mężczyźni zasłaniali rudowłosą dziewczynę w wieku Anastazji. Tuż przed mężczyznami stała trójka Meowth.
- Litwick, Bagon, Girafarig. Wiecie co robić! - Rzekła i odskoczyła od miejsca walki. Po chwili i po wsparciu Growlithe'a Jeny walka się skończyła. Teraz dziewczyna, chyba przywódczyni Rocket z Levender Town stała odsłoniona... Tuż obok niej stał Gengar, a w ręku trzymała dziwny klejnot.
- Dziś nie walczymy. Twoje Pokemon'y są zmęczone, a ja nie lubię niepotrzebnego wysiłku. Jesteś za słaba, by mnie pokonać. Zrozum. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. - I wybuchła śmiechem. Po chwili tak samo jak inni zniknęła w chmurze dymu.
- Jeszcze cię dopadnę... Jak nie dziś to jutro. Gdy moje Pokemon'y będą silniejsze w końcu cię zniszczę. Obiecuję... - Rzekła Anatsazja chowając Pokemon'y. Teraz Team Rocket jest w posiadaniu klejnotu mogącego obudzić Mewtwo... Ale to nie koniec walki. O nie. Obydwie, zmęczone, zmarznięte i śpiące policjantki wraz z dwoma policjantami wrócili na komisariat, odłożyli mundury, obroże i naklejki i ruszyli ku domom. Rewanż już niedługo. Jednak tuż przed wyjściem Anastazję zaczepił szeryf.
- Dziś dałaś niezły popis. To nie twoja wina, że udało im się uciec. Dałaś z siebie więcej niż wszystko. Chyba należy ci się awans, a ty jak uważasz? - Spytał. Anastazja ucieszona wyszła z komisariatu...

Trzeci dzień pracy na komisariacie im. Squirtle...

Nastała ciemna, spokojna noc. Anastazja, młoda policjantka kładła się do łóżka po ciężkiej i wyczerpującej służbie. Jednak godzinę po północy zadzwonił telefon:
- Anastazjo. Ty i oficer Jeny z Saffron City jesteście wezwane do sali treningowej. Trójka motocyklistów próbuje wykraść Pokemon'y. Złap ich i przyprowadź na komisariat. - I szeryf odłożył słuchawkę. Chwile potem pod domem Anastazji pojawił się samochód. Po piętnastu minutach była na miejscu gdzie uzgodniła z oficer Jeny plan działania...
- Ja wejdę od przodu i odwrócę ich uwagę Grolwithe'm, a ty zaatakuj ich od tyłu. - Powiedziała oficer, na koniec klaszcząc dłońmi. Noc stała się zimna i ciemna. Na rozkaz trenerka udała się na tyły. Długo czekała na sygnał. Nie raz miała ochotę wejść i wszystkich pokonać. W końcu w budynku doszło do kłótni. Anastazja wbiegła od tyłu otwierając drzwi silnym kopniakiem, zaś w ręku trzymając Pokeball z Gastly'm. Na środku sali treningowej stała trójka ubranych w skórzane krótki i spodnie nastolatków. Obok nich stał Hitmonlee i Hitmontop.
- Nie zbliżajcie się! Jeden ruch, a skrzywdzimy mistrza sali! - Wskazał na młodą dziewczynę z Abrą na ręku. Była bezsilna. Nie ma nad czym myśleć.
- Wezmę tego pierwszego, a ty resztę - Krzyknęła do oficer i ruszyła naprzód wyrzucając w powietrze ball. Teraz Hitmonlee i Gastly stali twarzą w twarz. Walka chociaż emocjonująca nie trwałą długo. Fizyczne ataki nie działały na ducha, przez co po minucie Hitmolee leżał na ziemi. Anastazja wyciągnęła kajdanki i podbiegła do przegranego.
- Pójdziesz ze mną. To powinno nauczyć cię przestrzegania prawa. - Powiedziała. Jednak walka Jeny trwała. Hitmontop leżał na ziemi, ale duży Mankey unikał ciosów Growlithe'a. Anastazja postanowiła pomóc.
- Gastly użyj Lizania i sparaliżuj Mankey'a. Resztę zostaw Jeny! - I tak się stało. Zgrabny język owinął małpkę i wprawił ją w paraliż, zaś Growlithe ostatecznym ciosem ją powalił. Teraz trójka nastolatków leżała na brzuchach z rękoma z tyłu. Anastazja wraz z Jeny odprowadziła ich do furgonetki.
- Naprawdę dobra robota. Ci u ciebie muszą być z ciebie dumni. Taka oddana policjantka to rzadkość... - Pochwaliła Jeny. Razem ruszyły ku komisariatowi rozmawiając o treningu Pokemon. W końcu gdy dojechały wybiła godzina druga. Razem prowadząc nastolatków weszły przez drewniane drzwi.
- Dobra robota moje panie. Naprawdę dobra... Zaprowadźcie ich do sali przesłuchań i jesteście wolne. Zasłużyłyście na to. Zwłaszcza ty Anastazjo. - Rzekł szeryf na widok policjantek. Po odprowadzeniu motocyklistów do sal przesłuchań obydwie ruszyły ku domom. Jeny do Saffron City, zaś Anastazja do małego domku niedaleko stąd. Nareszcie się wyśpi...

xEwAx - 2012-05-12 15:50:33

Pewnego pięknego poranka obudziłam się wraz z moimi wspaniałymi pokemonami. Postanowiłam zarobić kilka groszy. Od razu wyszłam z domu i szukałam jakiejś ciekawej ofert. Miała być to praca na jeden dzień, więc poszłam do komisariatu i powiedziałam.
- Witaj sierżant Jenny! Przyszłam zapytać o prace na jeden dzień. Bardzo potrzebuje kilka groszy. Czy mogłabym tu popracować. Ja i moje pokemony będziemy pomagać innym! Czy można?- zapytałam się pracodawcy. Odpowiedziała mi:
- No cóż .... Możesz spróbować ! Ale wiec, że ta praca nie jest łatwa. Mam nadzieję, że dasz sobie rade!- odpowiedziała mi Jenny. Od razu wzięłam się do pracy. Nagle dostaliśmy wiadomość o obrabowanym  banku. To było moje pierwsze zlecenie. Powiedziałam:
- Dam sobie radę! Nie zawiodę was !- Odpowiedziałam i ruszyłam.

Na miejscu zdarzenia nie było już rabusia. Popytałam się ludzi, którzy znajdowali się w tedy gdy bank został napadnięty. Ludzie ze strachem opowiadali co się stało. Powiedzieli mi też, że włamywacz poszedł w kierunku restauracji. Od razu tam pobiegłam. Zdążyłam w ostatniej chwili. Powiedziałam do przestępcy:
-Stój! Nie ruszaj się!
Włamywacz zaśmiał się. Powiedział, że mu nic nie zrobię. Wezwał swoje dwa pokemony. Quilawe oraz Croconawa. Ja wezwałam Growlitha oraz Sentreta. Bitwa po między pokemonami byłą zacięta ale moje pokemony dały sobie radę. Były wyczerpane ale walczyły dzielnie. Poszłam do miejsca zatrudnienia i rzekłam : "Udało mi się".

Po tej niesamowitej przygodzie wróciłam do domu.

Chinchou - 2012-05-12 23:49:21

Był ciepły, słoneczny dzień. Na niebie nie znajdowała się ani jedna chmurka.
Miałam na sobie T-shirt oraz prostą, białą spódnicę do kolan. Weszłam do budynku policji.
Tym razem obok mnie szedł Gloom. Nie chciałam faworyzować Chinchou, a jakiś inny pokemon
też mógł mi pomóc.
- Witam. - powiedziałam do jednego z policjantów. - Chciałabym porozmawiać z komisarzem.
- Dobrze, a w jakiej sprawie? - zapytał przyglądając się mnie uważnie.
- Pracy. - odparłam krótko.
- Aha ok, ok... już idę. Proszę poczekać. - rzekł i pobiegł do drzwi prowadzących na zaplecze.
Przyszedł w towarzystwie lekko grubego faceta z wąsem, w brązowym, długim rozpiętym płaszczu.
W ręce trzymał kapelusz w kolorach pasujących do płaszcza, a przez to widać było jego
czarne, przyklepane włosy z zakolami, wynikających z jego średniego wieku.
Kiedy mnie zobaczył jego twarz rozpromieniała i powiedział:
- Ach, to ty! Przyszłaś w dobrym momencie, bo akurat mamy sprawę.
- Znowu morderstwo? - zapytałam zaintrygowana.
- Nie, ale włamanie. Właśnie jedziemy na miejsce zdarzenia.
Pochyliłam, zawiedziona głowę:
- Co ma być w tym interesującego?
- Może to, że skradziono wszystkie obrazy z pobliskiego muzeum?
- Jak to wszystkie? - w tym momencie moje oczy zabłysły.
- Normalnie. Wszystkie, co do jednego, ale najlepsze jest to, że alarm się nie uruchomił
i nikt nic nie słyszał.
- Przecież to oczywiste... - rzekłam, kierując wzrok w dół, wkładając ręce do kieszeni.
- Właściciel zabrał je wszystkie, aby zgarnąć odszkodowanie.
- I tu jest haczyk! - powiedział komisarz. - W tym czasie nawet nie było jego, co więcej,
żadnego z jego członków rodziny w mieście, ponieważ robili sobie urlop już od
miesiąca. Nie mógł by tego zrobić, a nawet jeżeli by chciał to logiczne jest, iż
kazałby wykonać to komuś o wiele wcześniej.
"Ugh... - pomyślałam. - Trudny orzech do zgryzienia. No, cóż trzeba jechać."
- Mogłabym się zabrać z panem na miejsce zdarzenia? - zapytałam.
- Tak, ale pod jednym warunkiem... powiedz kim jest ten nowy uroczy pokemon!
- Oh, to jest Gloom. - powiedziałam podnosząc go do góry. - Tym razem on będzie mi pomagał!
- Witaj!  - rzekł grubawy policjant, a następnie poszedł do drzwi wyjściowych. - Choć!
Po tych słowach udałam się do radiowozu.

Jazda ku mojemu ucieszeniu nie trwała długo i od razu po wyjściu z samochodu udałam się do
muzeum nawet nie patrzą na jego monumentalny wygląd. Z pośpiechu wzięłam mojego
pupilka na ręce. Był on trochę większy oraz trudniejszy do trzymania niż Chinchou, ale ku mojemu ucieszeniu nie cięższy.
Weszłam przez duże, białe drzwi do muzeum, rozejrzałam się.
Faktycznie, wszystkie ściany zostały ogołocone z obrazów! Został po nich tylko lekki, brązowy
ślad, ale rzeźby też zostały skradzione:
- Uff... puff... uff... szybka... jesteś.... - usłyszałam za plecami dyszenie grubawego inspektora.
- Przepraszam, zapędziłam się... - rzekłam bez skruchy. - Są jacyś podejrzani?
- Tak i owszem. Dostałem informację, że mamy jednego podejrzanego. On się oczywiście nie przyznaje. Znaleźliśmy jego odciski palców na ścianach.
Podeszłam do faceta, który był przesłuchiwany. Miał około 23 lat, czarne, krótkie włosy,
niebieskie spodnie oraz zieloną koszulę z rękawami do łokci.
- Proszę powiedzieć co pan robił... - dobrze zbudowany policjant, który przesłuchiwał zestresowaną osobę nagle przerwał, widząc nas - Dzień dobry panie inspektorze! Kim jest ta dziewczyna...
- Nazywam się Natix i pomogę rozwikłać tą zagadkę. - rzekłam zanim ktoś zdążył cokolwiek powiedzieć.
- Okej... - powiedział zdziwiony. - Tylko, że tu niema żadnej zagadki. Ten pan ukradł
te obrazy, na ścianach są jego odciski palców.
- Przecież mówiłem! - odezwał się oskarżony. - Jestem tu ochroniarzem, więc logiczne, że
kiedyś musiałem ich dotknąć!
- Niech pan kontynuuje przesłuchanie. - zignorował uwagę komisarz i zwrócił się do
policjanta.
- Tak, tak dobrze, więc co pan robił w nocy z 11-12 maja?
- Byłem tutaj, w pracy, na nocnej zmianie, ale przyrzekam ktoś czymś mnie ogłuszył, a kiedy się
obudziłem obrazów nie było.
- Jak to możliwe, że pan nic nie słyszał? - zapytałam.
- Przyłożyli mi coś do nosa chusteczkę nasączoną jakimś środkiem usypiającym.
- Czy był ktoś oprócz pana tej nocy?
- Nie, tylko ja.
- Więc to musiał być ktoś z zewnątrz... - szepnęłam do siebie, ale inspektor to usłyszał.
Wyszeptał mi do ucha swoim grubym głosem:
- Myślisz, że jest nie winny?
- Jestem tego prawie pewna. - rzekłam cicho.
- Dlaczego?
- To proste, aby ukraść tyle obrazów jednocześnie, jednej nocy potrzebny jest skomplikowany plan, który może być przygotowywany od miesięcy. Nie sądzę, aby ktokolwiek zapomniał o tak banalnej
rzeczy jak odciski palców. Powiem więcej, jeżeli  zna tak dobrze plan muzeum oraz system zabezpieczeń to dlaczego zrobił to w dzień swojej służby?
- W tym jest trochę racji, ale na razie nie mamy żadnych dowodów, jakoby sprawcą jest kto inny.
- Też prawda... - powiedziałam i poszłam do ram obrazów. - Idę się trochę rozejrzeć.
Szłam do każdej ściany, każdego rogu, szukając jakiego śladu, włosa, butów, krwi czegokolwiek.
Nic, kompletnie, nic. Wyglądało jakby ktoś wyteleportował wszystko.
"Może ktoś użył jakiego psychicznego pokemona? Nie, przecież sam musiałby tu wejść
pokierować nim, a przede wszystkim wyłączyć alarm. Nawet z armią psychiczno-elektrycznych
pokemonów musieliby zostawić jakieś ślady!" - rozmyślałam, ale kompletnie nic nie przychodziło mi do głowy. Obejrzałam się dookoła. Nigdzie nie widziałam Glooma.
Przeszłam się jeszcze raz po muzeum. Pokemon spokojnie stał na wysokim podeście, na którym
kiedyś znajdowała się jakaś rzeźba. Obserwował wszystko ze spokojem.
-  Schodź stamtąd! - krzyknęłam. Wtedy mój wzrok powędrował do góry. - Heh... masz teraz
dobre miejsce do... - nie dokończyłam, moje oczy zabłysły. Wzięłam go i uśmiechnęłam się
szyderczo.
- Przepraszam... - podeszłam z powrotem do zdruzgotanego ochroniarza. - Jak działa system zabezpieczeń?
- Bardzo prosto... - burknął. - Z podłogi wydobywają się niewidoczne dla oka lasery, które
po dotknięciu uruchamiają alarm.
- Czy dosięgają do samego końca sufitu?
- Nie, szef uważał, że to strata pieniędzy i ustawił je tylko na trzy metry.
"Bingo!" - pomyślałam.

- W takim razie czas przedstawić moją teorię! - rzekłam głośno. Wszyscy byli zdziwieni, ale
ja kontynuowałam. - Ten siedzący tutaj pan jest niewinny, a ja potrafię to udowodnić.
- Słuchamy. - rzekł komisarz uśmiechając się.
- Od czego mam zacząć... a tak miejsce kradzieży.
- Jak to "miejsce kradzieży". - rzucił ktoś z tłumu.
- Normalnie. Nikt nie wszedł do muzeum, ale zrobił to ponad tym budynkiem.
Wszyscy widzą te kraty? - powiedziałam i pokazałam na pręty znajdujące się
na suficie. - To szyb wentylacyjny.
- Czy sugerujesz, że dostał się tu tym szybem? - zapytał inspektor. Ja na to zaśmiałam się.
- On tak naprawdę nigdy nie był w budynku. - zanim policjant chciał zadań jakiekolwiek pytanie zaczęłam tłumaczyć. - To właściwe nie takie skomplikowane... wystarczy mieć jakiegoś silnego psychicznego pokemona i użyć Psychiki, aby je przetransportować.
- Co z rzeźbami? - zapytała jakaś policjantka.
- Proszę pana. - zwróciłam się do faceta - Jak przebiega system tego szybu?
- Ale w jakim sensie... - zapytał, ale po chwili załapała o co chodzi. - No, tak!
Przecież on nie jest cały czas pionowy. Jest ok. pół metra pionu, a potem jest poziom i rozwidlenie.
- Tak jak myślałam... ktoś mógłby się po prosu schować na poziomej płaszczyźnie, a jego
łup by do niego "przypłynął".
- Chwileczkę... jedna rzecz nie ma sensu... - powiedział niespodziewanie inspektor. - Jeżeli tak było to kto przyłożył chusteczkę do nosa pana ochroniarza?
Faktycznie, zupełnie o tym zapomniałam!
- Emm... no... umm... - jąkałam się, nie znając odpowiedzi.
- Muszę chyba wyjaśnić... - nagle odezwał się "poszkodowany". - Tak naprawdę zasnąłem
i nie chciałem się przyznać, więc wymyśliłem to... ummm.... "uśpienie".
- Nagle wszystko ma sens... - dodałam z triumfalnym uśmiechem.
- Wszystko fajnie, ale masz na to jakieś dowody? - zapytał komisarz.
- Proszę przeszukać szyb wentylacyjny na pewno coś się znajdzie.
Parę policjantów wzięło drabinę i weszło. Faktycznie, okazało się, że jest tam cała paleta dowodów:
odciski palców, włosy itp. Po krótkim czasie udało się złapać prawdziwego sprawcę.
Kiedy odbierałam pieniądze powiedziałam jeszcze do mojego pokemona:
- Dzięki, to był dobry dzień, Gloom...

Rival - 2012-05-13 12:45:26

Anastazja - 435$
Chinchou - 375$
xEwax - 215$

Jeśli pieniądze nie zostaną wpisane po dodaniu tego posta, proszę poczekać drobną chwilę.

Airie - 2012-05-18 23:28:25

Kolejne zapotrzebowanie na pieniądze pojawiło się szybko. Wydatków miałam naprawdę sporo, a wszystko ciągle wydawało się za drogie... I tak samo niezbędne.
Stawiłam się więc na komisariacie i zasalutowałam zabawnie komisarz Jenny. Szybko otrzymałam cały szereg rzeczy, które trzeba było zrobić... Znowu było tego sporo, zawsze miałam szczęście do trafienia na taki dzień, że nie wiadomo było, w co ręce włożyć.
Pierwsze, co przyszło mi do zrobienia, było zabranie małego stada Growlithe'ów na poranny trening wytrzymałościowy. Bardzo pomocna okazała się przy tym moja Kometa, która wdzięcznie wykonała z nimi przebieżkę, pilnując, by żaden się nie odłączył. A i tak te Pokemony były bardzo zdyscyplinowane... Miały własny ministadion do ćwiczeń, na którym spędziłam z nimi godzinę. Pewnie zgubiłam podczas tego kilka kilogramów, ale cóż.
Po powrocie na komisariat musiałam przepisać sporą część starych dokumentów, z których miejscami ciężko było już cokolwiek odczytać. Oczywiście nie mogłam zrobić tego ręcznie, bo moje pismo pozostawiało wiele do życzenia, więc została mi przydzielona stara maszyna do pisania. Od pisania na niej bolały mnie palce, ale w końcu zrobiłam, co było trzeba, przy okazji poznając cały stos starych historii kryminalnych, z których wiele nadawałoby się na książkę.
Oczywiście nie był to koniec moich zajęć na dziś. Po przepisaniu dokumentów musiałam je umieścić w odpowiednich teczkach i posegregować także całą masę nowych raportów. Mieli tam niezły bałagan, więc najpierw musiałam uporządkować zaległości z dobrych kilku lat. Na tym minęło mi kilka dobrych godzin... Potem na szczęście przyszedł czas na coś łatwiejszego. Musiałam tylko naciskać jeden przycisk w przypadku dzwoniącego telefonu, żeby włączyć głośnomówiący i powiedzieć:
- Posterunek Policji, słucham?
Potem dano mi jeszcze zajęcie na "w międzyczasie". Mianowicie musiałam zreperować zawirusowany komputer jednego z policjantów, który nie umiał sobie z tym poradzić. Kiedy mi się to udało, dostałam jeszcze kilka innych wezwań...
Na koniec dnia przyszła jednak część na najciekawsze zajęcie - patrol. Razem z kilkoma Growlithe'ami i komisarz Jenny przemieściłam się do najbliższego miasta, gdzie zniknęło kilka Pokemonów. Popytałam wśród ludzi i, używając swojej wrodzonej charyzmy, wydobyłam kilka informacji, które okazały się potrzebne... Znaleźliśmy ślad szajki złodziei. Dzięki jednej z informacji znalazłyśmy również miejsce ich pobytu. Na miejscu wywiązała się walka, ale moje Pokemony i Poke-psy poradziły sobie z nimi. Najwspanialsza była jednak radość trenerów z odzyskanych pupili... To wynagrodziło całe trudy tego dnia.
Zostało mi tylko pójść po zapłatę...

Minoru - 2012-05-20 00:11:08

Airie: 260 - dodane

Anastazja - 2012-05-25 22:24:10

Czwarty dzień pracy...

Typowy niedzielny dzień. Z ulic dobiega muzyka grana przez początkujących muzyków, turyści kupują pamiątki, a przed salą treningową tłoczyli się chętni do walki trenerzy. Błękitne niebo pokrywały śnieżne chmury, za którymi chowało się słońce. Pojedyncze ptaki przecinały powietrze z cichym szumem. Anastazja w swoim ciemno niebieskim mundurze siedziała na dachu budynku w mieście Fuchsia. Rozpuszczone włosy lekko falowały pod wpływem miłego, chłodnego wiatru. Naprzeciwko znajdował się budynek safari, przed którym stała ubrana w strój sprzątaczki oficer Jeny. Już rano młoda trenerka dostała informację o zamiarach Team Rocket. Ponoć w samo południe zamierzali zaatakować teren safari i porwać dzikie Pokemon'y. Kto wie do jakich celów? Nie ważne. Dla Anastazji ważne było tylko pokonać rudowłosą dziewczynę, przywódczynię Team Rocket w Kanto. Nagle z czarnego samochodu wysiadła piątka, ubranych na czarno mężczyzn. Powolnym krokiem weszli do recepcji omijając Jeny. W chwilę potem rozległ się odgłos walki. Nie zwlekając Anastazja zeskoczyła z dachu i pobiegła do drewnianych drzwi omijając Jeny. Dwóch mężczyzn stojących za dwoma Ekans'ami wydawała rozkazy ataku. Girafarig, Gaslty, Litwick idźcie! Krzyknęła, a w pomieszczeniu pojawiła się trójka Pokemon'ów. Dziewczyna wykrzykiwała rozkazy jak szalona. Po chwili mężczyźni wybiegli z budynku omijając Jeny w swoim mundurze. Jednak Rocket'sów było więcej... Gdy dym opadł Anastazja zobaczyła zniszczoną złotą bramę prowadzącą na tereny safari, obfite w ciekawe Pokemon'y. Nie wahając się ani chwili pobiegła za licznymi śladami krzycząc: Poradzę sobie! Ty tu poczekaj i mnie osłaniaj. I Jeny pozostała próbując obudzić ochroniarza. Ślady prowadziły między licznymi drzewami i skałami. W końcu młoda policjantka wraz z swoim Gastly'm zobaczyła dwójkę Rocket'sów nad wodą z jakimiś pilotami. Tuż za nimi stała dziwna maszyna z siecią. To oczywiste co chcieli zrobić. Litwick idź!Krzyknęła Anastazja. Szybko spal sieć, a ty Gastly zahipnotyzuj przestępców! Akcja odbyła się perfekcyjnie, a po chwili dwójka mężczyzn leżała w trawie z rękoma w wodzie. Piloty lekko dymiły w ich rękach. Ale gdzie piąty Rocket? Policjanta pobiegła przed siebie mając nadzieję, że idzie dobry tropem. Po chwili odnalazła ślady człowieka prowadzące ku górom. Na horyzoncie migał mały i czarny punkt. Anastazja pobiegła ile sił w ręku trzymając Pokeball. Nagle postać się odwróciła i krzyknęła: Idź Numel! I na polanie pojawił się ognisty Pokemon. Jaki Pokemon da mu radę? Idź Psyduck! Krzyknęła wyrzucając przed siebie Pokeball. Użyj wodnego ataku i powal przeciwnika, Gastly uśpij Rocket'a. I tak jak po chwili przeciwnicy leżeli na ziemi z zamkniętymi oczami. No to chyba koniec akcji... Girafarig idź. Girafarig pojawił się na ścieżce. Weź tego przestępce oraz innych po drodze na grzbiet i zanieś do wejścia. Po chwili Anastazja wraz z Pokemon'em obładowanym mężczyznami doszła do oczyszczonej już recepcji. Pod ścianą stał zdenerwowany ochroniarz. Proszę się nie martwić. Już po wszystkim. I na podłogę spadli Rocket'si. Po godzinie znaleźli się w celi, a Anastazja w domu. Ciężki dzień. Ale nie ma wyjścia. W końcu dorwę tą rudowłosą dziewczynę i pokażę, że nie jestem słaba. I młoda trenerka zasnęła na krześle podczas jedzenia kolacji...

Minoru - 2012-05-26 08:48:16

Ana: 300 (mam dobry dzień)

Anastazja - 2012-06-09 22:35:12

Dzień piąty!

Młoda trenerka o ciemnych włosach i jasnej cerze leżała na świeżo pościelonej pościeli. Oczy miała lekko przymrużone, a ręce skrzyżowane na piersi. Wspominała dzisiejszy dzień…
Nie należał on do najłatwiejszych. Na początku było spokojne, ale zakończenie dnia było niesamowite. Ale wszystko po kolei.
Wszystko zaczęło się wraz z porankiem. Tak jak zawsze wstałam z łóżka, ubrałam ciepłe i puszyste kapcie i zeszłam na śniadanie. Po zjedzeniu naleśników z syropem klonowym i porannej toalecie robiłam ostanie przygotowania do wyjścia. Pokeball’e, kanapki i herbata w termosie. Wszystko zapakowane do zwykłej czarnej torby z naszywką głoszącą ,,Anastazja,,
Gdy nastała godzina dziewiąta wyszłam z domu na zatłoczone uliczki. Najrozmaitsi turyści robili sobie zdjęcia przy pomnikach Pokemon’ów z Kanto, tłoczących się przy sklepikach z pamiątkami oraz opiekuńczych matek krzyczących za dziećmi.
Ruszyłam między ludźmi kierując się na obrzeża miasta. Nie było to łatwe. Jednak w końcu droga zaczęła się powiększać, a ruch zmniejszać. Główna ulica prowadziła na wprost, a na jej końcu znajdowała się pływalnia im. Suicune. Jednak nie tam idę. Komisariat im. Squirtle znajduje się nieco dalej. Skręciłam na skrzyżowaniu w prawo, a po dziesięciu minutach wędrówki dostrzegłam budynek komisariatu.
Nie wyglądał wyjątkowo. Czyste szyby osadzone były w ceglanych murach. Dach wykonany był z drewna, zaś wejście to zwykłe obrotowe drzwi. Ścieżka prowadząca do budynku także nie była wspaniała. Po bokach rosły kwiaty, a gdzie nie gdzie małe drzewka.
W końcu, zmęczona i spocona podeszłam do drzwi i lekko pchając za jedno ze skrzydeł dostałam się do środka.
Wnętrze różniło się od wyglądu zewnętrznego. Ściany wyłożone były drewnianymi panelami, zaś podłoga szarymi kafelkami. W jednym z rogów stała mała skórzana sofa, a u jej boku czarny fotel. Na recepcji stał mały telewizorek z odstającymi antenami. Za recepcją stała Brigit. Czytała gazetę trzymając w ręku kubek z kawą.
Podeszłam do kobiety robiąc jak największy hałas by zwróciła na mnie uwagę. Udało się to dopiero u celu. Podparłam się rękoma za ladę, a Brigit spojrzała na mnie sennie.
- Dzień dobry. Powiedziałam. Kobieto mruknęła coś pod nosem i wróciła do lektury. Ja zaś ruszyłam dalej przez metalowe drzwi. Weszłam do długiego korytarza. Ściany pokryte były białymi kafelkami tak samo jak podłoga. Po obu bokach znajdowały się drzwi prowadzące to do cel, to do toalet. Mnie jednak interesował ostatni pokój, czyli szatnia dla personelu. Weszłam do pokoju, podeszłam do szafki z numerem dziesięć i otworzyłam ją.
    Moja szafka nie jest wielka jednak i tak mieszczę tam masę rzeczy. Na jednym metalowym haczyku wiszą dwie bluzy, jedna czapka i identyfikator. Na małej półeczce leżał dokładnie złożony mundur policjanta, zaś pod półką leżały moje czarne buty. Po założeniu munduru i odłożeniu moich codziennych butów ułożyłam prowiant tuż koło ubrań, zaś Pokeball’e przypięłam do specjalnego pasa. W chwili, gdy zamykałam szafkę do pomieszczenia weszła dwóch innych policjantów. Jednego z nich jeszcze nie znam. Jednak jakoś nie miałam ochoty go poznawać. Wyszłam, więc pozostawiając ich samych. Brigit tak jak zawsze siedziała na krzesełku czytając gazetę. Kawa już całkowicie wystygła.
    Podeszłam do lady i wyciągnęłam mały kluczyk. Służył do otwierania pokojów znajdujących się za metalowymi drzwiami. Teraz muszę udać się do pokoju szefa. Ma dla mnie kolejną porcję zadań.
    Drzwi prowadzące do gabinetu szefa były drewniane, klamka metalowa z wygrawerowanym pokeball’em, a na górze widniała złota tabliczka,,Szeryf,, Właściwie to nie był on szeryfem, ale lubił się tak nazywać.
    Zapukałam delikatnie, a nie słysząc odpowiedzi zaczęłam wkładać w to coraz więcej siły. W końcu rozległo się głośne zakrztuszenie i odgłos przewracanego fotela. Bob otworzył mi drzwi.
    Jest to młody, może trzydzieści lat, mężczyzna z czarnymi włosami, błękitnymi oczami i ciemną cerą. Nos miał lekko zadarty ku górze. Na prawym, moim lewym policzku widniało wgniecenie w kształcie ręki…
    Bob zaprosił mnie do środka wyciągnięciem ręki. Gdy oboje zajęliśmy miejsca, ja na krzesłu, a on na skórzanym fotelu on zaczął:
- Dzisiejszy dzień zapowiada się spokojnie. Jedyne, co musimy zrobić to rutynowa kontrola w calach. W południe mamy dostać kolejne wezwanie, więc pospiesz się. Nakazał donośnym głosem.
    Odwróciłam się i wyszłam z gabinety. Pokój z celami znajdował się nieco na prawo. Tutaj nie trzymamy ludzi. Od tego jest komisariat w centrum. Tutaj trzymamy tylko specjalnie niebezpieczne Pokemon’y, które mogły by być zbyt dużym niebezpieczeństwem dla schroniska. Podeszłam do białych drzwi i włożyłam klucz do zamka. Drzwi otworzy otworzyły się pod naciskiem moich mięśni.
    Pomieszczenie było ciemne. Gdy zapaliłam światło zobaczyłam szereg cel, a w każdej z nich Pokemon’a. Po prawej na ścianie była lista więźniów. Przy każdym z nich trzeba postawić haczyk, jeśli dany Pokemon jest obecny. Jeśli nie trzeba uciekać gdzie się da.
    Wzięłam kartę i długopis o kolorze czarnym i zaczęłam pochód. Pierwszą klatkę zamieszkiwał mały Persian. Obecny. Arcanine – obecny, Raticate – obecny, Bagon – nieobecny. Chwile, co?! Rozejrzałam się w około lekko napinając mięśnie. Spojrzałam na klatkę jeszcze raz. W jednym miejscu była dość dużych rozmiarów dziura. Wygięte pręty wystawały na zewnątrz. Bagon musiał użyć kamiennej głowy… Pobiegłam do drzwi i szybko je zamknęłam, gdy się odwróciłam ujrzałam wściekłego Bagon’a.
    Miał on czerwone oczy, zmarszczki nad nosem i wystawione kły. Warczał. Nogi zaczęły mi drżeć,  a plecy pokryły się zimnym potem. Co robić? Nie mogę wybiec, bo Pokemon zdąży się wydostać. Nie mogę krzyczeć bo go rozwścieczę. Moja ręka sięgnęła do służbowego paska. Chwyciłam losowy ball. Rzuciłam go w górę i krzyknęłam : Pokemon idź! Na podłodze pojawiła się Mawile. Kamień spadł mi z serca.
- Mawile podejdź jak najbliżej. Używaj Protect. Gdy będziesz dostatecznie blisko zaatakuj Ice Beam i zamroź Pokemon’a. Patrzyłam na poczynania mojej stalowej roślinki. Ta podeszła powoli do smoka, gdy ten cały czas atakował. W końcu Magiel znalazła się wystarczająco blisko i użyła ataku Ice Beam. Bagon zamarzł i stanął nieruchomo. Podbiegłam do zimnego Pokemon’a i podniosłam go. Ze drżącymi nogami dotarłam do dziury w klatce. Położyłam smoka jak najdalej od siebie i umknęłam.
- Mawile teraz użyj Ice Beam by zamrozić dziurę, a następnie Fire Blast by rozmrozić Bagon’a. Rozkazałam. Pokemon podskoczył do dziury i jednym atakiem stworzyła łątkę z lodu. Następnie przez kraty użyła Fire Blast. Potężny ognisty atak poszybował ku smoczkowi. Ten po ogrzaniu się na powrót zaczął warczeć.
    Po schowaniu Pokeball’a wyszłam z pomieszczenia i zamknęłam dokładnie drzwi. Pierwsze, co uczyniłam to doniosłam o efekcie inspekcji szeryfowi. Ten aż podskoczył słysząc opowiadanie. Od razu posłał po specjalnie wzmocnioną klatkę. Gdy wszystko zostało zrobione, czyli klatka zamieniona, a Bagon chwilowo uśpiony nadeszła godzina dwunasta. Nagle telefon stojący na biurku Bob’a zaczął dzwonić. Szeryf podniósł słuchawkę i donośnym głosem powitał rozmówcę. Po pięciu minutach odłożył słuchawkę, a jego twarz zwróciła się ku mnie.
- Pilne wezwanie do Virdian City. Tamtejszy sklep został obrabowany. Masz wytropić złodziei. Zgodziłam się oczywiście. Zabrawszy resztę Pokemon’ów i oficer Jeny ruszyłam w podróż. Na miejscu byłam niecałe półgodziny później. Wszystko wyglądało zwyczajnie. Można by pomyśleć, że w miasteczku nic się nie wydarzyło. Można by, gdyby nie młoda ekspedientka kuląca się pod drzwiami.
    Miała jasne blond włosy, zakrwawione oczy i czerwony nos. Po policzku spływała pojedyncza łza.
    Podeszłam do kobiety i pomogłam jej wstać. Jej drżąca dłoń zacisnęła się na mojej. Już po chwili zaczęła opowiadać, co tu zaszło, tak jakby uczyła się tego na pamięć.
- Oni weszli do budynku, minęli mnie jakbym nie istniała, podeszli do kasy i spakowali pieniądze do wielkiego worka. Następnie ominęli mnie ponownie. Chciałam ich powstrzymać, lecz oni odepchnęli mnie na ziemię. Spytałam jak wyglądali. Czarne ubranie. Na przedzie czerwona litera, nie pamiętam, jaka. Czarne berty i spodnie. Odpowiedziała. Od razu wiedziałam, kto stoi za włamaniem. Ale nie działali oni dla samej organizacji. Po co organizacji marne pieniądze ze sklepu. Sądzę, że zrobili to dla własnego użytku. Tego nienawidzę. Dokąd pobiegli? Spytałam. Kobieta zbyt zmęczona zeznaniami wskazała ręką drogę prowadzącą na południe. Droga prowadzi do małego miasteczka zwanego Pallet Town. Spokojne miejsce. Nie zwlekając ani chwili dłużej pozostawiłam kobiecie Mawile by ta pomogła jej posprzątać, a sama z piątką towarzyszy ruszyłam w pościg.
    Biegłam przez gęste trawy, wysokie drzewa, twarde ścieżki. Mijałam różnych trenerów i najrozmaitsze Pokemon’y. W głowie miałam tylko chęć złapania przestępców. Biegłam tak szybko, że oficer ledwo za mną nadążała. W końcu dobiegłyśmy na miejsce.
    Pallet Town nie wyglądało na takie, w którym mogli zatrzymać się przestępcy. Spokojni mieszkańcy, małe jednorodzinne domki i mała rzeka prowadząca na morze. Jednak miasto to było sławne, a to z powodu dużego laboratorium profesora Oak’a.
    Rozejrzałam się jeszcze raz. Nie dostrzegłam nic niezwykłego prócz małej walki Pokemon między młodymi braćmi. Eevee kontra Pidgey, ale to nie ważne. Wygrał Eevee, ale wracając do tematu. Długo nie mogłam nic dostrzec. Dopiero oficer Jeny wskazała ręką brzeg rzeki. Stała na nim dwójka mężczyzn odzianych w czarne uniformy. W wodzie dryfowała mała łódka. Pobiegłam ile sił ku Rocketsom. Ci dostrzegłszy mnie chwycili za Pokeball’e. Teraz uwaga ludzi, którzy patrzyli na walkę młodych trenerów zwróciła się na mnie i na Jeny. Zapowiada się na podwójną walkę…
- Growlithe idź! Krzyknęła oficer. Gastly idź! Krzyknęłam tym razem ja.
    Na polanie pojawiły się po naszej stronie: Growlithe i Gastly, po stronie wroga: Raticate i Arbok. Powiedziałam szybko Jeny, że ja się zajmę wężem i ruszyłam do ataku.
- Gastly szybko ThunderBolt, a następnie Sludge Bomb. Na koniec Hipnosis i Dream Eater! Stałam spokojnie obserwując przebieg walki. Była ciężka... Wybiła godzina piętnasta.
    Gastly stanął naprzeciwko Arbok’a, zaś Growlithe naprzeciwko Raticate. Walka rozpoczęła się. Nie pamiętam co robił ognisty piesek, gdyż skupiałam się na swoim Pokemon’ie. Ten zaś bezbłędnie trafił elektrycznym atakiem w głowę węża. Niestety Sludge Bomb ominęła przeciwnika, który zaatakował żądłami. Chyba ten Rocket jest niedoświadczony. Gastly’ego nie da się otruć. Hipnosis powiodło się, lecz przed atakiem Dream Eater powstrzymał ducha Raticate. Niestety Growlithe leżał powalony nieco dalej. Teraz wszystko w moich rękach.
- ThunderBolt, Sludge Bomb! I tak cały czas. Raticate unikał ataków elektrycznych, lecz jedna z bomb trafiła go w głowę odrzucając szczura na dwa metry w tym czasie kolejny elektro atak trafił w węża, który opadł bezsilnie na ziemię. Tym razem cała uwaga duch zwrócona była na Raticate. Zgrabnie umykał przed ciosami. Jest szybki…
- Gastly szybko wykończ go Toxix i Venoshock. Przed taką kombinacją szczur po prostu nie zdołał uciec. Po ataku toksyn został zatruty, przez co kolejny atak idealnie zadziałał. I ten przeciwnik poległ. Oficer Jeny rzuciła się na złodziei i zapięła ich ręce w kajdanki. Po wejściu do służbowego samochodu odjechała na komisariat do centrum miasta. Ja czekałam na kolejny pojazd. Na szczęście czas umiliła mi walka młodych trenerów.
    Po dziesięciu minutach przyjechał kolejny samochód samochód wróciłam na komisariat. Droga nie byłą łatwa. Liczne dziury w drodze, gdzieś w środku podróży rozpętała się burza, ale już po godzinie byłam z powrotem na komisariacie im. Squirtle’a.
    Po odłożeniu munduru i odznaki na półkę w szafce o numerze dziesięć poszłam do biura szeryfa. Ciekawe, czego ode mnie chcę. Lekko zapukałam w drzwi,  a gdy usłyszałam zaproszenie pokręciłam klamkę z Pokeball’em. Za biurkiem siedział w swoim fotelu Bob. Pokazał mi krzesełko przed sobą, a ja posłusznie usiadłam. Gdy ujrzał moją przestraszoną minę zaśmiał się głośno i rzekł:
- Och, nie ma się, czego bać. Wszystko jest w porządku. Wykonałaś dziś kupę roboty, dlatego zwalniam cię z jutrzejszej służby. Wyśpij się. Tak samo oficer Jeny.
    Wyszłam oszołomiona z budynku. Chyba jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by szeryf pozwolił komuś zaniedbać służbę. A co dopiero dwóm osobom! Ucieszona, że mogę spędzić ten dzień na treningu ruszyłam do domu. Tam oczekiwała mnie mama z odgrzanym obiadem. Zupa ogórkowa. Po zjedzeniu poszłam na górę i do późna w nocy czytałam powieść kryminalną. Dopiero o dwudziestej drugiej położyłam się na plecach i wspominałam dzisiejszy dzień…

Minoru - 2012-06-13 20:04:16

800zł dodane

Hotels Oksbøl