Yuki - 2012-02-06 13:17:57

Od razu po wejściu do budynku przychodni powitała cię jedna z pięlęgniarek o wyglądzie staruszki.

Allison: - Witaj kochanie, jesteś gdzieś ranny? Nie? Ahhh, przyszedłeś w sprawie pracy! Dobrze się składa, potrzebujemy kogoś do pomocy, możesz pracować w szpitalu w poniedziałki, wtorki oraz czwartki. W zależności od tego ile zrobisz możesz zarobić od 50 do 300 zł.

Yuki - 2012-02-06 18:26:17

Dzień 1

Yuki bardzo potrzebowała pieniędzy na rzecz swojego nowego pokemona, toteż postanowiła pracować w przychodni. Dlatego po kilku dniach wędrówki dotarła do budynku szpitalnego w Celadon city. Podeszła do pielęgniarki w recepcji i oznajmiła -Witam, przyszłam w sprawie pracy,dzwoniłam 2 dni temu. Na co kobieta jej odpowiedziała: -Ah to ty jesteś Yuki? Dobrze chodź za mną, pokaże ci co masz zrobić. I ruszyła korytarzem,a zielonowłosa za nią. Pielęgniarka zaprowadziła ją do pomieszczenia gdzie były klatki z chorymi pokemonami. -Rozumiem iż wiesz jak je zbadać, gdy już wykonasz to zadanie, to proszę abyś posprzątała ich klatki -Mówiąc to dała młodej trenerce kartkę z innymi poleceniami do wykonania. Gdy wyszła, Yukane od razu wzięła się do wykonywania zadań, na początek przygotowała wanienkę z wodą, ręczniki oraz mydło do umycia chorych pokemonów, po czym zaczęła je po kolei myć, nie było ich za dużo, jakieś 12 stworków, więc szybko jej to poszło. Miała mały problem z Charmanderem, który bał się wody, ale po rozmowie z nim i przekonywaniu że woda nie jest taka bezpieczna, udało się jej częściowo wyczyścić pokemona. Potem gdy maluchy siedziały przy grzejniku i się suszyły, ona za pomocą ścierki, gąbki i płynu nierdzewnego uporządkowała wszystkie klatki tak iż lśniły, dodatkowo do każdej z nich wsadziła pluszaka aby stworki chodź są chore żeby nie były samotne i aby się nie nudziły. Na koniec zmiotła wszystkie kurze i okruchy na podłodze i umyła okna w pokoju. A gdy już pokemony się wysuszyły, wyjęła apteczkę z szafki i każdego z osoba zbadała, zauważyła,że Poliwaga i Mareepa złapało przeziębienie, więc dała im odpowiednie lekarstwa. Po wykonaniu wszystkiego co potrzebne w pokoju, wyszła na korytarz i przeczytała listę zadań do zrobienia.
-Ehh umyć wszystkie okna,podłogi i kurze w pokojach, sprawdzić stań pokemonów w sali 12, 14 i 16, uporządkować lekarstwa w szafkach, podlać kwiaty...-Cicho westchnęła bo nie miała mało do zrobienia, no cóż aby zarobić trzeba się poświęcić, ale nie żałowała miło jest patrzeć na stworki gdy je leczyć, a one cię obdarowują spojrzeniem pełnym zaufania i miłości.A jeszcze lepiej jest gdy w ten szczególny sposób dziękują ci za to...Ahh jak dobrze jest im pomagać! Tak więc użyła swojej szybkości i błyskawicznie umyła okna na pierwszym i drugim piętrze aż połyskiwały, potem pobiegła z odkurzaczem i mopem do każdej z sal i tam odkurzyła i pomyła podłogi, z uśmiechem pozbywała się brudu. Nie zapominała przy tym też o ścieraniu kurzów z mebli, podlewaniu kwiatów oraz uporządkowywaniu w szafkach lekarstw i przyrządów medycznych. Po jakichś 40 minutach szybkim krokiem ruszyła badać pokemony z 3 sal obok siebie. To już jej zajęło 2 godziny w każdej z sal było po 20 stworków, które nie były takie chętne do badań i Yuki męczyła się z nimi. Aż w końcu skończyła wszystkie zadania wymierzone przez pielęgniarkę i poszła do niej po wypłatę, gdy już ją dostała,pożegnała się z pracownikami przychodni i pokemonami będącymi w budynku.Z wielkim bananem na twarzy wyszła przychodni ruszyła przed siebie siną w dal.

Dzień 2

16-letnia trenerka pokemonów Yuki zjawiła się w budynku przychodni, wiedziała co ma zrobić, poprzedniego dnia pielęgniarka dyżurująca wszystko jej objaśniła. Tak, więc najpierw w aptece, która była umieszczona również w przychodni, przez 2 godziny obsługiwała klientów, potem pobiegła posprzątać w gabinetach, w każdym podkurzała, pościerała kurze i pomyła okna. Po czym też w nich poukładała rzeczy w szafkach. W pomieszczeniu, w którym znajdowały się wszystkie leki, poukładała je alfabetycznie od A do Z. Potem pobiegła do pokoju z chorymi pokemonami, były w nim 3 Pidgeye, Raichu, oraz Mareep. Każdego zbadała i dała lekarstwa, zrobiwszy im wszystkie badania i wykonaniu raportu dla siostry Joy z niego, nakarmiła stworki, wykąpała, toteż starannie wyczesała pielęgnując. Gdy zakończyła tą czynność, podeszła do każdego śmietnika znajdującego się w budynku i wyniosła śmieci na zewnątrz do specjalnego pojemnika na nie, oraz założyła nowe worki na śmieci do kubłów. W głównym holu umyłam mopem podłogę, tak iż po kilku minutach lśniła blaskiem. W przychodni leżeli też chorzy ludzie, więc podeszła do każdego z tacą jedzenia specjalnego dla nich i każdego nakarmiła, zauważyła iż w ich pokojach jest szaro, toteż postawiła na stołach i parapetach donicę z kolorowymi kwiatami. To od razu dodało im barw. Jednak nie mogła zapomnieć o klatkach pokemonów w środku i na zewnątrz w przychodni, pognała najpierw na zewnątrz do zagrody dla stworków i sprawnymi ruchami za pomocą ścierki, gąbki, kubła z wodą umyła je, tak samo zrobiła z klatkami w środku budynku. Na koniec pomogła siostrze Joy w jej obowiązkach, czyli opatrzyła kilka pokemonów, uczestniczyła w operacji. Dzięki temu nauczyła się pierwszej pomocy co będzie jej przydatne. Joy poprosiła ją jeszcze, aby pomalowała ściany w poczekalni, toteż to wykonała, wzięła jasną farbę, drabinę, oraz przyrządy do malowania i wzięła się do pracy. Po około 3 godzinach ściany były pokryte kolorem. Spodobał się on siostrze Joy, która podziękowała naszej bohaterce za pracę i wręczyła pensje.

Dzień 3

Region Kanto. Pewter city. Tym razem Yukane przybyła do regionu Kanto w sprawie pracy. Miała duży wybór, lecz najbardziej odpowiadała jej praca w przychodni. Wiedziała co ma zrobić, poprzedniego dnia siostra Joy wszystko jej objaśniła. Tak, więc najpierw z pomieszczeniu gdzie znajdowały się wszystkie policyjne rzeczy, czyli na przykład kajdanki czy pałki, poukłada je i umyła, gdyż niektóre porastały kurzem. Jej przyjaciel, oraz starter Pawniard pomagał jej. Następnie wzięła drabine, oraz farbe w kolorze błękitnym i po wyjściu z budynku, zaczęła malować jego ściany. Najpierw pomalowała wschodnią, oraz południową, a potem północną i zachodnią. Zajęło jej to dużo czasu, 4 godziny, no cóż malowanie nie było takie łatwe na jakie wyglądało. Potem pobiegła posprzątać w gabinetach, w każdym podkurzała, pościerała kurze i pomyła okna. Po czym też w nich poukładała rzeczy w szafkach. W pomieszczeniu, w którym znajdowały się wszystkie leki, poukładała je alfabetycznie, ale też od najmniejszej do największej. W pomieszczeniu badań sprawdziła wszystkie pokemony. Każdego zbadała i dała lekarstwa, zrobiwszy im wszystkie badania i wykonaniu raportu dla siostry Joy z niego, nakarmiła stworki, wykąpała, toteż starannie wyczesała pielęgnując. Gdy zakończyła tą czynność, podeszła do każdego śmietnika znajdującego się w budynku i wyniosła śmieci na zewnątrz do specjalnego pojemnika na nie, oraz założyła nowe worki na śmieci do kubłów. Następnie w głównym biurze sprawnymi ruchami posegregowała wszystkie raporty i inne papiery, było ich z 8 stert, więc zajęło jej to z godzinę czy dwie. Od A do Z ułożyła karty pacjentów. Jeśli chodzi o chorych ludzi to podeszła do każdego z tacą jedzenia specjalnego dla nich i każdego nakarmiła. Nie zapomniała o pokemonach w środku i na zewnątrz w przychodni, pognała najpierw na zewnątrz do zagrody dla stworków i sprawnymi ruchami za pomocą ścierki, gąbki, kubła z wodą umyła je, tak samo zrobiła z klatkami w środku budynku. Tak jak poprzedni razem pomogła siostrze Joy w jej obowiązkach, czyli opatrzyła kilka pokemonów, uczestniczyła w operacji. Na koniec w każdym pokoju postawiła na stołach i parapetach donicę z kolorowymi kwiatami. To zakończyło jej przygodę w przychodni.

Dzień 4

Praca Yukane, rozpoczęła się od opatrywania rannych pokemonów, było ich niewiele, więc ta czynność niewiele czasu jej zajęła, potem zabrała się za tony kurzu na szafkach w gabinetach, wzięła płyn, oraz  ścierkę i umyła każdą szafkę, potem odkurzyła i wypolerowała na błysk podłogi w nich, ale również w głównym holu. Też wymieniła żarówki na nowsze, gdyż dawały słabe światło. Po tym zrobiła i zaniosła siostrze Joy kawe oraz ciastka, to samo dała innym pielęgniarkom i lekarzom. W biurze dyrektora posegregowała badania pokemon, oraz leki i przyrządy lekarskie. Po ukończeniu tego zadania udała się do sprzątaczki po mopa i ponownie umyła wszędzie podłogi. Sprzątnęła również biurko siostry Joy i innych pracowników. Następnie przygotowała wanienkę z wodą, ręczniki oraz mydło do umycia chorych pokemonów, po czym zaczęła je po kolei myć, nie było ich za dużo, jakieś 25 stworków, więc szybko jej to poszło. Miała mały problem z Pichu, który bał się wody, ale po rozmowie z nim i przekonywaniu że woda nie jest taka bezpieczna, udało się jej częściowo wyczyścić pokemona. Potem gdy maluchy siedziały przy grzejniku i się suszyły, ona za pomocą ścierki, gąbki i płynu nierdzewnego uporządkowała wszystkie klatki tak iż lśniły czystością, tak samo zrobiła z klatkami na zewnątrz budynku. Badając pokemony zauważyła iż Caturne i Mareep’a złapało przeziębienie, więc dała im odpowiednie lekarstwa. Nie zapomniała też o ścieraniu kurzów z mebli i podlewaniu kwiatów. Zakończywszy to wszystko wyszła z przychodni.


Wypłata jak zwykle :3

Ares - 2012-02-06 20:01:08

O boże @.@
1- 290
2- 200
3- 200
4- 100

Kacwol7 - 2012-03-03 17:05:37

Godzina 15, więc czas na pracę w kolejnym miejscu. Poszedłem do przychodni prosić o pracę w przychodni.
-Przepraszam, czy mogę tu pracować?-Powiedziałem wchodząc do przychodni od drzwi. Potem nikt mi nie odpowiedział, bo nie było nikogo przy drzwiach. Poszedłem więc do recepcji i zapytałem o pracę.
-Tak, tak...Popracuj trochę z pokemonami, posprzątaj i jak co kol wiek będzie źle wylatujesz!-Więc miałem odpowiedź z grozą. Ruszyłem do schowka po mop, ścierkę i worek by opróżnić koszę. Tak więc czas był na kosze, co prawda nie było ich aż tak dużo, lecz było to trudne. Wyjmuję worek, wrzucam do większego worka i tak z 6 razy na pierwszym piętrze. Potem okna, po wyrzuceniu tego wszystkiego do zsypu ruszyłem ze ścierką do pierwszego okna. Tam szmatą na mokro przetarłem okno do błysku, potem następne, następne i następne. Było ich z 4 na każdym z 4 pięter. Uwinąłem się dość szybko, ale był już czas na kolację. Bałem się że szef mnie nakryje, lecz pomogłem rozdawać jedzenie pięknym pokemonom. W tedy zobaczyłem wiele pokemonów, a zapamiętałem: Rattate,Pidgeya i Caterpie.
-Jak inni tak traktują takie słabe pokemony! To nie wybaczalne!-Miał w myślach. W tedy czas na czyszczenie łóżek, tak była to tylko zmiana pościeli, lecz pokemony szybko opuszczają szpital i pojawiają się kolejne. Bardzo chciałem szybko się obejrzałem gdy to robiłem, lecz tak 1,3,6,9,12,19,29,36,42,50,79,131 i w końcu sala z numerem 132-163. Było tam mnóstwo maluchów. Lecz zobaczyłem że jest jeszcze jedno piętro gdzie nie robiłem nic. Nim było wyżej tym więcej było pokemonów i dlatego 164-201 zrobione. Odetchnąłem z ulgą, pokemony mają bardzo dobrze z nową pościelą i wsparcie trenerów im pomoże. Ale teraz czas na czyszczenie podłogi. Szybko chwyciłem mop i do przodu, do tyłu. I tak przez pół godziny we wszystkich piętrach. Udało się, ale teraz kolejny punkt na mojej tablicy. Nakarmić pokemony tabletkami z numerkami 1,2,4,6,7,10,11,14,16 i tak co dwa do 20. Potem co trzy do 50 i dalej daje 51, 55, 56, 58 i potem mniejsza sala bez tabletek. Więc numerki z 131 było u każdego. Potem w następnej dałem z 20 tabletek i nadal praca. Praca kolejna to uporządkowanie kartonów z pokoju lekarskiego, kartony te były w pokoju po szczepiące, więc trzeba było to z utylizować. Na koniec zajrzałem na sale gdzie były małe pokemony oglądające film na zabrudzonym ekranie i musiałem go przetrzeć. Ale najpierw musiałem maluchom uporządkować zabawki i położyłem je w kartonie, tam były dobrze ułożone i ruszyłem po ścierkę i specjalny płyn do telewizora i szybko przetarłem ścierką ekran. Potem już tylko ruszyłem do innych sal. Tam pomyślałem by przetrzeć jeszcze półki i szybko pobiegłem po salach wycierając wszystkie półki. Tak więc udało mi się to zrobić i uwinąłem się do 16:45. Teraz karty pacjentów. Ułożyłem je w stylu pokedexa. Czyli Bulbazaury na 1, Ivysaury na 2 i td. Nie było łatwo, lecz rade dałem i byłem z tego dumny. Potem leki, je już A-Z i tak skończyłem prawie całą robotę. Teraz tylko po wypłatę i do domku.

Kacwol7 - 2012-03-10 07:49:55

Przydałoby się troszkę forsy. Więc najlepiej jest dzisiaj zarobić w Przychodni. Na pewno jest tu coś do zrobienia. W końcu Siostra Joy nie rozdwoi się, a chyba ktoś powinien zająć się chorymi Pokemonami. Prawda? Z taką właśnie myślą dzielnie kroczyłem w stronę Centrum. W dzisiejszej pracy Eliot(kolega) mi nie pomoże. Cóż... ma fajrant. Ja niestety muszę się pomęczyć sam. Dobra, nie będę już tak narzekał. Po kilkunastu minutach marszu znalazłem się przed drzwiami do Przychodni. Popchnąłem je niepewnie i nieco leniwym krokiem wlazłem do środka. Fuj! Zapach szpitalny jest również tutaj. Nie cierpię tego zapaszku. Błe :-( Nabrałem do buzi świeżego powietrza i jakoś szedłem dalej w głąb budynku). Doszedłem do końca sali. Tutaj przy wielkim biurku stała Siostra Joy, a przy niej jej pomocnik Chansey  Przesunąłem palcem po blacie w trochę niegrzeczny sposób i powiedziałem cicho: Dzień dobry. Chciałbym tu troszkę pomóc i przy okazji zarobić.
- Takk... nigdy nie owijam w bawełnę. Kobieta uśmiechnęła się lekko i gestem pokazała mi żebym poszedł za nią. Zaprowadziła mnie na korytarz, piętro 1.
- Zgoda. Świetnie trafiłeś, ponieważ dzisiaj ktoś musi zaopiekować się malcami z poke-świetlicy. Trafiają tam młode dzieci Pokemonów, które zostały porzucone. Biedne istotki. Mam nadzieję, że coś im poczytasz albo opowiesz. W każdym razie świetlica znajduję się na końcu tego korytarza w ostatnich drzwiach na prawo. Powodzenia - wytłumaczyła różowa panienka i wróciła na parter. Cóż, nie jestem zbyt dobrą niańką, ale czego się nie robi dla forsy. Smętnym krokiem skierowałem się w stronę wskazanych drzwi. Stojąc przed nimi chwyciłem leżącą na stoliku książeczkę dla dzieci pt. "Przygody dzielnego Tepiga"  Dobra, wchodzę do środka. W pokoju było bardzo ciepło i kolorowo. Na ścianach wisiały jakieś rysunki, a z sufitu zwisały latawce i inne zabaweczki.
- Hej! Jestem Borgal, ale możecie mi mówić Borguś i przeczytam wam super bajkę o niezwyciężonym Tepig'u. Ok? - mam nadzieję, że maluchy dadzą się nabrać i uznają mnie za grzeczniutkiego chłopczyka. Tak też się stało. Wszystkie Poke-dzieci podeszły do mnie i usiadły w okręgu. Ja siedziałem pośrodku na czerwonym taboreciku. Były tu:
dwa Oshawott'y, jeden Pidgey, jedna Nidorin (dziewczynka), trzy słodziutkie Togepi i jedna Rattata. Niezła gromadka trzeba przyznać. Otworzyłem baśń i zacząłem czytać zdanie po zdaniu. [...] Trwało to godzinę, ponieważ w środku książki nagle wszystkie słodziaki zaczęły udawać dzielnego Tepiga. Biegały po całej sali i na wzajem uderzały się łapkami krzycząc przy tym "Precz panie Ciemności". No dobra. Jakoś wybrnąłem i o 13.00 wyszedłem z sali. Pobiegłem od razu na dół do Siostry Joy po wypłatę.

Kacwol7 - 2012-03-10 07:51:22

Po długim czasie przyszedłem do przychodni.
Kiedy spojrzałem na wielką bramę mocno się zestresowałem,ale odważyłem się i wszedłem.
-Czy jest może Siostra Joy?-zapytałem się młodego pielęgniarza.
-Zaraz powiadomię Siostrę.-odpowiedział.
Powoli wraz z Audino wyszła zza ściany.
-Witaj czy jest coś co mogłabym dla ciebie zrobić?
-Tak szukam pracy.
-Dobrze.
-Na początek mógłbyś posprzątać sale a potem uporządkować dokumenty pacjentów.
Od razu zabrałem się do roboty.Praca nie była łatwa lecz nie narzekałem.Poznałem wielu ludzi i trenerów.
Kiedy minęło 6 godzin Siostra Joy powiedziała żebym pomógł jej przy przestawieniu jagód.
Dowiedziałem się o różnych rodzajach jagód i ziół.
Po chwili przybiegła Audino i zabrała mnie do Siostry Joy.Okazało się że pewien Patrat jest ciężko chory.
Miał gorączkę i ciężko oddychał.Siostra Joy poprosiła mnie żebym rozgniótł kilka Oran Berry i według przepisu zrobić specjalne lekarstwo dla pokemonów typu normalnego.Po podaniu lekarstwa Patrat poczuł się o wiele lepiej
-Jesteś głodny?
Patrat nieco nieśmiały kiwnął głową że tak więc podałem mu karmę dla pokemonów.
-Smakuje ci?-zapytałem.
-Proszę jedz ile tylko chcesz!
Kiedy trener zabrał Patrata sprzątnąłem salę i poszedłem do domu.

Yuki - 2012-03-10 07:51:39

Przykro mi, lecz przyszedłeś w niewłaściwy dzień, za karę zarobisz tylko 50zł. (Za obydwa razem te 50zł)

Morlun - 2012-03-12 15:14:05

Dzień 1
Pogoda zbytnio nie dopisywała było pochmurnie występowały przelotne opady deszczu
Słaby dzień na rozpoczęcie nowej pracy w szpitalu ale trzeba dążyć dalej wyruszyłem do pracy na szczęście nie padało. Odrazu po wejściu zdjąłem kurtkę i ubrałem fartuch i wziąłem się do pracy. Na początek wziąłem się za sprzątanie wziąłem miotłę i zacząłem zamiatać korytarze potem sale. Moim drugim zadaniem było dostarczanie pokemonów na sale przyjęci gdzie pomagałem im powrócić do pełnej formy na szczęście znam się na medycynie i nie sprawiło mi to żadnych problemów.To był już koniec mojej zmiany pogoda się poprawiła i powrót do domu nie był już problemem
Dzień 2
Pogoda była o wiele piękniejsza niż wczoraj poke ptaki ćwierkały za oknem bawiły się małe Odhisy, aż chciało się iść do pracy szybko wstałem ubrałem się zjadłem śniadanie nakarmiłem moich przyjaciół karmą którą sam specjalnie dla nich przygotowałem.
Gdy wkroczyłem do szpitala odrazu zostało przydzielone mi zadanie miałem przyjmować pacjentów na recepcji
Było bardzo spokojnie co jakiś czas przybywali nowi pacjenci najpierw mały i słodki Pichu potem malutki Zoura.
Czas mijał, aż w końcu dostałem nowe zadanie przy Inkubatorze to był dla mnie zaszczyt mu obserwować cud narodzin nowych pokemonów czas mijał nie ubłagalnie niestety nadszedł czas końca mojej zmiany i musiałem udać się do domu
-------------------------------------------------------------
proszę o oddzielną wypłatę za 2 dni

Kacwol7 - 2012-03-20 20:22:55

Kiedy wszedłem do przychodni z moim pokemonem, Snivy pobiegłem do pracodawcy.-Czym mogę się zająć?-szefna to.-Możesz zaopiekować się chorymi pokemonami których mają odebrać trenerzy.-chłopak jak to usłyszał od razu pobiegł zobaczyć nowe pokemony.Kiedy wszedł do pokoju widział wiele różnych pokemonów, niektóre chore niektóre zdrowe.Zapytał ich.-Jak się czujecie? .-Borgal czekał 20 minut a potem zaprowadził z Snivy, pokemony do ich właścicieli.Wtedy poszedł z pokemonem do szefa.-Co jeszcze?- odparł.-Idź sprawdź czy jest duża kolejka w aptece, jeżeli tak to pomóż obsługiwać a potem uporządkuj leki.- wziął Snivy i poszli do apteki.Widzieli dużą ciągnącą się kolejkę.Chłopak zapytał się czy wąż mu pomoże.Chętnie się zgodził.Pomagali obsłużyć i trochę klientów obsłużyli.Potem kiedy kolejka zrobiła się mała zaczęli ustawiać leki.-Snivy ustawiaj to co jest nisko a Borgal to co wyżej.Szybko poszło im we dwójkę.Następnie podchodzi do szefa i mówi.-Zrobione, co jeszcze?-pracodawca powiedział.-Teraz posprzątaj cały budynek, łącznie z windą.-wtedy Borgal poszedł na parter.Było tam bardzo brudno od błota.Najpierw zaczął myć.Następnie umył okna, podlał kwiatki, opróżnił kosze i wytarł ławki.Potem poszedł na kolejne piętra.Robił tak samo.Lecz na niektórych było bardziej brudno a na niektórych bardziej czysto.Wtedy wszedł do windy.Na szczęście nie było za dużo do sprzątania.Przetarł tylko podłogę i ściany i już były czyste.Potem Snivy podszedł do szefa, Borgal podbiegł i powiedział.-Przepraszam za Snivy ale on chyba chce się bawić.-szef na to.-Dobrze nic się nie stało.Teraz idźcie do pokoju nr. 7.Tam będą pokemony.I siostra Joy będzie dawała ci leki a ty będziesz podawał pokemonom.-chłopak zgodnie z prośbą poszedł do pokoju 7.Siostra Joy podawała leki a Borgal i Snivy dawali pokemonom.Na szczęście pokemony nie bały się ponieważ Snivy ich pocieszał.Po skończonej pracy podchodzi do pracodawcy i mówi.-Czy to już tyle?.-szef odparł.-Tak to tyle.Oto wynagrodzenie.-chłopak wzięła nagrodę i razem z Snivy poszli przed siebie.

Ash1 - 2012-04-12 21:50:27

Czwartek
dzień 1
Ash1 poszedł do przychodni ze swoim Pikachu.Chwilę później przyszedł pewien 8-letni chłopiec z Charmanderem.-Pomóżcie mu.Znalazłem go obok mojego domu-powiedział chłopiec.
-Pikachu, biegnij po nosze-powiedziałem do pokemona.Chwilę później przyszedł Pikachu i parą Clefairy i zabrali go na salę operacyjną.Cudem mały Charmander przeżył.Potem kazałem Pikachu i Piplupowi(nie jest mój, należy do przychodni)zrobić i wywiesić plakaty.1 godzinę później przyszedł go odebrać 12-letni chłopak.Zaraz po tym wydarzeniu przybył chłopak imieniem Barry przyniósł do nas Bulbasaura i Wartle'a.Byli bardzo ranni więc nie czekając wezwałem 2 Alakazamów z noszami i pobiegliśmy na salę operacyjną.na szczęście udało nam się wyleczyć te 2 pokemony.Potem przyszedł mój znajomy Bob z jajkiem pokemona!poszedłem więc do inkubatora i patrzyłem jak wykluwa się pokemon.Bob dostał Oddish'a.
Wychodzę z pracy i wracam do domu.

Minoru - 2012-04-17 20:46:15

Po długim poszukiwaniu właściwej pracy Minoru trafił na właściwą.
Medycyna to jest to- krzykną na cały głos po czym udał się do przychodni. Już na miejscu prosił siostrę Joy o przypisanie go do pokelekarza pierwszego kontaktu. Siostra Joy trochę się wahała ale po długich namowach przystał na natarczywe prośby nadpobudliwego i napalonego (do pracy oczywiście XD) Minoru. Pierwsze godziny z rana minęły spokojnie . Około godziny 9.21 do klinki wpadł młody trener z pidgeottem. Minoru długo nie musiał patrzeć na ptaszynę, prawie od razu zauważył złamane skrzydło na wysokości kości łokciowej. Dla formalności posłał pidgeotta na rentgen po 15 minutach miał już potwierdzenie jego teorii. Nowy rekrut przychodzi chwycił szczypce aby wyjąć odłamki kości, następnie zaczął przemywać ranę po czym zaczął zakładać gips na ranne skrzydło ptaka. O godzinie 10.48 było już po wszystkim. Koło południa znowu zaczęło robić się ciekawie. Do przychodni zgłosił się nieco starszy trener niż poprzednio ze swoim Bellsprout- tutaj sytuacja był trochę ciekawsza jej liście miały kolor żółty a "dzban" przyjął kolor czerwony. Sytuacja na pierwszy rzut oka nie była za ciekawa ale Minoru od razu ruszył głową i wpadł, że tej małej roślince potrzeba po prostu dobrego nawozu oraz odzywki do podlewania, a na wszelki wypadek zaszczepił Bellsprout na marskość liści. Sprawa zamknęła się w godzinie a do 16.23 miałem spokój. O tej godzinie do przychodni przybyła trenerka z Lickitungiem. Miał on poważną czerwoną wysypkę na całym ciele i nie mógł się przestać drapać. Po dogłębnym zbadaniu jego stanu oraz zrobieniu paru testów na uczulenie Minoru znalazł odpowiedź na pytanie co mu jest. Lickitung miał uczulenie na pospolicie występujący na tym terenie rodzaj grzybów z rodzaju podstawczaków. Po dostaniu zastrzyku domięśniowego uśmierzającego ból oraz połknięciu kilku tabletek na szybsze zejście uczulenia Minoru puścił do domu trenerkę ze swoim pokemonem. Po skończeniu swojego dyżuru Minoru ruszył do siostry Joy po swoje wynagrodzenie.

Lioli - 2012-04-19 16:51:54

Po rozmowie z pielęgniarką wraz z Sashą poszłam na poszukiwanie jakiegoś zajęcia. Widząc znudzone pokemony poprosiłam moją ukochaną ponytę, aby się z nimi trochę pobawiła, a ja w tym czasie ruszyłam do pomieszczenia gdzie znajdowały się klatki pokemonów. Gdy już je znalazłam od razu wzięłam się do czyszczenia. Nie było to łatwe bo brud był już trochę zaschnięty. Jednak po kilku godzinach się z tym uporałam i poszłam do pomieszczenia gdzie odpoczywały chore pokemony. Postanowiłam, że je wykąpie co również zajęło mi trochę czasu, gdyż niektóre z tych pokemonów były ogniste i nie chciały wejść do wanienki z wodą. Gdy pokemony siedziały na stole i bawiły się ja sprzątnęłam im klatki, a następnie wkładając stworki do klatek podawałam im witaminki. W poszukiwaniu konewki zawędrowałam do kuchni, przy okazji zrobiłam tam porządek, pozmywałam naczynia, wytarłam kurze, oraz zmyłam podłogę. Już z konewką pełną wody i malutkim poliwagiem, który bardzo chciał mi pomóc zaczęłam podlewanie wszystkich roślinek znajdujących się w  przychodni było ich całkiem sporo jednak dzięki temu małemu stworkowi szybko się z tym uwinęłam. Podziękowałam pokemonowi i ruszyłam w stronę pokoju gdzie Sasha bawiła się z pokemonami dołączyłam się do zabaw. Gdy robiło się już ciemno odebrałam kopertę z wynagrodzeniem i na grzbiecie Sashy odjechałam do domu.

CornJis - 2012-04-24 09:25:10

Dzień 1
Pielęgniarka z chęcią przyjęła moje podanie o pracę. Byłem z tego powodu szczęśliwy lecz to nie było takie fajne jak się wydaję. Musiałem wszystko posprzątać a to nie był mały budynek. Lecz w tym wszystkim znalazłem plus.
Korytarz był podłużny więc mój pomysł wydawał się być trafiony. Powiedziałem:
-Pokeball, leć! A z pokeballa wyłonił się mały Budew. Kazałem Budewowi użyć nawodnienia. W ten też sposób wyczyściłem cały korytarz. Lecz zostały jeszcze ściany które musiałem umyć ręcznie. Szybko umyłem w ten sposób wszystkie 10 pięter.
Dzień2
W tym też dniu zostałem wyznaczony do czegoś innego niż wczoraj. To było coś strasznego. Musiałem opiekować się dziećmi. To był jakiś horror. Poszedłem do sali 135, tam były te dzieci. Gdy tylko wszedłem do sali wszystkie zaczęły płakać. Lecz ja jak zwykle powiedziałem:
-Pokeball, leć! A z pokeballa wyłonił się mały Budew. Kazałem mu użyć leciutkiej Absorpcji z roślinki. Budew wtedy zgromadził energię i zrobił malutkie fajerwerki. Od razu dzieci przestały płakać.

CornJis - 2012-05-01 00:15:34

DZIEŃ 1

Musiałem dziś pracować w aptece w przychodni. Ciągle miałem coś na głowie. Nowi ludzie bez przerwy przychodzili z nowymi receptami. Jak to się mówi "Urwanie Głowy"! Nie było czasu na odpoczynek. Cały czas trzeba było biegać na zaplecze. Ale swoją robotę wykonałem bardzo dobrze.  Sprzedałem dzienną formę a nawet trochę więcej. Męczący to był dzień jak dotychczas najbardziej!

DZIEŃ 2

Dziś moja praca była bardzo luźna. Po prostu byłem "Recepcjonistką". Tylko przekierowywałem danych ludzi do odpowiedniej sali. Tylko po całym dniu ta praca niestety szybko się nudzi. Bardzo nużące jest chodzenie przez z cały dzień po tym samym budynku. Czasami musiałem gdzieś kogoś zapisać lecz nie przemęczyłem się za bardzo.

CornJis - 2012-05-01 15:15:42

DZIEŃ 1

Dzień dobry, jestem tu w sprawie pracy. Mogę tu pracować, naprawdę?! I po tych słowach od razu wziąłem się do pracy. Musiałem wysprzątać sale:
-123
-145
-190
-234
-342
-111
-103
-98
Miałem na prawdę co robić! sprzątałem wszystko z Budewem ponad 5 godzin. A w związku z tym że Przychodnia była ogromna sale też były nie małe! Na prawdę byliśmy z Budewem wykończeni. Nasz dzień w pracy był okropny!

Minoru - 2012-05-03 10:28:22

Po ciężkim wczorajszym dniu na pływalni, dzisiaj przyszedł czas na pomoc wszystkim pokemonom poszkodowanym wczorajszej walce. Od samego rana zaczęły się kolejki przed przychodną, Wielkie było zdziwienie trenerów gdy zobaczyli, ratownika na stanowisku lekarza. Pierwszą ofiarą pacjentem został piplup, który złamał sobie łapki, trzeba było go wziąć na prześwietlenie a następnie założyć gips. Po niecałych trzydziestu minutach wszystko było gotowe a Mirouchi mógł zająć się kolejnym pokemonem, którym był Shellos. Rozciął on sobie cały bok z którego wypływała płyn ustrojowy więc trzeba było zatamować ten wypływ gluta. Zanim to się udało minęło ponad półtorej godziny, zeszło mnóstwo gazików oraz osocza które trzeba było mu podawać. Następnie całą ranę odkaziłem oraz podać antybiotyki dopiero teraz zacząłem się za zeszycie tej rany. Nawet nie zauważyłem jak minęły trzy godziny na ratowaniu ślimaka. Po godzinie do przychodzi przyszedł mały trener z Mantyke-ją. Była ona przebita harpunem. Człowieka szlak chciał trafić widząc to, kto strzela do pokemonów z harpunu? Minoru wziął się za znieczulanie manty a następnie wprowadził ją na salę operacyjną. Wyjmowanie grotu zajęło mnóstwo czasu, trzeba było go ostrożnie przeciąć i zacząć wyciągać nie naruszając wewnętrznych organów żeby nie spowodować krwotoku z narządów. Dalej trzeba było obejrzeć całe wnętrze w pobliżu rany i oczyścić żeby nie wdało się zapalenie a po wszystkim zeszyć i podać antybiotyki. Było już późno gdy trener kończył operacje gdy do przychodni przyszedł trener z Uxie piękny pokemon ale strasznie poturbowany widać, że niedawno stoczył zacięty bój. Na szczęście nic wielkiego jej się nie stało, kilka siniaków, otarć i niewielkich zranień. Po godzinie było po wszystkim a dla świętego spokoju Minoru wziął ją na prześwietlenie. Tutaj nie było zdziwienia, wszystko było na swoim miejscu i mógł trenera z pokemonem odesłać do domu.
Po kolejnej godzinie Minoru mógł zamknąć swój gabinet i pójść do szefa po wypłatę.

99dawid999 - 2012-05-03 13:14:28

Postanowiłem zarobić trochę pieniędzy więc postanowiłem poszukać pracy szukałem w gazetach w internecie i w różnych źródłach informacyjnych i znalazłem ciekawą ofertę pracy w Przychodni nie wiedziałem zbytnio co mam tam robić więc postanowiłem przyjść i się spytać ale byłem od razu gotowy do pracy. Po przyjściu spotkałem siostrę Joy, i zacząłem z nią rozmowę dotyczącą pracy, dowiedziałem się że mam pomagać w opatrywaniu pokemonów, i miałem czekać na przyjście pacjentów, sprawdzić ich stan i w razie pomocy zawołać Siostrę Joy.Nic się nie działo, stałem za ladą czekając na przyjście jakichś pacjentów,czekałem tak dobrą godzinę Wtedy Siostra Joy przyszła i spytała:
-Nikt nie przyszedł?
-Nie,
-Nie nudzi ci się tu trochę?
-Może troszkę tak
-Zrób sobie kawę może ci czas szybciej zleci
-Dobrze
-Idź prosto a potem w prawo tam jest automat do kawy
-Okej
-I pamiętaj gdy tylko ktoś przyjdzie i będzie potrzebował pomocy zawołaj mnie,
-Jasne
Po tej rozmowie udałem się we wskazaną drogę po kawę>Gdy wracałem zauważyłem jakiegoś chłopca w małym pichu leżącym na jego ramieniu najwidoczniej zemdlał, chłopiec podszedł do mnie i powiedział
-Dzień dobry
-Witaj. Czy coś się stało?
-Tak mój pichu ucierpiał w walce
-Aha poczekaj tu chwilę,
-Dobrze, a gdzie siostra Joy?
-Właśnie po nią idę,
-Dobrze to poczekam
Siostrę Joy zauważyłem idącą korytarzem i krzyknąłem:
-Siostro Joy!
-Tak? coś się stało?
-Przyszedł  jakiś chłopiec z rannym pichu
-To szybko trzeba mu pomóc,
-oczywiście
-ja pójdę sprawdzić co z tym pichu a tym przynieś bandaże,
-Dobrze, już idę
-Tylko wracaj szybko
-Dobrze
Poszedłem do pokoju z lekami i wziąłem bandaże i kilka jagód które dodają energi pokemonowi i szybko wróciłem do siostry Joy
-Siostro przyniosłem te bandaże,pomyślałem że mogą się też przydać te jagody podobno pokemon jest po nich silniejszy
-Tak, to prawda i dobrze że je tu przyniosłeś
-Mam jakoś pomóc
-Tak podawaj mi po kawałku bandaża
-oczywiście
-Daj teraz jeden kawałek taki żeby rękę obwiązać
-już
-Teraz utnij kawałek na drugą rękę i na nogi a na końcu na głowę
-Już wszystko zrobione
-Teraz pokrój 3 te jagody, na małe kawałki
-Już pokrojone
-Dobrze możesz już iść do domu
-Dobrze
-Przyjdź jutro po wypłatę
-Dobrze. Do widzenia
-Do widzenia

CornJis - 2012-05-03 13:37:56

DZIEŃ 1

Postanowiłem iść do pracy. Sprawdzając ogłoszenie okazało się że akurat dziś mogę pracować w przychodni. Nie zwracając na nic uwagi pobiegłem do przychodni i zgłosiłem się o prace. Jak zwykle, moje "ulubione" zajęcie, trafiło mi się sprzątanie. No, skoro musiałem, ważne żeby coś zarobić. Pracowałem jak zwykle. Najgorsze było sprzątanie ubikacji, i gabinetu ginekologa. To był na prawdę wstrętne. Wolelibyście nie wiedzieć co było wszędzie na podłodze. No cóż, to w końcu jego praca, ale na szczęście nie ja musiałem nim być. Budew też z chęcią mi pomagał. Tylko w gabinecie Ginekologa szybko wskoczył do Pokeball. Dobrze że jak skończyłem to mi pomógł. Praca był bardzo nie wesoła.

DZIEŃ 2

Cóż, to mój drugi dzień w pracy. Dziś miałem lepszą prace. Musiałem tylko dawać szczepionki, ogólnie też pomagałem doktorowi. Wypełniałem różne faktury. Najgorzej był dać szczepionkę Chuckowi Nourisowi*. On bardzo bał się igieł. A ja jednak dałem mu tą szczepionkę. Bardzo się rzucał. Zrobił w 2 ścianach dziury i rozwalił biurko doktora. To nic że mi prawie złamał rękę i podbił oko. To było okropne. Skoro jest taki silny to powinie móc pobić nawet chorobę. Dziwę się że tego nie zrobił.

DZIEŃ 3

To wreszcie 3 dzień. Był wyjątkowo nudny. Na prawdę nie było co robić. No, ale trudno. Cały czas tylko podpisywałem jakieś faktury, lub piłem kawę. Na prawdę nie był co robić. Po prostu bawiłem się z Budewem. Zresztą i tak zawsze się z nim bawię. Dobrze że tam był TV. Inaczej zamarł bym z nudów. Budewowi też się nudziło więc bawił się z Snoruntem.

DZIEŃ 4

Już 4 dzień w pracy. Nie sądziłem że będę pracować tu tak długo. Co jeden dzień klientów coraz mniej. A ja coraz bardziej się nudzę. Snorunt i Budew byli już całkowicie znudzeni. Tylko gonili się na korytarzu. Zwiedzili całą przychodnie. Skakali ze schodów. Już naprawdę nie mieli co robić, tak jak ja. To był straszne. Jag by nie TV to bym tam nie przeżył.

Alice - 2012-05-04 19:16:26

Alice po nieudanej pracy w pływalni, postanowiła zarobić jako pielęgniarka. Potrzebowała troszkę pieniędzy, by zadbać o swoje pokemony. Kilka dni przed przybyciem do miasta Undella,  zadzwoniła do pielęgniarki która tam pracowała. Po około 4 dniach wędrówki, dotarła do wcześniej wspomnianego miejsca. Po kilku minutach była już w przychodni. Gdy rozejrzała się po pomieszczeniu zauważyła wcześniej wspomnianą pielęgniarkę, która właśnie rozmawiała z najprawdopodobniej z jakimś trenerem. Po kilku minutach pielęgniarka zauważyła że dziewczyna stała koło drzwi już od 10 minut, przeprosiła więc osobę z którą rozmawiała i podeszła do nastolatki.
- Mogę w czymś pomóc?
Trenerka spojrzała na kobietę, była trochę zestresowana tą nową pracą.
- Dzień dobry. Dziś miałam zacząć tutaj pracować.
Kobieta spojrzała na nią trochę zdziwiona.
- Pracować? Ach tak, to tu jesteś Alice Asai tak?
Dziewczyna uśmiechnęła się i kiwnęła głową potwierdzająco.
- Tak to ja.
- No dobrze a więc pokaże ci co będziesz teraz robić.
I tak ruszyła w stronę pokoju w którym miała wykonać swoje pierwsze zadania. Po około minucie dodarły na miejsce.
- Dobrze, zostawię cię tu. Przypnę cię tu listę zajęć na dziś i na pozostałe dni. A teraz na początek poczyść szafki z lekarstwami i uporządkuj lekarstwa alfabetycznie. No dobrze ja będę powoli się zbierać. Trzeba zając się chorymi pokemonami.
Gdy kobieta wyszła, Alice zabrała się za czyszczenie szafek. Najpierw wyciągnęła wszystkie lekarstwa z szafek i postanowiła na blacie. Potem wzięła ściereczkę i mleczko do czyszczenia i tak zaczęła szorować każdą szafkę z osobna. Po godzinie czyściła już ostatnią, lecz nie mogła ją doczyścić, po kilkunastu minutach w końcu ją wyczyściła. Przedarła jeszcze wszystkie szafeczki na sucho. Po wykonanej pracy, zabrała się za układanie lekarstw. Najpierw ułożyła je alfabetycznie na stole, następnie ułożyła je w wcześniej wspomnianym porządku. Trochę jej to też zajęło, ponieważ trochę jej się pomieszało, lecz po kilkunastu minutach skończyła całe zadanie, które zleciła jej pielęgniarka. Dziewczyna spojrzała na listę, następnym punktem programy było, przygotowanie karmy dla pokemonów, a potem trzeba było tą karmą nakarmić pokemony w sali nr.7. Po przeczytaniu zadania, natychmiast zabrała się za jego wykonanie. Po kilkunastu sekundach była już w sali nr.7. Były w niej pokemony, które leżały w łóżeczkach. Po drugiej stronie pokoju były pułki z karmami dla pokemonów. Podeszła więc do niech i zaczęła przyrządzać karmy. Po kilku minutach przyrządziła 10 misek z karmami dla pokemonów. Gdy spojrzała na wszystkie miski czegoś jej brakowało. Nagle zaburzyła miskę pełno jagodów.
- To jest to.
Wzięła kilka jagód, które po kilku sekundach były pokrojone w drobniutką kostkę. Każdą z misek przystroiła jagodami.
-Nie tylko super wygląda, ale pewnie ta karma nabierze smaku.
Powiedziała z uśmiechem na ustach. Po chwili zbudziła wszystkie pokemony, które podczas jej pracy spały.
- Kochani budzimy się. Mam dla was pyszne jedzonko.
Pokemony gdy spojrzały na karmę, odmówiły, ale po chwili zauważyły że jest bardzo ładnie przystrojone, co spowodowało że zaczęły jeść. Po ich minach Alice wnioskowała że im bardzo smakowało. Stworki po zjedzeniu podziękowały za posiłek przytulając dziewczynę i położyły się spać. Nagle przyszła kobieta, która pokazywała Asai jej pierwsze zadanie.
- Nigdy jeszcze tak dobrze nie spały. Na dziś to chyba już koniec. Mam nadzieje że przyjdziesz jutro.
- Chciałabym, ale jutro chciałabym potrenować z moimi pokemonami.
- Oczywiście rozumiem, a więc życzę udanego treningu.
- Dziękuję do widzenia.
- Do widzenia.

xEwAx - 2012-05-07 12:26:10

Przychodzę do Centrum Pokemon i mówię:
- Witam Siostro Joy. No bo ja chciałam...
- Och tak oczywiście wyleczę twoje pokemony!- przerwała mi pielęgniarka.
- Nie. Ja chciałam pomagać tutaj. Czy mogłabym Ci pomagać ?- zapytałam.
- Oczywiście ! Zaczynaj! Akurat muszę iść do sierżant Jenny. Przyjdę za około 4 godziny. Dobrze ?
Potaknęłam i wzięłam się do pracy. Miałam pierwszego pacjenta. Była to mała, zapłakana dziewczynka z małym Togepi na rękach. Zapytała się mnie gdzie jest siostra Joy. Odpowiedziałam jej, że ja zajmę się jej pokemonem, a pielęgniarka przyjdzie za 4 godziny. Wzięłam się do pracy. Audiono pomagała mi przy pracy.
Po 20 minutach oddałam Melisie jej pokemona. Mały Togepi nie dawno wykluł się z jaja i chciała sprawdzić go w walce.
10 minut po tym przyszedł do mnie chłopiec w wieku 5 lat razem ze swoją mamą z Cyndaquilem. Pokemon był brudny i miał kilka siniaków. Wzięłam go razem z Buneary i Audino by go  opatrzyć. Trwało to dosyć długo, bo wszystko go bolało i nie dał się nikomu zabrać na ręce. Akurat przyszłą siostra Joy a Cyndaquil dał się opatrzyć. Tak mój dzień się zakończył.

99dawid999 - 2012-05-08 21:02:54

dzień 1
Mój pierwszy dzień pracy w przychodni, trochę się denerwuję ciekawe co będę musiał robić? No ale trzeba się już zbierać. Ubrałem płaszcz buty i wyszedłem prosto do przychodni, byłem ciekaw co mnie tam spotka, szedłem około 15 minut ale w końcu dotarłem do przychodni, od razu o przyjściu przywitałem się z siostrą joy
-Dzień dobry, ja w sprawie pracy
-Dzień dobry, to ty jesteś Chilikis?
-Tak, od czego mam zacząć?
-Poczekaj chwilę napiszę ci kartkę z twoimi zadaniami
Siostra joy zaczęła pisać coś w notesie, po chwili wyrwała kartkę i wręczyła ją mi
-Oto twoje zadania, zrób je według kolejności którą ci ustaliłam, dobrze?
-Dobrze zrobię wszystko
-No to idź już, przyjdź do mnie jak skończysz albo gdy będziesz miał jakieś kłopoty
-Dobrze
Hmm... pierwsze na liście było oczyszczenie pokoju i pokemonów w pokoju nr.4, gdzie ten pokój?... o tutaj jest, w pokoju było kilka małych pokemonów, o dziwo wszystkie miały pierwsze stadium ewolucji były tam 2małe pichu, teddiursa, 2mudkipy, numel, piplup i tepig. Szybko zabrałem się do pracy, najpierw postanowiłem wyczyścić pokój, musiałem umyć okna, podłogę i podlać kwiaty, nie zajęło to długo jakieś 30 minut, teraz zostało tylko umyć pokemony, pomyślałem że będę mył je po 2 no to na początek pichu było ich 2 ale nie zajęło to dużo czasu chociaż nie chciały wychodzić, chciały się jaszcze pobawić w wodzie, ale w końcu wyszły, to teraz teddiursa i piplup chodźcie tu do mnie  piplup wskoczył do wody, ale nie rozlał dużo na szczęście były podłożone ręczniki, teddiursa mniej chętnie ale w końcu wszedł, umyłem ich szybko i z wyjściem nie mieli problemu jak pichu, no piplup wolał by się pobawić ale nie stawiał oporu, tak to teraz mudkipy, wiedziały że ich kolej toteż były już w wannie pluskały się jak pichu, więc trochę mnie zmoczyli jak ich szorowałem, no to na koniec numel i tepig, ci widać byli niechętni do kąpieli, w końcu są typu ognistego, ale też długo się nie namawiali starałem umyć się ich jak najszybciej, po umyciu wysuszyłem i wytarłem ich wszystkich potem wrócili na swoje miejsca, no to to skończone. O nie! ale już późno nie będe mugł wszystkiego dzisiaj zrobić, szybko wybiegłem po wyjściu zobaczyłem siostrę joy idącą w moją stronę
-Chilikis dałam ci trochę za dużo na kartce, przyjdź jutro a dzisiaj możesz iść do domu
-Dobrze, do widzenia

                                                         dzień 2
Rano byłem ciągle zmęczony po poprzednim dniu, ale trzeba iść do pracy, co miałem następne na kartce?podlać wszystkie rośliny, no to w drogę do przychodni Szedłem jeszcze zmęczony więc dojście zajęło mi aż 15 minut dłużej niż wczoraj, pomyślałem czy będę dał rady dzisiaj pracować? to się okaże. Wszedłem do przychodni przez drzwi widziałem siostrę joy zajmującą się jakimś pacjentem podszedłem do niej i powiedziałem
-Dzień dobry siostro joy, już wiem co mam robić więc biorę się do roboty
-Dobrze, powodzenia
Miałem podlać wszystkie kwiaty, ciekawe ile tu może być pokoi? było ich aż 18, a jeszcze kwiaty na parapetach no cóż czeka mnie ciężka praca, wziąłem duże wiadro z wodą i garnuszek do którego nalewałem wodę, na szczęście na każdym piętrze mogłem dolać wody do wiadra więc wziąłem się do roboty, najpierw kwiaty na parterze pomyślałem, ale na kartce było że kwiaty na piętrach 1-3 więc zostawiłem parter i poszedłem na pierwsze piętro, najpierw podlałem kwiaty na parapetach, dopiero później w pokojach, pracy było nie mało a zostały jeszcze 2 piętra, byłem pewien że braknie mi wody zostało najwyżej na połowę następnego piętra, tak jak myślałem starczyło tylko na kwiaty na parapecie, ale szybko dolałem wodę i zająłem się pokojami, tu mi zajęło mniej czasu niż wcześniej, a wody zostało na następne piętro, więc szybko udałem się na ostatnie piętro podlewałem tak jak wcześniej najpierw na parapecie, później w pokojach.
Była dopiero 17:30, wczoraj skończyłem o 22:00. Odłożyłem wszystko na miejsce, odebrałem wypłatę, zabrałem swoje rzeczy i pobiegłem do domu odpocząć



                    prosiłbym o oddzielną wypłatę za każdy dzień, jeśli można

Rival - 2012-05-10 17:51:18

xEvax, twoja wypłata wynosi 280$

99dawid999, Ty otrzymujesz 260$

Jeśli po dodaniu posta pieniądze nie zostały dodane, to poczekajcie drobną chwilkę.

Minoru - 2012-05-10 17:51:43

Piękny czwartkowy poranek, ptaki ćwierkają, pokemony się bawią a Minorowi dzwoni budzik. Z braku pieniędzy, postanowił wybrać się do pracy. Po długich wczorajszych poszukiwaniach, znalazł idealną- w przychodzni. Po obfitym śniadaniu oraz umyciu od razu pobiegł się ubrać, by móc pomknąć wprost do szpitala gdzie czekała na niego posada lekarza. Szedł wzdłóż szerokich pól na, których baraszkowały chikority oraz ledianty, widok był przedni w dalszej drodze spotkał niewielkiego bibarela, wyglądał na prawdę marnie więc postanowił zabrać go, do przebadania. Po kilkunastu minutach doszedł do recepcji, gdzie się zameldował oraz zarejestrowal swojego pierwszego pacjenta. Minoru szedł długim korytarzem, mijał wiele drzwi, za każdymi leżał wymarniały pokemon, nagle ujrzał siostrę Joy którą zapytał:
- Co jest tym wszystkim pokemonom?
- Niewiemy, przynoszą je trenerzy od jakiegoś tygodnia, próbujemy wszystkiego ale bezskutecznie. Chciałbyś może zająć się tom sprawą?
- Jestem nowy ale czemu nie.
- Na końcu korytarza powinna być wolna sala, masz tam wszystko co będzie ci prawdopodobnie potrzebne.
- Dziękuję siostro.
Ruszył dalej zastanawiając się co może być skutkiem takiej epidemi oraz od czego zacząć. Nowy nabytek szpitala po kilku minutach cągłego wlepiania swoich ślepi w sufit, postanowił pobrać od każdego z pacjętów krew oraz kau. Po długim pobieraniu i szarpaniu się z pokemonami trenerowi udało się wziąć próbkę od każdego a następnie ją przebadać pod mikroskopem. W krwi nic nie wykrył ale w kale znalazł dziwne kule. http://2.bp.blogspot.com/_-2Kwq1w1t_s/TPPmI7orPLI/AAAAAAAAACk/sR8oFTyA7YM/s1600/109.jpg  Postanowił je zbadać wynik był szokujący, tymi bomblami były jaja ale nie byle jakie a motylicy wątrobowej. Teraz zostąlo tylko dowiedzeć się skąd pokemony się zatruły, zniszczyć to źródło oraz wyleczyć poki. Na pozór proste zadania a sprawiły ogrmną trudność lekarzowi. Napoczątek Minoru zajął się znalezieniem siostry Joy, po pół godzinnym bieganiu po oddziale znalazł ją w pokoju lekarzy, Minoru wszedł tam i zaczął jeszcze w połowei w drzwiach.
- Siostro wiem jest tym pokemonom, wszystkie są zakażone motylicą wątrobową, a co gorsza w dojrzałej postaci, gdyż znalazłem w ich kale miracidia.
- Dobra robota, zaimij się nimi bo my mamy tutaj poważny problem, możę kiedy indziej ci powiem to nie jest odpowiedni moment na opowieści o tym.
- Dobrze.
Trener poszedł więc dać każdemu pacjętowi odpowiednie leki oraz zastrzyki aby pozbyć się wszystkich pasorzytów z ich ciał. Następnie poszedł rozejrzeć się po okolicy szukając źródła zakażenia. Jak z nieba zleciało na Minoru olśnienie:
- No tak woda- krzyknął sam do siebie, a następnie pobiegł w stronę pobliskiej sadzawki. Miał zamiar spotkać tam pokemony typu ślinak i nie zawiódł się przy brzegu moczyły się dwa Shellosy. Trener wziął je od razu do przebadania i tu również się nie zawiódł w ich ciałach znajdowały się sporocysty, redia oraz cerkaria. Śmlimaki od razu poddano leczeniu a nowy nabytek szpitala, kazał wysuszyć sadzawkę a następnie, spalić wszystkie rośliny na jej dnie aby zniszczyć metacerkarie. Po ciężkim dniu poszedł jeszcze raz do siostry Joy- tym razem po wypłatę:
- Siostro czy móglbym otrzymać wypłatę za moja pracę.
- Tak. Dobrze się spisałeś oto twoja wyplata.
Minoru cały uśmiechnięty, szedł tym samym korytarzem co wchodził do swojego gabinetu tym razem zadowolony z siebie, że wyleczył pokemony. Po powrocie do domu, trener padł na swoje łóżko i od razu usnął.


// spaczenie biol-chemu :p

Rival - 2012-05-10 18:01:55

Minoru - 275$

Jeśli po dodaniu posta pieniądze nie zostały dodane, to poczekaj drobną chwilkę.

Airie - 2012-05-10 22:46:41

Fundusze niestety uszczupliły mi się bardzo szybko, więc z Kometą przy moim boku skierowałam się do budynku szpitala. To była idealna praca dla mnie. Nie potrzebowałam posiadać idealnych zdolności do mówienia, nie potrzebowałam też zbytniej siły, za to cierpliwości i po prostu oddania. Mogłam zarobić, a przez to i pomóc ludziom...
Podeszłam do starszej pielęgniarki z lekkim uśmiechem.
- Jest czwartek, czy potrzebują państwo może pomocy? - spytałam z uśmiechem, a chwilę później zostałam już zagoniona razem z Pokemonami do pracy.
Deino została zaangażowana do pomocy w magazynie, a mnie na początek przydzielono umycie podłóg. Zabrałam się do tego z energią, o którą się nawet nie podejrzewałam. Ścierając ślady stóp mnóstwa ludzi i innych stworzeń, nuciłam pod nosem piosenkę, starając się to robić jak najdokładniej. Potem wyniosłam jeszcze śmieci z każdej sali, na jaką natrafiłam po drodze. Kiedy napotkałam małego Nidorana, który płakał gdzieś w kącie, szybko wzięłam go na ręce i przytuliłam, śpiewając mu kołysankę, aż się uspokoił. Później odniosłam go do jego sali, na co jego trenerka bardzo się ucieszyła.
Moim kolejnym zadaniem było wypisanie kart po przyjęciu Pokemonów. Było to dość skomplikowane. Każdego Pokemona trzeba było zważyć, zmierzyć i obejrzeć, żeby sklasyfikować stan. Najczęściej przychodzili trenerzy, których Pokemony były po prostu zmęczone, więc po jakimś czasie wypisywałam już karty coraz sprawniej. Kiedy skończyłam to już, zabrałam się za mycie okien w głównej sali. Z tym akurat nie miałam problemu, więc poszło mi to dość szybko, dzięki czemu mogłam się jeszcze zabrać za inne rzeczy.
Swoje następne kroki skierowałam do Pokemoniego żłobka, gdzie niedawno wyklute Pokemony potrzebowały kogoś do opieki i zabawy. Tam zajęłam się ich umyciem i nakarmieniem, a potem jakiś czas poświęciłam na zabawę z nimi. Po wszystkim wyglądały na zadowolone, więc, trochę zmęczona, odebrałam Deino z magazynu i razem z nią poszłam po wynagrodzenie.

Rival - 2012-05-11 15:31:58

Airie - Dobrze się spisałaś. Twoja wypłata wyniosła 290$

Jeśli po dodaniu posta pieniądze nie zostały dodane, to poczekaj drobną chwilkę.

Chinchou - 2012-05-21 21:15:29

Udałam się żwawo do przychodni. Nie różniła się ono wiele od standardowych. Była to duża „klockowata” budowla o kolorze pomarańczowym, zarówno z zewnątrz jak i w środku. Nad automatycznymi drzwiami widniał biały symbol pokeballa. W centrum pomieszczenia  zauważyłam kobietę o prostych, różowych włosach, które wyglądały jak kitki związane u góry. Miała łagodne rysy twarzy i niebieskie oczy. Stała za wysoką ladą. Za jej placami znajdowało się pomieszczenie do, którego wchodziła co jakiś czas. Przy ścianach stały ławki, a na nich siedziało dużo osób.
Od razu udałam się do kobiety, która prawdopodobnie nazywała się Siostra Joy.
Tak do niej też niepewnie powiedziałam:
- Przepraszam... umm... Siostro Joy...? - zadałam pytanie, aby się upewnić czy dobrze pamiętam.
- Tak, co chciałaś? - zapytała lekko opryskliwie. Patrzyła się na szklane, ale nie przezroczyste drzwi
z przejęciem. Jednak po chwili zreflektowała się, wymuszając na sobie uśmiech. - Chciałabyś wyleczyć swoje pokemony? - rzekła do mnie sztucznym, słodkim głosikiem.
- Nie, przyszłam tutaj popracować.
- Uff... Arceusowi dzięki! - prawie krzyknęła, ale przyciszyła głos mówiąc: - Mamy poważny problem,
koniecznie potrzebujemy pomocników, ponieważ grasuje jakaś potworna pokegrypa.
Wejdź tam... - wtedy wskazała na ukryte pomieszczenie, do którego prawie mnie wepchnęła.
Znalazłam się w przyciemnionym pomieszczeniu z wieloma łóżkami oraz kapsułami z różnorakimi pokemonami, prawdopodobnie przechodzącymi kwarantannę. Nad każdym takim urządzeniem znajdował się niebieski monitor wskazujący stan zdrowia pokemonów w maszynie.
Krzątała tam się masa Audinio, Chansey oraz innych pomocników. Różo-włosa szefowa zaczęła zaraz wszystko wyjaśniać:
- Słuchaj uważnie! Te biedne stworzenia w tych szklanych kulach są zainfekowane
dlatego... - w tym momencie podała mi gumowe rękawiczki oraz maskę. - nie możesz
się nimi zarazić ani dopuścić do nich żadnych innych pokemonów.
Na razie twoim zadaniem będzie podawanie im ostrożnie tego wzmacniającego
lekarstwa. – dała mi do ręki buteleczkę z jakąś zieloną substancją kiedy akurat udało mi się
założyć przedmioty. Następnie jej wzrok zrobił się przenikający, a głos ostry jak brzytwa. – Wyjmuj je tylko kiedy będzie to naprawdę potrzebne staraj się je tylko od tyłu podtrzymywać!
Musisz uważać na nie, nie pozwól na rozprzestrzenienie się zarazków, liczę na to! 
To nie zabawa dziecko! – rzekła jeszcze, wychodząc.

Zabrałam się od razu do roboty. Otwierałam kulę specjalnym przyciskiem. Dźwięk przy tej czynności
brzmiał lekko jak alarm, więc pomyślałam czy, aby na pewno dobrze wszystko robię, ale widząc, że nikt się przejął dałam pierwszemu stworkowi do picia lekarstwo. Był to potężny, duży Scizor.
Wyglądał tak dziwnie bezbronnie w stosunku do jego mocy, wielkości oraz sposobu w jaki zwykle się zachowuje. Uśmiechnęłam się lekko szyderczo, bo to w końcu ironia. Tylko bardzo silni
zawodnicy są w stanie go pokonać, zwykle duże, w ostatnim stadium rozwoju, a tu proszę...
takie małe, wręcz mikroskopijne wirusy sprowadziły go do takiego stanu... nawet gorszego niż po
walce, ponieważ rzadko zdarza się, aby sędzia dopuścił do śmierci pokemona na polu bitwy.
Tymczasem teraz zdawało to się takie realne... Po podaniu mu medykamentu widać było wyraźną
ulgę. Stworzenie uśmiechnęło się, rozluźniło, próbowało nawet otworzyć oczy, ale szybko zamknęłam
jego pojemnik. Wtedy ten z powrotem zapadł w sen. Musiałam tak napoić (nakarmić?) z dwa tuziny
pacjentów. Byli różni mali, duzi, grubi, chudzi – po prostu wszyscy. U niektórych wyczułam wysoką gorączkę.

Kiedy skończyłam podeszłą do mnie jakaś pielęgniarka, pytając:
- Skończyłaś? Mogłabyś teraz zawiązać bandaż temu Aggronowi? – rzekła, pokazując na dużego
stalowego stworzenia. Trzeba przyznać, że wywołała u mnie nie mały szok.
Mógłby mnie przecież, wbić jednym machnięciem łapy w ziemię. Zaczęłam się trochę bać, zacisnęłam pięści. Jego czarny silny ogon wyglądał na wyraźnie poraniony, jednak nie złamany, ponieważ pokemon potrafił nim poruszać. Ta widząc moje zdenerwowanie uśmiechnęła się, powiedziała:
- Nie denerwuj się, dano mu sporo środków uspokajających. Nawet jakby chciał nic nie zrobi, ale nie chce uwierz mi. – dodała z uśmiechem. Odetchnęłam z ulgą. Nagle, jak wcześniej Scizor,
wydawał mi się taki potężny, ale równocześnie bezbronny.  – obok jest jeszcze taki chłopak,
bardziej tu doświadczony, pomoże ci.
- Ok, już idę. – odparłam pospiesznie, udając się już do rannego. Ten popatrzył na mnie z góry
swoimi niebieskimi, chłodnymi oczami, które zaraz przymknął z bólu.
Podszedł do mnie młody chłopak, trochę starszy ode mnie. Na sobie miał białą, trochę za długą koszulę oraz czarne spodnie. Na jego nosie widniały okulary, ale mimo tego wszystkiego nie wyglądał na kujona ani zwariowanego naukowca. Gdyby nie ta sytuacja
zapewne zagadałabym jego, o imię, wiek... choć znając siebie zapewne i tak bym tego nie zrobiła.
Za to zapytałam się jego od razu:
- Co się mu stało? – moje oczy wyrażały zdziwienie, ponieważ poraniony został tylko ogon, a
do tego głębokie szramy były nieregularne. 
- Kłusownicy. – rzekł, a po chwili kontynuował. – Zapewne szukali czegoś mniejszego, ale
Aggron wdarł się w pułapkę i... – nie dokończył, ponieważ weszłam się mu w zdanie.     
- ...uwolnił, ale zrobił to na tyle nieporadnie, desperacko, że zranił sam siebie. – po mnie rozmówcy
zauważyłam, iż mam rację.
- Dobra jesteś... – stwierdził. – ale nie ma czasu zdezynfekuj mu rany, a ja pójdę po bandaż. -  powiedział nie czekając na odpowiedz. Przykucnęłam niepewnie, czułam na sobie wzrok
stalowo-ziemnego pokemona. Nie zgodziłabym się ze słowami: „Nawet jakby chciał nic nie zrobi, ale nie chce uwierz mi.”. O nie, miałam wręcz wrażenie, że myśli coś na kształt: „Tylko czekaj aż będę mógł się ruszać. Wtedy to będzie twój koniec. No, już pochyl się, nie obserwuj mnie.”.
Myśl ta tak bardzo mną wstrząsnęła, że zjeżyły mi się włosy, a oczy nie potrafiły przestać patrzeć na jego. Nawet kiedy spryskiwałam jego rany, co musiało go przecież boleć, nie zmrużył ruszył się,
żaden grymas nie był widoczny, ale ja też obserwowałam go nieustannie. Tylko na chwilę
spuściłam wzrok, aby się przesunąć w bok, ponieważ musiałam opatrzyć dalszą część ran.
On tylko na to czekał. Podniósł powoli swoją metalową łapę tak, jakby chciał się nacieszyć tym co zaraz zrobi. Poczułam ruch jego potężnego ciała, moje źrenice rozszerzyły się ze strachu jak
u kota, a same oczy otworzyły się jak tylko się da w zdziwieniu, oddech  przyspieszył,
serce waliło jak młot. Uczucia uderzającej nagle adrenaliny nigdy nie zapomnę.
Wszystko trwało tylko kilka sekund, ale mi się wydawały to całe godziny. Atak rozpoczął się, a
łapa poleciała w dół. Momentalnie moje nogi wyprostowały się, a ja odskoczyłam w bok.
Ciało pozwoliło mi na to, ale nie jestem pokemonem, tylko człowiekiem nie potrafię wytrzymywać ciosów, robić uników parę razy pod rząd jak one. Tymczasem on drugą kończyną też miał zamiar zaatakować. Ponownie zamachnął się, a ja patrzyłam się tylko jak nadchodzi w dużej prędkości
nadchodzi moja śmierć... albo przynajmniej szpital, złamanie kręgosłupa, krwotok wewnętrzny
lub zewnętrzny. Opadłam w dół czym udało mi się zmylić trochę jego trasę. Ściana ponad mną  zadrżała. „Chybił?” – dziwiłam się, ale wstałam bardzo ucieszona tym. Faktycznie, cios uderzył w ścianę, a sam Aggron nie mógł się ruszyć. Po chwili wszystko stało się jasne. Na złączeniu płyt
kostnych i metalowych przy jego głowie wybita została strzykawka, a osobą, która nadal nią
trzymała z zadziorną miną był pomocnik, chłopak w okularach, ten sam, jaki poszedł przed zajściem po bandaże. Puścił przedmiot, a potężne, próbujące mnie zabić stworzenie, upadło na kolana.
Dyszał. Tymczasem mój bohater rzekł:
- Mówiłem. Taka dawka to jeszcze za mało. – poprawił, pochylony swoje okulary na jego
ustach widniał szyderczy uśmiech.  Odgarnął do tyło swoje czarne, sięgające do ramion włosy.
Cała sala patrzyła na to zajście jak zahipnotyzowana, a chłopak najwyraźniej chętnie znajdował się w centrum uwagi. Agresywny pokemon został zabrany, opatrzony kiedy spał.
Ja podziękowałam chłopakowi, który przedstawił się jako Jack.
- Wow... – rzekłam do niego. – to było po prostu niesamowite!
- Ech, ja tylko wcisnąłem strzykawkę. – odparł skromnie. – To ty zrobiłaś unik.
Zajęłaś go na tak długo aż udało się coś zrobić...
- Ech dzieciaki! – podeszła do nas Joy lekko zdenerwowana. – Wiem, że jesteście świetni, zręczni, bohaterscy, zszokowani i wszystko inne, ale trzeba się wsiąść w garść! Już, już! – ponaglała.
Jej zachowanie co do pracowników bardzo różniło się niż, jej zachowanie w stosunku do trenerów/trenerek oraz innych osób przychodzących do przychodni.  – Natix ty idź opatrzyć inne pokemony, ale... mniejsze, bo chyba nie boisz się po tym Starly? – pokiwałam na nie, a chłopak rzekł:
- Aha, ty nazywasz się Natix? – zapytał, a ja zaczerwieniłam się. On potraktował to jak potwierdzenie.
- Ruchy! Jack, marsz do dużych bo widzę, że dobrze sobie z nimi radzisz. – wyglądał na trochę zakłopotanego przymusem opatrywania takich stworzeń jak Aggron, ale w końcu oboje poszliśmy do swoich prac. Na szczęście przy mniejszych pokemonach nie było już większego problemu.
Po prostu dezynfekcja rany, a potem opatrunek. Tylko przy jednym potrzebny był gips.
Mała Teddiursa skręciła sobie łapkę jak spadła z drzewa, bo szukała jabłek.
Po skończonej pracy udałam się do siostry Joy i poprosiłam o zapłatę...

xEwAx - 2012-05-24 21:23:54

Słoneczny dzień był w całym regionie Johto.Gdy rano wstałam zajrzałam do portfela i brakowało mi pieniędzy. Dziś był czwartek, a ja muszę zarobić trochę pieniędzy. Poszłam do Centrum Pokemon i zapytałam się siostry Joy czy mogę dostać tu pracę tylko na jeden dzień. Zgodziła się. Moim pierwszym zadaniem było zrobić opatrunki kilku małym pokemonom. Pierwszym była małą Cleffa. Bardzo płakała, ponieważ bolała ją łapka. Jej trenerka powiedziała mi, że dopiero co się wykluła z jaja i chwile po tym zaczęła się wesoło bawić. Posmarowałam "rączkę" małego pokemona. Miała na niej wielkiego siniaka. Owinęłam rękę bandażem i oddałam różowego chochlika jej trenerce. Dziewczynka była bardzo szczęśliwa. Moim drugim poke- pacjentem był Totodile. Jego trener powiedział mi, że boli go od kilku dni nóżka a potknął się, gdy szedł sam na spacer. Wzięłam go i zrobiłam to samo co w przypadku różowego pokemona początkującej trenerki. Oddałam pokemona trenerowi. Gdy wszyscy moi tacy pacjenci byli już " zdrowi " Przyszła pewna kobieta, która na rękach trzymała Flareona. Pokemon po walce był wyczerpany o wiele więcej niż to możliwe. Szybko wzięłam go do sali, na której go leczyłam. Był nieprzytomny. Chnesey siostry Joy pomagała ja tylko mogła. Gdy dotykało się pokemona miał wysoką gorączkę. Dałam mu kilka jagód na to. Po chwili pokemon otworzył oczy. Niestety był strasznie wyczerpany. Dałam mu jeszcze kilka innych leczniczych jagódek. Ognisty lisek wstał, lecz po chwili upadł. Bolała go tylna łapka. Nie mógł prawe w ogóle chodzić. Poszłam po bandaż i maści. Wtarłam mu je. Pokemon czuł się zrelaksowany i wypoczęty. Podobało mu się to. Następnie owinęłam tylną łapkę pokemona. Do kilku godzinach wypoczynku oddałam liska trenerce. Ta podziękowała i ucieszona wyszła z Centrum Pokemon.

Rival - 2012-05-27 20:26:53

Chinchou - Dobra robota, zarobiłaś 435zł, dzięki drobnej premii. Ta długość mnie przestraszyła.

xEwax - Dobrze się spisałaś. Zasłużyłaś na 250zł.

xEwAx - 2012-05-31 17:32:58

Kolejny szary dzień w regionie Johto. Muszę stać się samodzielna i urozmaicić te moje dni. Pora więc może... Zająć się jakąś pracą. Poszłam więc do miasta i rozglądałam się po pracach. Ale taki dla mnie xD . W końcu dotarłam do Centrum Pokemon. Siostra Joy powiedziała, że potrzebuje rąk do pracy więc od razu wzięłam się do roboty. Moim pierwszym ( ?? ) pacjentem był mały Eevee. Pokemon był cały poturbowany zapytałam się jego trenera:
- Och! Co mu się stał? Wygląda Strasznie!
- Myślisz, że tego nie wiedzę! Martwię się o tego malucha! Znalazłem go koło fontanny w naszym mieście! Chciałem mu pomóc, bo mi się go żal zrobiło! Pomożesz mi go wyleczyć? - zapytała mnie przygnębiony chłopiec. Szybko wzięłam małego pokemona. Chansey siostry Joy mi pomagała go wyleczyć. Opatrzyłyśmy jego łapkę i czółko. Gdy Eevee otworzył oczęta łzy mu się z nich lały. Chłopiec i Eevee zaprzyjaźnili się ze sobą. Eevee poczuł się lepiej gdy go przytulił.

Moim drugim pacjentem była Zorua pewnej dziewczynki. Bardzo płakała, ale przecież pokemon miał tylko małego siniaka. Najwyraźniej lisek był malutki i to byłą jego pierwsza kontuzja ^^ . Owinęłam łapkę bandażem i oddałam pokemona w ręce dziewczynki. 

Trzecim pacjentem był Meganium. Nie mógł wstać, więc razem z Arcaninem wzięłyśmy go na noszę i zabrałyśmy do sali. Okazało się, że pokemon miał mocno potłuczoną "nogę" Gdy ją opatrzyliśmy oddałam pokemona w ręce trenerki.

Minoru - 2012-06-01 22:34:42

xEwAx: 250zł

xEwAx - 2012-06-05 21:19:06

Pewnego pięknego dnia weszłam do Centrum Pokemon, bo siostra Joy potrzebowała rąk do pracy. Gdy weszłam powiedziałam:
- Dzień Dobry siostro Joy! Przyszłam w sprawie pracy! Mogę zacząć od zaraz!
- Wspaniale możesz zaczynać! Chansey ci pomoże nie martw się!- po tych słowach podeszła do mnie Chansey siostry Joy. Zrobiła mi mały kurs. Po godzinie wszystko już wiedziałam co mam robić tutaj. NAgle przyszła dziewczynka z Chikorita' ą na rękach. Powiedziała:
-Czy mogłabyś mi pomóc? Moja Chikorita jest w ciężkim stanie! Dopiero co walczyła z Dratini. Chciałąm go złapać, ale ona jest ważniejsza niż taki egoistyczny pokemon. Zaopiekujesz się nią? Proszę.
-Oczywiście! Za chwilkę będzie zdrowa jak ryba nie martw się! Wszystko będzie dobrze. Dobrze?
- Dobrze! Na pewno będzie szczęśliwa kiedy mnie zobaczy!- dziewczynka mówiąc to usiadła na fotelu i czekała. Ja w tym czasie zajęłam się dinozaurem.
- Dobrze. Chansey podaj mi bandażyk! Chikorita się obudziła ale ma guza na czole i boli ją łapka. Nie martw się Chikorita! Wszystko będzie dobrze zobaczysz! - mały pokemon uśmiechnął się krzywo. Bała się najwyraźniej. Kiedy pokemon był już gotowy oddałam go małej dziewczynce. Uśmiechnięta rzekła:
- Dziękuje! Jestem taka szczęśliwa, że jest cała i zdrowa! Jeszcze raz stokrotne dzięki! Jestem twoją dłużniczką!
Hy... Nie masz za co dziękować. Ale pamiętaj aby Chikorita nie walczyła przez jakieś dwa, trzy dni dobrze?
Dobrze! A tak w ogóle jestem Mia!- Mia opuściła Centrum Pokemon z wielkim uśmiechem na twarzy i z dinozaurem na rękach.
Moim następnym pacjentem był Snover. Biedaczek cały był zapłakany. Bolał go brzuszek i miał wysoką gorączkę. Jego trener powiedział:
- Hej! Pomocy! Mój Snover jest bardzo chory! Oo... Pomożesz mi? Błagam Cię!
- Spokojnie wszystko będzie dobrze! Zobaczysz. Daj mi go tu dobrze?
Szybko wzięłam pokemona na nosze i zaniosłam do sali. Szybko zrobiłam mu lek na gorączkę i na ból brzuszka. Pokemon od razu czół się lepiej. Poleżał przez chwile i poczuł wielką ulgę. Wstał z łóżka i poszedł do swojego trenera. POwiedziałam:
-I co ? Jest zdrowy! Nie było tak tragicznie! Snover tylko coś zjadł co mu zaszkodziło!
-Dziękuje!
Po całym dniu poszłam do domu z uśmiechem na twarzy.

Minoru - 2012-06-06 20:23:55

ewa: 250zł dodane

Anastazja - 2012-06-07 18:59:46

Po udanej rozmowie klasyfikacyjnej wróciłam szczęśliwa do domu. Już za godzinę mam wrócić i zacząć pracę. Tyle razy gościłam w tym centrum, ale nigdy bym nie pomyślała, że będę w nim pracować. Tak więc zjadłam pospiesznie śniadanie, chwyciłam Pokeball'e bo nigdy nic nie wiadomo i wybiegłam. Biało-czerwony budynek wznosił się ponad inne domki jednorodzinne. Automatyczne drzwi otworzyły się przede mną. Na wprost ode mnie, za ladą stała szczupła, wyprostowana siostra Joy, a po jej prawym boku Audino. Ten trzymał w rękach bandaże. Pielęgniarka uśmiechnęła się na mój widok. Och! Wróciłaś. Miło mi. I podała mi swą ciepłą i delikatną dłoń. Audino po odłożeniu bandaży podbiegła do mnie i na wzór swojej, można to tak nazwać, trenerki podała mi łapkę. Ta była równie miła w dotyku, z tym wyjątkiem, że futerko łaskotało mi palce. Więc przejdźmy do rzeczy. Na razie jest wczesna pora więc niewielu trenerów tutaj przychodzi, ale w godzinach popołudniowych trzeba będzie się wziąć w garść. Tak więc nie odkładaj tego co masz zrobić na później. Na początek jakbyś mogła zrobić kontrolę pacjentów... Czy nie są głodne, znudzone. Dziękuję. I odeszła, a za nią podążyła Audino. Jednak zatrzymała się przy ladzie i wskazała mi biały kitel. Wzięłam go i założyłam na siebie. Był czysty i pachnący. Następnie weszłam przez skrzydłowe drzwi do pokoju chorych. Znajdowało się tu zaledwie troje pacjentów. Mały Poliwag, Seviper i Gloom. Wszystkie spały. Nagle za mną pojawiła się Joy. Musisz mi pomóc. Do klinik przyjechał Pokemon w bardzo złym stanie. Szybko! Pobiegłam za nią. Gdy dotarłam do recepcji zobaczyłam Audino pochylonego nad Nidoqueen. Ta zaś leżała na środku sali lekko dygocząc, a oczy miała przymrużone. To częsta choroba roznoszona przez tutejsze Muk'i. Tłumaczyła Joy biegając od między Pokemon'em, a ladą. Szybko przynieś szczepionkę z sali chorych! Nie czekając chwili dłużej pobiegłam ile sił w nogach. Wszystkie trzy chore Pokemon'y patrzyły ze zdziwieniem na moje poczynania. Seviper lekko wytknął język. Dobiegłam do metalowej szafki. Wszystkie szuflady oznaczone były najrozmaitszymi napisami. Jeden z nich głosił Szczepionki. Otworzyłam ją, a moim oczom ukazały się trzy pudełeczka. Gdyby nie to, że dwa z nich były puste pewnie nigdy bym się nie zorientowała, którą wziąć. Chwyciłam pudełeczko i zamknąwszy szufladę pobiegłam z powrotem. Nidqueen nadal leżała na ziemi lekko drżąc, a Audino coś szeptała do ucha. Joy spojrzała na mnie i krzyknęła. Szybko. Daj jej zastrzyk. Ja nie mam siły przebić się przez jej skórę. Przerażona spojrzałam na Pokemon'a. Gdzie ja mam to niby wbić? W brzuch, nogę...? Otworzyłam pudełko i wyciągnęłam jedną ze szczepionek. W środku znajdował się gęsty zielony płyn. Podbiegłam do Pokemon'a od strony głowy. Miejsca ustąpiła mi Audino. Podniosłam igłę i mocno wbiłam w łapę Pokemon'a. Igła wchodziła niesamowicie ciężko. Ten Pokemon ma skórę jak kamień. Jednak w końcu płyn zaczął uchodzić, a Pokemon uspokajać się. Przestraszony trener stojący z boku podbiegł do mnie i podziękował. Chłopcze, ten Pokemon musi zostać u nas na obserwacji. Powiedziała Joy wstając z podłogi. Gdy chłopiec się zgodził i wyszedł Joy kusząc smakołykami zaciągnęła Nidoqueen na jedno ze specjalnie wzmacnianych łóżek. Wróciwszy powiedziała: Dobra robota. Ale to nie koniec pracy. Teraz trzeba zająć się jajkami Pokemon. Na końcu sali chorych są drzwi, a za nimi inkubator. Niedługo ma się wykluć nowy Pokemon. Idź i zaopiekuj się nim. Posłusznie odeszłam w stronę Inkubatora. Mijając wyleczoną olbrzymkę poklepałam ją po grzbiecie. Za drzwiami faktycznie znajdowała się wylęgarnia. Liczne jajka Pokemon'ów umieszczone były pod specjalnymi lampami. Przebiegłam wzrokiem po każdym z nich. Jedno wydawało się drgać. Przez chwilę myślałam, że mam omamy, lecz jajko rzeczywiście się ruszało. Miało ono jasnożółtą barwę. Weszłam do pomieszczenia i przysunęłam jedno z krzeseł tuż przed owe jajko. Już niedługo. Ale co zrobię jak się pojawi? Muszę go jakoś umyć, ogrzać... Wstałam i podeszłam do jeden z szafek. Znajdowała się w nim mała miska, a obok ręcznik w niebieskie plami i żółte pioruny. Następnie otworzyłam szafkę niżej. Znajdowały się tam liczne koce. Wzięłam ten najcieplejszy. Z zawalonymi rękoma ruszyłam z powrotem na miejsce patrolowe. Nie musiałam długo czekać na przyjście dziecka. Około czternastej jajko zaczęło energicznie drżeć, a odłamek z czubka odleciał w prost na moje kolana. Delikatnie odłożyłam go na blat stołu i przychyliłam się do jajka. W jednej sekundzie cała skorupka rozprysła się, a na miękkiej aksamitnej poduszeczce siedział słodki Pichu, z oklapniętym prawym uszkiem. Nie czekając ani chwili owinęłam go w ręcznik i zaczęłam myć najpierw główkę, potem resztę ciała. Następnie szybko owinęłam go w cieplutki kocyk. Z tak czystym i ogrzanym Pokemon'em wyszłam do siostry Joy. Ta zobaczywszy elektryczną myszkę w moich ramionach uśmiechnęła się.  Odebrała go i wręczyła małej dziewczynce siedzącej przy oknie. Ta uśmiechnięta wyszła z centrum. To wszystko jak na dziś. Zaraz zastąpi cię ktoś inny. Dziękuję za pomoc. I wręczyła mi kopertę...

Minoru - 2012-06-08 18:24:00

ana: 450zł

Kyoraku - 2012-06-11 18:51:40

Prolog
Pewnego pięknego czerwcowego poranka Kyoraka obudził dochodzący z dołu hałas. Albinos wciągnął na siebie ciuchu, umył się, uczesał i zszedł na dół. Na środku salonu stała Rei. W każdej ręce miała po cztery duże torby, które zabierała do przychodni. Nic dziwnego, odpowiadała tam za zakup wyposażenia (Potiony etc.).
-Pomóc ci? - spytał chłopak.
-A mógłbyś? - odrzekła dziewczyna - Strasznie to wszystko ciężkie.
Kyoraku wziął od niej kilka toreb i oboje udali się do przychodni im. Audino.
-Hej Kasumi! - zawołała od progu - Już jesteśmy!
Po chwili w drzwiach pojawiła się ok. 18 - letnia pielęgniarka o czarnych oczach i włosach tego samego koloru.
-To jest ten towar? - zapytała z niedowierzaniem Kasumi - Szykuje się jakaś wojna, że tyle leków kazali ci kupić?
-Najważniejsze, żeby siostra Joy była zadowolona - odparła czerwonowłosa - Nawet udało mi się trochę zejść z ceny.
To mówiąc wyciągnęła kwitek i wręczyła go przyjaciółce. Ona spojrzała na niego po czym powiedziała:
-Jakie trochę? 100$ za jednego Potiona to rozbój w biały dzień! Nie zdziwię się, jeśli zacznie cię ścigać za kradzież.
Obie dziewczyny roześmiały się. Kasumi zwróciła się w stronę Kyoraka:
-Hej! Dzięki za pomoc!
-Nie ma sprawy - odrzekł albinos.
-Może chciałbyś tutaj pracować? Mamy akurat jeden wolny etat - spytałą czarnowłosa.
-W sumie pracuję już w restauracji... ale do was też mogę wpadać - odrzekł Kyoraku po chwili zastanowienia.
-Super! - krzyknęły przyjaciółki, po czym zaczęły podskakiwać jak małe dziewczynki.
-Z kim mi przyszło żyć na tym świecie - pomyślał Kyoraku wzdychając.
Dzień 1
Kolejnego pięknego czerwcowego poranka, Kyoraku obudził się o 5:00. To było bardzo nie w jego stylu, ale chciał zrobić dobre wrażenie i pokazać się w pracy wcześniej. Rei była już na nogach i właśnie dawała Mismagius i Riolu śniadanie. Zajęła się również śniadaniem, gdyż jej albinos nauczył ją przygotowywać swoje słynne naleśniki. Kyoraku kątem oka zauważył zawiniątko leżące na półce. Gdy oboje byli zajęci jedzeniem, chłopak spytał:
-Co to jest?
Dziewczyna podniosła głowę z nad talerza i powiedziała:
-To dla ciebie, kurier przyniósł, gdy już spałeś. Oczywiście takie sprawy przychodnia musi załatwiać o jedenastej w nocy…
Kyoraku wstał, podszedł do półki i rozwinął przesyłkę. Była to czerwona koszulka polo z naszytym logo przychodni oraz biała czapka z charakterystycznym czerwonym krzyżem.
Kyoraku i Rei razem ze swoimi Pokemonami wyszli do pracy ok. 8:00.
-Hej! – przywitała się Rei, jak zwykle z entuzjazmem.
Wszyscy pracujący odmachali jej ręką. Kyoraku i Rei podeszli do recepcji
-O! Jesteście! – powiedziała recepcjonistka – Zaraz dam wam kartki z zadaniami. Chwila… O! Są!
Dziewczyna wyciągnęła dwa arkusze A4, zapisane japońskimi „krzaczkami”.
-Dzięki – powiedzieli oboje, po czym spojrzeli na swoje świstki. Na kartce Kyoraka pisało:
1.Zmienić opatrunki Poliwagowi spod nr 35.
2.Wyjąć szwy Jolteonowi spod nr 7.
3.Naprawić filtr w sali nr 2.
Albinos od razu ruszył pod salę nr 2, gdyż była najbliżej recepcji. To, co zobaczył lekko go zszokowało. Całe pomieszczenie zajmował olbrzymi basen, w którym, jak wyjaśniła mu później recepcjonistka, prowadzono rehabilitację wodnych stworków. Okazało się, że filtr nadaje się jedynie do wymiany. Nie było z tym problemu, gdyż w magazynie znaleziono podobne urządzenie. Po piętnastu minutach w wodzie zaczęły się pojawiać bąbelki powietrza, co wyraźnie polepszyło humor pływającym w zbiorniku Vaporeonom, Tentacoolom, Seadrom i Finneonom.
Następnie udał się do pokoju nr 7, gdzie czekał na niego ranny Jolteon. Jego rany wskazywały na to, że jakiś silny Pokemon użył na nim Ciosów Furii lub Rysy. Elektryczny lis nie wydawał się przygnębiony. Wręcz przeciwnie, tryskał radością z powodu rychłego wyjścia ze szpitala. Zdjęcie szwów poszło łatwiej i szybciej niż wymiana filtra. Po tym zabiegu, Jolteon zrobił kilka ostrożnych kroków, po czym ruszył w stronę drzwi. Widząc to, siostra Joy wypisała liska i wypuściła go do lasu, do jego prawdziwego domu.
Ostatnim zadaniem, jakiego podjął się Kyoraku była zmiana opatrunków Poliwaga spod nr 35. Jego trener powiedział, że został poparzony w czasie walki z dzikim Torkoalem. Najwyraźniej przecenił jego możliwości. Kijanka w ogóle się nie ruszała, więc zmiana bandaży i kompresów poszła bez problemów, ale Kyoraku zmartwił się widząc stworka w takim stanie. Lekko nim potrząsnął, a wtedy maluch otworzył oczka, spojrzał na albinos i Mismagius, powiedział cichutko „Po…liiiii” i z powrotem zasnął.
-Ciężki jest los Pokemona – pomyślał Kyoraku wychodząc z sali.
Rei również skończyła wszystkie powierzone jej zadania i czekała na niego przy recepcji.
-Już? – spytała dziewczyna – To dobrze. Kasumi powiedziała, że nasze wypłaty wyślą w jednej kopercie. Ja wezmę swoją część, a ty swoją, ok? Nie martw się, doskonale wiem ile zarabiam, więc nie będę ci podbierać.
Kyoraku uśmiechnął się lekko i już po chwili oboje ruszyli ze swoimi stworkami do domu.

Mugetsu - 2012-06-11 23:26:40

Przechodziłem ulicą szukając pracy dorywczej, ponieważ pieniądze  były mi bardzo przydatne, gdyż zgłosiłem się do turnieju i musiałem wyszkolić swoje pokemony. Zerknąłem do przychodni z zapytaniem o pomoc i dostałem odpowiedź, że przydał by im się ktoś, gdyż mają dużo na głowie i potrzebują osoby, która ich odciąży. Zgodziłem sie na pracę, a przy okazji było to idealne miejsce do poznawania różnych ludzi i ich pokemonów. Kazano mi stanąć za ladą recepcji i wykonywać pracę, która polegała na rejestrowaniu przybyłych pokemonów do przychodni oraz odbiór ich i zawożenie do sali leczniczych.
  Pierwszą osobą był młody chłopiec z Pidgeyem na rękach krzyknął on, że ma złamane skrzydło i potrzebuje pomocy. Sięgnąłem po pokemona i położyłem na specjalnie przygotowanym łóżku, które zaprowadziłem do sali i tłumacząc co się stało siostrze i wróciłem  do trenera aby uzupełnić protokół zdarzenia i przekazać za jaki czas może spodziewać wyleczonego pokemona. Następnymi osobami była blond włosa dziewczyna z poparzonym Turtwigiem, Chłopak w czapce z zamrożonym Charmanderem, pokazał się również lider okolicznej sali ze swoimi pokemonami, tłumacząc, że potrzebują one opieki lekarza po przegranym starciu. Widocznie ktoś był bardzo uradowany z zwycięskiej odznaki i nagle wszedł mężczyzna o muskularnej sylwetce z miną dziecka, które dostało lizaka i spoglądając na lidera podziękował mu za piękną walkę.
  Kolejni ludzie z pacjentami przybiegali z różnymi ranami od zadrapań, aż po poważniejsze rany wymagające dłuższej rehabilitacji, jednak żadnemu z tych pokemonów nie zagrażała utrata zdrowia czy nawet życia. Nie zależnie z jakimi dolegliwościami pojawiały sie pokemony, moja praca nie zmieniała się . Cały czas musiałem odbierać pokemony od trenerów, przewozić je na salę i wypełniać karty, które były przyczepiane do łóżek, na których leżały pokemony. Na koniec dnia część z pokemonów, które zostały wyleczone musiałem oddać w ręce właściciela, choć nie ukrywam, że robiłem to chętnie. Tyle pięknych okazów przechodziło przez moje ręce, lecz niestety nie mogłem ich zatrzymać.
  Następnie przyszła do mnie pielęgniarka i wręczyła mi zapłatę, dziękując za pomoc i mówiąc, że bez mojej pomocy by sobie nie poradziła. Wziąłem wypłatę i dziękując opuściłem przychodnię, zastanawiając cię czy następnym razem też znajdę tu miejsce, aby dorobić parę groszy.

Minoru - 2012-06-13 20:10:43

Mugetsu 200zł dodane
Kyoraku 300zł dodane

Ash1 - 2012-06-14 16:08:01

Dzisiaj przyszedłem do przychodni trochę później niż zwykle. Gdy wszedłem do budynku siostra Joy wyznaczyła mi zadanie. Mam leczyć pokemony po bitwie. Gdy miałem sięgnąć po pokeballe siostra Joy dała mi 2 nestballe  i  1masterball. Powiedziała mi, że są w nich: Audino, Cleffairy i Chansey. W pięć minut ustawiła się krótka kolejka. Mniej więcej 6 osób. Wypuściłem Audino i kazałem jej użyć leczniczego pulsu. Trzy najbliższe osoby wraz ze swoimi pokemonami, które wyzdrowiały odeszli. Z piątą osobą było gorzej. Jego Servine ucierpiał w walce. Wyrzuciłem drugiego nestballa w powietrze i ujrzałem Cleffairy. Kazałem zanieść Servine na salę operacyjną i użycie na nim leczniczego pulsu. Ja tymczasem zająłem się 6 pacjentem. Był nim Tepig. Był tylko wyczerpany. Powtórnie kazałem Audino użyć leczniczego pulsu. Tepig szybko wyzdrowiał. Poszedłem na salę operacyjną. Wcześniej jednak uwolniłem Chansey. Zaczęła się operacja. Ciągle próbowaliśmy każdy leczniczy atak. Przywołałem Audino i wpadłem na pomysł połączenia wszystkich leczniczych pulsów. Udało się. Servine udało się przeżyć. Powiedziałem jego trenerce żeby bardziej uważała. Pokemon to też organizm żyjący.  Jeśli się nie postara to zabiorę jej pokemona. Tak skończył się dzień oddałem pielęgniarce pokemony po czym wróciłem do domu.

Minoru - 2012-06-16 08:49:46

Ash 200zł

Cruss - 2012-08-07 17:22:37

Postanowiłem skorzystać z wyszukanych w gazecie ofert pracy. Jedna z nich zaciągnęła mnie, aż tutaj. Mówiąc ''aż'' mam na myśli Przychodnię, w której to mam zamiar trochę zarobić, przez ostatnie dwa dni.

~Day 1

Automatyczne drzwi otwierają się, a do lady podchodzi ciemnowłosy chłopak, obok którego dumnie kroczy Buizel. Oboje stanęli właśnie w miejscu, czekając na pielęgniarkę. Po kilku minutach różowo włosa kobieta, zauważyła dwie istoty, którym pomału kończyła się cierpliwość i rzekła, idąc w ich stronę.
- Dzień dobry - powiedziała uśmiechając się
- Witam, przeczytałem w pokecie*, iż potrzebujecie tutaj kogoś, kto zostałby w czasie trwania nocy, z chorymi pokemonami.
- Tak, tak. To wymysł szefa, nie sądziłam, że ktokolwiek się zgłosi.
- Jak to? Dlaczego nikt nie miałby się zgłaszać?
- No wiesz... To wszystko, przez Geko...
- Geko?
- Aj tam, nie zaprzątaj sobie tym głowy. To nic ważnego, twoja praca rozpoczyna się za godzinę, wtedy zamykam lecznicę.
- Oczywiście, poczekam na swoją kolej.

~---60 minut później---~

Pielęgniarka właśnie wyszła, a Gary zasiadł w poczekalni, przy zaledwie niewielkiej lampce nocnej. W międzyczasie, umilał sobie czas, nauką kung-fu wraz se swoim starterem. Gdyż niektórzy ludzi, czasami mają naprawdę wielkie odrywki od normalności. Ich pojedynek skończył się, gdy obaj wzajemnie zbili donicę z miniaturką palmy.
- O rany... Trzeba to posprzątać, nie?
- Bui, buizel... (Ta... Przyda się)
Oboje więc poszli do komory na mopy i wyciągając ów przedmiot, zmierzali w stronę poczekalni. Gdzie to narobili burdelu. Właśnie dochodzili, gdy niespodziewanie jakiś tajemniczy cień uderzył Buizela, który bardzo dzielnie niósł za panem wiaderko z wodą. Wydra uderzyła o ścianę, a cała zawartość naczynia rozlała się po pomieszczeniu.
- Buizel! Nic Ci nie jest?! - wydarł się Gary podbiegając do swojego pokemona
Niespodziewanie tajemniczy cień kontratakował, tym razem używając pewnego, trawiastego ataku, jakim jest Ostry liść. Tym razem, oberwał trener, który nie był zadowolony z tego co go spotkało. Wtem ostatnimi siłami złapał za puste wiadro i podnosząc się na równe nogi, podbiegł do tajemniczego pokemona, łapiąc go w ów przedmiot. Po jakimś czasie wszystko uspokoiło się, a Gary i Buizel, znali już osobowość cośka. Gdyż ten cień, okazał się być zwykłym Treecko, który to wymykał się z sali dla chorych i demolował centrum.
- Więc to ty jesteś Geko? - zapytał niezbyt zadowolony z wydarzenia trener
- Tri, triko... - Tak, sorka...
Gary obiecał nie wydać tajemnicy trawiastego stworka, pod warunkiem, że zaprzestanie tak dokazywać i posprząta po treningu kung-fu. Treecko zgodził się, a z samego rana chłopak odebrał wypłatę.
~---ranek---~
- Miło mi, że mogłem pomóc - rzekł Gary odbierając wypłatę
- Proszę bardzo, zasłużyłeś na nią, sam wiesz, że w nocy może być różnie, a dodatkowa opieka, jest niczym skarb - odpowiedziała pielęgniarka
Trener kiwnął głową i wyszedł, nie zauważając nawet, że mały trawiasty stworek patrzy, przez uchylone drzwi wprost na niego...

---
1* - Pokemonowa gazeta

Lioli - 2012-08-08 10:43:42

Dostałeś od pielęgniarki 200zł

mapa fotowoltaiki Hotely Martinborough